
Początki Akademii Pierce'a Czarującego
Dzień otwarcia w Akademii Pierce'a Czarującego powinien pójść bez zarzutu. Pierce ma gotowy garnitur, przemowę pod ręką, ustawione kamery, wszystko jest doskonale przygotowane. Poza jednym: jego przyrodnim bratem, Domem. Dom jest półwampirem, półkatastrofą i w ogóle nie jest zainteresowany odpowiednim zachowaniem. Kiedyś niemal doprowadził wszechświat do upadku. Teraz ma pomóc w misji ratowania świata. Prasa się kotłuje, napięcie rośnie, odkupienie wisi na włosku, a Pierce zaczyna myśleć, że niedoskonałość to jedyna droga naprzód.
Rozdział bonusowy
Pierce
Przemierzam pewnym krokiem rozległy korytarz siedziby Wróżki Chrzestnej S.A.. Poranne słońce wpada przez wysokie okna i oświetla mój kremowo-niebieski garnitur, zaprojektowany specjalnie po to, bym emanował optymizmem i sprawczością.
Serce wali mi jak oszalałe.
To dzień otwarcia Akademii Pierce'a Czarującego i wszyscy oczekują, że będę wcieleniem nadziei i reform. Muszę prezentować się nienagannie na nasze szkolenie alfa i beta.
Obok mnie idzie Dom i muszę przyznać, że wygląda znakomicie w ciemnoczerwonym garniturze, który osobiście dla niego uszyłem. Wiecznie potargane czarne włosy opadają mu na oczy. Marszczy brwi, gdy patrzy na unoszącą się nad nami kamerę i próbuje ją odpędzić. Reporterzy chodzą za nami od rana, pragną uwiecznić słynnych pół-braci.
„Pierdolona kamera” mruczy Dom i wskazuje na nią. „Jak natrętne muchy”.
Rzuca mi gniewne spojrzenie, po czym idzie dalej, a ja staram się zachować kamienną twarz.
Nikt by nie zgadł, że jesteśmy braćmi. Nie jesteśmy do siebie podobni i bardzo się różnimy pod względem charakterów. Zora twierdzi, że Dom i ja mamy taki sam nos i podobne zachowania, ale ja tego nie dostrzegam.
Jest moim całkowitym przeciwieństwem pod każdym względem.
Mimo brutalnej przeszłości, zachowuje się zaskakująco przyzwoicie w trakcie publicznych wystąpień. Przez „przyzwoicie” mam na myśli, że jest w miarę znośny i czasem trochę dziecinny. Ma pewne dziwne nawyki, ale możemy nad nimi popracować. Szczerze mówiąc, nawet z tymi dziwnymi zachowaniami, radzi sobie lepiej niż połowa moich zmiennokształtnych agentów.
Uważam, że to najlepszy kandydat do prowadzenia ze mną Akademii Pierce'a Czarującego, oczywiście to część jego kary za zbrodnie. Myślimy podobnie, nawet jeśli wyrażamy to inaczej.
Media pokochały naszą historię.
Po tym, jak WCh uratowała wszechświat przed zniszczeniem i połączyła siły z Ziemią, wszyscy chcieli usłyszeć o moim pół-bracie i jego przemianie.
Cóż, może nie zmienił się całkowicie. Fakt, że nie został publicznie stracony, świadczy o jego niezwykłych umiejętnościach perswazji, no i oczywiście o mojej pomocy.
To wszystko jest bardzo skomplikowane.
Obaj mieliśmy bardzo trudne życie. Czasami potrafię zrozumieć, dlaczego wcześniej chciał wszystko niszczyć. Nauczył się przekształcać swój gniew w moc, ale cieszę się, że dostrzegł światło. Próbował nas wszystkich zabić, zniszczyć wszystkie światy, ale w końcu nas uratował.
Ta ostatnia część jest kluczowa. Gdyby nas nie uratował, na pewno już by nie żył.
Nie wiedziałem, że moja matka była w związku z królem wampirów. Aż do nagłego pojawienia się Doma.
Matka ukrywała istnienie Doma przede mną i wszystkimi innymi. Nie mam pojęcia, jak jej się to udało. To i tak tylko niewielki fragment tego, jak popierdolona jest moja rodzina.
Dom pozostawał w ukryciu i wykorzystywano go ze względu na genialny umysł; trzymano go głęboko w lochach, jak jakąś tajną broń. To on stał za planem doprowadzenia do zagłady WCh i niemal całego wszechświata.
Nieświadomie zmienił energię magnetyczną układu słonecznego i spowodował niebezpieczne zachwianie równowagi, które teraz staramy się naprawić. Wygląda na to, że starszy brat musi posprzątać bałagan po młodszym. Nie obwiniam go za to. Przynajmniej nie za bardzo.
Dlatego teraz tu jesteśmy, otwieramy akademię, w której będziemy szkolić Ziemian do misji, zamiast po prostu rzucać ich na głęboką wodę. Będę tęsknił za złotymi listami, które wysyłaliśmy do pięciu osób przed każdą misją, ale powiedziano mi, że to „zbyt ekstrawaganckie” i że to „niewłaściwe użycie środków pieniężnych”.
Po całym tym chaosie i szaleństwie, nawet Ziemia wciąż zmaga się z problemami wynikającymi ze zmiany energii. Wojsko Wróżki Chrzestnej S.A. musiały pomóc w stabilizacji świata. Teraz współpracujemy z ludźmi z Ziemi. Nie jest idealnie, wiem – ten gatunek nie słynie z chęci do współpracy – ale Zorze udało się zmusić ich do poprawnego zachowania.
Teraz Wróżka Chrzestna S.A. nie jest już tajemnicą.
Mamy siedzibę na Ziemi, a nowa – i niedługo niezwykle prestiżowa – akademia unosi się wysoko nad powierzchnią. To miejsce stworzone do szkolenia setek ludzi do misji alfa i beta, przygotowuje ich na niebezpieczeństwa, którym będą musieli stawić czoła.
I ja muszę tym zarządzać. Z moim pół-wampirzym, ale całkowicie irytującym bratem.
Więc oto jesteśmy, w końcu gotowi do otwarcia.
Za nami idą setki osób, w tym ważni członkowie rady i sama Wróżka Chrzestna. Chce, żebyśmy nazywali ją Wróżką Chrzestną tylko podczas rozmów z mediami. Podobno imię Zora sprawia, że wydaje się „zbyt przyjazna”.
„Dlaczego muszę tu być?” syczy cicho Dom, gdy kamera lata wokół nas. „Nienawidzę dosłownie 99,9 procent ludzi tutaj”.
Zerkam na niego, gdy idziemy, jego długie kroki dorównują moim.
„Albo się na to zgadzasz, albo będziesz siedział w celi w lochu przez pięćset lat lub do końca życia” przypominam mu spokojnie.
Wygląda, jakby się nad tym zastanawiał. „Miałbym współlokatora?”
„Tak” mówię wesołym głosem i patrzę przed siebie, wciąż idę. Może gdyby wybrał więzienie, moja praca przy prowadzeniu szkoły byłaby łatwiejsza. „Prawdopodobnie jakiegoś bezdusznego magika albo może ogromnego, śmierdzącego ogra”.
„Kobietę?”
Zastanawiam się przez chwilę.
„Jedyna kobieta w więzieniu alfa w mniej-więcej twoim wieku odgryzła sobie dłonie i stopy i próbowała przywrócić je do życia jako swoich pomocników”. Patrzę na niego poważnie, starając się nie roześmiać. „Mógłbym popytać. Strażnicy tam na dole są mi winni kilka przysług”.
Dom posyła mi sarkastyczny uśmiech, po czym wraca do marszczenia brwi.
W jego zawadiackich manierach jest coś czarującego. Jasne, próbował zniszczyć całe znane nam życie, ale jest moim bratem. To musi coś znaczyć.
Jeśli praca dla WCh nauczyła mnie czegokolwiek przez te wszystkie lata, to właśnie tego, że każdy zasługuje na drugą szansę. Każdy zasługuje na to, by być lepszym.
Więc zaproponowałem, żeby pracował dla Wróżki Chrzestnej S.A., firmy, którą próbował zniszczyć. Jego zadaniem byłoby pomaganie w powrocie do równowagi wszechświata i naprawie szkód poprzez prowadzenie misji alfa dla Akademii Pierce'a Czarującego. W ten sposób będzie naprawiał sytuację, a jednocześnie będzie odbywał swoją karę.
„Nazwałeś szkołę własnym imieniem” mówi Dom z drwiącym uśmiechem. Cholera, czy on naprawdę potrafi czytać mi w myślach? „Trochę narcystyczne, nie sądzisz, starszy bracie?”
„Musiałem” mówię i próbuję ukryć uśmiech. „W przeciwnym razie byłaby to Akademia Rinusa Czarującego. Nie brzmi tak dobrze”.
Mój irytujący wujek chciał, żeby w nazwie pojawiło się nazwisko naszej rodziny, a jego imię brzmi okropnie. Serio, kto patrzy na dziecko i mówi: „Tak, nazwijmy go Rinus”.
Musiałem interweniować.
„Kurwa, dlaczego Rinus miał w ogóle taką władzę?” pyta Dom, patrzy na mnie, a potem za siebie. „Czy ona nie jest szefową WCh? W końcu jest Wróżką Chrzestną”.
Kręcę głową i mówię ciszej.
„Nie wiesz, że spotyka się z Zorą? To wiąże się z pewnymi korzyściami” wzruszam ramionami. „Poza tym, oboje jesteśmy w to zaangażowani. Całkowicie mi zaufała, gdy wybrała mnie na dyrektora Akademii”.
Spoglądam za siebie i widzę, że Zora mówi coś do mikrofonu, wygląda jak królowa w swojej błyszczącej srebrnej sukni.
„Oczywiście, słynny Pierce Czarujący” mówi bez emocji. „Byłoby niewłaściwe nie nazwać jej twoim imieniem”.
„Naprawdę powinieneś być nieco bardziej wdzięczny. Gdybym nie był tak dobry w swojej pracy, byłbyś już martwy albo siedziałbyś w celi bez okien” mówię, gdy skręcamy za róg do wielkiego doku portalu, który zabierze wszystkich do akademii. „Powinieneś nauczyć się szanować starszych, Dom”.
Prycha śmiechem, gdy wszyscy pozujemy do zdjęcia przed lądowiskiem portalu. Znajduje się przed nim jasnoniebieska wstęga. Gdy przez nią przejdziemy, będziemy w akademii i oficjalnie zostanę jej Dyrektorem. Przyszłość wszystkich światów będzie zależeć ode mnie, gdy będę szkolił następne pokolenie do misji WCh.
Patrzę na Doma. „Chcesz mi pomóc przeciąć wstęgę?”
Dom uśmiecha się złośliwie, z namysłem pociera brodę. Po chwili patrzy na mnie różnokolorowymi oczami. „Czy pieprzyłbyś się z zmiennokształtnym agentem?” pyta radośnie.
Marszczę brwi, gdy wokół nas zbierają się ludzie.
„Więc to znaczy, że nie?”
Dlaczego nie może być po prostu normalny i odpowiedzieć na pytanie?
„Zła odpowiedź” mówi, z oczami pełnymi mrocznego rozbawienia. „Oczywiście, moja odpowiedź brzmiałaby tak. Słyszałem, że ci zmiennokształtni są naprawdę szaleni! Więc chyba przetnę tę wstęgę. To znaczy, jeśli chcesz, żebym to zrobił”.
Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby zachowywał się tak nieśmiało. Przez chwilę myślę, że może będę mógł zaprzyjaźnić się z tym moim niechlujnym pół-wampirzym bratem, ale potem znowu się odzywa.
Prawie się uśmiecham. „Wątpię w to”.
Zora przepycha się do nas i uśmiecha się radośnie.
„Zróbcie teraz dobre zdjęcie!” krzyczy, gdy pojawiają się kamery. Patrzy na mnie jasnymi oczami. „Pierce, kochanie! Przetnijmy wstęgę razem!”
Wszyscy odwracamy się do kamer z uśmiechem, stoimy przed wstęgą oznaczającą otwarcie Akademii Pierce'a Czarującego. Domowi udaje się położyć rękę na specjalnych nożycach razem z nami, odpycha Zorę łokciem, co skutkuje tym, że patrzy na niego gniewnie.
Gdy aparaty pstrykają zdjęcia, wszyscy się pochylamy. Dom uśmiecha się krzywo i robi mi zajęcze uszy za głową. Co za dzieciak. Zora przewraca oczami ze zniecierpliwieniem, a ja staram się zachować spokój.
Dziecinne, tak, ale bardzo wyjątkowe.
Rozlegają się śmiechy, gdy nożyce przecinają wstęgę; echa głośnych wiwatów niosą się po błyszczącym doku portalu.
To zdjęcie zawiśnie na ścianie w głównym holu. Gdy o tym myślę, uśmiecham się do siebie. Zawsze kochałem piękno w nieidealnych rzeczach, w sposobie, w jaki błyszczą, w jaki sprawiają, że coś wydaje się żywe.
Bo bycie idealnym wcale nie jest celem.
Może chodzi o to, by być wystarczająco odważnym, by nie być idealnym i mimo to iść dalej.
I po raz pierwszy nie mogę się doczekać, co będzie dalej.















































