Uwięziona - Okładka książki

Uwięziona

Onaiza Khan

Rozdział 4

Następnego ranka wszystko wróciło do normy.

Alba klepnęła mnie w ramię, a ja myślałam tylko o tym, żeby wyskoczyć z okna biblioteki. Spojrzałam jej w oczy i przyjrzałam się jej rysom, bo prawdopodobnie był to ostatni raz, kiedy ją widziałam.

Zamierzałam skoczyć z trzeciego piętra w śnieg. I nie byłam jak ten drugi facet, którego spotkałam na dole, który natychmiast wyzdrowiał. Więc najprawdopodobniej umrę i uwolnię się z tego więzienia.

Był czwarty lipca, Dzień Niepodległości w Stanach Zjednoczonych. Właśnie tego dnia Stany Zjednoczone ogłosiły swoją wolność od rządów Wielkiej Brytanii. Oni odzyskali wolność i ja też ją odzyskam.

W zeszłym roku byłam w Nowym Jorku w dniu czwartego lipca. Razem z moją ciotką zostałyśmy w domu i ugotowałyśmy razem pyszny indyjski posiłek. Przez wiele godzin rozmawiałyśmy o związkach, byłych chłopakach i ogólnie o mężczyznach.

Nadszedł dzień wolności, a mój umysł był już gotowy. Nie bałam się tego zrobić. Wydawało się to całkiem proste. Wyskoczyć przez okno i polecieć do nieba.

Był tylko jeden problem. Chciałam wiedzieć, czy John i Boone zdołali otworzyć ten właz. Co mogło się tam znajdować? Duchy? Ruiny? Pieniądze? Węże?

Nie tracąc więcej czasu, włączyłam telewizor i wskoczyłam do łóżka. Musiałam tylko dowiedzieć się o włazie, a potem mogłam spokojnie umrzeć.

Bez wyrzutów sumienia pochłonęłam też wszystkie potrawy znajdujące się na stole w jadalni. Kawa, omlet, tost, ryba z grilla, sałatka i miska melona.

Nie rozumiałam, gdzie się to wszystko podziało. Przyjęłam to wszystko z wdziękiem. Nie miałam mdłości ani nic takiego. Zazwyczaj mdli mnie, gdy jem rybę, ale nie dzisiaj.

Myślę, że zarówno mój umysł, jak i ciało były zdezorientowane. Chciałam dokończyć to cholerstwo, zobaczyć, co jest pod włazem, a potem spokojnie umrzeć.

Oglądałam odcinek za odcinkiem, a oni nie mogli go otworzyć. Włazu. Żaden topór, żaden kamień nie mógł go rozbić. Aż mnie ciarki przechodziły. Bardzo chciałam zajrzeć do środka. To było obrzydliwe uczucie.

Oglądałam wszystkie odcinki, a kiedy w końcu udało się go otworzyć, to był koniec. Serial się skończył, sezon się skończył. Właz został otwarty, ale nikt nie wiedział, co jest w środku. I ja na pewno bym się nie dowiedziała. Dla mnie to był koniec.

Czułam się oszukana i odrzucona. Kiedy zeszłam z łóżka i zaczęłam iść w stronę drzwi do biblioteki, zegar wybił ósmą.

On mógł tu być w każdej chwili. Jeśli przyłapałby mnie na czymś takim, utrudniłby mi życie i śmierć.

Ten dzień był dla mnie stracony. Nie umarłabym w dniu czwartego lipca. To było zbyt wiele. To wszystko było gorsze niż to, że w ogóle byłam w niewoli.

Prawdopodobnie to nie on; to wszechświat bawił się ze mną i torturował mnie. Kiedy spadłam z okna, chciałam poczuć chwilę błogości i satysfakcji. Z uśmiechem na twarzy.

Co takiego złego zrobiłam, że znalazłam się tutaj, że tak się czuję? Kto by to wiedział? Nie pamiętałam połowy rzeczy, które mnie dotyczyły.

Moja twarz była twarda jak kamień, bez wyrazu, nawet bez złości, kiedy znów go usłyszałam. Wzywał mnie i tylko mnie. Potrzebował mnie. Mój nowy współlokator. Cierpiał, ale nie był sam.

– Poooommmmooooocyyyyy.

Nigdy wcześniej nie słyszałam ani słowa. Krzyczał z bólu, krzyczał, ale nigdy nie odezwał się ani słowem. Nigdy nie poprosiłby o pomoc. Ale teraz to robił. Bo wiedział, że słucham. I wtedy usłyszałam też jego.

– Teraz powiesz mi prawdę! – krzyknął, podkreślając każde słowo. Przyznam, że wtedy się przestraszyłam. Całą determinację, gniew i wzburzenie zastąpił strach. Strach przed nim. Danielem.

Leżałam w łóżku w ciszy. Czekałam długo, ale on się nie pojawiał. Pomyślałam jest zbyt zajęty na dole; nie przyjdzie.

Ale przyszedł. Drzwi się odblokowały, a ja zachowywałam się, jakbym była pogrążona w głębokim śnie. Chodził po pokoju, pewnie się przebierał i szykował do łóżka.

"TERAZ POWIESZ MI PRAWDĘ!"

To zdanie wciąż dźwięczało mi w uszach i tylko o nim mogłam myśleć. Wyobrażałam sobie nawet, że wypowiada je z zaciśniętymi zębami, gdy dotyka mojego ramienia. To mnie zaskoczyło.

Miałam zamiar leżeć bez ruchu, ale prawie się rozpłakałam po tym dotyku. Jego też to zszokowało.

– Wszystko w porządku? – zapytał tak łagodnie, że nie mogłam uwierzyć w kontrast między jego głosem na dole i teraz.

– Nic mi nie jest. Miałam koszmar – udało mi się powiedzieć, nie patrząc na niego.

– Co widziałaś? – powiedział, gładząc mnie po ramieniu i całując w czoło.

Nie odpowiedziałam. Nienawidziłam go, jego dotyku, jego pieszczot ale czułam też dziwny triumf, że już mnie nie skrzywdzi. On skrzywdzi tego drugiego, ale nie mnie; teraz będę kochana.

Byłam lepsza od tego człowieka, kimkolwiek on był.

Daniel trzymał mnie w ramionach tak blisko i tak mocno, że czułam smak jego oddechu. Zasnął bardzo szybko, a mnie zajęło trochę czasu, aby się uspokoić i zasnąć.

Ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam tej nocy, był jego naszyjnik. Po raz pierwszy dostrzegłam promieniującą z niego moc. To nie był zwykły naszyjnik. Było w nim coś bardzo, bardzo niebezpiecznego.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea