Utracona królowa - Okładka książki

Utracona królowa

Annie Whipple

8: Rozdział 8

BELLE

Po wyjściu z butiku Loretty pokręciłam się jeszcze trochę po ulicach, nie przejmując się tym, jak żałośnie musiałam wyglądać, ciągnąc za sobą walizkę i zwracając na siebie uwagę wszędzie, gdzie się pojawiłam.

Byłam już na skraju wyczerpania i ledwo byłam w stanie myśleć.

Niczego bardziej nie pragnęłam niż wziąć prysznic, założyć świeże ubrania i zwinąć się w kłębek w łóżku, śpiąc do upadłego.

Niestety, w tej chwili nie było to możliwe.

Miałam nadzieję, że znajdę pokój hotelowy na noc, zakładając, że miasto, które prosperowało tylko dzięki pieniądzom bogatych turystów, będzie miało jakieś opcje zakwaterowania.

Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy żaden z mijanych hoteli nie miał wolnych miejsc. Nie miałam pojęcia, dlaczego jakieś przypadkowe małe miasteczko w Maine było tak popularne w połowie marca, ale domyśliłam się, że jest to miejsce, w którym warto być.

Tak więc po raz kolejny znalazłam się na ławce na poboczu drogi, leżąc z plecakiem pod głową, próbując oddychać, by zmniejszyć cały stres i ból, z którymi obecnie walczyłam.

Nie miałam pieniędzy, pracy ani miejsca, w którym mogłabym się zatrzymać, a pulsowanie w głowie tylko się pogarszało.

Tak, moje życie było do bani.

A co gorsza, tęskniłam za Graysonem. Mimo że dzieliły nas tysiące kilometrów, wciąż czułam z nim tę kosmiczną więź, jakby łączył nas niewidzialny sznur.

Nie mogłam pozbyć się z głowy tej głupiej, dupkowatej, kretyńskiej twarzy.

Położyłam dłoń na naznaczeniu na szyi, jęknęłam i zacisnęłam oczy, gdy rozjarzyło się do białości bólem. Wszystko było w rozsypce.

Byłam tak pochłonięta własnymi myślami, że nawet nie zauważyłam, kiedy przede mną zatrzymał się samochód.

„Hej!”

Podskoczyłam, podnosząc głowę. Skrzywiłam się, gdy uderzyła mnie nowa fala zawrotów głowy.

Napotkałam wzrok faceta, który wydawał się być mniej więcej w moim wieku. Prowadził czerwonego jeepa i wychylał się przez otwarte okno, uśmiechając się do mnie. Obok niego na siedzeniu pasażera siedziała dziewczyna i patrzyła na niego.

„Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć” ciągnął chłopak. „Po prostu nie mogłem nie zauważyć, jak samotnie wyglądałaś siedząc na ławce na przystanku autobusowym. Musiałem się zatrzymać i sprawdzić, czy nie potrzebujesz towarzystwa”.

Dziewczyna obok niego prychnęła i przewróciła oczami, najwyraźniej uznając jego marną próbę flirtu za żałosną, tak jak z resztą ja.

Zignorował ją i nadal mi się przyglądał, a jego czarujący uśmiech poszerzał się z każdą mijającą sekundą. Był bardzo przystojny, a wyraz jego twarzy mówił mi, że o tym wie.

Miał krótkie, kręcone brązowe włosy i miodowo–brązową skórę. Jego zarys szczęki był ostry, a rysy twarzy symetryczne i niezaprzeczalnie przyjemne dla oka.

Do tego jego oczy, w ciepłym orzechowym kolorze z drobinkami złota i zieleni, które przypominały mi las.

Wyglądał jak typ osoby, która może odnieść sukces tylko dzięki swojemu wyglądowi, a nie talentom czy umiejętnościom.

Dziewczyna obok niego była do niego niezwykle podobna, przez co zastanawiałam się, czy są w jakiś sposób spokrewnieni. Miała takie same włosy, tylko że były splecione w długie warkocze, które opadały jej kaskadą na ramiona.

Miała takie same oczy i takie same kanciaste rysy twarzy.

Jedyną różnicą, jaką mogłam między nimi dostrzec – oczywiście poza płcią – było to, że miała mały, guziczkowaty nos, podczas gdy chłopak miał długi, spiczasty nos. Oboje byli jednak przepiękni, to było pewne.

Usiadłam, próbując poprawić nieco swój wygląd. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, dziewczyna jęknęła. „Liam, daj spokój! Jeśli znowu spóźnimy się na obiad, tata nas zabije!” powiedziała pod nosem.

Więc byli spokrewnieni. Mentalnie pogratulowałam sobie spostrzegawczości.

Nie patrząc na nią, Liam, chłopak, machnął lekceważąco ręką za siebie. Jego spojrzenie skupiło się z powrotem na mnie, przebiegając po moim ciele w jednym długim, pełnym uznania spojrzeniu.

Nie mogłam się powstrzymać od skurczenia się w sobie i natychmiast zapragnęłam być gdziekolwiek indziej.

