Annie Whipple
BELLE
Krzyknęłam i poczułam, jak po mojej twarzy spływają łzy przerażenia.
Zaczęłam biec na oślep.
Nie byłam nawet pewna, dokąd biegnę; po prostu pozwoliłam, by nogi poniosły mnie z dala od koszmaru, jakim stało się moje życie. Usłyszałam ciężkie łapy biegnące za mną, gdy wbiegłam po schodach, wiedząc, że to Grayson depcze mi po piętach.
Spanikowałam i wbiegłam do pierwszego pokoju, jaki napotkałam.
Tak się złożyło, że był to pokój, w którym obudziłam się razem z nim.
Zatrzasnęłam drzwi i zamknęłam je na klucz. Odsunęłam się od nich.
Minęła dokładnie sekunda, gdy coś twardego i dużego zaczęło walić w drzwi.
Zaczęłam szlochać, a cały pokój się trząsł. Nadal się cofałam, aż poczułam, że moje plecy dotykają okna po drugiej stronie pokoju. Zsunęłam się po nim w dół, przyciskając kolana do klatki piersiowej.
Próbuje wyważyć drzwi.
O mój Boże. Tak właśnie umrę.
Drzwi zadrżały, jakby kilka sekund dzieliło je od pęknięcia. Klamka zadrżała.
Nagle usłyszałam głos Kyle'a.
„Luna, wpuść go! On cię nie skrzywdzi!”
Nie było mowy, żebym to zrobiła. I z tego co widziałam, wcale nie musiałam wpuszczać Graysona. Zrobi to sam. W każdej chwili mógł wyważyć drzwi.
I wtedy będę zdana na jego łaskę.
Wtedy, ot tak, drzwi wyleciały z zawiasów i wpadły do pokoju, przesuwając się kilkadziesiąt centymetrów po podłodze. Grayson wpadł do środka i natychmiast spojrzał mi w oczy. Jęknęłam, obejmując mocniej moje ciało, jakby to miało mnie uchronić przed wilkiem wielkości konia.
Podszedł do mnie w królewski sposób, z wypiętą klatką piersiową i wysoko uniesioną głową.
Gdy znalazł się zaledwie trzydzieści centymetrów przede mną, wydał z siebie niski warkot i obnażył kły.
„Próbuje zaznaczyć nad tobą swoją dominację, ponieważ zaprzeczyłaś, że do niego należysz. Chce, żebyś mu się podporządkowała” powiedział Kyle, stojąc w drzwiach i patrząc na nas szeroko otwartymi oczami.
„J-ja…” powiedziałam, próbując opanować panikę.
„Luna, po prostu zrób to, czego on chce. Nie spodoba ci się rezultat, jeśli tego nie zrobisz”.
Spojrzałam w przerażające, czarne jak smoła oczy wilka, a on jeszcze raz obnażył zęby.
Powoli kiwnęłam głową, wiedząc, że nie byłoby mądrze denerwować zwierzę jeszcze bardziej.
Spojrzałam na Kyle'a. „Jak mam się poddać?”
„Musisz odsłonić przed nim szyję”.
Kiedy rzuciłam mu zdezorientowane spojrzenie, przechylił głowę na bok i odchylił kołnierzyk koszuli, odsłaniając obojczyk.
„W ten sposób. To pokazuje, że mu ufasz i podporządkowujesz się jego wyższej randze nad tobą”.
Cóż, to była ostatnia rzecz, jaką chciałam zrobić. Ale wiedziałam, że nie mam innego wyboru – nie, jeśli chcę wyjść z tej sytuacji żywa.
Przytaknęłam.
Powoli podniosłam drżącą rękę do kołnierzyka koszulki i odchyliłam go, odsłaniając obojczyk. Następnie przechyliłam głowę na bok.
Z piersi wilka wydobył się odgłos przypominający zadowolone mruczenie. Pochylił się do przodu i położył nos na mojej szyi, dokładnie tam, gdzie ugryzł mnie, gdy był człowiekiem.
Sapnął, a następnie przesunął językiem po mojej szyi.
Na początku odsunęłam się od niego, nie podobało mi się, że liże mnie zwierzę. Ale potem poczułam iskry biegnące po moim ciele, pochodzące z tego miejsca.
Poczułam, że przechylam głowę, by dać Graysonowi lepszy dostęp do mojej szyi, czując się tak, jakby moje ciało kierowało się instynktem. Jęknęłam z powodu sprzecznych uczuć targających moim ciałem. Polizał moją szyję, a w mojej piersi narastał szloch.
„Nie bój się, Luna” powiedział Kyle ze swojego miejsca w drzwiach.
„Alfa nigdy by cię nie skrzywdził”.
Grayson zastygł i odwrócił się do Kyle'a. Szczęknął na niego zębami i przywarł nisko do ziemi, zbliżając się do niego powoli i groźnie. Kyle podniósł ręce w geście poddania i zwrócił się do mnie.
„Alfa chce, żebym wyszedł”.
Wycofał się z pokoju, podczas gdy Grayson podchodził do niego coraz bliżej, warcząc na niego.
Panika przeszyła moją klatkę piersiową. Kyle nie mógł stąd wyjść. Wtedy zostanę sama z ogromnym, wściekłym wilkiem, który chciał mnie zabić.
„Nie, Kyle, proszę, nie odchodź. Nie możesz zostawić mnie z nim samej. Proszę, proszę, nie odchodź”.
Kolejne łzy spłynęły mi po policzkach. Grayson spojrzał na mnie, a jego oczy nieco złagodniały.
Wydał z siebie ciche szczeknięcie.
„Nie mogę zostać. Nie leży w mojej naturze nieposłuszeństwo wobec niego. A on naprawdę chce, żebym odszedł” wyjaśnił Kyle, wycofując się. „Uważa, że jestem dla ciebie zagrożeniem w twoim obecnym stanie”.
Nie miałam pojęcia, skąd Kyle wiedział takie rzeczy, ale wyglądał na pewnego siebie i spokojnego, mimo że Grayson wydawał się gotowy go zamordować.
Grayson warknął ponownie, a Kyle cofnął się o kolejny krok.
„Nie, Kyle” powiedziałam gorączkowo, łamiącym się głosem. „Nie zostawiaj mnie. Proszę”.
Spojrzał na mnie ze współczuciem. „On cię nie skrzywdzi, przysięgam”.
Zaczęłam szlochać. Byłam przerażona.
Kyle spojrzał na mnie jeszcze raz, po czym powiedział: „Przepraszam” i wyszedł z pokoju.
Zostawił mnie samą z Graysonem.