Wilcza skóra - Okładka książki

Wilcza skóra

A. Makkelie

Rozdział 5

MERA

„Co ty, kurwa, robisz na kanapie?”

Mera poderwała się i spadła z sofy na ziemię. Jęknęła, uderzając czołem o stolik do kawy.

Wzdychając, spojrzała na swój ludzki budzik i zobaczyła tatę z zaskoczonym wyrazem twarzy.

„Dzięki za wstrząs mózgu, tato”, powiedziała z bolącą głową i usiadła z powrotem na kanapie.

Parsknął i odsunął jej rękę od głowy. „Masz zawroty głowy lub mdłości?”

Potrząsnęła głową i skrzywiła się.

„Zostaniesz z ładnym siniakiem i bólem głowy, ale nie masz wstrząsu mózgu. Co robiłaś na kanapie?” zapytał.

Westchnęła, przecierając oczy. „Nie mogłam zasnąć zeszłej nocy, więc zeszłam na dół i obejrzałam film. Chyba musiałam przysnąć”.

Jej tata mruknął w odpowiedzi. „Cóż, idź wziąć prysznic i się ubierz. Twoja mama chce, żebyś zrobiła zakupy, poza tym jesteśmy zaproszeni na kolację do domu burmistrza”.

Mera zbladła, słysząc ostatnie zdanie. „Będziemy jeść z burmistrzem i jego rodziną?”

Jej tata zwęził oczy, patrząc na nią.

Nie mogę mu powiedzieć, że nie mogę przestać myśleć o synu burmistrza.

Tak”, powiedział powoli. „Viggo i jego rodzina również przyjdą, tak jak dwójka stażystów. Dlaczego?”

Kiedy dowiedziała się, że nie będzie z nim sama, ogarnęła ją fala ulgi.

„Nic, po prostu jestem zaskoczona”, powiedziała, starając się brzmieć zupełnie normalnie.

„Tutaj jest inaczej, Esmeraldo. Ludzie naprawdę się tobą interesują, więc lepiej się do tego przyzwyczaj. A teraz zmykaj, zanim twoja mama cię tu dorwie”, powiedział i zepchnął ją z kanapy.

Jęknęła i poszła w stronę swojego pokoju. Było tu zdecydowanie inaczej, ale to, czy się przyzwyczai, wciąż pozostawało pytaniem, na które nie potrafiła odpowiedzieć.

Otworzyła drzwi do łazienki i krzyknęła, gdy zobaczyła swojego nagiego brata.

„Poważnie, stary, blokuj te pieprzone drzwi!” krzyknęła, zamykając za sobą drzwi.

Westchnęła, podchodząc do lustra i patrząc na siniaka na głowie.

Świetnie! Będę dziś jadł w domu burmistrza z siniakiem na czole. Co pomyśli Killian? Pomyśli, że jestem przez to brzydka?

Co jest, kurwa! Dlaczego myślę w ten sposób? Nawet go nie znam, a myślenie o nim w ten sposób tylko wpędzi mnie w kolejne kłopoty! On jest synem burmistrza, na litość boską!

Łazienka jest twoja!” Mitch krzyknął przez drzwi.

Mera przewróciła oczami, otworzyła drzwi i poszła wziąć długi prysznic.

Gdy skończyła, założyła świeżą czarną bieliznę, podarte dżinsy, niebieski podkoszulek i czarną bluzę z kapturem.

Wiedziała, że później będzie jej gorąco, ale nie chciała, by wszyscy widzieli jej blizny.

Związała włosy w niechlujny kok, założyła klapki i zeszła na dół.

Mitch i Mera spojrzeli na siebie; już miał coś powiedzieć, gdy ich mama odchrząknęła.

„Esmeraldo, to są rzeczy, których będę potrzebować, aby upiec dziś wieczorem mój słynny tort dla burmistrza i jego zastępcy”.

Matka wręczyła jej kartkę i trochę pieniędzy.

„Zamierzasz zrobić ciasto czekoladowe z truskawkami?” Mitch zapytał, śliniąc się.

Mera przewróciła oczami.

„Tak, ale to dla nich, a nie dla ciebie, więc zachowuj się! Nie chcę, żebyś zjadł cały tort, zanim oni dostaną choćby jeden kawałek!” powiedziała mu Dina.

Mitch nadąsał się jak małe dziecko, po czym wziął jabłko i chciał je ugryźć. Zanim zdążył to zrobić, Mera chwyciła owoc i wzięła gryza.

„Wiesz, że są zatrute, więc tylko ja mogę je jeść, prawda?” powiedział Mitch.

Mera zachichotała i przewróciła oczami, biorąc kolejny kęs.

„Jeśli umrę od zjedzenia jabłka, daj mi szklaną trumnę, aby mój książę mógł mnie obudzić pocałunkiem, a ja będę mogła skopać ci tyłek”.

Mitch złapał kolejny owoc i w nią rzucił.

Mera krzyknęła i uchyliła się, biegnąc do drzwi.

Wzięła kolejny kęs, zanim wybiegła przez drzwi, gdy jej brat krzyknął coś, czego nie mogła zrozumieć.

Słońce już wzeszło i zaczynało się robić ciepło. Miała nadzieję, że nie będzie musiała zdejmować bluzy w mieście.

Żal i pytania to dwie rzeczy, których teraz nie potrzebowała.

Miasto było już pełne ludzi, którzy robili różne rzeczy. Była sobota, więc większość robiła zakupy i załatwiała wszystkie sprawy, których nie mogli zrobić w ciągu tygodnia pracy.

W drodze do sklepu spożywczego natknęła się na duży kamień z jakimś napisem.

Nie zauważyła tego wcześniej ze względu na targ, ale teraz nie mogła przejść obok tego obojętnie.

Mimo że nie rozumiała, co jest na nim napisane, kamień w jakiś sposób ją przyciągnął. Wydawało jej się, jakby był namagnetyzowany.

Mera zbliżyła się nieco do niego i bez własnej woli jej ręka zaczęła przesuwać się w kierunku kamienia.

„To kamień runiczny”.

Została wyrwana z transu i spojrzała na stojącego obok mężczyznę.

Aksel uśmiechnął się. „Został tu umieszczony przez Wikingów, którzy tu mieszkali”.

Mera spojrzała z powrotem na kamień. „Co tam jest napisane?”

„Szczerze mówiąc, nie wiem”, powiedział z lekkim uśmiechem. „Nie umiem czytać run”, dodał wzruszając ramionami.

Mera również się zaśmiała i jeszcze raz spojrzała na kamień, po czym oboje ruszyli w stronę sklepu spożywczego.

„Zgaduję, że słyszałaś też o kolacji?”

Skinęła głową. „Mój tata powiedział mi dziś rano”, powiedziała.

„Mój też. Podjęli decyzję dziś rano. Twoja rodzina musiała zrobić wrażenie na burmistrzu”.

Uśmiechnęła się do niego lekko.

„Denerwujesz się?”

Mera musiała zachować zimną krew, słysząc jego pytanie, ponieważ była tak zdenerwowana, że mogła dosłownie dostać zawału serca od zbytniego martwienia się.

„A powinnam?” odparła, patrząc na niego.

Wzruszył ramionami, wkładając ręce do kieszeni. „Poza tym, że będą nudne rozmowy, wygląda to tak jak w każdym innym domu”, stwierdził Aksel.

Mera uśmiechnęła się do niego, gdy zadzwonił jego telefon.

Zrobiła kilka kroków do przodu, aby dać mu trochę prywatności, gdy nagle jej uwagę przyciągnęła fontanna na środku placu.

Niektóre dzieci krzyczały na kogoś, a ona widziała małą dziewczynkę pośrodku grupy pięciu chłopców.

Rozpoznała jednego z nich jako Rubena, który próbował powstrzymać jednego z pozostałych chłopców.

Co się dzieje?

Przepraszam za to…”

Zanim Aksel zdążył dokończyć zdanie, zobaczyli, jak Ruben został brutalnie odepchnięty, a dziewczyna wrzucona do fontanny; jeden z chłopców trzymał ją pod wodą.

Bez zastanowienia Mera pobiegła w kierunku grupy, a Aksel tuż za nią.

„Aksel!” Ruben krzyknął, płacząc i biegnąc w stronę brata.

Grupa zobaczyła Merę biegnącą w ich kierunku. Uciekli, ale zostali zatrzymani przez Kena, Edvina, Killiana i Synne.

Mera wskoczyła do fontanny i złapała dziewczynkę.

Killian również wskoczył i pomógł ją wyciągnąć, po czym położyli ją na ziemi.

Mera przykucnęła obok niej i słuchała uważnie, przykładając ucho do jej ust.

Dziewczynka nie oddychała.

Położyła trzy palce na klatce piersiowej dziewczyny i jedną rękę pod jej głową.

Pchnęła raz, a dziewczyna natychmiast wykaszlała wodę z płuc.

Mera odetchnęła z ulgą i pomogła jej wstać, gdy ta odkaszlnęła resztę wody i złapała oddech.

Spojrzała na chłopców, którzy patrzyli na nią z przerażonymi wyrazami twarzy.

Od kiedy zastraszanie stało się zabijaniem?

Dziewczynka się trzęsła i bez zastanowienia Mera zdjęła bluzę z kapturem i zarzuciła ją na ramiona dziewczyny.

Wciąż płacząc, Ruben upadł obok dziewczyny i przytulił ją. „Tak mi przykro, Kim!”

Mera spojrzała na Killiana, który westchnął z ulgą, gdy napotkał jej wzrok. Skinął jej nieznacznie głową.

Mera spojrzała na dwójkę dzieci przed sobą i również westchnęła. „Co się stało?”

Ruben spojrzał na nią. „Kimmy nie urodziła się tutaj. Jej rodzina przeprowadziła się tu kilka lat temu i powiedzieli jej, że tu nie pasuje. Że nie zasługuje, by tu być”.

Mera zacisnęła szczękę i spojrzała na Aksela, który zacisnął pięści i patrzył na chłopców.

Zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek więcej, dziewczyna objęła ją za szyję i zaszlochała. „Dziękuję”.

Mera uśmiechnęła się i przytuliła ją do siebie. „Nie musisz mi dziękować, Kimmy”.

Odsunęła się i osuszyła łzy.

W tym momencie podbiegła do niej kobieta ze łzami w oczach; chwyciła Kimmy w ciasny uścisk.

Viggo podszedł za nią i lekko skinął głową.

Kobieta również na nią spojrzała. „Dziękuję za uratowanie mojej córki”.

Kobieta i Kimmy odeszły, podczas gdy rodzice chłopców zbesztali ich i dali im szlaban.

Powinni dostać surowszą karę niż szlaban, ale to chyba nie zależy ode mnie.

Rodzice odprowadzili chłopców, a Ruben natychmiast przytulił się do jej nóg.

Spojrzała ze zdziwieniem na chłopca i przykucnęła, by być na tej samej wysokości. Otarła łzę z jego twarzy i uśmiechnęła się lekko. „Wszystko w porządku?”

Uśmiechnął się do niej i skinął głową. „Przykro mi”, powiedział.

Rzuciła mu pytające spojrzenie, ale kiedy zobaczyła, że patrzy na jej ramię, wiedziała, o co mu chodzi.

Westchnęła i zamknęła oczy, przyciągając rękę do ciała.

„Cholera”, wyszeptała.

„Co ci się, kurwa, stało kilka lat temu?”

Spojrzała na Kena i zobaczyła, że wszyscy patrzą na jej ramię.

Westchnęła, gdy wstała i wiedziała, że zaraz zaczną się pytania i litość.

„To długa historia”, powiedziała, rozglądając się po grupie.

Jej oczy przyciągnęły wzrok Killiana i mogłaby przysiąc, że widziała w nich ból i smutek.

Odchrząknął, gdy napotkał jej spojrzenie i odwrócił wzrok.

Synne wystąpiła naprzód. „Uratowałaś Kimmy. Nie możemy ci za to wystarczająco podziękować”.

Mera spojrzała na nią i się uśmiechnęła. „Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała o tym porozmawiać”, wskazała na jej ramię, „moje drzwi są zawsze otwarte”.

Killian chrząknął i odszedł.

Mera obserwowała jego oddalającą się sylwetkę i nie mogła nic poradzić na to, że czuła się smutna, urażona i zraniona.

Westchnęła i przeczesała dłonią włosy. „Dzięki, ale nic mi nie jest. Po prostu nienawidzę tych pełnych litości spojrzeń, które dostaję za każdym razem, gdy ludzie widzą moje ramię”.

To nie było kłamstwo. Naprawdę tego nienawidziła, ale nie chciała im mówić, co się z nią stało.

„Czy to nadal boli?”

Mera spojrzała na Rubena i zobaczyła, że wpatruje się w jej ramię.

„Każdego dnia. Tamtego dnia straciłam 50 procent mobilności i za każdym razem, gdy poruszam ręką, boli, ale nauczyłam się z tym żyć, więc nie martw się, dzieciaku”, powiedziała, przeczesując dłonią jego włosy.

„To dlatego tak bardzo cię zabolało, gdy objąłem cię ramieniem”.

Spojrzała na Kena i skinęła głową.

„Więc to nie był ból mięśni?”

Zaśmiała się i spojrzała na Viggo. „To też, ale głównie jest to ból spowodowany moimi uszkodzonymi nerwami”.

Poczuła coś na ramieniu, a gdy na nie spojrzała, zobaczyła Rubena, który przesuwał palcem po jej bliznach.

„Ruben!” skarcił go Aksel.

„W porządku, Aksel”, powiedziała Mera.

Przykucnęła, by spojrzeć na chłopca.

„Czy nadal czujesz swoją rękę, gdy ją dotykam?”

Przytaknęła. „Mogę, ale nie tak, jak moje zdrowe ramię. Czuję się tak, jakby moje ramię spało, a kiedy je dotykam, jest zdrętwiałe”.

Kiedy skończyła mówić, objął ją za szyję i przytulił.

Mera uśmiechnęła się i odwzajemniła uścisk.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea