Jen Cooper & C. Swallow
MADELINE
Głos Haela rozbrzmiewa donośnie w mojej głowie. Brzmi na rozgniewanego, gdy przemawia przez nasze specjalne połączenie. „Gdzie się podziewasz? Gadaj! Ty niegrzeczna dziewczyno, wiem, że jesteś w nowych jaskiniach—żadna część tego terenu nie jest bezpieczna”~.~
Jego myśli nagle się urywają, gdy zagłębiam się dalej w jaskini.
Nie mogę powstrzymać uśmiechu, ciesząc się, że udało mi się wymknąć na dłuższą chwilę. Dreszczyk emocji związany z byciem ściganą zawsze przyspiesza bicie mojego serca.
Zsuwam się po gładkiej skale i ląduję na dnie obszernej, wilgotnej jaskini, którą wcześniej wypatrzyłam.
Otrzepuję się i poprawiam sukienkę.
Jaskinia jest mroczna, z niewielką ilością światła wpadającego do środka. Rozmiar tej nowej przestrzeni jest zdumiewający.
Przypomina mi jaskinię głęboko w górze, gdzie po raz pierwszy spotkałam mojego drugiego partnera, Lochnessa.
Ukrywał się wtedy wśród stosów skarbów.
Ta jaskinia jednak jest pozbawiona skarbów. Jednak gdy robię krok do przodu, czuję czyjąś obecność.
Wcześniej znalazłam wyjście z tej jaskini do lasu i wygląda na to, że ktoś się tu zakradł.
Dostrzegam pochyloną kobietę, która płacze. Cicho podchodzę bliżej, obchodząc wysoką skałę, by lepiej widzieć.
Kobieta jest wysoka i szczupła, ubrana w podartą, ciężką suknię z trenem. Na szyi ma błyszczący naszyjnik z wilkiem, który odbija światło, gdy jej palce dotykają ścian jaskini.
Wygląda, jakby czegoś szukała. Ciekawe.
Mówi cicho do siebie, używając magicznych słów. To użytkowniczka magii. I to nie byle jaka. Przede mną jest Krwawy Kruk – najsilniejszy rodzaj i wróg Bliźniaczych Smoków.
Zaintrygowana, postanawiam zobaczyć, co robi.
„Hej!” wołam, idąc w jej stronę. „Kim jesteś? Skąd się tu wzięłaś? Nie powinno cię tu być”.
Odwraca się, by na mnie spojrzeć, a ja staję jak wryta. Ma rozmazany makijaż, który kapie jej z oczu, a suknia nie jest tylko podarta – jest pokryta różową i czerwoną krwią. To była suknia ślubna.
Jej czarne włosy, kiedyś elegancko ułożone, są teraz w nieładzie, wyrwane ze spinek, które wciąż tam tkwią. Widać, że przeszła przez coś strasznego.
Pytam ją:
„Hmm, wszystko w porządku? Potrzebuje pani pomocy?”
„Nie”, odpowiada gniewnie. „Po prostu zostaw mnie w spokoju”.
„Czy wiesz, kim jestem?” Próbuję podejść bliżej, ale ona się spina.
„Tak. Twoje długie rude włosy, twoja ładna sukienka niewolnicy i ta obroża pokazująca, że jesteś czyjąś własnością”. Patrzy na mnie. „Nienawidzę cię, zabójczyni. Sypiasz ze smokami, na które powinnaś polować”.
Nie zgadzam się z nią, ale nie chcę się kłócić.
„Jak masz na imię?” pytam.
Znowu odwraca się do mnie, wyglądając na gotową do ataku.
Wtedy zauważam małe, złote kawałki w jej dłoni. To części klejnotu, które wybierała ze ściany jaskini.
Wygląda na to, że doszło do eksplozji, a ona zbiera kawałki. Spogląda na moje stopy.
Patrzę w dół i widzę, że o mały włos nie nadepnęłam na jeden z kawałków. Było blisko – mogło mnie zranić.
Schylam się i podnoszę kawałek. Jest piękny, lśni uwięzioną magią. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś takiego.
Gdy świeci mocą, jestem zdumiona.
„Zbierasz specjalne klejnoty?” pytam, starając się utrzymać przyjazny ton rozmowy.
„To rozbity magiczny przedmiot, ty głupia istoto”, mówi złośliwie, wyciągając rękę. „Oddaj mi go natychmiast i odejdź. Nie dasz rady poradzić sobie z taką mocą. Tylko ja mogę ją kontrolować”.
„Nie, jeśli będziesz taka cholernie niegrzeczna”, odpowiadam, zaciskając dłoń na kawałku. „Kim jesteś?”
„Jestem Tavora. Oddaj mi to, albo cię zabiję. Nie mam nastroju, żeby się z tobą teraz użerać”, grozi, trzymając swoją zakrwawioną suknię ślubną.
Krwawe Kruki i ich miłość do krwi – to ich główne źródło mocy. I widać, że robiła złe rzeczy.
„Czy nie możemy porozmawiać, Tavoro? Może mogę pomóc”. Próbuję jeszcze raz. „I nie radzę ci mnie atakować. Hael i Lochness będą bardzo źli. Bardzo. Jesteś na ich terenie”.
Tavora śmieje się, beztroskim, gniewnym dźwiękiem.
„I co z tego? Już jestem martwa dla tego świata, mała niewolnico. Nigdy nie zrozumiesz, przez co właśnie przeszłam”.
Zaczyna szeptać do siebie, mówiąc:
„Reingard, wybacz mi. Mogę ją tylko nienawidzić”.
W dłoni Tavory widzę jakiś kształt. To twarz z kłami, wykrzywiona krzykiem, która rośnie, aż staje się większa niż żywa istota. To duch wilczycy, strapiony i cierpiący. Może zjawa?
Tavora rzuca ducha w moją stronę, ale zanim może mnie dotknąć, złote światło wydobywa się z mojej dłoni. Sprawia, że jej potężny atak znika, pozostawiając tylko odrobinę dymu. Energie się znoszą.
Nic nie zrobiłam. Kawałek magicznego przedmiotu w mojej dłoni, to on mnie ochronił mnie!
Przez chwilę nie widzę Tavory. Mgła wypełnia moje pole widzenia, a moi partnerzy przybyli. Idealne wyczucie czasu.
Hael i Lochness pojawiają się przede mną, wciąż wyglądając jak ludzie. Patrzą na zdenerwowaną pannę młodą.
„Jesteś morderczynią”, mówi Hael. „Od tego popołudnia nad twoją głową wisi nagroda za złapanie, Krwawy Kruku. ~Zabiłaś swojego narzeczonego.~ I jeszcze kogoś. Czy zrobiłaś to dla mocy?”
„Nagroda? Pieprzyć nagrodę”, mówi gniewnie Lochness, warcząc na nią. „Będę twoim sędzią, ławą przysięgłych i katem, Krwawy Kruku. Ośmieliłaś się zaatakować moją partnerkę. To koniec. Na kolana”.
„Bądź ostrożny”, ostrzega Hael. „Nie wiemy, czym jest ten klejnot na jej szyi, a jest pełen mocy, której nie rozpoznaję”. Patrzy na mnie, jego oczy padają na kawałek w mojej dłoni.
Patrzymy na siebie. Jego gniew zniknął, ale wciąż jest zaniepokojony. Kiwam głową, dając mu znać, że im pomogę.
„Och, jesteście bardzo młodymi smoczymi lordami, a do tego jesteście tacy głupi. Wiedza to potęga, a wy nie wiecie, czym jest ten magiczny przedmiot?” Tavora się śmieje.
Głos Haela jest niski i gniewny.
„Co planujesz zrobić?”
„Nie tylko was zranię. Zniszczę was i cały ten świat. Miłość… To okrutna, bolesna rzecz, zwłaszcza dla wyrzutka”.
Tavora patrzy na Lochnessa z lekkim uśmiechem, jakby czytając w jego myślach.
„Ale sposób, w jaki rani mnie, to coś, czego nigdy nie zrozumiecie”.
Pochyla się, by szepnąć do Haela.
„Czy kiedykolwiek straciłeś kogoś, kogo kochasz, na rzecz innego świata? Nie? Więc nie możesz zrozumieć mojego bólu. Reingard był mój. Czekałam na niego całe życie, kochałam go wiecznie”.
Gdy nikt z nas nie odpowiada, zdezorientowani tym, co mówi, zwłaszcza że jej suknia jest pokryta jego krwią, kobieta milknie.
Tavora prawdopodobnie myśli, że z niej kpimy, gdy po prostu słuchamy i patrzymy, nie okazując żadnych emocji.
Wygląda na wściekłą. Kiedy odzywa się ponownie, już nie mówi, lecz krzyczy.
„Kpicie ze mnie, prawda! Wszyscy zginiecie, a światy razem z wami! Podążajcie za mną, jeśli się odważycie”.
Szybko unosząc suknię, wybiega z jaskini, ale najpierw pstryka palcami.
Ze ścian wokół nas wydobywa się głośny syk, jak bomba, która ma wybuchnąć.
„Cholera, ona wytwarza siarkę, starą smoczą truciznę”. Hael nie może się ruszyć. „Wstrzymaj oddech, kochanie”.
To jedyne ostrzeżenie, jakie mi daje, zanim chmura trującego gazu wydobywa się ze szczelin jaskini, szybko wypełniając powietrze.
Hael odwraca się, podnosi mnie i biegnie.
Lochness prowadzi nas, sięgając do tyłu, by chwycić moją dłoń.
Znajduje drogę wyjścia i docieramy do lasu – w samą porę, by moje smoki upadły, próbując zaczerpnąć świeżego powietrza, podczas gdy ich skóra staje się czerwona i obolała.
Ja również wdycham świeże powietrze, ale nie biegłam i siarka nie szkodzi mi tak bardzo, więc nie mam takich obrażeń.
Kiedy kładą mnie na ziemię, szybko wstaję i idę w kierunku drzew, szukając jej.
„Jest tam!” Widzę cień między odległymi drzewami. „Tavora idzie do jeziora!”
„Nie idź… bez nas”, Hael z trudem wydaje rozkaz.
Próbuje powstrzymać mnie przed ruchem, ale jego moc jest słaba. Jestem sztywna tylko przez chwilę, potem strząsam to z siebie i biegnę w kierunku drzew i Tavory.
„Jestem bezpieczna. Mam też kawałek magicznego przedmiotu”, wyjaśniam.
„Musimy to z siebie zmyć”~.~ Lochness kaszle i pluje, jego głos jest szorstki nawet w naszym połączeniu umysłowym. „~Nie działaj bez nas, dziewczyno~”~.~
„Będę blisko”, mówię łagodnie. „Nie możemy pozwolić Tavorze uciec! Chce zniszczyć światy. Słyszeliście ją! Spotkajmy się przy jeziorze. Zmierza tam ścieżką”.
Zawsze byłam szybką biegaczką i docieram do oświetlonego księżycem jeziora jako pierwsza.
Obserwuję, jak Tavora płynie na środek, odwraca się i pokazuje mi środkowy palec, uśmiechając się, po czym nurkuje. Jej magiczny przedmiot wybucha fioletowym światłem i znika.
Jej podstępne machnięcie jest wyraźnym zaproszeniem.
Co dziwne, kawałek złotego magicznego przedmiotu w mojej dłoni działa jak magnes, ciągnąc mnie w stronę jeziora. Jakby mnie prowadził, mówiąc mi, co muszę zrobić. Musimy za nią podążyć.
Zatrzymuję się, myśląc o moich dzieciach, które są teraz w łóżkach. Nie mogę znieść myśli o opuszczeniu Luvenii czy Lexa. Mają tylko trzy lata!
Ale mimo że Tavora brzmi jak szalony Krwawy Kruk ze złamanym sercem, te typy są znane z bycia bardzo emocjonalnymi. Wierzę, że jej groźba jest prawdziwa.
Nie chce tylko zabić wszystkich, chce też zniszczyć dosłownie wszystko. Planuje zniszczyć światy.
Prawie podskakuję, gdy Hael kładzie rękę na mojej talii, zatrzymując się obok mnie, wciąż pokryty zielono-żółtym proszkiem.
„Zaczekaj tutaj”. Oddycha ciężko, wciąż kaszląc, gdy wskakuje do wody, by się umyć.
Lochness robi to samo i poruszają się szybko, rozpryskując wodę, by zmyć truciznę.
Gdy wstają, widzą, że mam wyciągniętą rękę, w której trzymam znaleziony kawałek.
Lochness odgarnia czarne włosy z oczu i patrzy na kawałek w mojej dłoni.
„Bądź ostrożna, Szczurku. To wygląda na ostre, jak rozbite szkło”.
Nessy wychodzi z wody, idąc w moją stronę. Kładzie swoje silne dłonie na moich, próbując mi to odebrać.
Próbuje mnie chronić, nawet przed czymś tak małym jak to. Opieram się, zaciskając palce wokół kawałka.
„Możesz się skaleczyć, a nie wiemy, co to jest”, ostrzega.
„Ja to potrzymam”, mówię cicho. „Zaufaj mi, Nessy”.
Lochness mocniej ściska mój nadgarstek, myśląc o zmuszeniu mnie do otwarcia dłoni, ale wypuszcza dym i puszcza.
„Co to jest? Pokaż mi”, mruczy, otwierając zamiast tego swoją dłoń. Próbuje innego sposobu, by nakłonić mnie do poddania się, ale ja wciąż kręcę głową.
„Nie możemy czekać. Musimy za nią podążyć, póki portal jest otwarty. Musimy iść tam, gdzie ona poszła. Musimy ją powstrzymać”, szeptem wyrażam swoje obawy.
Hael i Lochness patrzą na siebie w sposób, w jaki robią to tylko bliźniaki.
Patrzą na siebie gniewnie, potem obaj marszczą brwi.
„Musimy ją powstrzymać”, powtarzam. „Pomyślcie o naszych maluchach. Nie możemy po prostu stać tutaj i mieć nadzieję, że nie wróci”.
Hael wydaje z siebie jęk i podejmuje decyzję.
Patrzy w niebo, potem kręci głową, spoglądając z powrotem na falującą wodę.
„Pojedziesz na mnie, Kochanie”, mówi Hael w sposób, któremu nawet jego brat nie będzie się sprzeciwiał.
Kiwam głową.
„Lochness, ty poprowadzisz nas do jeziora”. Hael szybko zmienia się w swojego gigantycznego zielonego smoka, podnosząc mnie ogonem i sadzając na swoim grzbiecie.
Trzymam się jego chropowatych łusek jedną ręką i odrzucam włosy na plecy.
„Gotowa!” wołam, uśmiechając się. Uwielbiam latać!
„To wszystko twoja wina”~,~ narzeka Hael w mojej głowie, na wpół poważnie, na wpół żartobliwie. „~Zawsze musisz wpakować się w kłopoty, Madeline~”~.~
Ja tylko się uśmiecham.
Hael rozpościera skrzydła i wzbija się w powietrze.
***
Lochness biegnie w przeciwnym kierunku, jego czarna smocza forma tworzy ostry kąt w powietrzu, jego pysk jest pełen ostrych zębów.
Jego uśmiech wyraża czystą żądzę zabijania. „Krwawy Kruk nie ma szans”~,~mówi nam Lochness. „~Nikt nie odważy się cię skrzywdzić, Myszko. Sama myśl o tym przypieczętowała jej los. Krew i kości Tavory będą naszą nagrodą. Dam ci je w prezencie~”~.~
Jego zielone oczy błyszczą, kiedy na mnie spogląda, a płomienie kapią z jego nosa.
Jedno czarne skrzydło otwiera się, gdy nurkuje z pełną prędkością w wodę.
I tak po prostu, Lochness znika.
Hael lata wokół jeziora jeszcze raz, patrząc na migoczące fioletowe światło pod nami, które pochłonęło jego brata. Światło staje się coraz słabsze, ale wciąż jest portalem.
„Co się stanie, gdy zanurkujemy w wodzie?” pytam mojego partnera.
„Przeniesiemy się do innych światów”~,~ wyjaśnia.
„A potem?”
„Szczerze mówiąc, nie wiem, Myszko”~.~ Odpowiedź Haela sprawia, że jest mi zimno.
„Boisz się, kochanie?”
„Nie”~,~ kłamię. „~A ty?~”
„Nie”~.~ Hael uśmiecha się, patrząc na mnie. „~Gotowa czy nie, Księżniczko Madeline. Pamiętaj tylko, że bez względu na to, co się stanie, bardzo cię kocham~”~.~
Potem gwałtownie skręca, zmierzając w kierunku wody. Muszę użyć całej swojej siły, żeby nie krzyknąć z powodu nagłego spadku – kocham latać, ale to jest coś innego.
Zdaję sobie też sprawę, że powiedział te wszystkie miłe rzeczy na wypadek, gdybyśmy skończyli martwi.
Nurkujemy w jeziorze, ale zamiast tonąć, wciąż lecimy… w górę.