Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Po sąsiedzku 2: Przyjaźń

Po sąsiedzku 2: Przyjaźń

Rozdział 2.

Lara nie była do końca pewna. Z jednej strony pragnęła, by Zavien zdjął koszulę, z drugiej coś podpowiadało jej, by trzymała się z dala od kłopotów. Stojąc tak blisko niego, czuła bijące od jego ciała ciepło, gdy nakładała mu maseczkę na twarz, i to sprawiało, że kręciło jej się w głowie.

Musiała przyznać, choć niechętnie i tylko przed sobą, że ten produkt trzy w jednym, którego używał, naprawdę mu służył.

„Jeszcze możesz się wycofać”, zażartował, wypinając pierś i uśmiechając się zawadiacko.

Zawahała się, dostrzegając rozbawienie w jego oczach i zastanawiając się, czy tylko sobie z niej kpi.

Od kilku dni spał na jej kanapie i jakoś udawało im się unikać niezręcznych sytuacji. Nic szczególnego się nie wydarzyło. Owszem, zdarzały się normalne przypadkowe dotknięcia, ale żadnych pocałunków, pieszczot, a już na pewno żadnej nagości.

Ku jej rozczarowaniu, albo i uldze, sama nie była pewna.

„Cóż”, zaczęła, rysując smutną buźkę na jego policzku zieloną maseczką, „Delia zawsze jest trochę na golasa, gdy mnie odwiedza”, powiedziała, zakrywając swój rysunek i przechodząc na drugą stronę jego twarzy. „Ale ona jest też trochę stuknięta”.

„To by wyjaśniało, dlaczego się przyjaźnicie”, odparł.

Lara zastanowiła się nad tym. Jej pierwszym odruchem było zdenerwowanie (był mistrzem w doprowadzaniu jej do szału), ale po chwili zdała sobie sprawę, że prawdopodobnie miał rację.

„No tak, chyba masz rację”, przyznała.

Zavien był zaskakująco pomocny przy nakładaniu maseczki, mimo że ciągle gadał i ją rozmazywał. Nie żeby potrzebował pomocy ze swoją skórą. Pomyślała, że mógłby nałożyć na twarz smołę, zmyć ją brudną wodą i nadal wyglądać jak okaz zdrowia.

Żeby być miłą, pozwoliła mu nałożyć na siebie maseczkę. Grzecznie siedziała nieruchomo i cicho, gdy rozsmarowywał niebieską substancję na jej twarzy. Nawet specjalnie nie marudziła, gdy zrobił dużą plamę na jej czole, która kapnęła jej do oka.

Znudził się, gdy próbowała zrobić im zdjęcie.

„Nie ma mowy”, zaprotestował, wychodząc z kadru.

Zrobiła smutną minę. „Zavien! To tylko dla mnie, nikt inny tego nie zobaczy!” skłamała jak z nut. Planowała pokazać to jak największej liczbie osób.

„Nie ma takiej opcji, Lara”, powiedział stanowczo.

„No cóż, szkoda, że ty i Pablo będziecie musieli znaleźć inne miejsce do spania”, oznajmiła, udając smutek. „To w końcu zasady”.

Spojrzał na nią podejrzliwie, pewnie myśląc, że ściemnia.

„Tradycja”, dodała, tylko po to, by postawić kropkę nad i.

Z westchnieniem rezygnacji wrócił do kadru.

Zaśmiała się radośnie i lekko się uśmiechnęła do aparatu, uważając, by nie rozmazać maseczki. Mimo jego narzekań, zdjęcie wyszło całkiem urocze. Może jednak zachowa je dla siebie.

Słysząc swoje imię i marudzenie Zaviena, Pablo wyszedł zza kanapy, by na nich spojrzeć. Po jednym spojrzeniu wydał z siebie obrzydzony odgłos i czmychnął z powrotem do swojego legowiska.

„Wystraszyłaś mojego psa”,oskarżył ją Zavien.

„My wystraszyliśmy twojego psa”, poprawiła go radośnie. „To była praca zespołowa”.

Odwróciła się, by go podroczyć, ale odkryła, że nie ma zbyt wiele miejsca na ruch. Wciąż był blisko, jego klatka piersiowa dotykała jej ramienia, jego ciepło sprawiało, że kręciło jej się w głowie. Wpatrywał się w jej twarz pokrytą niebieską substancją.

Wydawało jej się, że dostrzegła cień uśmiechu pod jego maseczką, ale nałożyła ją grubo wokół jego ust, żeby go uciszyć, więc nie mogła być pewna.

To, co ją zaskoczyło, to to, czego tam nie było. Nie wyglądał na zirytowanego ani znudzonego (nie bardziej niż zwykle). Nie wydawał się zdenerwowany tym, że został wciągnięty w jej aktywności jak z dziewczyńskiego piżama party. Nie wydawał się w ogóle niezadowolony, mimo że jego maseczka zaczynała odpadać z podbródka na koszulę, bo nałożyła ją za grubo.

„Znowu się gapisz”, stwierdził cicho, jego głos przemieszczał się z jego klatki piersiowej na jej ramię i w dół pleców.

„Zielony ci pasuje”, powiedziała cicho, próbując go podroczyć, mimo że sama była umazana.

Jego usta teraz wyraźnie wygięły się w uśmiechu, ale trudno jej było znaleźć energię, by go za to skarcić. Zwłaszcza gdy pochylał się bliżej, swobodnie opierając swoje ramię na jej plecach.

Wydała z siebie zaskoczony jęk, gdy jego usta spotkały się z jej, ale to nie pocałunek ją zaskoczył. Duża plama zielonej i niebieskiej mazi kapnęła z jego twarzy na jej spodnie.

Z cichym piskiem i może zbyt dużą siłą odepchnęła go dłonią płasko przyciśniętą do jego klatki piersiowej. Jego zaskoczenie było wyraźne, nawet pod warstwami mazi.

„Maseczki!” krzyknęła z rozpaczą.

Patrzył na nią jeszcze przez chwilę intensywnym spojrzeniem. Potem wydał z siebie jęk i opadł z powrotem na jej kanapę.

„Nie bądź taki dramatyczny”, skarciła go.

„Maseczki”, powtórzył z niedowierzaniem. „To jest to, czym się martwisz? Maseczkami?”

„No cóż, nie zadziałają, jeśli je zgniecemy i rozsmarujemy!” odpowiedziała, parskając.

Patrzył w sufit, kręcąc głową. Jego podbródek był mieszanką niebieskiego i zielonego, z małymi sterczącymi punktami.

„Teraz są do niczego”, stwierdziłą smutno. Zrobiła smutną minę, pochylając się nad nim.

Widok jego tak zdezorientowanego był rzadkością. Uznała za zabawne, że wydawała się być jedną z niewielu osób, które potrafiły go wyprowadzić z równowagi.

„Chyba to nie jest odpowiednia zabawa dla ciebie”, powiedziała mu poważnie.

Zaśmiał się cicho, co spowodowało delikatne drżenie jego ciała i jej, gdyż leżała w połowie na nim, patrząc na jego twarz. Już nie martwiąc się o własną maseczkę, uśmiechnęła się do niego.

„Przepraszam, że cię rozczarowałem”, odpowiedział, choć nie wydawał się szczególnie skruszony. Ona też nie była.

„W porządku”, zapewniła go. „Po prostu będziemy musieli znaleźć coś dla ciebie”.

Uśmiechnęła się na widok niepokoju, który był wyraźnie widoczny pod jego zieloną maseczką. Potem chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła z kanapy, prowadząc go do łazienki, żeby się umyć.

Mimo że jego idealna skóra ją irytowała, cieszyła się, delikatnie odsłaniając ją miękką myjką. A jeśli czyste twarze oznaczały trochę więcej całowania, to był to tylko dodatkowy bonus.

Continue to the next chapter of Po sąsiedzku 2: Przyjaźń

Odkryj Galateę

Droga do staliWezwanie alfy: finałDwór Zimy: PrologWilczy apetytKról bez królowej

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus