Po sąsiedzku 1: Sąsiedzka przysługa - Okładka książki

Po sąsiedzku 1: Sąsiedzka przysługa

Al Holland

Rozdział 2.

„Pielęgniarka Hendry”, powiedziało ciacho, kiwając głową w jej stronę. Jego uśmiech był o wiele przyjemniejszy bez ostrego szpitalnego oświetlenia.

„Skąd znasz moje nazwisko?” zapytała zaskoczona.

Zaśmiał się i pokręcił głową.

„Trudno cię nie zauważyć”. Jego wzrok spoczął na jej twarzy.

Przez moment poczuła się nieswojo. Czy to było coś złego?

W szkole przezywali ją „Marchewka” z powodu jej jasnych rudawych włosów. A może słyszał, że bywa apodyktyczna w szpitalu. Faktycznie, czasem potrafiła być trochę władcza, pomyślała.

„Byłaś dziś bardzo zapracowana. Zrobiło to na mnie wrażenie”, powiedział z szczerym uśmiechem, a jego uszy lekko się zaróżowiły.

„Och”, odpowiedziała, starając się nie okazać, jak bardzo ucieszyła ją ta pochwała. „Dziękuję”.

„Travis Knightley”, przedstawił się, wyciągając rękę.

Przełożyła pocztę pod pachę, by uścisnąć jego dłoń.

„Lara Hendry”.

„To już wiedziałem”, zażartował.

Lara spłonęła rumieńcem. Zerknęła w głąb korytarza, rozważając ucieczkę z tej niezręcznej sytuacji, ale Travis wybawił ją z opresji, zadając pytanie.

„Może wpadniesz na herbatę?” zaproponował. „Chyba że jesteś zbyt zmęczona, oczywiście”.

Jeszcze przed chwilą była wykończona. Ale teraz? Jak mogła odmówić takiemu zaproszeniu? Miło byłoby nawiązać znajomość, prawda?

Jego imponujące bicepsy też były miłe dla oka.

Kilka minut później Lara siedziała w przytulnym mieszkaniu Travisa, trzymając kubek herbaty i ciesząc się jego ciepłem. Z przyjemnością sączyła napój i gawędziła z nim.

Okazało się, że Travis jest bardzo sympatyczny – i bardzo przystojny, co wiedziała już wcześniej, ale jego uprzejmość czyniła go jeszcze bardziej atrakcyjnym.

„Od jak dawna pracujesz w naszym szpitalu?” zapytała Lara, ostrożnie popijając gorącą herbatę.

„Właściwie to pracuję w kilku szpitalach w okolicy, więc kręcę się między czterema placówkami. Robię to od paru lat. Bywa ciężko, ale tobie nie muszę tego mówić. Po prostu lubię pomagać ludziom, wiesz?”

To było coś, co oboje cenili. To był ulubiony aspekt pracy Lary: rozwiązywanie czyjegoś problemu i obserwowanie radości, jaką to przynosiło, bez względu na to, jak błahy był to kłopot.

„Medycyna jest po prostu fascynująca”, stwierdziła z entuzjazmem, opowiadając mu, jak została pielęgniarką na oddziale urazowym. „Zawsze można się nauczyć czegoś nowego, albo pojawia się jakiś nowy problem do rozwiązania. Na oddziale urazowym bywa gorąco, ale nigdy nie widziałam dokładnie tego samego przypadku dwa razy”.

To rozbawiło Travisa.

„Brzmisz jak lekarz”.

Lara spojrzała w swój kubek.

„Może kiedyś”, powiedziała z nadzieją. „A ty? Jakieś wielkie plany na przyszłość?”

„Lubię swoją pracę. Jest stabilna, mogę pomagać ludziom, a jako pracownik różnych szpitali nie pracuję pełnych tygodni. Właściwie to prowadzę firmę zajmującą się kształtowaniem krajobrazu”. Wskazał na jasnobrązową czapkę z motywem liścia wiszącą przy drzwiach. „Współpracujemy też sporo z rządem przy sadzeniu drzew”.

Lara spojrzała na niego ze zdziwieniem.

Znów się zaśmiał, prawie wypluwając herbatę.

„Czemu tak na mnie patrzysz?”

Nie mogła powstrzymać własnego uśmiechu.

„Więc po prostu naprawdę lubisz pomagać ludziom, co?”

„Co mogę powiedzieć?” Westchnął żartobliwie. „Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny, jak widać”.

Lara przewróciła oczami, ale czuła do niego ogromną sympatię.

„Nie, najwyraźniej noszą szpitalne ubrania”.

Wkrótce oboje ziewali nad pustymi kubkami, sygnalizując, że czas zakończyć rozmowę.

„Nie zapomnij swojej poczty”, powiedział Travis, gdy Lara szła do drzwi, i chwycił małą stertę ze stołu, by jej podać. „O, ten jest dla Zaviena”.

Przypomnienie o błędnie zaadresowanym liście zaskoczyło ją.

„Znasz go?” zapytała, odbierając listy z wyciągniętej ręki Travisa.

„Tak, mieszka w apartamencie 32D, naprzeciwko ciebie. Nie wychodzi za często, ale przynajmniej jest cichy”. Wzruszył ramionami.

„Rozumiem”. Lara spojrzała na wydrukowane nazwisko. Zwykła pomyłka, uznała. Zostawi mu wiadomość z uprzejmą prośbą o poprawienie tego i wszystko będzie w porządku. „No cóż, do widzenia”, pożegnała się, posyłając Travisowi ostatni uśmiech.

Drzwi Travisa zamknęły się za nią cicho, a ona obejrzała się, uśmiechając się na myśl, że mieszka tak niedaleko.

Przed nią otworzyły się drzwi, co sprawiło, że spojrzała do przodu, i mężczyzna wyszedł na korytarz. Wzrok Lary skupił się na nim, gdy szedł w jej stronę. Był lekko pochylony, ale nie ukrywało to jego wysokiego wzrostu.

Właściwie to była jedyna część jego osoby, która nie była całkowicie ukryta.

Miał na sobie ciemną czapkę z daszkiem nasuniętą nisko na oczy i czarną maskę zakrywającą resztę twarzy. Te elementy plus ciemne ubranie zdawały się pochłaniać całe światło wokół niego.

Dreszcz przebiegł jej po plecach, widziała tylko jego, i zatrzymała się, co prawdopodobnie czyniło jej gapienie się jeszcze bardziej oczywistym, ale nie mogła się powstrzymać.

Gdy ją mijał, spojrzał na nią, jego ciemne oczy spotkały się z jej na moment, sprawiając, że wstrzymała oddech. Po szybkim skinięciu głową odwrócił wzrok i skręcił w stronę wind.

W chwili, gdy zniknął jej z oczu, wydało jej się, że światło i powietrze wróciły na korytarz.

Potrząsnęła głową, by oczyścić myśli, biorąc dwa głębokie oddechy, zanim powiedziała sobie, że to tylko zmęczenie. Idąc dalej, starała się zapomnieć o wrażeniu, jakie na niej wywarł.

Dopiero gdy dotarła do swoich drzwi, zdała sobie sprawę, że mieszkanie, z którego wyszedł mężczyzna, było dokładnie naprzeciwko jej – 32D.

Tam, według Travisa, mieszkał Zavien Crane.

To z tym człowiekiem muszę mieć do czynienia? Myśl o konieczności rozmowy z nim twarzą w twarz napełniła ją niepokojem, więc postanowiła zrobić coś innego.

Z westchnieniem odepchnęła od siebie nieprzyjemne uczucie w piersi i wyjęła z torby bloczek różowych karteczek samoprzylepnych. Napisała swoją prośbę i pochyliła się, by wsunąć ją pod jego drzwi.

Schyliła się nisko, patrząc na szparę nad podłogą, gdzie wydawało jej się, że widzi zapalone światło i słyszy cicho grającą muzykę. Zawahała się.

Może mieszka z kimś?

Wciąż przykucnięta, zapukała trzy razy i czekała.

Nic się nie wydarzyło.

Wstrzymując oddech, wsunęła kopertę pod drzwi, a potem otrzepała ręce, czując, że załatwiła sprawę z Zavienem Crane’em i jego błędnie dostarczaną pocztą.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea