K. L. Jenkins
Księga 1: Violet
TYLER
Nadszedł ten dzień. Zach w końcu znalazł surogatkę.
I niestety nie w konwencjonalny sposób, ale z nim zawsze tak jest, nigdy nie robi niczego konwencjonalnie.
Nie, znalazł jakiegoś łajdaka, który jest członkiem klubu.
Sprzedaje usługi swojej córki, i stanie się nasza w każdym znaczeniu tego słowa. Przyjeżdża dziś wieczorem i nie wyjedzie stąd, dopóki nie zajdzie w ciążę i nie będzie karmić naszego dziecka przez rok.
Taka jest umowa.
Sto tysięcy teraz, tyle samo po zakończeniu umowy, plus będziemy płacić wszelkie rachunki medyczne, dopóki będzie tu mieszkać.
Nie tak wyobrażaliśmy sobie założenie rodziny.
Do diabła, nigdy nie myśleliśmy, że do tego dojdzie.
Ale po śmierci Rose znów byliśmy tylko my dwoje.
Rose była wyjątkowa. Zawsze wiedzieliśmy, że lubimy bawić się z kobietami. Cóż, ja wiedziałem, że lubię zadowalać mojego pana, a on chciał, żebym pieprzył kobiety, ale do czasu Rose było mi z tym nieco ciężko.
Z drugiej strony wiedzieliśmy też, że się kochamy. Gdy byliśmy nastolatkami, nie rozumieliśmy do końca naszych uczuć. Byliśmy razem od piętnastego roku życia. Para gejów. Nigdy nie zaakceptowana.
Ale tak naprawdę jesteśmy biseksualni, a Rose była na to dowodem, ponieważ pobraliśmy się z nią, staraliśmy się z nią o dzieci, ale nie udało się utrzymać żadnej z ciąży. Potem zginęła w wypadku samochodowym.
To jednak temat na inną opowieść.
To nas zmiażdżyło.
Sprawdzam zegarek po raz piąty, zauważam, że są spóźnieni.
Nienawidzę spóźnialskich.
Stukam stopą w rytm delikatnej melodii odtwarzanej przez głośnik bluetooth.
Zach pije trzecią whisky, chyba dlatego, że od kilku lat nie mieszka z nami żadna kobieta i chyba oboje chcemy mieć to już za sobą.
Nie jestem zbyt podekscytowany, ale oboje chcemy mieć dzieci i to jest najlepszy sposób, aby dokonać tego jako para gejów, jeśli chcemy brać udział w ciąży i narodzinach dziecka.
Jest na wyciągnięcie ręki, prawie można je chwycić, tylko jedna ciąża dzieli nas od trzymania małego człowieka, który należy tylko do nas.
W końcu dzwonią do drzwi, oboje patrzymy na zegarki. Dziewiętnaście minut spóźnienia.
Catherine wpuszcza ich i prowadzi do nas. Oczywiście zaraz znika i Zach wstaje jako pierwszy, gdy mężczyzna wchodzi przez drzwi.
„Cóż, najwyższy czas”.
Sięga po wyciągniętą dłoń Henry’ego. Prawdopodobnie nie ma nawet metra osiemdziesięciu wzrostu, ma ciemne włosy, brązowe oczy i kilka zmarszczek.
Jest znacznie niższy od nas obojga, ponieważ mamy ponad metr osiemdziesiąt, a ja mierzę prawie metr dziewięćdziesiąt.
„Cześć”. Nieśmiało ściska dłoń Zacha, ja również podaję mu rękę.
„Miło cię poznać”. Może.
„Was też”. Jego uścisk dłoni nie jest zdecydowany, co wiele mówi o jego charakterze.
„Nie mam dużo czasu. Jestem umówiony. Wiecie, jak to jest”.
„Zgodnie z obietnicą, moja pasierbica. To wciąż niewinna młoda dziewczyna. Myślę, że z przyjemnością się z nią zapoznacie”. Uśmiecha się do siebie pod nosem.
Niewinna?
„Niewinna?” Powtarzam jego słowa, a on marszczy brwi, na jego twarzy pojawia się niepewność.
„Cóż, jest dziewicą. Ale możecie z nią zrobić, co chcecie. Rozmawialiśmy o tym, że cena, którą jesteście skłonni zapłacić, jest wystarczająca, aby pokryć wszelkie… cóż… cóż, zachcianki” potyka się o własne słowa.
Cholera, on wie, co lubimy, a dziewica nawet nie będzie znała naszych preferencji seksualnych.
Spoglądam na Zacha, a on patrzy na mnie z uniesionymi brwiami. Kurwa. Dziewica. Gdzie jest ta dziewczyna?
„Pominąłeś tę istotną informację, Henry” karci go Zach, i słusznie, kurwa.
„Pomyślałem, że tacy młodzi chłopcy jak wy nie będą mieli nic przeciwko wytrenowaniu jej. Och….i… Cóż, skoro już jesteśmy przy tym temacie. Jest niemową”.
Niemowa. Dziewica i niemowa.
Kurwa, to się nigdy nie uda. Kręcę głową w stronę Zacha, jak na spotkaniu biznesowym. To jest nie do zaakceptowania.
Jak, do kurwy nędzy, mamy bawić się tak, jak mamy w zwyczaju, z dziewicą? I to taką, która nie mówi.
„Więc gdzie jest ta dziewczyna?” pytam pośpiesznie, ale nie mogę ukryć obrzydzenia jego oszustwem.
„Violet, wejdź”. Na twarzy ma przyklejony uśmieszek. Bezczelny kutas. Wiedziałem, że to był głupi pomysł.
Czeka kilka chwil, podczas których dziewczyna nie przychodzi, a ja ze wzburzeniem przeczesuję dłonią włosy.
„Pójdę po nią”. Kiwa głową do Zacha. Widzi, że interes wymyka mu się z rąk, a w mojej piersi kipi gniew z powodu jego zachowania.
„Hej, musimy ją tylko przelecieć, żeby zaszła w ciążę. Możemy się powstrzymać od zabawy z nią” twierdzi Zach, co sprawia, że marszczę brwi. To prawda.
„To dużo pieniędzy za kilka numerków, Zach”. Dwieście tysięcy i tyle, ile wyniosą jej rachunki za leczenie.
Ale na końcu tego wszystkiego będzie dziecko, a to jest warte znacznie więcej, mówię sam sobie.
„W końcu będziemy mieli rodzinę. Patrz na szerszą perspektywę”. Stoi teraz przede mną i głaszcze mnie po policzku, więc biorę głęboki wdech.
Ma rację.
Biorę kilka kolejnych wdechów, próbuję się uspokoić.
Tak. Rodzina. Nasza własna rodzina.
Chwilę później do pokoju wchodzi Henry i ciągnie za nadgarstek młodą dziewczynę, która wygląda, jakby cierpiała.
Irytuje mnie to z powodów niezależnych ode mnie, a gdy pojawia się w pełnym świetle, przyglądam się jej dokładnie.
Podążam wzrokiem za długimi rudymi włosami, które sięgają jej do tyłka, a następnie spoglądam w górę jej ciała, doceniając jej szczupłą sylwetkę. Jej pełne piersi podniecają mojego kutasa.
W końcu docieram do jej twarzy i biorę wdech.
Ma drobne rysy, które przywodzą na myśl rusałkę, jej usta są pulchne i różowe. Oczy mają żywy odcień błękitu.
Jest ładna, a moje spodnie nagle wydają się o rozmiar za małe, co jest dziwne, ponieważ niewiele kobiet mnie podnieca.
Spoglądam ponownie na mężczyznę stojącego obok niej, a Zach ściska mnie za dłoń, dając mi znać, że też mu się podoba. Kurwa.
„Chłopcy, to jest Violet. Violet… Zach i Tyler”. Wskazuje na każdego z nas po kolei, ale ona nie odrywa wzroku od podłogi.
Nie jesteśmy tam na dole, dziewczyno.Uśmiecham się na myśl o jej nieposłuszeństwie, ponieważ Zach szybko się tym zajmie.
„Cześć, Violet”. Jej imię opuszcza moje usta jak talizman i czyni cuda dla mojego libido.
Tak. Wyobrażam sobie, jak zatapiam się w jej ciasnej cipce.
W duchu jednak wzdycham.
Dawno nie byłem z kobietą… Zach nic nie mówi, więc spoglądam na niego i zauważam, że ma ściągnięte brwi.
Wygląda na zmartwionego, przez co też marszczę brwi i spoglądam z powrotem na dziewczynę.
Może to jej włosy? Są bardziej rude niż u Rose, ale mimo wszystko nadal są rude.
Może to wywołuje u niego wspomnienia?
Muszę przyznać, że lekkie podobieństwo do Rose przeszło mi przez myśl. Tak, zdecydowanie.
„Cóż, chłopcy, muszę iść na spotkanie. Jestem pewien, że chcecie się lepiej… zapoznać”. Prycham. Skurwiel z niego.
„Pozwól, że cię odprowadzę” proponuję. Im szybciej opuści mój dom, tym lepiej, ponieważ jest w nim coś, co mi się nie podoba i choć nie potrafię jeszcze tego określić, to jednak to czuję.
Sprawdzę go później.
„Zajrzę do ciebie za kilka tygodni, dziewczyno”. Klepie ją po ramieniu, po czym opuszcza nasz salon, a ja zauważam, że Violet na chwilę zastyga, ale zostawiam ją z Zachiem i odprowadzam Henry’ego do drzwi.
„Miło jest robić z wami interesy. Proszę, nie cackajcie się z nią, nieważne, czy jest dziewicą czy nie. Ona wie, w co się pakuje i czego się od niej oczekuje”.
Nie jestem pewien, czy mogłaby teraz dać radę z obojgiem nas, więc unoszę pytająco brwi.
„Hmm” udaje mi się powiedzieć.
„W takim razie ja już pójdę”.
„Pierwszą płatność otrzymasz w ciągu czterdziestu ośmiu godzin”. Kiedy zostanie wyruchana. Zaciera ręce. Na jego twarzy pojawia się niecny uśmieszek, gdy kieruje się do drzwi. Drań.
„Jestem pewien, że obojgu wam się spodoba”.
Przewracam oczami i zostawiam go z Catherine, żeby go wyprowadziła.
Wpadam w kuchni na naszego szefa ochrony, gdy idę po szklankę wody dla Violet, i przez głowę przelatuje mi pewna myśl.
„Czy możesz wyświadczyć mi przysługę?” pytam Dantego.
„Oczywiście”, odpowiada natychmiast.
„Dowiedz się, ile lat ma Violet Camber. Jest pasierbicą Henry’ego Cambera. Jest członkiem klubu. Może sprawdź też szczegółowo jego”.
Wygląda na bardzo młodą. Muszę wiedzieć, nawet jeśli tylko dla świętego spokoju.
„Oczywiście. Zajmie to około pół godziny”.
Kiwam głową, wychodzę z kuchni i wracam do naszego gościa w salonie; dziewczyna nie ruszyła się ani o centymetr.
Zach pije kolejnego drinka.
Zwolnij. ~Spoglądam na niego ostrzegawczo.~
„Wody?” Podaję jej szklankę, którą trzymam w dłoni. Mija chwila, zanim ostrożnie ją bierze, nasze palce przypadkowo się stykają, a ja obserwuję, jak na mnie przez chwilę patrzy.
Wygląda na przestraszoną, ale opanowuje emocje, które pojawiły się na jej twarzy.
Nie musisz się mnie bać, kochanie.
„Zgodziłaś się na to, tak?” Patrzy na mnie i na Zacha, po czym kiwa głową. O kurwa, dzięki Bogu.
„Nie mówisz?” Zach pyta, gdy do nas podchodzi. Wzrusza ramionami.
„Możesz mówić?” Pytam, a ona ponownie kiwa głową.
Więc dlaczego nie mówisz?
„Nie lubisz mówić?” proszę o wyjaśnienie. Znów kiwa głową.
Jak to, kurwa, ma niby działać?
Z frustracją przeczesuję palcami włosy.
„Jak to ma wyglądać, skoro nie może nawet powiedzieć bezpiecznego słowa?” Zach odzwierciedla moje myśli, więc wzruszam ramionami, bo myślę to samo.
Kurwa. On ma rację.
Natychmiast odprowadzamy ją do pokoju gościnnego, potrzebujemy czasu, by to wszystko przedyskutować.
Nie spakowała zbyt wiele. Ma tylko jedną torbę, co nas zaskoczyło, ale zostawiliśmy ją samą, aby zapoznała się ze swoim pokojem, podczas gdy my wróciliśmy do naszego pokoju.
Będę musiał namówić Catherine, żeby zrobiła dla niej zakupy, ale teraz jest już późno, a rano mamy pracę.