„Nie wyjeżdżasz z miasta tak szybko, prawda?” zapytał Liam, wskazując na przystanek autobusowy, na którym siedziałam. „Dopiero co tu przyjechałaś”.

Moja czujność natychmiast wzrosła. Skąd wiedział, że dopiero tu przyjechałam? Obserwował mnie?

Dziewczyna uderzyła brata mocno w tył głowy.

„Au!” krzyknął Liam, w końcu na nią patrząc. „Po jaką cholerę ci to było?”

„Mówisz jak jakiś prześladowca” powiedziała mu, zirytowana.

Spojrzała na mnie, oferując miły, ale wąski uśmiech. „Wieści szybko się tu rozchodzą. Wszyscy słyszeliśmy o ładnej brunetce, która chodzi po mieście i próbuje znaleźć pracę”.

Poczułam, jak moja twarz się rozpala. Całe miasto patrzyło, jak nie udaje mi się znaleźć pracy przez cały dzień?

„Ale nie wyjeżdżasz, prawda?” zapytał Liam. Zaczynał brzmieć na trochę zdesperowanego. Najwyraźniej był mną zainteresowany.

Pochlebiałoby mi to, gdybym nie przysięgła niedawno, że nie będę miała żadnego faceta do końca życia.

„Nie. W każdym razie jeszcze nie teraz. Może jednak jutro” mruknęłam. Będę musiała ruszyć dalej, jeśli nie znajdę tu pracy, co zaczynało wyglądać na realną możliwość.

To tyle, jeśli chodzi o wiarę w to, że zasługuję na osiedlenie się w miejscu tak miłym jak to, prawda?

Liam zmarszczył brwi, najwyraźniej nie podobała mu się moja odpowiedź. Pochylił się do przodu, gotowy do zabrania głosu, ale jego siostra przerwała mu, zanim zdążył to zrobić.

„To szkoda” powiedziała, agresywnie popychając Liama z powrotem na siedzenie, aby mogła mnie lepiej widzieć. Liam spojrzał na nią. „Musimy już jechać. Miło się z tobą rozmawiało. Jedź, Liam”.

Nie zrobił żadnego ruchu, by wykonać to polecenie. „Daj mi znać, jeśli zmienisz zdanie co do wyjazdu z miasta. Mógłbym cię oprowadzić” powiedział Liam, a jego uśmiech znów się powiększył.

Przytaknęłam niezręcznie, zaciskając usta. „Dzięki”.

„Świetnie, a teraz jedźmy” warknęła dziewczyna.

Liam przewrócił oczami. „Poczekaj chwilę, dobrze? Nawet nie dałem jej jeszcze mojego numeru”.

Dziewczyna wyglądała, jakby miała zamiar odciąć mu głowę, a jej idealna skóra zaczynała się czerwienić.

„Naprawdę nie ma takiej potrzeby” wtrąciłam. „Nie mam telefonu, więc podanie mi twojego numeru byłoby bezcelowe”.

Liam uniósł brwi. „Nie masz telefonu?” zapytał. „Czy to nie jest trochę niebezpieczne? Co jeśli ktoś obcy będzie próbował coś ci zrobić, a ty będziesz musiała zadzwonić po pomoc?”

Wzruszyłam ramionami. Ta myśl przychodziła mi do głowy więcej niż raz, ale niewiele mogłam na to poradzić. Brak pieniędzy oznaczał brak możliwości kupienia telefonu.

„W takim razie chyba powinnam unikać pogawędek z nieznajomymi, co?” zaproponowałam, unosząc brwi w geście wyzwania.

„Wiesz, to świetny pomysł” powiedziała siostra Liama. „Zostawimy cię w spokoju i ruszymy w drogę. Żadnych więcej nieznajomych na twojej drodze”.

Liam pochylił się do przodu, całkowicie ją ignorując. „Wiesz… ta cała sprawa z nieznajomymi może być załatwiona naprawdę szybko, piękna”.

Dziewczyna udała odruch wymiotny, szepcząc pod nosem „No błagam”.

„Ech…” Udało mi się wydusić, nie wiedziałam jak zareagować. Niewielu facetów wcześniej mnie podrywało. Nie wiedziałam, jak się powinnam zachować. Czy był jakiś właściwy sposób na odrzucenie kogoś?

„Jestem Liam Blackwood, a to moja siostra bliźniaczka Laila” ciągnął, zanim zdążyłam odpowiedzieć.

„Kiedy powiesz mi, jak się nazywasz, nie będziemy już sobie obcy, prawda? Wtedy będziemy mogli rozmawiać tak długo, jak zechcemy, bez obaw”.

„Nie, nie będziemy mogli!” krzyknęła jego bliźniaczka, Laila. „Nie pozwolę, by ta katastrofa trwała dłużej! Ona najwyraźniej nie jest tobą zainteresowana, stary, więc proszę, ruszaj dalej”.

„Jesteśmy umówieni i mamy bardzo wściekłego tatę, z którym musimy sobie poradzić. I wiesz co? Przygotuj się, że zrzucę winę za to całe fiasko na ciebie”.

„Będziesz musiał wysłuchać wykładu taty na temat znaczenia zarządzania czasem przez cały posiłek i nawet nie będę ci współczuć, ponieważ to wszystko przez ciebie, kolego”.

„Bylibyśmy na czas, gdybyś nie spędził wieczności patrząc na siebie w lustrze, zanim wyszliśmy”.

„A potem po raz kolejny udowadniasz, że jesteś w stanie myśleć tylko swoim penisem i musisz zatrzymać się, aby porozmawiać z ładną nową dziewczyną w mieście, mimo że wiesz, że nawet nie powinniśmy z nią rozmawiać”.

„Sugeruję więc, żebyś ruszył tyłek i zaczął prowadzić ten pieprzony samochód, zanim wypchnę cię na ulicę i odjadę bez ciebie!”

Laila oddychała ciężko, a jej policzki zabarwiły się na czerwono. Liam jednak wyglądał na znudzonego jej tyradą.

Wyglądało na to, że ten rodzaj kłótni był między nimi regularnym zjawiskiem.

Wpatrywał się w nią przez kilka sekund. „Skończyłaś?” zapytał.

Laila zacisnęła szczękę, a cała jej postać zesztywniała ze złości.

Liam spojrzał na mnie i uśmiechnął się swobodnie. „Wiesz, myślę, że są ludzie, którym naprawdę przydałaby się terapia. Albo lekcje zarządzania gniewem”.

Spiorunował Lailę wzrokiem, a ona spojrzała na niego z niedowierzaniem, wyrzucając ręce do góry w geście porażki.

Odchyliła się do tyłu na swoim miejscu. „Poddaję się. Rób, co chcesz”.

Liam ponownie zwrócił się do mnie. „Nie będę cię okłamywał, nowa dziewczyno. Nie czuję się najlepiej, zostawiając cię tu samą, bez możliwości wezwania pomocy, gdybyś jej potrzebowała”.

Rozejrzałam się wokół. Teraz, gdy robiło się ciemno, na ulicach nie było zbyt wielu ludzi, ale ci, którzy wciąż byli na zewnątrz, wyglądali na najmniej groźnych na świecie.

Były to głównie rodziny i szczęśliwe pary. Uniosłam brew. „Czy twoje miasto słynie z przestępczości? Nie mam takiego wrażenia”.

„Zdziwiłabyś się” powiedział. Nie mogłam nie zauważyć, jak drgnął mu mięsień w szczęce. „Masz gdzie się zatrzymać na noc?”

Natychmiast skinęłam głową, zdezorientowana, dlaczego tak wielu ludzi wydawało się przejmować tym, co się ze mną dzieje. Tam, skąd pochodzę, i myślę, że w większości innych miejsc, ludzie pilnowali swoich spraw. „Tak, mam wszystko pod kontrolą”.

Przyjrzał się mojej walizce i brudnym ubraniom. „W porządku, na wypadek, gdyby twoje plany się nie powiodły, za rogiem jest pensjonat, który zazwyczaj ma wolne miejsca”.

„Powiedz im, że przysłał cię Liam Blackwood, a powinni być w stanie zapewnić ci nocleg”.

Moja klatka piersiowa wypełniła się nadzieją na jego słowa. „Naprawdę?” Potem, zdając sobie sprawę, że w zasadzie właśnie wydało się moje kłamstwo o noclegu, szybko dodałam: „To znaczy, dzięki, ale jestem pewna, że to nie będzie konieczne”.

Liam sięgnął do kieszeni i wyciągnął jakieś zawiniątko, zapisując coś na nim długopisem, który miał w samochodzie. Podał mi je.

„Powinien tam być też telefon, którego możesz użyć. Zadzwoń do mnie, jeśli napotkasz jakieś kłopoty”.

Spojrzałam w dół na numer telefonu w moich rękach. Zaczynałam mieć deja vu, przypominając sobie poranną interakcję z Lorettą.

Starałam się uśmiechnąć do Liama, chowając numer do kieszeni. „Jestem pewna, że sobie poradzę”.

Liam nie wyglądał na przekonanego. Tak naprawdę to wyglądał na bardziej zaniepokojonego niż wcześniej. Jednak po kilku sekundach jego wzrok przeniósł się ze mnie na zegarek na jego nadgarstku.

„Hmm, wiesz co?” powiedział, przyciskając język do wewnętrznej strony policzka. „Myślę, że spóźnimy się na kolację. Laila, dlaczego nic nie powiedziałaś?”

Potrząsnął głową, patrząc na mnie z udawanym, zirytowanym wyrazem twarzy. „Muszę się tu wszystkim zajmować. Miło było cię poznać, nowa dziewczyno”. Wrzucił bieg.

„Tak, ciebie też” odpowiedziałam.

Gdy odjeżdżali, patrzyłam, jak sylwetka Laili przez tylną szybę jego samochodu nieustannie uderza Liama w głowę z większą agresją, niż spodziewałabym się po kimś tak małym.

Musiałam powstrzymać śmiech. Wciąż słyszałam, jak na siebie krzyczeli, gdy ich samochód zniknął z pola widzenia.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea