Tajemny wilk - Okładka książki

Tajemny wilk

Enola Forfatter

Rozdział 6

SOPHIE

W nocy po randce z Willem miałam bardzo zły sen. Mężczyzna z moich snów całkowicie mnie unikał. Czułam się załamana i samotna. Nawet kiedy się obudziłam, to uczucie wciąż się utrzymywało.

Poleżałam jeszcze trochę w łóżku; była sobota, więc nie było zajęć.

Bonnie i ja postanowiłyśmy trochę odpocząć. Większość dnia spędziłyśmy na oglądaniu Netflixa i zanim się zorientowałyśmy, nadszedł czas, aby przygotować się na kolację z jej rodziną.

Bonnie zasugerowała, że powinnam założyć moją czerwoną sukienkę. Naprawdę podkreślała moje krągłości, a jej głęboki dekolt eksponował moje piersi.

Bonnie wybrała jasnoniebieską sukienkę, podobną w stylu do mojej. Wyglądałyśmy seksownie.

„Bee, czy to nie za dużo jak na rodzinny obiad?”

Bonnie tylko się uśmiechnęła. „Nigdy nie jest za dużo, uwierz mi”. Mrugnęła do mnie.

Po zrobieniu makijażu, byłyśmy gotowe do wyjścia. Kiedy chciałyśmy zadzwonić po taksówkę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Bonnie podeszła do drzwi i otworzyła je.

To był Ben. „Dobry wieczór, drogie panie”, powiedział. „Zostałem tu przysłany, aby was odebrać”.

Bonnie i ja spojrzałyśmy na siebie z iskierkami w oczach. To było fantastyczne!

Ben podał nam ręce. Zaprowadził nas na dół do bardzo drogiego SUV-a. Otworzył tylne drzwi i zaprosił nas do środka.

Bonnie i ja zachichotałyśmy na ten gest. Ben usiadł za kierownicą i zaczął jechać poza miasto.

Rozpoznałam drogę – Will i ja jechaliśmy tą samą drogą do restauracji.

„Bonnie, to restauracja, do której zabrał mnie Will”.

Bonnie wymieniła spojrzenie z Benem przez lusterko wsteczne.

„Tak, słyszałam o tym”, powiedziała, wyglądając na zewnątrz.

„Co to znaczy, że słyszałaś?”, zapytałam. „Nie powiedziałam ci, do której restauracji poszliśmy, chyba że…”.

Spojrzałem w lusterko wsteczne, by napotkać wzrok Bena. „Chcesz mi powiedzieć, że mamy wśród nas szpiega?”

Ben szybko przeniósł wzrok z powrotem na drogę.

„Daj spokój, Soof, martwiłam się o ciebie, kiedy ten dupek, kiedy Will zabrał cię ze sobą. Więc kiedy dostałam SMS-a od Bena, że widział cię w ich restauracji, poprosiłam go, żeby miał na ciebie oko. To wszystko dla twojego dobra”.

Krew mi się zagotowała. Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Moja najlepsza przyjaciółka poprosiła kogoś, by mnie obserwował. Wzięłam kilka głębokich oddechów.

Ponownie spojrzałam w lusterko i zobaczyłam błysk troski na twarzy Bena. Odwrócił się i wtedy troska zmieniła się w przesłuchanie.

„Wszystko w porządku, Sophie?”, zapytał.

„Patrz na drogę, Ben!”, zażądałam.

Ben oderwał ode mnie wzrok, ale od czasu do czasu spoglądał w lusterko.

Odwróciłam się do Bonnie. „Bee, musisz mi obiecać, że więcej tego nie zrobisz. Ludzie nie mogą mnie obserwować. A poza tym, to było zupełnie niepotrzebne. Will obiecał, że będzie grzeczny i jestem pewna, że tak będzie”.

Bonnie spojrzała na mnie. „Dobrze, Soof. Obiecuję, że nie wyślę nikogo, żeby miał na ciebie oko. Masz moje słowo”.

Skinęłam głową.

Reszta drogi minęła w ciszy.

Godzinę po tym, jak wyjechaliśmy z domu i przejechaliśmy przez ogromny las, w końcu dotarliśmy do złotej bramy. Za nią znajdował się długi podjazd. Nadal nie widziałam żadnego domu.

Po około kilometrze wyłoniła się ogromna rezydencja. Był piękny – wspaniały dom zbudowany w stylu wiktoriańskim.

Kremowo-białe ściany zdobiły piękne fryzy i anioły. Nigdy nie widziałam nic piękniejszego.

„O moja bogini, zapomniałam, jak wielka była ta rezydencja”, powiedziała Bonnie.

Ben roześmiał się i zaparkował samochód przed schodami prowadzącymi do podwójnych drzwi wejściowych.

„Chodźcie, panie, zobaczymy, czy kolacja jest już gotowa. Umieram z głodu”, powiedział Ben.

Bonnie i ja wymieniłyśmy spojrzenia i roześmiałyśmy się.

Ben nadal zgrywał dżentelmena i podał każdej z nas ramię, aby pomóc nam wejść po schodach.

Otworzył podwójne drzwi i poprowadził nas przez pięknie udekorowany korytarz. Anioły naprawdę były tu motywem przewodnim, ale zauważyłam też wiele pięknie rzeźbionych wilków.

Wilki…? Okej…, pomyślałam.

Weszliśmy do podobnie udekorowanej jadalni. Długi stół zdominował pomieszczenie. Było przy nim miejsce dla prawie trzydziestu osób. Przypuszczam, że naprawdę lubili urządzać przyjęcia.

Koniec stołu był zastawiony tylko dla sześciu osób.

Bonnie i ja usiadłyśmy po jednej stronie. Ben nalał nam wina, a potem usiadł naprzeciwko Bonnie. Wino smakowało bosko.

Po wypiciu połowy kieliszka otworzyły się drzwi.

Do pokoju wszedł duży, muskularny mężczyzna, a za nim oszałamiająca kobieta.

Mężczyzna wyglądał jak starsza, bardziej siwa wersja Bena, tylko jego oczy były bardziej surowe.

Kobieta miała bardzo delikatną twarz. Wyglądała łagodnie i przyjaźnie. Jej długie jasnoblond, prawie białe włosy okalały jej piękną twarz. Przypominała mi moją matkę.

Nagłe uczucie tęsknoty za domem wypełniło mój żołądek. Szybko odepchnąłem je na bok. Kobieta uśmiechnęła się do nas słodko.

Bonnie wstała i przytuliła wujka. „Wow, Bonnie, jesteś już dorosła. Wyglądasz pięknie. Pewnego dnia sprawisz, że jakiś mężczyzna będzie bardzo szczęśliwy”.

Bonnie niemal rozpromieniła się po usłyszeniu tych słów i podeszła do kobiety stojącej za wujkiem. „Ciociu Josephine, tak bardzo za tobą tęskniłam”.

Ja również wstałam i poszłam przywitać się z nimi obojgiem. Wujek Bonnie mocno uścisnął mi dłoń. Zerknął na mój naszyjnik, po czym spojrzał mi w oczy.

„Ty musisz być tą piękną Sophie”, powiedział. „Nazywam się Steven. A to moja żona, Josephine”.

Ujęłam jej dłoń i lekko uścisnęłam.

„Miło mi was poznać”.

„Usiądźmy”, powiedział Steven. Usiadł u szczytu stołu. Josephine usiadła między Bonnie i Stevenem.

Nagle poczułam się niespokojna, zaniepokojona. Nie wiem, co to było, ale czułam się, jakbym stała w kolejce do kolejki górskiej. W brzuchu czułam mnóstwo motyli.

Drzwi otworzyły się ponownie i wszyscy zerknęliśmy w tamtą stronę.

Do pokoju weszła jeszcze większa, bardziej umięśniona i nieco starsza wersja Bena. Widać było, że to kolejny z synów Stevena i Josephine.

Jego przystojna twarz miała przeszywające szare oczy, nos był prosty, a usta idealnie uformowane w mały uśmiech.

Jego szczęka była mocna i męska. Jego włosy były nieco dłuższe niż Bena, a boki krótko ostrzyżone. Miał zarost, który sprawiał, że wyglądał nieco groźnie.

Jego muskularne ciało emanowało siłą. Koszulka opinała jego bicepsy, a obcisłe dżinsy ukazywały wyćwiczone nogi. Z tymi mięśniami pomyślałam, że musiał być biegaczem lub trenować sporty walki.

Bonnie natychmiast wstała i przywitała się z tym bogiem.

„Jake! Wyglądasz jak młodsza wersja wujka Stevena!”

Jake spojrzał na kuzynkę. „Wow, Bonnie, nie mogę uwierzyć, że po tych wszystkich lekkomyślnych wybrykach bezpiecznie dorosłaś”, zażartował.

Policzki Bonnie zrobiły się jaskrawoczerwone. „Przynajmniej trochę przeżyłam”, powiedziała.

Nozdrza Jake’a nagle się rozszerzyły. Jego wzrok skierował się na mnie. Poczułam lekkie przyciąganie do niego, gdy spojrzał mi prosto w oczy.

„Nie, to nie może być…”, zaczął.

Steven spojrzał między swoim synem a mną. Wstał bardzo szybko i podszedł do syna.

„Jake, zanim cię przedstawimy, muszę z tobą porozmawiać. To ważne”.

Kiedy odeszli – a raczej, kiedy Steven odszedł i pociągnął za sobą Jake’a – cały pokój ucichł. Wszyscy patrzyli od Jake’a do mnie, dopóki drzwi się nie zamknęły.

Czułam się bardzo nieswojo. Co się działo? Spojrzałam na Bonnie. Wyglądała na trochę niepewną siebie i odwróciła twarz do Josephine.

„Więc, słodka Sophie”, Josephine odwróciła moją uwagę, „jak poznałyście się z Bonnie?”

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea