
Evie
Po sześciu długich latach Evelyn wróciła – a jej wyczucie czasu jest fatalne. Jest w domu z okazji ceremonii partnerskiej swojej najlepszej przyjaciółki, ale przeszłość czeka na nią na każdym rogu.
Stare zawody miłosne. Nowe zdrady. I magnetyczny pociąg, którego się nie spodziewała. Stado, które zostawiła, jest pełne wspomnień, ale nie tylko – czają się w nim sekrety, które mogą zniszczyć wszystko.
Gdy zbliża się niebezpieczeństwo, a wrogie siły zderzają się na każdym kroku, Evelyn musi walczyć nie tylko o swoje miejsce w stadzie… walczy o własne serce. Gdy granica między oddaniem a obsesją się zaciera, czy będzie miała siłę, by wybrać to, co słuszne – czy to, czemu tak trudno się oprzeć?
Rozdział 1.
„Za nas”.
Dźwięk stukających się kieliszków rozniósł się po pomieszczeniu.
Rozglądając się wśród znajomych i nieznajomych twarzy, przeniosłam się myślami do czasów dzieciństwa spędzonego z Penelopą.
Byłyśmy nierozłączne od urodzenia. Nasze mamy dzieliły nawet salę porodową, a Penelopa przyszła na świat zaledwie trzy minuty przede mną. Zawsze mi o tym przypominała.
Dzieliłyśmy każde dziecięce wspomnienie, od obtartych kolan po pierwsze pocałunki.
Ale potem wyjechałam.
Teraz, widząc dorosłą Penelopę gotową do ceremonii godowej, przypomniałam sobie wszystkie te chwile.
Patrząc, jak śmieje się głośno w otoczeniu przyjaciół, pomyślałam o tym, jak zawsze była ode mnie bardziej lubiana.
Bycie jedyną córką alfy dawało jej pewne przywileje, ale to jej osobowość sprawiała, że wszyscy ją tak kochali.
No i była piękna, zwłaszcza teraz. Wyglądała olśniewająco. Jej złote włosy spływały miękko po plecach, a czerwona sukienka, opinająca jej kształty, podkreślała zgrabną figurę.
Poruszała się z wdziękiem i lekkością, czego ja nigdy nie potrafiłam, ale nie byłam o to zazdrosna. Kochałam ją zbyt mocno.
„Ev, jak dobrze, że jesteś”, powiedziała, podchodząc do mnie, lekko bełkocząc od wypitych mimoz.
Pocałowała mnie w policzek. „Bałam się, że nie zechcesz, hmm, wrócić. Ale tak się cieszę, że jednak przyjechałaś”. Jej niebieskie oczy błyszczały.
„Pen, nie przegapiłabym tego za nic w świecie”, odparłam z uśmiechem.
Prawdę mówiąc, niewiele brakowało, a bym nie przyjechała.
Długo mnie nie było i wiele się zmieniło.
Przez długi czas byłam zagubiona, próbowałam po prostu przetrwać, ale w końcu udało mi się wrócić do normalności. Dojście do siebie zajęło sporo czasu.
„Jez był takim dupkiem, Ev”, powiedziała, stając obok mnie. „Jak mógł cię odrzucić?”
Zauważyłam, że niektórzy się nam przyglądają, wyraźnie patrząc na mnie. Zdecydowanie nie brakowało mi tych watahowych plotek.
„Pen, uwierz mi, też chciałam go zabić. Ale minęło sześć lat. Już mi przeszło”.
To nie zdarza się często, by przyszły alfa odrzucił swoją wybraną partnerkę – zwłaszcza gdy jest ona najlepszą przyjaciółką jego siostry.
Nie mogłam znieść upokorzenia po odrzuceniu, więc wyjechałam z kraju, zostawiając rodzinę – całe swoje życie – by poskładać złamane serce.
Ludzie pewnie długo o mnie plotkowali.
„Dostałby zawału, gdyby cię teraz zobaczył, Ev”. Penelopa zmierzyła mnie wzrokiem. „Wyglądasz zjawiskowo”.
Poczułam, że się rumienię, choć wiedziałam, że to prawda i że bardzo się zmieniłam podczas nieobecności.
Polubiłam ćwiczenia i teraz miałam wysportowane ciało. Nauczyłam się też walczyć, trenując u wielu słynnych wojowników.
Podróżowałam po świecie, poznałam niesamowitych ludzi, próbowałam wyśmienitych potraw i poświęciłam się wzmacnianiu zarówno ciała, jak i umysłu.
„Chyba pójdę się położyć, Pen. Jestem wykończona po locie”.
„Och nie, Ev, noc jeszcze młoda. Zostań, proszę”, błagała, wydymając swoje czerwone usta.
Dawna Evelyn uległaby jej prośbie, ale jak już wspomniałam – bardzo się zmieniłam.
„Nadrobię z tobą jutro, Pen”, powiedziałam, całując ją w czubek głowy.
Ruszyłam przez tłum w stronę wyjścia z domu stada. Zobaczyłam rodziców rozmawiających z Cilasem i Dexterem, dwoma najbardziej zaufanymi wojownikami alfy.
Byłam już prawie przy nich, gdy poczułam, jak czyjaś dłoń owija się wokół moich palców.
„Proszę, Ev”, powiedziała Pen, przyciągając mnie do siebie. „Chociaż poznaj Owena, zanim wyjdziesz, co?”
Poczułam, jak robi mi się gorąco pod wpływem emocji. Nadal czułam na sobie spojrzenia zgromadzonych. W końcu skinęłam głową. Przynajmniej tyle byłam winna Penelopie.
Spojrzałam na mamę i tatę, którzy od razu wyczuli mój dyskomfort. Tata nawet powiedział, że jest gotów zabrać mnie do domu, jeśli tylko poproszę.
Penelopa zaśmiała się i pociągnęła mnie z powrotem przez tłum, w dół korytarza i do kuchni, a rodzice podążyli za nami tak szybko, jak mogli.
Grupa wysokich, barczystych mężczyzn stała wokół wyspy kuchennej na środku pomieszczenia. Gdy podeszłyśmy, mężczyzna w środku podniósł wzrok z szeroko otwartymi, podekscytowanymi oczami.
Właściwie każdy facet w jego grupie był atrakcyjny, choć jedyną osobą, którą rozpoznałam, był Lucas, beta alfy Graysona.
Gdybym nie spotkała wielu przystojnych mężczyzn podczas podróży, pewnie nie byłabym w stanie wykrztusić słowa. Ale zamiast tego poczułam ogromną radość ze względu na Pen.
Owen zdecydowanie był świetną partią, a sposób, w jaki przerwał rozmowę z przyjaciółmi i przytulił Pen, sprawił, że byłam taka szczęśliwa z jej powodu.
Partner mojej najlepszej przyjaciółki już miał się do mnie odezwać, gdy usłyszałam za sobą głęboki głos.
„Evelyn White, to prawdziwa przyjemność gościć cię znowu w domu”.
Odwróciłam się i zobaczyłam potężną sylwetkę alfy Graysona, jego głos był silny jak u wszystkich wielkich alf.
Poczułam ukłucie w sercu, choć starałam się zachować spokój i przywołałam na myśl wszystkie godziny treningu, które przygotowały mnie na ten moment.
Mimo że Jeremy był podobny do ojca, ci dwaj bardzo się różnili zachowaniem.
Jeremy był wyluzowany, a alfa był skupiony i odpowiedzialny. I podczas gdy Jeremy żył beztrosko, alfa zmierzył się z życiem pełnym tragedii.
Udowodnił, jak bardzo zależy mu na watasze, gdy z niechęcią przystał na moją prośbę o pozwolenie na podróż po tym, jak jego syn zhańbił nazwisko Graysonów, odrzucając mnie.
„Promieniejesz”, powiedział alfa z kojącym uśmiechem na twarzy.
Obok niego stała luna Vanessa, czyli Nessa, jak wolała, by ją nazywać. „Evelyn, spójrz, jak wyrosłaś”. Przytuliła mnie. „Czas spędzony poza domem wyraźnie ci służył”.
To był niezręczny uścisk. Lunie Nessie brakowało naturalnego ciepła i serdeczności pierwszej partnerki alfy Graysona, luny Leny, a przynajmniej tak mówili mi rodzice. Zmarła zanim się urodziłam.
Alfa Grayson spojrzał przelotnie na swoją partnerkę, zanim znów zwrócił się do mnie. „Wszyscy z niecierpliwością oczekiwaliśmy twojego powrotu”.
Jego głos lekko się zmienił, gdy do kuchni weszła znajoma postać, a ja poczułam, jak żołądek podchodzi mi do gardła, a serce zaczyna walić jak młotem.
Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam. Wysoki i umięśniony, z jasnymi włosami nieco dłuższymi na czubku głowy. Jego jasnoniebieskie oczy błyszczały, a na twarzy pojawił się idealny uśmiech.
„Witaj, piękna”, powiedział, unosząc mnie z ziemi i okręcając wokół. Wtulił twarz w moją szyję i przeczesał palcami moje włosy.
Zanim zdążyłam zareagować, Kori zawołała: „Jeremy!” Jej twarz wyrażała gniew. „Jestem pewna, że Evie nie podoba się twoje dziecinne zachowanie”.
Chwyciła go za rękę, gdy mnie opuszczał, po czym przyciągnęła go do siebie i swojego dużego brzucha.
Poczułam ukłucie zazdrości i ból w żołądku. Wilczyca, którą Jeremy wybrał zamiast mnie, była piękna jak zawsze. Wyglądała olśniewająco.
Za nią, czekając w drzwiach, stała Leah.
„Kori, wyglądasz promiennie”, powiedziała moja mama, ustawiając się między Jeremym a mną, podczas gdy tata stanął u mojego boku. „Już niedługo. Musisz być zachwycony, Jeremy”.
„Wszyscy z niecierpliwością oczekujemy przybycia nowego członka Watahy Cienia”, powiedział alfa Grayson, rzucając przenikliwe spojrzenie swojemu synowi.
Wzrok Jeremy’ego pozostawał utkwiony we mnie. Jego oczy zdawały się przeszywać moją duszę i rozpalać mnie od środka.
Tata delikatnie położył dłoń na moich plecach. „Wszystko w porządku, mała?”, szepnął. „Czas się zbierać?”
Skinęłam głową. „Tylko wezmę szklankę wody. Przepraszam was na moment”.
Chwyciłam kubek i podeszłam do zlewu. Przeklinałam własną słabość, próbując opanować drżenie dłoni, ale im bardziej się koncentrowałam, tym więcej wody wylewało się z trzęsącego się plastikowego naczynia.
Zanim zdążyłam zebrać myśli, Pen i Owen znaleźli się przy mnie.
„Przepraszam, Ev”, powiedział Owen. „Nie powinno ich tu być. Byli poza domem i nie mieli wracać aż do ceremonii łączenia. Wszystko w porządku?”
„Hej, nie martwcie się o mnie”. Wypiłam wodę jednym haustem. „Dzisiejszy wieczór należy do was. Poradzę sobie. To tylko… dlaczego, um, dlaczego on to zrobił? Czy to nie było kompletnie niestosowne?”
Nagle poczułam, jak głowa zaczyna mi pulsować bólem. Przycisnęłam palce do skroni.
Pen objęła mnie ramionami. „Ev, nie musisz tu zostawać, jeśli czujesz się nieswojo. Przekroczył granicę”.
To była kusząca propozycja, zwłaszcza że wiedziałam, iż tata czeka tylko na moje słowo, by wyprowadzić mnie z domu stada. Ale wtedy przypomniałam sobie, ile wysiłku włożyłam w odzyskanie kontroli, którą Jeremy mi odebrał.
„Wszystko gra, Pen, Owen. Chcę tu być dla was. Zapomnijmy o tym. Poradzę sobie”.Wyprostowałam się i zdołałam się uśmiechnąć.
Zerknęłam z powrotem w stronę zgromadzonych. Jeremy wciąż się we mnie wpatrywał. Przynajmniej dopóki alfa Grayson nie wziął go na bok na cichą rozmowę, podczas gdy luna Nessa i Leah zajęły się Kori.
Tata patrzył na mnie z troską wypisaną na twarzy.
„W porządku”, powiedziałam bezgłośnie, zanim dołączyłam do grupy Owena. Wciąż czułam się nieco roztrzęsiona, zwłaszcza wiedząc, że mój partner – który mnie odrzucił – jest w domu stada razem ze mną.
Ale gdy Owen przedstawił mnie swoim przyjaciołom, a on i Pen przeszli na temat nadchodzącej ceremonii łączenia, znów poczułam się lepiej.
Przysłuchując się rozmowom, dowiedziałam się, że dwie osoby w grupie to jego siostry. Mieli też brata o imieniu Everett, który musiał wcześniej opuścić przyjęcie.
Owen mówił z taką pewnością siebie, a ja wyczuwałam prawdziwe uczucie między nim a jego siostrami.
„No więc”, szepnęła do mnie Penelopa, podczas gdy reszta grupy opowiadała żarty, „co o nim myślisz?”
Mocno ją przytuliłam. „Jestem taka szczęśliwa z twojego powodu, Pen. Owen wydaje się wspaniałym facetem. Naprawdę myślę, że będzie się o ciebie dobrze troszczył”.
Wydała z siebie radosny odgłos, po czym jej twarz nieco posmutniała. „Słuchaj, przepraszam jeszcze raz za obecność Jeremiego. Naprawdę nie wiedziałam, że tu jest”.
Dotknęłam jej ramienia, dając znać, że rozumiem i że wszystko w porządku.
„Ev, Jeremy oczywiście będzie na ceremonii. Dasz radę? To w końcu mój brat, ale chcę, żebyś czuła się komfortowo”. Twarz Pen wyrażała troskę.
„Pen, nie będę kłamać, jestem zdenerwowana. Spotkanie z nim to nie jest coś, na co czekałam z niecierpliwością. Ale zmieniłam się. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która wyjechała. Poza tym, on jest szczęśliwie związany z Kori i spodziewają się dziecka. Co takiego może się wydarzyć?”
Ktoś dotknął mojego ramienia i odwróciłam się, by zobaczyć ojca.
„Dobrze się bawisz?”
Skinęłam głową. „Dzięki, tato. Naprawdę wszystko w porządku”.
Uśmiechnął się, ale jego oczy były przepełnione smutkiem. „Cieszę się. Ale może już pora wracać do domu, co? Nie przeciągajmy tego”.
Pen mrugnęła do mnie, jakby chciała przekazać, że rozumie, więc pożegnałam się, powiedziałam rodzicom, że spotkam ich przy samochodzie, i skierowałam się do łazienki.
Zanim zdołałam tam dotrzeć, silne ramiona wciągnęły mnie do sąsiedniego pokoju gościnnego.
Światła były zgaszone. Ale wszędzie rozpoznałabym te silne ramiona i ten zapach.
„Jeremy? Co ty wyprawiasz? Puść mnie!”
Był przyciśnięty do mnie, jego tors napierał mocno na moją pierś. Z tego, co mogłam dostrzec, jego twarz była spokojna, ale oddychał szybko.
Zaczął wodzić nosem wzdłuż mojej szczęki, po czym głęboko wciągnął powietrze. „Evelyn, tak bardzo za tobą tęskniłem”.
















































