Mój mąż jest prezesem - Okładka książki

Mój mąż jest prezesem

Kimi L. Davis

Rozdział 8

Zatrzasnęłam drzwi do sypialni i wydałam z siebie krzyk frustracji. Jak, do jasnej cholery, udało im się zainstalować bramę w mniej niż dwadzieścia cztery godziny?!

Jakby podejrzewali, że spróbuję się zakraść na górę. Tak bardzo chciałem w coś uderzyć.

Ale wciąż zastanawiałam się, jak udało im się zainstalować tak ogromną bramę w mniej niż dobę, skoro nie słyszałam żadnych dźwięków, które sugerowałyby, że coś jest montowane?

Podpowiedź dla ciebie. Oni mają pieniądze – powiedziała mi moja podświadomość.

I miała rację.

Gideon miał pieniądze, dużo pieniędzy, i choć raz życzyłam sobie, żeby wykorzystał te pieniądze na tanie dziwki, które nie miały nic lepszego do roboty niż kręcenie tyłkami przed mężczyznami przez cały dzień i całą noc, niż wydał je na zainstalowanie cholernej bramy!

To zupełnie szalone, że mężczyźni zawsze mówią, iż to kobiety wydają masę pieniędzy na bezużyteczne rzeczy, kiedy sami wydają skandaliczne sumy na rzeczy, które nie są nawet konieczne – jak brama.

Problem, przed którym stanęłam, polegał na tym: jak w tym cholernym Pałacu Buckingham miałam się teraz dowiedzieć czegoś o tej kobiecie? Gdzie miałabym znaleźć informacje o najwyższych piętrach? Kto miał mi o tym powiedzieć?

Nie ma nikogo. Jesteś zdana na siebie. Masz teraz niecały rok na rozgryzienie zagadki – stwierdziła moja podświadomość.

Ale jak? Potrzebowałam wskazówki, jakiejkolwiek wskazówki, która poprowadziłaby mnie do rozwikłania tej tajemnicy. Ten zamek nie był zbyt pomocny.

Podczas szybkiej wycieczki, którą sama odbyłam po tym miejscu, zobaczyłam tylko kilka zdjęć Gideona i jego rodziny i ani jednego zdjęcia tej kobiety, z wyjątkiem tego w okrągłym pokoju. To sprawiło, że nie miałam się na czym oprzeć.

Przeklęty ty, Gideonie.

Moje rozmyślania przerwał dźwięk delikatnego pukania. Drzwi otworzyły się i ukazały jedyną osobę, której naprawdę nie chciałam widzieć – starszą pokojówkę.

– Jaśnie pani, kucharz jest gotowy do przygotowania obiadu. Co chciałaby pani zjeść na obiad?

Jej słowa mnie zaskoczyły. Dlaczego pytała, co chcę zjeść na obiad? Zjadłabym wszystko, co by przygotowali. Czy nie powinna zapytać Gideona, co chciałby zjeść? W końcu to był jego dom.

– Uch, nie będę jadła lunchu. Po prostu zapytaj Gideona, co chce zjeść na obiad i zrób to – powiedziałam jej.

– Nie będzie pani jadła lunchu? – zapytała, unosząc brwi.

Czy nie usłyszała mnie za pierwszym razem? Może powinnam powiedzieć Gideonowi, żeby ją zwolnił. Najwyraźniej robiła się za stara, żeby tu pracować.

– Nie, nie jestem głodna – odpowiedziałam, pragnąc, żeby po prostu sobie poszła. I to była prawda. Naprawdę nie byłam głodna, przynajmniej nie jedzenia.

To, czego byłam głodna i czego desperacko pragnęłam, to informacje dotyczące zakazanego terytorium.

Wzdychając z ulgą, gdy drzwi zamknęły się cicho i pokojówka pozostawiła mnie ponownie samą w moim pokoju, zaczęłam rozmyślać nad licznymi możliwościami dotyczącymi ostatniego piętra.

Było jasne, że aby dowiedzieć się, dlaczego piętro siódme i wyższe są zakazane, muszę najpierw dowiedzieć się czegoś o kobiecie z portretu. Kim ona była? Czy była dziewczyną Gideona? Może jego żoną?

Nie, to nie mogła być jego żona. Oboje mieli ten sam odcień morskiej zieleni w oczach. Może była matką Gideona. Z pewnością wyglądała tak samo, była pełna gracji i królewska. Zawstydzała samą królową.

Ale dlaczego nie miał więcej zdjęć swojej matki w zamku? Gdybym ja miała taką matkę, powiesiłabym jej portrety w całym domu.

Pukanie rozległo się po raz kolejny i zmusiłam się, by nie warknąć. Drzwi otworzyły się po raz kolejny, ukazując starszą pokojówkę. Naprawdę powinnam zapytać o jej imię. Nie mogłam wiecznie nazywać jej starszą pokojówką.

– Jaśnie pani, pan Maslow na linii do pani – powiedziała, podając mi słuchawkę.

– Halo?

– Dlaczego nie jesz? – zapytał Gideon bez ogródek.

– Uch, kto ci to powiedział? – spytałam go, chociaż miałam już pomysł, kto mógł mu powiedzieć.

– To nie jest odpowiedź na moje pytanie – powiedział z irytacją.

– I to też nie jest odpowiedź na moje – odparłam bezczelnie.

– Posłuchaj mnie, i słuchaj mnie dobrze. Zjesz obiad i zjesz odpowiedni posiłek, rozumiesz? – stwierdził Gideon, na co przewróciłam oczami.

– Nie jestem głodna, więc nie zjem lunchu. Kiedy wracasz do domu? – odpowiedziałam.

– Alice – zaczął Gideon, sprawiając, że się zachłysnęłam. Używał mojego imienia, kiedy był zły – przynajmniej tak długo, jak go znałam, a było to tylko kilka dni.

– Zamierzam zadzwonić ponownie za pół godziny, a jeśli dowiem się, że nie jadłaś lunchu, zaufaj mi, nie spodobają ci się konsekwencje – zagroził.

– Gideon, nie jestem dzieckiem. Jeśli powiedziałam, że nie jestem głodna, to znaczy, że nie jestem głodna – powiedziałam mu.

– Cóż, mała brzoskwinko, z pewnością zachowujesz się jak dziecko, więc będę mówił do ciebie jak do dziecka. Idź i zjedz obiad. Nie będę ci powtarzał – odparł.

– Nie. – Rozłączyłam się.

Rzucając tej paskudnej kobiecie spojrzenie, oddałam jej telefon, wzbierając gniewem. Miałam wrażenie, że bardzo mnie nie lubi.

To znaczy, dlaczego miałaby chodzić za moimi plecami i dzwonić do Gideona jak niania, która skarży się rodzicom na rozwydrzone dziecko?

– Dlaczego zadzwoniłaś do Gideona? – zapytałam ją, wciąż na nią zerkając.

– To jest moja praca, jaśnie pani. Jeśli robi pani coś przeciwko panu Maslowowi, to jest moja praca, aby go poinformować – odpowiedziała zwyczajnie, wkurzając mnie jeszcze bardziej.

– Jak masz na imię? – zapytałam.

– Helga – odpowiedziała.

– Cóż, Helga – wyplułam jej imię – nie wystąpiłam przeciwko twojemu szefowi. Po prostu odmówiłam zjedzenia lunchu. – Zgrzytnęłam zębami.

– Nierobienie tego, co on chce, jest wystąpieniem przeciwko niemu – argumentowała, co sprawiło, że chciałam ją spoliczkować.

– Jestem jego żoną, a nie wrogiem, więc odmowa zjedzenia lunchu nie jest czymś przeciwko niemu – rzuciłam.

– Jest pani jego żoną. Pani obowiązkiem jest robić wszystko, co pani mąż chce, żeby zrobić. – Boże, czy ona nie wiedziała, kiedy się zamknąć, do cholery?

– Nie, jestem jego żoną, co oznacza, że jestem mu równa, więc będę robić, co mi się, do cholery, podoba, a ty nie masz prawa chodzić za moimi plecami i informować mojego męża o każdej najmniejszej rzeczy, którą robię – odpowiedziałam.

– Zawsze będę informować pana Maslowa o każdej najmniejszej rzeczy, którą pani robi, bo on mi płaci. Nie pani – stwierdziła, a jej pomarszczona twarz sprawiła, że zapragnąłem rozciągnąć luźną skórę jak gumkę, w końcu ją rozrywając.

– Wynoś się – wydyszałam do niej z płonącym jak ogień wzrokiem.

Helga odwróciła się, aby wyjść z mojego pokoju, ale zatrzymała się, gdy przekroczyła próg. Odwracając się lekko, spojrzała na mnie.

– Przyniosę obiad dla ciebie, jaśnie pani – powiedziała i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Szybko podeszłam do drzwi i zamknęłam je na klucz. To było oficjalne. Helga mnie nienawidziła, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. Nigdy nic jej nie zrobiłam, a ona mówiła do mnie tak, jakby to ona była właścicielką tego zamku, a nie Gideon.

Ta kobieta miała czelność oskarżyć mnie o działanie przeciwko Gideonowi, mojemu własnemu mężowi. Czy ona oszalała?! Musiałam porozmawiać o niej z Gideonem. Ta suka nie znała ani swoich granic, ani swojego miejsca w tym zamku.

Wydając z siebie krzyk frustracji, rzuciłam się na łóżko i szybko naciągnęłam na siebie kołdrę. Przekręcając się na bok, zamknęłam oczy i poprosiłam o sen, by przyszedł i zabrał mnie z dala od szefujących mężów i wrednych pokojówek.

***

– No dalej, mały gołąbku, obudź się. – Głos Gideona przeniknął przez gęstą mgłę spokojnej ciemności otaczającej mój umysł.

Niechętnie otworzyłam oczy i stanęłam twarzą w twarz z moim mężem, który siedział na brzegu łóżka, patrząc na mnie z góry.

– Która jest godzina? – zapytałam, choć bardziej zaskrzeczałam, mój głos brzmiał głęboko.

– Jest piętnasta. Spałaś solidne dwie godziny. Teraz wstań i zjedz swój lunch. Już wystygł – rozkazał.

– O której godzinie wróciłeś do domu? – spytałam, podnosząc się do pozycji siedzącej.

– Przed chwilą, musiałem odwołać spotkanie – powiedział mi, podnosząc tacę z jedzeniem z bocznego stolika i kładąc ją delikatnie na moich udach.

– Dlaczego? – zapytałam, nie podejmując żadnej próby jedzenia.

– Ponieważ moja uparta żona odmówiła zjedzenia lunchu – odpowiedział, podnosząc łyżkę wypełnioną ryżem do moich ust.

– Nie mów mi, że odwołałeś swoje spotkanie z mojego powodu?! – spytałam zdumiona, czując się winna.

– Dlaczego inaczej pojawiłbym się tutaj tak wcześnie, budząc cię, abyś mogła zjeść swój lunch? – Nie, nie, nie, nie, on by tego nie zrobił. Gideon nie odwołałby swojego spotkania tylko dlatego, że odmówiłam zjedzenia lunchu.

– Blefujesz – odparłam.

Gideon rzucił mi spojrzenie, które wyraźnie mówiło mi, że nie blefuje, co tylko spowodowało, że poczucie winy piętrzyło się w kształcie wielkich kamieni w moim żołądku, zabijając niewielki apetyt, który pojawił się przed chwilą.

– Otwórz buzię – rozkazał Gideon, wciąż trzymając łyżkę przed moimi ustami.

– Gi-Gideon, tak mi przykro. Dlaczego odwołałeś spotkanie? Nie powinieneś był tego robić. Twoja praca jest tak ważna – powiedziałam do niego.

– Tak, ale zdrowie mojej żony jest ważniejsze niż moja praca – odrzekł.

Jego słowa sprawiły, że moje serce zatrzepotało. Czy to była prawda? Czy Gideonowi zależało na mnie? To znaczy, jestem pewna, że tak. Dlaczego miałby odwoływać spotkanie i wracać do domu tylko po to, żeby upewnić się, że coś zjem? Naprawdę mu zależało.

– Naprawdę? – zapytałam, chcąc mieć pewność, że Gideon naprawdę się o mnie troszczył.

– Tak, jeśli ty nie jesteś zdrowa, to dziecko też nie będzie zdrowe, a ja chcę mieć zdrowe dziecko. – I dokładnie wiedział, jak przebić moją bańkę.

Moje serce pękło, podczas gdy moja podświadomość śmiała się ze mnie. Głupia, głupia Alice. Ile razy mówiłaś sobie, żeby nie wybiegać przed szereg i nie wierzyć w rzeczy, które nigdy się nie wydarzą?

Ale nie, ty zawsze musisz widzieć rzeczy, których nie ma, wierzyć w rzeczy, które nigdy się nie spełnią.

– Och. – Wpatrywałam się w jedzenie umieszczone na moich udach, zbyt zakłopotana, by spojrzeć na mojego męża.

– Tak, teraz otwórz usta i jedz. Nie mam całego dnia. – Otworzyłam buzię, pozwalając Gideonowi wsunąć łyżkę do środka.

Gideon karmił mnie tak długo, aż na talerzu nie pozostało ani jedno ziarenko ryżu. Kiedy już zjadłam, ku jego zadowoleniu, zabrał tacę z miejsca, gdzie spoczywała na moich kolanach i odłożył ją z powrotem na boczną szafkę nocną.

Wstając, zdjął marynarkę od garnituru i rzucił ją na łóżko. Rozpiął guziki koszuli, poszedł do łazienki i zamknął drzwi.

Przeklinałam siebie za to, że pozwoliłam, aby moje marzenia i fantazje wzięły nade mną górę.

Nie byłam na tyle głupia, by myśleć, że ktoś tam będzie mnie kochał i troszczył się o mnie, ale to nie znaczyło, że nie chciałam, by właśnie to robił.

Wiedziałam, że jestem zdana na siebie w walce z tym światem, ale byłoby miło, gdyby znalazł się ktoś, kto choć raz walczyłby z tym światem za mnie albo chociaż pomógł mi w tym.

Powinnam zdecydowanie uśmiercić wszystkie moje marzenia i fantazje; nigdy się nie spełnią, jeśli ostatnie wydarzenia będą miały cokolwiek wspólnego z rzeczywistością.

Drzwi do sypialni otworzyły się i weszła Helga, sprawiając, że zapragnęłam mieć pazury jak dzikie zwierzę, żeby móc postrzępić tę luźną, pomarszczoną skórę.

Zwężając tęczówki, śledziłam każdy jej ruch, obserwując w skupieniu, jak podchodzi do szafki nocnej i podnosi tacę swoimi pomarszczonymi, kościstymi dłońmi.

– Powinna pani robić to, czego chce pan Maslow. Z pani powodu musiał wcześniej wyjść z pracy – powiedziała mi.

Jej słowa sprawiły, że poczerwieniałam. Ta suka mówiła, kiedy nie była to jej rola.

Porozmawiam z Gideonem o zwolnieniu jej. Musiała odejść, i to szybko.

Odwracając się do mnie plecami, Helga wymknęła się z pokoju. Zrzuciłam z siebie kołdrę i wstałam z łóżka. Podeszłam do toaletki, zebrałam włosy w dłonie i związałam je w koński ogon.

Gideon wyszedł z łazienki akurat w momencie, gdy wypijałam szklankę wody. Jego włosy były mokre, krople wody spadały na jego koszulę.

– Gideon? – zawołałam do niego, gdy przeszedł na swoją stronę łóżka i wziął zegarek z nocnej szafki.

– Tak?

– Chcę, nie, potrzebuję, abyś zwolnił Helgę – powiedziałem mu.

Gideon rzucił mi spojrzenie, które wyraźnie mówiło, że myślał, iż oszalałam, sugerując coś takiego.

– A dlaczego miałbym to zrobić? – zapytał.

– Ponieważ mnie nienawidzi i ma ze mną poważny problem – odparłam.

– Naprawdę? – Gideon podszedł do mnie. – Czy ona ma problem z tobą, czy ty masz problem z nią? – zapytał.

– Dlaczego miałabym mieć z nią problem? Ja jej nawet nie znam! Ona ma problem ze mną – stwierdziłam.

– Mała wróżko, nie wiem, jakie masz problemy z Helgą, ale nie zamierzam jej zwolnić z powodu jakiejś nieistotnej kobiecej waśni – powiedział mi.

Moje oczy rozszerzyły się na jego dobór słów. Nieistotna kobieca waśń? Tak właśnie nazywał to Gideon!

– Nie ma żadnej waśni. Mówię ci, że ona wyraźnie mnie nienawidzi, więc dlaczego nie możesz jej po prostu zwolnić?! – Prawie krzyknęłam, mój temperament, po raz kolejny, wydobył ze mnie najlepsze.

– Helga jest lojalna wobec tej rodziny i pracuje tu już od dłuższego czasu. Nie zamierzam jej zwolnić tylko dlatego, że prosisz mnie o to po mniej niż tygodniu od przyjścia tutaj – odparował.

– Jesteś po jej stronie?! Dlaczego jej bronisz? Jestem twoją żoną! – krzyknęłam tym razem.

– Poprawka. – Gideon podszedł bliżej mnie, wdzierając się w moją przestrzeń osobistą, sprawiając, że poczułam się mała. – Tymczasową żoną.

To było tak, jakby mnie spoliczkował. Te dwa słowa uświadomiły mi dokładnie, co o mnie myślał. Jak mało dla niego znaczę. Jak bardzo byłam nieistotna. Te słowa nie były tylko prawdą.

Powiedziały mi dokładnie to, czym byłam – niczym. Byłam niczym. Nie miałam żadnej wartości, nic. Do diabła, założę się, że personel miał więcej szacunku i wartości dla niego niż ja.

– Masz rację. Wszystko to jest tymczasowe – powiedziałam, starając się utrzymać równy głos, nie pozwalając, aby moje emocje mnie zdradziły.

– Dokładnie, więc po prostu sobie z tym poradź. Znoś się z Helgą. To tylko przez rok – powiedział Gideon.

Miał rację. Tylko przez rok. Wtedy to ja odejdę, a nie Helga. Gideon kazałby mi odejść, a nie Heldze. Gideon zerwałby swoje więzi ze mną, a nie z Helgą.

Jego słowa mówiły mi coś jeszcze. Gideon zawsze wybierał Helgę, a nie mnie. Miał zamiar wybrać pomarszczoną, starą pannę zamiast mnie.

Ponieważ byłam tymczasowa.

Po usłyszeniu jego słów skinęłam cicho głową. Kiedy zobaczył, że przytaknęłam, jego ramiona rozluźniły się, a on z kolei skinął mi głową, po czym wyszedł z pokoju.

Kiedy drzwi się zamknęły, wydałam z siebie zduszony szloch.

Myślałam, że jeśli powiem Gideonowi o Heldze, ustawi ją na miejscu, ale zamiast tego ustawił mnie w szeregu, po raz kolejny przypominając mi, że jestem niczym więcej niż maszynką do robienia dzieci, której płaci milion funtów.

Byłam żałosna. Mężczyźni rzeczywiście chcieli czegoś ode mnie, żeby się ze mną ożenić. Nikt nie chciał mnie z własnej woli. Nikt nie chciał mnie tylko dlatego, że może miałam ładne włosy czy coś. Byłam żałosna.

Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Twarz Nika natychmiast pojawiła się w mojej głowie, uświadamiając mi dokładnie, dlaczego to robię i dlaczego nadal będę cierpieć przez ten fikcyjny związek małżeński.

W końcu postanowiłam, że się wycofam, wzięłam się w garść i uniosłam głowę. Nie potrzebowałam Helgi ani Gideona. Miałam ważniejsze sprawy na głowie, na przykład znalezienie kardiologa dla mojego brata, mojej jedynej rodziny.

Wycierając twarz z resztek łez, odwróciłam się i wyszłam z pokoju, celowo trzaskając za sobą drzwiami.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea