Wilki Zachodu - Okładka książki

Wilki Zachodu

Abigail Lynne

Rozdział szósty

HAVEN

Logan wpatrywał się w moją twarz, otwierając i zamykając usta kilka razy, zanim odchrząknął. – Więc, Szwecja, co? Dobrze, że jesteś blondynką.

Upewniłam się, że mój głos był silniejszy tym razem. – Logan, co to jest partner?

Logan westchnął i przejechał dłońmi po twarzy. – Partner jest jak bratnia dusza.

– Bratnia dusza? Chyba sobie ze mnie żartujesz.

Logan posłał mi krótkie spojrzenie. – Każdy wilk ma swojego partnera. Twój partner jest idealnym dopasowaniem dla ciebie, jedynym, który może zrównoważyć dobro i zło.

Jego oczy wpatrywały się w moje. – Jesteś sparowany ze swoim partnerem z powodu twoich genów. Kiedy masz dziecko razem, twój genetyczny miks powinien produkować silne, zdrowe dziecko.

– Mówisz mi, że muszę mieć dzieci z tobą? – ugryzłam się w język przed powiedzeniem czegoś więcej. Musiałam pamiętać, że byłam w pokoju pełnym innych ludzi – normalnych ludzi.

Logan potrząsnął głową. – Nie, cóż, tak – ale jest w tym coś więcej. Partner cię dopełnia; więź między dwoma partnerami jest silna, magiczna, z braku lepszego słowa. Nasze losy są ze sobą splecione, Haven. Nie ma ucieczki od przeznaczenia.

Opuściłam głowę na biurko, próbując przyswoić sobie to, co słyszałam. – To znaczy, że nie mam wyboru, kogo chcę poślubić? Nigdy nie będę mogła zakochać się w staroświecki sposób?

Logan wyglądał na zranionego. – Dlaczego jednak miałabyś tego chcieć? Teraz, kiedy masz mnie, nie czujesz więzi?

Spojrzałam w górę na niego. – Więzi? Jaką więź mam czuć? Jedyne, co czuję, to te cholerne iskry za każdym razem, gdy cię dotykam. Poza tym, nie czuję nic.

Logan wzdrygnął się. – Kłamiesz.

Wzruszyłam ramionami i odwróciłam twarz, nie chcąc go już więcej widzieć.

– Haven, powiedz mi, że kłamiesz.

Spojrzałam z powrotem, aby zobaczyć, jak jego oczy zaczynają się czerwienić na obrzeżach. Czułam fizyczne przyciąganie w jego stronę.

Surową potrzebę pocieszenia go, zapewnienia go, że wszystko będzie dobrze. Walczyłam z tym.

– Nie kłamię, Logan. Mówię poważnie o każdym słowie. Czuję więcej więzi z Jude niż z tobą.

Słowa czuły się fałszywe w moich ustach, jakbym to nie ja naprawdę je wypowiadała. Nie miałam na myśli niczego, co mówię, po prostu nie mogłam sobie poradzić z informacjami, które właśnie poznałam.

Logan zgrzytnął zębami i trzasnął pięścią w biurko. – Ty. Jesteś. Moja.

Cofnęłam się. – Nie jestem twoją własnością, Logan, nie jestem twoim czymkolwiek i nigdy nie będę.

Logan spojrzał na mnie, a ja patrzyłam, jak jego oczy ciemnieją.

– Pokażę ci, Haven, pokażę ci, że jesteśmy stworzeni, aby być razem. Nikt nie lekceważy swojego alfa, i nikt nie zdradza swojego partnera.

Wstał i szturmem wyszedł z pokoju, ignorując pana Gadesa, gdy wołał, by wrócił.

Wpatrywałam się za nim, próbując sobie wszystko poukładać. Byłam tylko lekko świadoma, że trzęsą mi się ręce.

Deacon podszedł do mnie i zajął miejsce, które chwilę wcześniej zajmował Logan.

– Więc jesteście partnerami, co? – Deacon zaśmiał się i zasznurował palce za głową.

Warknęłam na niego w odpowiedzi. – Odejdź, Deacon.

– Nie mogę się oprzeć, nie po tej soczystej rozmowie. Trzeba kochać słuch wilków, co?

Rzuciłam mu ostre spojrzenie. – Szczerze mówiąc, nie wiem.

– Co masz na myśli, mówiąc że nie wiesz? – zapytał Deacon, pochylając się do przodu na swoim krześle.

Wzruszyłam ramionami. – Nie mam żadnych specjalnych mocy, kiedy jestem człowiekiem.

Deaconowi opadła szczęka. – Co masz na myśli? To część tego kim jesteśmy, Haven; to daje nam możliwość przechytrzenia naszych wrogów, bez względu na to w jakiej formie jesteśmy. Nie słyszysz lepiej, nie czujesz zapachu, nie widzisz lepiej?

Wzruszyłam ramionami i odwróciłam wzrok. – Nie bardzo. To znaczy w formie wilka, na pewno, ale nie jako człowiek.

Deacon wyglądał na oszołomionego. – Czy Logan o tym wie?

– Dlaczego miałabym się zwierzać Loganowi? Prawie go nie znam i nie lubię tych części, które znam – rzuciłam.

Deacon uśmiechnął się. – Wygląda na to, że to drażliwy temat, ta cała sprawa z partnerami. Zgaduję, że nie wiedziałaś zbyt wiele o magii ceremonii godowej, prawda? Co za szkoda, teraz naprawdę w tym jesteś.

Przygryzłam wargę, łapiąc się na jego przynętę. – Co masz na myśli mówiąc, że jestem 'w tym'?

Deacon się roześmiał. – Nie zadzieraj z procesem godowym, Haven, i to jest dokładnie to, co robisz. Kombinujac z Jude, innym samcem wilka.

Machnął palcem. – Tsk, tsk, co za niegrzeczna wilczyca z ciebie. Nie mogę sobie wyobrazić, że to uczyni twojego partnera bardzo szczęśliwym, prawda? A ty nie chcesz zadzierać ze swoim partnerem.

Wyśmiałam go, chcąc wyrzucić z siebie jakąkolwiek prawdę kryjącą się za jego słowami. Wmawiałam sobie, że Deacon tylko się ze mną drażni.

– Ledwo go znam, może możemy po prostu wrócić do nieznajomości siebie nawzajem.

Deacon znów się roześmiał. – Ty naprawdę nic nie wiesz. Twoje wiązanie się z Loganem już się rozpoczęło; zaczęło się od tego och-tak-ważnego kontaktu wzrokowego, to rodzaj wyzwalacza, wiesz?

Przewrócił oczami i uśmiechnął się. – Ponieważ Logan jest twoją bratnią duszą, a oczy są oknem na duszę, to ma sens, że kontakt wzrokowy wszystko rozpocznie, nie sądzisz?

Moje oczy rozszerzyły się. – Co masz na myśli, moje wiązanie się z Loganem?

Deacon udał, że sprawdza swoje paznokcie i podparł stopy na krześle przed sobą.

– Cóż, on musi cię uznać, oczywiście. Nie może mieć innych samców wilków węszących w pobliżu, wkrótce będziesz gorącym towarem, moja droga. Partnerzy alfa są najsilniejsi.

Uznać mnie?

Panika zaczęła podchodzić mi do gardła.

– Nie chcę, żeby mnie uznawał! Nie chcę mieć nic wspólnego z Loganem, ani z watahą!

Deacon znów się uśmiechnął. – Im dłużej odkładasz zaakceptowanie Logana, tym gorzej będzie to dla ciebie w końcu.

– Dlaczego miałoby być gorzej?

Deacon zaśmiał się, ale nie był to radosny dźwięk. – On jest alfą, oni są terytorialni z natury. Alfy dostają to, czego chcą, a jeśli nie, wściekają się.

Mrugnął do mnie. – Gdybym był tobą, uważałbym na siebie, bo Logan nie lubi, gdy się z nim zadziera. Szczęśliwych godów.

Z tym, odwrócił się z powrotem do Christine, pozostawiając moją głowę wirującą.

Przeszłam odrętwiała do stołówki i skierowałam się w stronę stolika Jude'a. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że się zbliżam, ale nic nie powiedział.

– Jude? – mój głos załamał się, gdy mówiłam i mentalnie przeklinałam siebie za to, że brzmiałam słabo, potrzebująco.

Jude spojrzał na mnie, rozproszony. – Tak, Haven?

– C-czy mogę z tobą porozmawiać? Sam na sam, może na zewnątrz? – jąkałam się i przesunęłam nerwowo swoją postawę, moje oczy skanujące pokój w poszukiwaniu Logana.

Jude w końcu zdał sobie sprawę, jak bardzo byłam przygnębiona i wstał, po czym wziął mnie za rękę i wyprowadził ze stołówki. Podążyłam za nim bez pytania, czując mdłości.

W końcu znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni i mogłam odetchnąć. Jude pociągnął mnie za sobą i usiedliśmy pod dużym drzewem przed szkołą.

Mimo, że siedzieliśmy, nasze dłonie wciąż były splecione.

– Więc, co cię tak zamuliło? – Jude zapytał, dając mojej ręce szybki uścisk. To było szalone, jak szybko poczułam się pocieszona. Założyłam, że to jego rola jako rozjemcy.

Przygryzłam wargę i spojrzałam w dół na ziemię. – Jesteś wilkołakiem.

Jude wziął głęboki oddech i przejechał wolną ręką po swoich blond włosach. – Tak, jestem.

– Nigdy mi nie powiedziałeś.

Jude chuckled. – Nie, nie mówiłem. Więc jak się dowiedziałaś?

– Logan mi powiedział. Dlaczego ty nie?

Jude uwolnił moją rękę. – Znam cię dopiero od kilku dni, Haven. Jasne, jesteś miłą dziewczyną, ale nie mogę ci jeszcze zaufać.

– Ale ja też jestem wilkołakiem!

Jude wyglądał na zbolałego – Nie byłem pewien, czy w ogóle wiesz, czym jesteś; po prostu wydawałaś się taka naiwna. Inny wilkołak wywęszyłby mnie w jednej chwili, ale ty zdawałaś się nie zdawać sobie sprawy, że coś jest nie tak. To było dziwne.

– Po prostu nie mogę w to uwierzyć. Nie mogę uwierzyć, że jesteś wilkołakiem; to szaleństwo. Myślałam, że jestem sama.

Jude złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.

– Nie jesteś sama, Haven Mathie – powiedział. – Nigdy nie byłaś sama. Jest tu cała wataha, a oni czekają na ciebie z otwartymi ramionami. Jesteś wśród przyjaciół w tym mieście.

Parsknęłam, próbując otrzepać się z niepokoju. – Nie jestem pewna.

Jude zmarszczył czoło. – Dlaczego tak mówisz?

Milczałam przez minutę, zanim powiedziałam – Jude, czy wiesz o partnerach?

Spojrzenie bólu błysnęło na twarzy Jude'a; uwolnił moją rękę i odsunął się ode mnie. – Wiem o partnerach, jasne.

Wyciągnęłam do niego rękę, ale on tylko się cofnął.

– Logan powiedział, że jest moim partnerem – powiedziałam.

Więcej bólu błysnęło w jego oczach. – Wiem, że jest.

Odwróciłam się. – Wiedziałeś, że Logan jest moim partnerem?

Jude przytaknął. – Wiedziałem od twojego pierwszego dnia tutaj, Haven. Wy dwoje sprawiliście, że stało się to boleśnie oczywiste.

Przełknęłam ciężko. – Deacon powiedział, że Logan będzie na mnie zły, jeśli nie będę się z nim wiązać. Myślisz, że by mnie skrzywdził?

W mojej głowie wyobraziłam sobie wilka, który zdejmuje jelenia. Przełknęłam grubo.

Jude wykpił się. – Nie możesz skrzywdzić swojego partnera, Haven. Daj Loganowi więcej zaufania niż to. Naprawdę zamierzasz uwierzyć Deaconowi?

Uniósł brew. – Mówiłem ci, Logan może być miłym facetem. Jest alfą – jeśli w ogóle jest bardziej opanowany niż ktokolwiek inny. Musi być.

Teraz poczułam się głupio. – Och, prawda.

Jude wpatrywał się we mnie. – On będzie dobrym partnerem dla ciebie, Haven.

Czułam, jak łzy pojawiają się w moich oczach. Panika po raz kolejny brała górę. – Nie chcę być jego partnerką.

I nie chciałam. Mogłam mieć romantyczne wyobrażenie o zdobyciu złego chłopca, ale nie chciałam utknąć z jednym do końca życia.

Jude zamarł. – Nie chcesz swojego partnera?

Potrząsnęłam głową. – Nie! Nie, nie chcę. On jest egoistą i dupkiem, który myśli, że jest moim właścicielem. Kto by tego chciał?

Wciągnęłam drżący oddech. – Wszystkie te partnerskie rzeczy to absolutne śmieci i nie zaakceptuję tego.

Wyraz Jude'a przeszedł od współczucia do wściekłości w ciągu kilku sekund.

– Dlaczego nie chciałabyś mieć swojego partnera? Czy masz pojęcie, jakie masz szczęście? Przestań użalać się nad sobą i weź się w garść. Możesz wylądować o wiele gorzej niż z alfa! Jezu, Haven, jesteś takim bachorem!

Zamarłam na swoim miejscu, moje oczy szeroko. Nigdy nie widziałam Jude tak złego, nigdy nie widziałam go tak daleko od jego zwykłego chłodnego opanowania.

Co się stało z byciem rozjemcą? Łzy rosły szybko i gorąco, gdy się odwrócił i odszedł, nie dbając o to, że mnie zranił.

Potrzebowałam przyjaciela i byłam na tyle głupia, że myślałam, że Jude będzie tam dla mnie.

Miał rację. Znaliśmy się tylko kilka dni, a zaufanie, które czułam, wynikało z jego roli w watasze, a nie z sympatii do mnie.

Wstałam i weszłam z powrotem do szkoły, czując się zagubiona i trochę beznadziejna. Przeszłam przez drzwi i rozejrzałam się po stołówce.

Jude'a tam nie było, Rachel też nie. Niestety, Logan był tam, i jak tylko weszłam jego oczy wylądowały na mnie.

Zdusiłam w sobie szloch i odwróciłam się, uciekając z kafeterii i w dół korytarzy.

Wybiegłam na zewnątrz, zastanawiając się, co powinnam zrobić dalej.

Mogłam zostać w szkole i cierpieć przez resztę dnia, albo uciec i wyrwać się do lasu za moim domem. Zatracić się choć na chwilę.

– Haven! – odwróciłam się i zobaczyłam Logana szturmującego w moją stronę, wyglądającego na wściekłego.

Odwróciłam się i miałam zamiar uciec, kiedy złapał mnie za rękę i obrócił mnie wokół, jego wyraz złagodniał, gdy zobaczył, że płaczę.

– Powiedz mi, co jest nie tak. Dlaczego płaczesz?

Wytarłam policzki i wciągnęłam powietrze przed wzruszeniem ramionami.

– Haven, kto ci to zrobił? Kto sprawił, że płaczesz? – był coraz bardziej zły z sekundy na sekundę.

– Ty.

Zamarł, a ja użyłam tego na swoją korzyść. Wyrwałam rękę z jego uścisku i pobiegłam w stronę mojego domu.

To było piętnaście minut jazdy, ale w wilczej formie mogłam tam dotrzeć w pięć. Pobiegłam do lasu po drugiej stronie drogi i zmieniłam się, zostawiając za sobą ubranie w strzępach.

Kilka godzin później obiad, który przygotowałam, grzał się w piekarniku, a ja tylko czekałam, aż ciotka wróci do domu.

Niecałe pięć minut później wróciła. Zbiegłam na dół, żeby się z nią spotkać, ale natychmiast tego pożałowałam.

– Haven, co się do cholery dzieje? – zawołała, upuszczając teczkę i patrząc na mnie z pogardą.

– Co masz na myśli?

Zacisnęła wargi i trzymała w górze swoją komórkę. – Dlaczego opuściłaś zajęcia dziś po południu? Wiesz, że nie możesz opuścić szkoły!

Cholera. Przygryzłam wargę – Nie czułam się dobrze, a w twoim biurze nikt nie odbierał telefonu!

Moja ciotka jakby zmiękła. – Mam telefon komórkowy, Haven. Dlaczego nie spróbowałaś tego?

– Nie miałam numeru.

Moja ciotka zwęziła oczy i wpatrywała się we mnie, jakby skanując moje ciało w poszukiwaniu jakichkolwiek kłamstw. Po chwili uśmiechnęła się. – Czy czujesz się lepiej w takim razie?

Przytaknęłam. – O wiele.

– Doskonale, przepraszam za to, że się zezłościłam, po prostu martwiłam się, kiedy szkoła zadzwoniła. Wciąż przyzwyczajam się do bycia czyimś opiekunem.

Wystąpiła do przodu i wciągnęła mnie w uścisk, głaszcząc mnie po włosach.

– Chodźmy więc, obiad jest już prawie gotowy – puściła mnie i pomogła mi nakryć do stołu i nałożyć jedzenie.

Niestety, zrobiłam za dużo lasagne dla nas dwóch, więc zawinęłam część i schowałam do lodówki na później. Gdy już miałyśmy jeść, rozległ się dzwonek do drzwi.

– Sprawdzę to, a ty po prostu zjedz – powiedziała ciocia Sarah.

Nagle ogarnęło mnie dziwne uczucie i wstałam. – Nie, nie, ja to zrobię!

Pobiegłam sprintem z kuchni do przedpokoju i otwarłam drzwi. Ciocia Sarah podążyła za mną, pomimo moich nalegań, że nie musi.

– Haven, powiedziałam, że to zrobię! Cześć – ciotka przyszła i stanęła za mną, uśmiechając się nad moim ramieniem.

– Cześć, jestem tutaj, aby sprawdzić co z Haven, słyszałem, że nie czuje się dobrze i chciałem się upewnić, że jest w porządku – powiedział Logan.

Rzucił mojej ciotce olśniewający uśmiech i wepchnął ręce do kieszeni, wyglądając uroczo i niewinnie i na autentycznie zatroskanego.

Moja ciotka uśmiechnęła się z powrotem i ponownie poprawiła bluzkę. – Jak miło z twojej strony. A jak masz na imię?

Logan wyciągnął rękę, by mogła ją wziąć. – Logan Evers, proszę pani. Miło mi panią poznać. Jestem jednym z kolegów Haven z klasy. Jesteśmy też sąsiadami; mieszkam tu obok przy tej samej ulicy.

Moja ciotka uśmiechnęła się. – Jak cudownie! Chciałbyś wejść do środka, Logan? Właśnie zaczęłyśmy kolację.

Logan spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea