Uratuj moje tonące serce - Okładka książki

Uratuj moje tonące serce

Tiffanyluvss

Do zobaczenia, zielone oczy

„Wszystkie dobre dziewczyny idą do piekła. Bo nawet sam Bóg ma wrogów. A kiedy woda zacznie się podnosić, a niebo zniknie z pola widzenia, będzie chciała mieć diabła w swojej drużynie”.- Billie Eilish.

Piosenka przewodnia rozdziału: „All the Good Girls Go to Hell” Billie Eilish.

HARMONY

Dzień jest rześki i jasny, a słońce wlewa swój żółty blask przez otwarte okno, pokrywając pokój delikatnym pomarańczowym odcieniem.

Otwieram zaspane oczy i spoglądam na zegar stojący na drewnianym stole obok mnie.

7:05.

Mam zajęcia o ósmej i nie chciałabym spóźnić się na pierwszy wykład, więc chociaż zamykają się mi oczy i czuję się, jakbym biegła tysiąc mil na godzinę, muszę zebrać siły, by wstać.

Wiedziałam, że udział w imprezie orientacyjnej był złym pomysłem. Uczucie letargu pierwszego dnia nie jest czymś, od czego chciałoby się zacząć semestr.

Byłam w stanie przezwyciężyć wpływy rówieśników w liceum, więc nie jestem pewna, dlaczego pozwoliłam mojej współlokatorce wpłynąć na mnie, by uczestniczyć we wczorajszym spotkaniu towarzyskim.

Nie było to spotkanie orientacyjne – cóż, nie tego typu, do którego jestem przyzwyczajona – a jedyną rzeczą, jaką z niego wyniosłam, był dziwny chłopak gapiący się na mnie, jakbym miała gluta w nosie.

Rozbieranie się przed grupą wrzeszczących dziewczyn nie ma nic wspólnego z programem nauczania w Homewood. Co więcej, nie widzę, w jaki sposób miałoby mi to pomóc w uzyskaniu dyplomu. To dziwna uczelnia.

Ręka opadająca z górnego łóżka mówi mi, że April wciąż śpi.

Miałam wielką nadzieję, że będę mogła zająć górną część piętrowego łóżka. Jednak, kiedy wróciłam do pokoju wczoraj w nocy i zobaczyłam gigantycznego pająka unoszącego się nad wezgłowiem, zdecydowałam, że skrzypienie jest o wiele mniej irytujące niż owady i robaki.

Sięgam po torbę leżącą na podłodze obok mnie i zaczynam szukać czegoś do ubrania na zajęcia. Decyduję się na beżową spódnicę i białą bluzkę z długim rękawem.

Wstaję z łóżka, krzywiąc się, czując zimne kafelki, gdy przedzieram się do łazienki. Pomieszczenie jest niewielkie i składa się z prysznica, toalety, umywalki i białej drewnianej szafki.

Kładę wybrany strój na małym stoliku w rogu, po czym szybko się rozbieram.

Myję zęby, a następnie wchodzę pod prysznic, przekręcam kurek i wzdycham, gdy chłodna woda zaczyna spływać po moim ciele.

Wczesne poranne prysznice są najlepsze. Dodają energii i oferują krótką chwilę medytacji przed rozpoczęciem długiego dnia. Energia będzie mi dziś potrzebna bardziej niż cokolwiek innego.

Studia to nie liceum i wiem, że przyzwyczajenie się do zmian w programie nauczania i otoczeniu będzie wymagało ode mnie sporego wysiłku.

Jest to szczególnie trudne dla kogoś takiego jak ja, komu skóra cierpnie na widok nowych twarzy. Zmiany nie są czymś, za czym przepadam.

Po długiej chwili autorefleksji w końcu zakręcam kurek i wychodzę spod prysznica. Suszę się i ubieram, po czym wychodzę z łazienki w wybranych ubraniach.

April w końcu wstała i pościeliła łóżko, a ja uśmiechnęłam się, odkładając ubrania, w których spałam.

„Dzień dobry”.

Odwraca głowę, widzę, że spojrzeniem analizuje mój strój. Czuję dyskomfort, gdy przygląda mi się od stóp do głów.

„Dzień dobry. Idziesz w tym na zajęcia?”

Moje brwi marszczą się w zdziwieniu, gdy oceniam swoje ubrania. „Hmm… tak. Dlaczego?”

Z pewnością nie ma nic złego w moim wyborze stroju. Ubieram się raczej konserwatywnie; moje nogi i dekolt są zawsze zakryte. Po prostu czuję, że najlepiej jest pozostawić nieco dla wyobraźni.

„Nic…” Zacisnęła usta. „Zupełnie nic”.

„Czy wyglądam dziwnie?”

„Nie, nie. Po prostu wyglądasz… inaczej… niż ludzie tutaj”.

Przechylam głowę w zakłopotaniu, a ona się uśmiecha. „To nic złego. Po prostu uważam, że jesteś skromna”.

Uśmiecham się. „Dziękuję. Hmm, mam na ciebie poczekać?”

Potrząsa głową, schodząc z łóżka i przeciągając się. „Nie, i tak nie mamy tych samych zajęć i nie chcę, żebyś się spóźniała, więc możemy to nadrobić później”.

Dzięki Bogu. Nie wygląda na to, żeby była gotowa w najbliższym czasie, a ja jestem spóźniona.

„Na pewno?” Pytam, starając się być uprzejma, ale potajemnie mam nadzieję, że jej odpowiedź pozostanie taka sama.

„Tak, na pewno. Do zobaczenia później”.

„Ok, pa”. Uśmiecham się, chwytając plecak z podłogi, a potem machając niezręcznie przed odwróceniem się i wyjściem.

***

Zajęcia do tej pory są strasznie nudne. Nie jestem pewna, czego oczekiwałam od college’u, ale naprawdę nie jest taki wspaniały.

Ludzie malują taki idealny obraz – może dlatego miałam tak wysokie oczekiwania. A może to ja jestem osobą, która nie chce wczuć się w klimat.

Studiuję anglistykę i bardzo kocham literaturę, muzykę i sztukę. Chciałabym móc zajmować się nimi wszystkimi naraz, ale wiem, że na razie muszę wybrać jedną z nich.

Moja mama uważa, że niekoniecznie trzeba mieć dyplom ze sztuki lub muzyki. Uważa, że te talenty nie są wyuczone, ale przychodzą naturalnie.

Siedzę na lekcji angielskiego, pilnie przepisując słowa, które pan Jones zapisuje na tablicy. Słyszę, jak otwierają się drzwi do auli i połowa klasy odwraca głowy w ich kierunku.

Moje oczy mimowolnie się rozszerzają, gdy tylko widzę Blaze’a Xandera.

On chodzi na te zajęcia?

Niemal dostaję szału, gdy szybko skupiam się na tym, co mam przed sobą, a moje pismo staje się niechlujne z niepokoju, gdy przypominam sobie niezliczoną ilość ostrzeżeń, które dziewczyny dały mi zeszłej nocy.

Trzymaj się od niego z daleka.

Nie pozwól mu się do siebie zbliżyć.

On jest bez serca.

Będziesz tego żałować.

„Cześć”.

Podnoszę wzrok i widzę, jak wyciąga krzesło, stojące obok mnie, które głośno szura o podłogę, powodując, że wykładowca rozgląda się dookoła w czystej irytacji.

Blaze zdaje się nie przejmować karcącym spojrzeniem profesora i siada obok mnie z szczerym uśmiechem. „Miło cię tu widzieć”.

Jego pociągający zapach, taki sam, jak wczorajszej nocy, dominuje w klimatyzowanym pomieszczeniu, a w świetle dnia wydaje się jeszcze przystojniejszy.

Dziś ma na sobie zieloną koszulę z długim rękawem, która otula jego sylwetkę i czarne, dopasowane dżinsy. Na jego szyi wisi mały srebrny naszyjnik, a uszy zdobią małe kolczyki kółka.

Jego ciemne włosy są wyblakłe po bokach, na górze ma gęste czarne loki, a jego usta są tak czerwone, że jestem przekonana, że używa błyszczyka.

Nie jestem pewna, co powiedzieć na jego powitanie, więc ponownie skupiam się na notatniku, aby kontynuować robienie notatek.

Marszczy brwi. „Cześć byłoby miłą odpowiedzią”.

Przygryzam w milczeniu policzek, a on wyjmuje swoją książkę z torby i odzywa się ponownie. „Ile masz lat?”

Naprawdę?

Patrzę na niego. Chcę zapytać, dlaczego zadał to pytanie, ale dochodzę do wniosku, że najlepiej będzie, jeśli się nie odezwę. W końcu zda sobie sprawę, że ta rozmowa jest jednostronna i przestanie mówić. Miejmy nadzieję.

„Wyglądasz na szesnaście”, kontynuuje. „Albo na piętnaście”.

Wyglądam dużo młodziej niż na swój wiek; to coś, czego bardzo nienawidzę.

Kiedy wyglądasz na drobną, ludzie traktują to jako zaproszenie do gnębienia cię. Zdarzyło się to kilka razy w liceum i nie zamierzam pozwolić, by incydenty powtórzyły się na studiach.

„Mam osiemnaście lat”, wyjaśniam.

Czy właśnie odpowiedziałam?

Harmony, w chwili, gdy powinnaś być cicho, decydujesz się mówić. Cóż za ironia.

Uśmiecha się szeroko, po czym udaje zaniepokojonego. Jego niebieskie oczy tańczą z rozbawieniem. „Wow, ty mówisz”.

Jego dołeczki powróciły, a moje policzki zaróżowiły się z jakiegoś dziwnego powodu. Ponownie odwracam wzrok do zeszytu, mocniej ściskając pióro. Sprawia, że czuję się naprawdę dziwnie.

„Twój głos jest seksowny”, komentuje.

Moje ciało sztywnieje, a na twarzy pojawia się ciepło. Nikt nigdy wcześniej nie użył tego słowa, by mnie opisać. Seksowny to przymiotnik nieodpowiedni dla kogoś takiego jak ja. Niska, drobna, cicha, powściągliwa – ale seksowna? To dziwne.

Spoglądam na niego, a on skupia się na swoim notatniku i go otwiera.

Zauważam świetnie narysowany obrazek na stronie, a gdy ma ją obrócić, chwytam jego dłoń szybko i impulsywnie.

Patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami, a ja się cofam, zawstydzona, że zwykły rysunek wyrwał mnie z mojej skorupy.

Jeśli chodzi o moje kreatywne zainteresowania, mój mózg ma tendencję do działania i podejmowania decyzji bez mojej zgody. Czasami denerwuję się tym, jak nagłe i niezręczne mogą być moje działania.

Kącik ust Blaze’a wygiął się w uśmiechu. „Chcesz zobaczyć?”

Kiwam lekko głową, a on podsuwa mi książkę.

Patrzę na grafikę z fascynacją. Przedstawia japońską postać z anime Naruto. Widzę jednak, że połowa jego twarzy jest uśmiechnięta, a druga połowa wygląda na… smutną?

Czy on to narysował? To jest tak pięknie kreatywne. Każda linia jest uformowana do perfekcji, bez śladu niezdecydowania lub braku umiejętności, a nasycenie kolorów jest czyste i dobrze zdefiniowane.

Nie spodziewałabym się takiego talentu po kimś z jego statusem i wyglądem.

„Czy to twoje?” pytam, a on kiwa głową, zręcznie obracając pióro w palcach.

„Tak, podoba ci się?”

Uśmiecham się lekko. Podoba? Podoba mi się. Wpatruję się w rysunek, zatracając się w uczuciach, które wywołuje.

Postać wygląda na szczęśliwą, ale niezaprzeczalnie melancholijną, jakby obraz służył do zobrazowania emocjonalnej walki w nas samych. Jest wieloznaczny. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mi się podoba.

Jest niezwykle utalentowany. Tak jak ja. Może moglibyśmy zostać przyjaciółmi?

„Trzymaj się od niego z dala”.

„Nie dopuść go blisko siebie”.

A może nie.

Zamykam notatnik i podsuwam mu go, przygryzając wargę i spuszczam wzrok z powrotem na zeszyt.

Uśmiecha się. „Coś ci powiem”, zaczyna, a ja na niego patrzę. „Przyjdź później do mojego pokoju, a nauczę cię, jak to narysować. Moglibyśmy też razem popracować nad kilkoma dziełami sztuki”.

Do jego pokoju?

Widzi, że moje oczy natychmiast się zwężają i chichocze. „To nie tak, jak myślisz. Słuchaj, słowa April musiały cię wystraszyć, ale nie jestem taki zły”.

Wydaje mi się dziwne, że ze wszystkich miejsc na kampusie wybrał swój pokój jako najbardziej odpowiednią lokalizację.

Mrugam bez słowa, a on wzdycha. Co dziwne, jego oczy nie odzwierciedlają tego, jak bardzo jest zmartwiony, pomimo jego oddechu. Mają w sobie obce spojrzenie, pusty błysk, którego nie potrafię do końca wyjaśnić.

Kładzie dłonie z tyłu głowy, opierając się wygodnie. „Dziewczyny chyba zrujnowały mój wizerunek”.

To niesprawiedliwe, że ktoś dyktuje ci, czy powinieneś wchodzić z kimś w interakcje, czy nie, bez możliwości poznania go osobiście. Wiem o tym, ale po prostu nie uważam, że przebywanie w akademiku dla chłopaków jest w porządku.

Moja mama by tego nie pochwaliła, a moje sumienie nie pozwala mi na to, nawet jeśli nie jestem w jej obecności. Bóg mnie obserwuje.

„To nie z powodu April”, usprawiedliwiam się. „Po prostu nie sądzę, że to dobry pomysł, aby być w pokoju faceta… sam na sam”.

W końcu jego oczy ukazują jakąś formę emocji, gdy w jego tęczówkach błysnęła nuta zdumienia. Kiwnął głową, uśmiechając się opanowanie. „Ok, rozumiem”.

Zaciskam usta i zwracam wzrok na tablicę, kontynuując pisanie, a on po tym milczy.

Spoglądam na niego z boku co dziesięć sekund, a on albo bazgrze graffiti na gładkim, nieskazitelnym biurku, bawi się pierścionkiem na palcu, albo nuci coś pod nosem – wszystko, byle nie notować.

Jego kartka była pusta przez cały ten czas, podczas gdy ja jestem na piątej stronie. Każdy jest jednak inny. Może uczy się przez słuchanie.

Zajęcia w końcu się kończą i uczniowie wstają ze swoich miejsc, a ja wrzucam zeszyt do torby.

„Do zobaczenia, zielonooka”, Blaze uśmiecha się, gdy chwyta swoją torbę i wybiega z sali.

Nie wygląda na rozczarowanego, że odrzuciłam jego prośbę; wydaje się nonszalancki i niezrażony. Może ma kogoś innego, z kim mógłby rysować?

Sądząc po tym, jak dziewczyny z pierwszego roku zareagowały na niego wczoraj w nocy, zgaduję, że ma kilka innych opcji. Jestem pewna, że ta ruda dziewczyna nie zawahałaby się przy takiej okazji.

Zapinam plecak, podczas gdy pan Jones spogląda na mnie ze swojego podium. „Przepraszam, panno…”

„Skye”, dodaję. „Harmony Skye”.

Uśmiecha się i wskazuje mnie ręką. „Podejdź tu na chwilę”.

Poprawia swój strój, podczas gdy ja zakładam torbę na ramiona. Wstaję i podchodzę do miejsca, w którym stoi, jednocześnie regulując paski plecaka.

Podrapał się po nosie i spojrzał w kierunku drzwi, prawdopodobnie sprawdzając, czy sala jest pusta.

„Widziałem, że siedzisz obok Blaze’a Xandera”, zaczyna, a ja z przyzwyczajenia ściągam rękawy.

Czy mam kłopoty za siedzenie obok Blaze’a? To nie przedszkole.

„Hmmm, okej…” mruczę, gdy przez chwilę nie mówi nic więcej.

Śmieje się, pokazując zmarszczki w kącikach swoich piwnych oczu. Z obserwacji wynika, że jest mężczyzną w średnim wieku, z gęstymi czarnymi włosami z białymi pasemkami.

„Nie wyglądaj na przestraszoną, Skye. Po prostu uważam, że powinnaś trzymać się z dala od chłopców takich jak on”.

Kolejne ostrzeżenie. Jestem teraz zdezorientowana. Co jest w nim takiego złego? Wcześniej wydawał się miły. Nawet uszanował mój powód, dla którego nie zgodziłam się na jego propozycję. Dlaczego malują ten obraz, którego nie rozumiem?

„Mogę zapytać dlaczego?” pytam, a on wzdycha.

„On nie ma dobrych intencji. Po prostu uważaj na niego. Wiem, że jest przystojny i czarujący, ale to jego broń. Jesteś na pierwszym roku, więc możesz tego nie wiedzieć”.

Nie jestem osobą, która osądza, ale znają go znacznie dłużej niż ja, więc skorzystanie z ich rady byłoby najmądrzejszą decyzją.

Kiwam głową. „Och, w porządku…”

Uśmiecha się i wskazuje na drzwi, a ja odwracam się i odchodzę.

BLAZE

„April!” mruczę dramatycznie, zarzucając jej ramiona na szyję, gdy stoi w kolejce po jedzenie. „W stołówce skończyły się hamburgery”.

Przewraca oczami i wyrywa się z mojego uścisku. „Ty i te twoje hamburgery. Dlaczego po prostu nie staniesz się hamburgerem i nie zjesz samej siebie?”

„Mam dziewczyny, które zrobią to za mnie”. Uśmiecham się, po czym zwracam uwagę na kobietę za ladą, która serwuje nasze lunche od dwóch lat.

Wygląda na około trzydzieści lat, a jej włosy są zawsze zakryte czarną siatką. Duży fartuch ukrywa jej dojrzałą sylwetkę, ale widzę, że pod białym materiałem ma niezwykłą figurę.

„Dzień dobry, Pat”. Opieram łokcie na blacie, unosząc brwi i wpatrując się w jej twarz.

Jej policzki stają się zauważalnie zaróżowione, ale udaje zirytowaną, przewracając oczami, gdy miesza w garnku z makaronem z sosem serowym. Robię to w za każdym razem, a ona nigdy tego nie aprobuje.

Nic się nie stało, wszystko widzę jak na dłoni.

„Podoba mi się twój fartuch. Ładnie na tobie wygląda”, dodaję, uśmiechając się, kiedy widzę jej oczywisty dyskomfort.

Tia kręci głową z rozbawieniem. „Zostaw tę kobietę w spokoju. Co, u licha, jest z tobą nie tak, Xander?”

„To syn diabła”, dodaje Yuna.

Pat nadal skupia się na swoim zadaniu, a ja stukam palcami o stół, nie spuszczając z niej wzroku. Trzyma głowę zwieszoną, by uniknąć mojego spojrzenia.

„Wrócę jutro, żeby sprawdzić, co u ciebie, dobrze?”

Zarumieniła się na te słowa, a ja cicho jęknąłem, obracając się i opierając o ladę, gdy James wślizgnął się między mnie i April, obejmując ją ramieniem.

„Podoba mi się twoja spódnica, April. Ładnie na tobie wygląda”.

James ma obsesję na punkcie używania moich tekstów na podryw. Przecież właśnie użyłem tego na Pat. Wpatruję się w niego i udaję litość, podczas gdy moja kuzynka cmoka, wzruszając ramionami.

„Zabieraj ode mnie rękę, James”.

„Hej, gdzie jest Harmony?” pyta Yuna, a ja natychmiast zaczynam przechadzać się po hałaśliwej stołówce.

Dziewczyna mnie interesuje. Głównie dlatego, że wydaje się zbyt niewinna. Świat to zrównoważone ying-yang, mieszanka dobra i zła.

Ludzie mają w sobie połączenie obu aspektów – z wyjątkiem mnie, który ma tylko jedną stronę – dlatego nie ma możliwości, aby osoba była całkowicie niewinna lub „dobra”.

Przez ostatnie kilka miesięcy, życie naprawdę mnie nudziło, a ta nowa dziewczyna ma aurę, z którą moje demony chcą się bawić.

Jestem zdeterminowany, by rozbić jej skorupę; będzie to dla mnie świetna zabawa, a fakt, że nie mogę poczuć ani uncji empatii, sprawi, że cały pomysł wydaje się jeszcze bardziej kuszący.

„Tak, gdzie jest twoja przyjaciółka?” pytam, a April odwraca się do mnie, krzyżując ręce na piersi. To jej obronna postawa, ale jej nagany zwykle przepływają przez jedno ucho i wychodzą przez drugie.

„Blaze, już cię ostrzegałam, trzymaj się z dala od Harmony. Wiesz, że nie będzie dobrze, jeśli będziesz się z nią zadawać”.

Przeczesuję dłonią włosy, które uparcie lądują z powrotem na moich oczach. „Chcę ją tylko oświecić. Pokazać jej, co się stanie, gdy będzie chodzić po Homewood wyglądając jak Maryja Dziewica”.

James się śmieje. „Ale ona jest Maryją Dziewicą, sądząc po tym, jak konserwatywnie się ubiera”.

Chichoczę, a April kręci głową, odbierając tacę od Pat z cichym „dzięki”. Jej wzrok pada na mnie, a ja mrugam do niej subtelnie. Odwraca wzrok i przechodzi do obsługi następnego zamówienia, podczas gdy moja kuzynka marszczy na mnie brwi.

„Wy dwoje – ty i James – jesteście po prostu dwoma bezdusznymi i odrażającymi stworzeniami. Nie pozwól mi widzieć cię w pobliżu Harmony, Blaze. Ona nie jest w twoim typie i mogę cię zapewnić, że ty z pewnością nie jesteś w jej”.

„Nonsens. Jestem w typie każdej”. Przygryzam ogromny uśmiech, a ona przewraca oczami i idzie do stolika z tyłu pokoju, przy którym ma zwyczaj siadać.

Yuna i Tia są następne w kolejce po swoje jedzenie, a moje oczy lokalizują znajomą drobną postać wchodzącą do jadalni.

Harmony.

Rozgląda się sceptycznie, jakby szukała miejsca do siedzenia, a ja dostrzegam w jej dłoni zapakowaną kanapkę i małe mleko w kartoniku. Nie miałem pojęcia, że ludzie w naszym wieku nadal piją mleko z tych małych kartoników.

Zwalczam uśmiech i mam zamiar do niej podejść, ale Yuna chwyta mnie za ramię. „Zostaw ją w spokoju”.

Mruczę. „Spokojnie, skup się na lunchu”. Wyrywam swój biceps, a ona przewraca oczami na moje nieposłuszeństwo, gdy asertywnie podchodzę do Harmony.

Wszyscy wiedzą, że jestem upartym sukinsynem. Kiedy ktoś próbuje zmusić mnie do zrobienia tego, co mówi, zwykle odpowiadam „Tak”, „Och”, „W porządku”, a potem i tak robię to, co kurwa chcę.

Nie przyjmuję dobrze poleceń.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego nie zostawią mnie w spokoju; czasami nie mam złych zamiarów.

Widzi, że nadchodzę i odwraca się, szybko wychodząc ze stołówki. Chichoczę, idąc za nią, wkładając ręce do kieszeni. „Cześć, Harmony”.

Zatrzymuje się na dźwięk mojego głosu, po czym powoli odwraca się do mnie. Stoimy teraz w cichym korytarzu, a ona wpatruje się we mnie pytająco.

Jej szmaragdowe oczy zdradzają odcień strachu, coś, co zauważyłem zeszłej nocy. Czyżby nie była przyzwyczajona do chłopców?

W końcu się odzywa, jej głos jest srebrzysty i miękki. „Czy czegoś potrzebujesz?”

Tak. Ciebie.

Jej ton jest niepotrzebnie uprzejmy. Nie jestem jej profesorem, więc dlaczego musi mówić tak…formalnie? Ma jednak seksowny głos.

Wzruszam ramionami. „Możesz zjeść z nami”.

Potrząsa głową, odrzucając mnie dziś po raz drugi. „Wolę jeść sama”.

„Dobrze…” Kiwam głową, podchodząc do niej powoli. „Co jeszcze robisz sama?” Zatrzymuję się dość blisko niej, a ona subtelnie się cofa, tworząc pewien dystans.

Ściska w dłoni małe pudełko, a ja zauważam to niespokojne działanie. Nie jestem pewien, co jest we mnie takiego, że tak bardzo onieśmielam ludzi. Zaczyna mi to przeszkadzać… albo i nie.

„Czy ty też śpisz sama?”

Jej czoło marszczy się w zakłopotaniu, gdy przechyla głowę na bok. Znak niewinności i niezrozumienia. Doskonale.

Prycham. „Chodziło mi o to, czy masz chłopaka?”

Wygląda na zaskoczoną, ale odpowiada: „Nie”.

„Cudownie”. Uśmiecham się, patrząc prosto w jej leśne oczy. Porusza się z dyskomfortem, a ja wskazuję na otwarty karton mleka w jej dłoni.

„Mogę spróbować?”

Spogląda na kwadratowe pudełko, a potem z powrotem na mnie, mrugając z niedowierzaniem. Wygląda na zdumioną, że pytam o coś takiego, ale jestem bardziej szalony niż większość ludzi i mam dobrą higienę jamy ustnej, więc wszystko jest w porządku.

Unoszę upartą brew w pytaniu, a ona przełyka, po czym kiwa głową z roztargnieniem.

Zabieram pudełko z jej małej dłoni, a moje palce muskają jej miękką skórę. To nie było zamierzone.

Spoglądam na nią, zaciskając usta wokół słomki, zasysając porcje płynu do ust.

Obserwuje mnie nerwowo i jeśli dobrze widzę, rumieni się.

To było łatwe.

Oddaję jej napój, a ona spokojnie wpatruje się w słomkę, wydając się głęboko zamyślona.

„Właśnie mnie pocałowałaś”, mówię, a ona patrzy na mnie z niepokojem.

„Co?”

Staram się nie śmiać z wyrazu przerażenia na jej twarzy, gdy wskazuję na pudełko. „Właśnie dzieliliśmy pośredni pocałunek; piłaś ze słomki i ja też. Więc praktycznie się pocałowaliśmy, prawda?”

Jej policzki czerwienieją, a ja uśmiecham się, ciesząc moim sukcesem. Wkrótce będzie owinięta wokół moich palców lub moje palce będą w niej zanurzone… w zależności od tego, co nastąpi wcześniej.

Rumieniec jest dowodem na to, że dana osoba ma do ciebie uczucia, prawda? Cóż, tak słyszałem. Niekoniecznie mam wiedzę na temat uczuć i emocji.

Decydując się, że tyle starczy na jeden dzień, moje usta unoszą się w uśmiechu. „Dzięki za napój. Smakował mi. Do zobaczenia, zielonooka”.

Odwracam się i wracam do stołówki, zostawiając ją na miejscu, gdzie stoi jak wryta.

„Lew jest najprzystojniejszy, gdy szuka jedzenia” – Rumi.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea