Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Starcie

Starcie

Rozdział 4

– Książę Alf, Król lub Luna, uderzę cię tak mocno, że będziesz jadł ze słomki przez co najmniej kilka godzin, zanim się wyleczysz. – Głos Lucy przebija się przez moją nieświadomość.

Głębokie, groźne warknięcie sprawia, że otwieram oczy.

Lucy stoi przed Romanem, podczas gdy jej towarzysz trzyma ją z tyłu.

Roman warczy na nią, żyła wyskakuje mu z czoła.

To chyba zły moment na śmiech, ale to mnie nie powstrzymuje.

Wszystkie trzy głowy odwracają się w moją stronę.

Roman z wciąż gniewnym wyrazem twarzy, Lucy wyglądająca na wściekłą i smutną jednocześnie, podczas gdy jej towarzysz jest zadziwiająco blady jak na kogoś o jego kolorze skóry.

Jego widok sprawia, że śmieję się jeszcze mocniej.

Wkrótce trzymam się za brzuch, podczas gdy łzy toczą się po mojej twarzy.

Lucy podchodzi do mnie i smaga mnie po twarzy.

Mój śmiech natychmiast ustaje, gdy patrzę na nią w szoku.

Groźne warknięcie Romana jest słyszalne po raz kolejny.

– Och zamknij się, ty wielki zły wilkołaku – Lucy parska na Romana przed zwróceniem się z powrotem do mnie.

– Tak mi przykro. Był tak szybki i zanim się zorientowałam, co robi, już cię naznaczył. Tak bardzo mi przykro, Kat. – Moja ręka odnajduje małą ranę na ramieniu. Jestem całkiem pewna, że teraz jestem tak blada jak Eric.

– NAZNACZYŁEŚ MNIE BEZ MOJEJ ZGODY?!

Roman wzrusza ramionami, sprawiając wrażenie niemal znudzonego. Złość bierze nade mną górę, gdy czuję, że moje ręce płoną od magii.

– TY CHOLERNY SKUR…

Drzwi otwierają się z hukiem, ukazując bardzo rozgniewaną matkę. Natychmiast zamykam usta. Szok wywołany moją magią zniknął tak szybko, jak się pojawił.

– Lucy, Eric, odejdźcie. – Moja matka nawet nie mruga, wpatrując się we mnie.

Lucy daje mi szybkiego buziaka w czoło i biegnie za swoim kolegą, który wybiega z pokoju.

– Katelynn Annemarie Moon… – zaczyna mama, gdy tylko wszyscy wychodzą. Opuszczam się na łóżko, czując się jak sześciolatka przyłapana na kradzieży ciasteczek.

– Przerabialiśmy to od wielu lat. BĘDZIESZ grzeczna, zrozumiano, młoda damo? – Ledwo powstrzymuję łzy i wydymam wargi.

– Mamo, on mnie naznaczył, kiedy byłam poza domem. Nawet nie zapytał. – Wiem, że brzmię żałośnie, ale czuję się w jakiś sposób zbrukana.

Teraz mama warczy nie na mnie, ale na Romana, który buja się lekko na nogach, czując się niekomfortowo.

– Naznaczyłeś moją córkę bez jej zgody? – Jej słowa brzmią spokojnie, ale lata doświadczeń mówią mi, że mama wcale taka nie jest.

– To jest ostatni raz, kiedy zrobisz cokolwiek bez zgody mojej córki. Nawet książę alfa musi być w stanie usprawiedliwić się przed radą. Twój ojciec jest naszym drogim przyjacielem od wielu lat, nie każ mi go wzywać.

Roman wpatruje się teraz w ziemię, bez wątpienia również czując się jak sześciolatek. Kiwa lekko głową, zapewne bojąc się, że cokolwiek powie, nie będzie wystarczająco dobre. Mądry człowiek.

– Katelynn, weź prysznic i spakuj swoje rzeczy. Jestem pewna, że Książę Alfa musi szybko wrócić do ojca. Muszę sprawdzić, co z naszymi gośćmi, ale zanim wyjdziesz, zjemy razem kolację.

Z tymi słowami mama otwiera drzwi i wskazuje na nie.

Roman wychodzi przed nią, wciąż ze spuszczoną głową.

Gdyby moje serce nie było na krawędzi pęknięcia, pewnie bym się roześmiała.

Czuję się jak absolutne gówno.

Włochy.

Będę musiała pojechać aż tak daleko. Będę musiała zostawić wszystkich za sobą.

Szybko wstaję i biorę prysznic, wypłakując oczy.

Po skończeniu obiecuję sobie, że to ostatni raz, kiedy płakałam.

Zakładam proste dżinsy w wyblakłym kolorze, tank top i skórzaną kurtkę.

Spinając włosy w wysoki kucyk, patrzę na siebie w lustrze.

Biorę kilka głębokich oddechów.

Nie będę płakać, nie będę słaba i na pewno nadal będę wojowniczką.

Uśmiecham się, czując przypływ siły, zanim chwytam telefon i kieruję się na dół.

Zapach jedzenia dociera do mnie i nagle zdaję sobie sprawę, że umieram z głodu.

Kiedy wchodzę do jadalni widzę, że mój tata już siedzi z mamą u swego boku.

Uśmiecham się do nich obojga.

Zajmuję miejsce i wkrótce wchodzi Lucy śmiejąc się z Ericiem idącym obok niej.

Wyglądają na szczęśliwych, cieszę się ich radością.

Kiedy mnie widzi jej zadowolona twarz natychmiast zostaje zastąpiona zatroskaną.

Siada obok mnie i trzyma moją rękę w swojej.

– Eric jest z Hiszpanii. Więc nie będziemy TAK daleko. Ma prywatny odrzutowiec i jestem pewna, że książę Alfa też go ma.

Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś wypowiedział słowo książę z takim obrzydzeniem.

– Będziemy dzwonić do siebie codziennie! Upewnij się, że ukradniesz ładowarkę, bo nie wiem, czy mają takie same jak my. Będziemy gadać przez wideo każdego dnia i nie wahaj się powiedzieć mi, jeśli pan “robię to, co chcę” okaże się dupkiem. Z przyjemnością porwę cię do nas.

Ostatnia część sprawia, że się uśmiecham i szybko ją przytulam.

Jego zapach dociera do mnie, zanim jeszcze zdążę go zobaczyć.

Muszę przyznać, że wygląda przystojnie.

Ma na sobie ciemnoniebieski garnitur, z czarnym krawatem.

Widzę, jak jego mięśnie napinają się pod spodem, gdy rusza do przodu po wodę.

Kiedy nasze oczy się spotykają, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że patrzy na mnie tak, jakby się wstydził.

Nie znam go wystarczająco dobrze, ale to słowo wciąż przychodzi mi do głowy. To pewnie przez tę więź.

Oczyszcza swoje gardło, wszyscy w pokoju dają mu teraz swoją pełną uwagę.

– Najpierw muszę przekazać moje szczere przeprosiny mojej pani. – Jego oczy płoną, utkwione w moich. Nie reaguję jednak, cała moja energia idzie na utrzymanie pokerowej twarzy.

– Zostałem niemal idealnie… – jego spojrzenie zwraca się do Lucy – ... przyjęty tutaj. Upewnię się, że mój ojciec wie, jak wspaniała jest ta wataha i ich gościnność.

Przy ostatnich słowach uśmiecha się słodko do mojej mamy.

Ona odwzajemnia uśmiech, ale widzę, że nadal jest na niego zła.

Będąc jednak dobrą Luną, nigdy nie da mu tego poznać.

To jest część powodu, dla którego nie walczę, by postawić na swoim.

Gdybym to zrobiła, musielibyśmy pójść do rady, co mogłoby mieć zły wpływ na stado.

To stado zawsze będzie moją rodziną i nigdy nie zrobię im krzywdy.

– A teraz chodźmy jeść! – śmieje się moja matka.

Podczas kolacji daję radę dowiedzieć się kilku rzeczy o Ericu.

Jest betą i ma dwóch braci, którzy nie są w niczym podobni do niego.

Uwielbia czytać, tak jak Lucy i wkrótce dyskutują o jakichś statystykach czy coś.

Uśmiecham się na ich interakcję. Towarzysz Lucy jest wszystkim, czego kiedykolwiek chciała.

Ileż to miałyśmy piżamowych imprez, gdzie opisywała swoje życie z towarzyszem.

Pamiętam, że pewnej nocy powiedziałam jej, że mam nadzieję, że jej towarzysz jest wojownikiem, żeby mógł ją chronić, kiedy mnie nie będzie w pobliżu.

Bycie betą będzie musiało wystarczyć. Szkolenie bet składa się z wielu umiejętności, walki też.

Jestem pewna, że Eric będzie w stanie ją chronić.

Coś spada na mój talerz, co sprawia, że skupiam na nim uwagę.

Roman właśnie upuścił kawałek swojego steku na mój talerz.

Moja mama i tata przestają rozmawiać i przyglądają mu się uważnie.

Dla kogoś na tak wysokim stanowisku dzielenie się swoim jedzeniem to duża sprawa.

– Jedz. Samolotowe jedzenie nie jest tak pyszne jak to. – Obserwuje mnie intensywnie, gdy wypowiada te słowa.

Uśmiecham się do niego grzecznie i jem to, co postawił przede mną.

Patrzę na niego przez rzęsy i widzę, że ma ogromny grymas na twarzy.

To sprawia, że można go prawie pokochać. Prawie.

Przykładam dłoń do pokrytego bliznami śladu.

Nie czuję go, ale wiem, że tam jest.

Roman widzi mój ruch i jego grymas natychmiast opada.

– Pożegnajcie się. Nasz pilot czeka. – Kiwa grzecznie głową w stronę moich rodziców, zanim wstaje.

Wszyscy w pokoju są teraz cicho.

Czuję zbliżające się łzy, ale szybko je odpycham.

Nie będę płakać, nie będę płakać, nie będę płakać.

Mama wstaje jako pierwsza i obejmuje mnie ramionami tak mocno, że ledwo mogę oddychać.

Popycha mnie na nogi, a ja mocno przytulam się do niej.

– Jestem z ciebie dumna. Nie odpuszczaj swoich marzeń, chyba że chcesz, córeczko. On jest twoim towarzyszem, ale ty jesteś jego. Nie pozwól, by znów coś ci odebrał – szepcze mi do ucha.

Mama wycofuje się, chwytając moją twarz w swoje dłonie i zasypuje mnie pocałunkami.

– Kocham cię, dziewczynko. Nie trać z nami kontaktu. – Mama odsuwa się, aby dać tacie przestrzeń, by mógł do mnie podejść. Powiedzieć, że jestem zaskoczona, byłoby niedopowiedzeniem.

To krótki uścisk, ale kiedy patrzę na niego, widzę łzy w jego oczach.

– Pewnego dnia będziesz wspaniałą królową Luną. Zaciekła i silna, a jednocześnie troskliwa i kochająca. Uczyniłaś mnie dumnym, moja córko – jego słowa prawie doprowadzają mnie do płaczu, ale tylko kiwam głową.

– Dziękuję ci, tato. To ty mnie taką uczyniłeś. – Widzę, jak łza ucieka mu z oka, więc szybko odwracam się, by stanąć twarzą w twarz z Lucy.

Jej ramiona są na mojej szyi, zanim jeszcze zdążę się ruszyć, żeby ją przytulić.

Nasze serca biją szybko w synchronizacji.

Kocham całą moją rodzinę, ale Lucy zajmuje szczególne miejsce w moim sercu.

Dorastałyśmy obok siebie jako siostry.

Pomogłam jej przejść przez ból, gdy zmarła jej matka, a ona stała przy mnie za każdym razem, gdy walczyłam, by być wojownikiem.

– Spraw, bym była z ciebie dumna, buntowniczko – to wszystko, co mówi. Już się pożegnałyśmy i wiem, że abyśmy obie nie płakały, musimy na tym poprzestać.

– Bądź szczęśliwa, Śnieżynko – uśmiecham się do niej. Robię krok obok niej i przyciągam Erica do siebie.

– Musisz ją teraz chronić. Oddaję ci jej serce, jej życie i moje zaufanie. Zapewnij jej bezpieczeństwo, zapewnij jej szczęście. Jeśli nie, niech Bogini dopadnie cię, zanim ja to zrobię.

Szybko puszczam go ponownie, czując, jak Lucy klepie mnie po ramieniu.

– Groziłaś mu, prawda? – Po prostu wzruszam ramionami i macham wszystkim na pożegnanie.

Odwracam się i idę w stronę drzwi, ani razu nie zerkając z powrotem przez ramię.

Wiem, że jeśli to zrobię, mogę nie być w stanie opuścić tego miejsca, nigdy.

Kiedy dochodzę do dużego SUV-a, Marcel stoi za nim wkładając moje rzeczy do bagażnika.

Kiedy mnie widzi, uśmiecha się ciepło.

– Witaj, mała czarownico. Bądź buntowniczką, zawsze – to wszystko, co mówi, mrugając do mnie zanim odchodzi. Drzwi od fotela pasażera są otwarte, więc wsiadam.

Ku mojemu zaskoczeniu, to Roman prowadzi samochód. Jego strażników nigdzie nie widać.

– Jesteś gotowa? – pyta. Nigdy, myślę sobie. Ale i tak kiwam głową. Włochy, lepiej miejcie się na baczności.

Continue to the next chapter of Starcie

Odkryj Galateę

BezceremonialnieOpowieści wróżki 1: Skrzydła przeznaczeniaPrzygoda na jedną nocOpowieści z Regventus 1: AldawenCzarny wilk

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus