
Nie chcę podejść do niego. Hael właśnie ośmielił mnie, żebym podeszła bliżej i jeszcze raz nazwała go "barbarzyńskim draniem"... ale coś mi mówi, że nie leży to w moim najlepszym interesie.
Jak się okazuje, nie mam wyboru.
Moja prosta, niewolnicza suknia napina się na mnie i nagle mimowolnie ciągnie mnie do przodu.
Moje buty wloką się i szorują po podłodze jaskini, gdy próbuję się opierać. Zbyt szybko znajduję się w odległości kilku centymetrów od niego.
– Najwyraźniej lubisz używać przemocy, żeby dopiąć swego – syczę przez zaciśnięte zęby, ale moje zachowanie go nie zraża.
– Dopóki nie nauczysz się być mi bez zawahania posłuszną, siła jest jedynym sposobem postępowania z tobą, więc nie radzę tego lekceważyć.
Hael ponownie przygląda się mojej szyi, a ja zastanawiam się, czy nie popchnęłam go do przemocy. – Chyba powinienem założyć łańcuszek na twoją śliczną szyję, Madeline.
Kiedy tylko gapię się w odpowiedzi na jego słowa, krew zalewa mi policzki z zażenowania, szoku i gniewu. Hael stara się nie śmiać, odwracając się na pięcie i ponownie ruszając korytarzem.
Podążam za nim, niedowierzając temu, co wydobyło się z jego ust. Łańcuszek...
Słyszę też szum płynącej wody.
Gdy wchodzimy do środka, zatrzymuję się kilka metrów dalej i otwieram oczy ze zdziwienia, jak wielkie jest to pomieszczenie. Rozglądam się po ogromnej, oświetlonej komnacie sypialnej – wystarczająco dużej, by mogło w niej zamieszkać dwadzieścia osób.
Łoże jest ogromne i stoi przy centralnym punkcie, którym jest tylna ściana, przed nim leży ogromna, tkana, czerwona mata. Jestem zaskoczona. Wychodzi na to, że woli spać w ludzkiej postaci.
Moje oczy rozszerzają się jeszcze bardziej, gdy zauważam, że cała jedna ściana to naturalny wodospad, z wodą spływającą z wystającego sufitu... a niecka pod nim jest wyrzeźbiona tak, by pomieścić niewielką ilość wody.
Można stać pod wystającą skałą i brać prysznic lub siedzieć i kąpać się w niecce.
Aż swędzi mnie skóra, chciałabym od razu wskoczyć do wody i zmyć z siebie pot i brud tego ciężkiego dnia.
Nie wiem jednak, czy prysznic jest najbardziej przyciągającą wzrok częścią tego pomieszczenia, ponieważ po drugiej stronie pokoju znajdują się skarby... i złote klatki.
Nagle zaczynam się bać wejść dalej. Postanawiam po prostu zignorować klatki. Jeśli będę patrzyła na nie zbyt długo, zacznę myśleć o tym, że są ich cztery i że wszystkie są puste.
Jak to się stało, że jestem tu jedyną kobietą...
Dlaczego jest tak barbarzyński, tak pierwotny, tak zły. To nie w porządku i na samą myśl o tym, zapala się we mnie mała iskierka gniewu. Ale strach wciąż bierze górę.
Nie mam broni ani magicznego sposobu na ucieczkę. Nie mogę sobie pozwolić na złość, gdy jestem zdana na jego łaskę.
Muszę ostrożnie, powoli ocenić sytuację, a potem znaleźć sposób, żeby się stąd wydostać.
Patrzę, jak Hael podchodzi do kominka znajdującego się między łóżkiem a ogromnym, otwartym, prywatnym wodospadem.
– Jak zamierzasz mnie ukarać? – postanawiam zapytać. – Przynajmniej skróć moje cierpienia i powiedz mi o tym. Wiem, że musisz, bo nie wykonywałam swoich zwykłych obowiązków, bo wydaje ci się, że próbowałam uciec.
Wypowiadam to wszystko w pośpiechu, patrząc, jak rozpala suche polana w kominku.
– Czy aż tak bardzo chcesz się przekonać, co mam w zanadrzu dla twojego niewinnego umysłu, Madeline?
Okrutny uśmieszek Haela jest oświetlony przez ogień, gdy powoli odwraca się, aby spojrzeć na mnie, stojącą niezręcznie przy wejściu, odmawiającą wejścia głębiej.
– Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo mnie pragniesz – mruczę cicho pod nosem.
– Myślisz, że chcę cię tylko dla twojego towarzystwa? Czy wiesz, co w ogóle rozumiem przez "towarzystwo"? – uśmiech Haela tylko się poszerzył. – Mówisz tak, jakbym chciał cię mieć za partnerkę, towarzyszkę. Nie chcę cię w ten sposób.
– Ale słyszałam, że wygnałeś wszystkie swoje osobiste niewolnice. Dlaczego więc wygnałeś te wszystkie kobiety ze swojego łoża, żeby ściągnąć mnie tu w moje osiemnaste urodziny?
Jestem naprawdę zdezorientowana tym wszystkim.
– Nie mówiąc już o tym, że wiesz, że byłabym okropną niewolnicą, na której nie można polegać. Nawet Layla nie potrafi utrzymać mnie w ryzach. Dlaczego chcesz, żebym to ja ci służyła?
Patrzę, jak Hael podchodzi do swojego łóżka, które jest wystarczająco duże dla dziesięciu osób. Zauważam, że na wierzchu futrzanej kołdry leży złota, błyszcząca bransoleta. Podnosi ją i patrzy na mnie.
– Tego dnia, kiedy mnie zaatakowałaś i kopnęłaś, jako zwykłe dziecko, takie małe i kruche, stojące przede mną bez kropli strachu w oczach... – mówi cicho do siebie, ale i do mnie. – Chciałem cię zniszczyć.
Poświęcam chwilę, aby uspokoić moją bardzo silną potrzebę, aby zacząć się trząść z przypływu adrenaliny. Zamiast tego zaciskam pięści i zwijam palce, zaciskając zęby.
Następuje cicha, pełna napięcia pauza, podczas której on nadal mi się przygląda.
– Już nie masz, myszko – mówi, wyciągając w moją stronę bransoletkę. – To miał być twój prezent urodzinowy... ale chcę ci złożyć pewną propozycję.
Patrzę na niego podejrzliwie i nic nie mówię, żeby mógł kontynuować.
– To jest bransoletka dla osobistych niewolnic. Jeśli nie chcesz jej przyjąć, nie rób tego. Odeślę cię z powrotem do twojej małej kwatery niewolniczej, gdzie będziesz sprzątać do końca życia.
– Jeśli jednak dobrowolnie zdecydujesz się zostać moją osobistą niewolnicą, za miesiąc pozwolę ci wrócić i zobaczyć się z bratem.
– Ja… Ja… Skąd wiesz o moim bracie? – pytam szeptem.
– Ciągle dostaję od niego listy, w których prosi, żebym cię zwrócił – przyznaje Hael.
– Co oznacza dobrowolne bycie twoją niewolnicą? – pytam znów cicho, zbyt przerażona, by się zgodzić.
– Musisz tylko założyć tę bransoletkę na nadgarstek, Madeline – Hael ponownie używa swojego poniżającego tonu, ledwo powstrzymując się od uśmiechu. – To wszystko.
– W takim razie dobrze – mówię powoli. – Będę ją nosić.
Postanawiam być spontaniczna i zgodzić się, nawet jeśli nie będzie ze mną w pełni szczery.
W odpowiedzi żelazne kajdany natychmiast zaczynają się rozluźniać, aż w końcu spadają z łoskotem z moich nadgarstków na podłogę jaskini.
Tak, to jest właściwa decyzja.
Będę mogła wrócić do domu i w końcu znów zobaczyć Masona. Tylko to się liczy.
Muszę tylko być cierpliwa. Jeszcze jeden miesiąc niewoli to nic.
– Chcesz ją? – pyta Hael z zupełnie nowym rodzajem groźby w swoim tonie. – Więc idź po nią, Madeline.
Już miałam mu ją odebrać, kiedy odrzucił ją od siebie.
Uderza o twardą skalną podłogę, odbija się i zaczyna toczyć się dokładnie w kierunku małej szczeliny w ścianach jaskini, której wcześniej nie zauważyłam.
Idę za nią, ale nie biegnę jak mały szczeniak. Muszę zachować trochę godności, nawet jeśli jest draniem, który kazał mi ją gonić.
Wchodzę do ciemnego pokoju, do którego wtoczyła się bransoletka i pochylam się, żeby ją podnieść.
Zaciskam bransoletę w dłoni, wsuwam ją na nadgarstek i powoli wstaję. W półmroku widzę błyszczące metalowe przedmioty.
Przykuwa to moją uwagę, ale jest tak ciemno, że prawie nic nie widzę... a z jakiegoś powodu słabe światło jeszcze bardziej się zaciera.
Odwracam się szybko i widzę, że metalowe drzwi zamknęły się za mną w szczelinie i przestaję oddychać.
Co do...
– Hej! – krzyczę spanikowana. Nagle światło zalewa pomieszczenie, a pochodnie na ścianie zapalają się same i widzę, do czego służy to pomieszczenie.
Dostrzegam, co znajduje się na ścianach.
Mam ochotę zwymiotować.
Założenie bransoletki nagle okazało się najgorszą decyzją w moim życiu.
Chyba właśnie to miał na myśli Hael, mówiąc, że najpierw zepsuje mój umysł.
Muszę spędzić noc uwięziona w pokoju, w którym na ścianach wisi broń i narzędzia tortur. Czy to jest jakiś chory żart?
Odwracam się w stronę drzwi, nie patrząc na przyrządy na ścianie.
– Wypuść mnie, Haelu! Proszę! – nie mogę się powstrzymać, ale uciekam się do błagania, waląc pięścią w drzwi. – Hael!
– Słodkich snów, mała myszko – słyszę głos Haela po zewnętrznej stronie drzwi, który zaczyna chichotać, a zamek zatrzaskuje się na swoim miejscu.
– Nie! – odsuwam się od drzwi, teraz dosłownie się trzęsę, a w moich oczach pojawiają się łzy.
Odwracam się, nie chcąc ich otworzyć, nie chcąc spojrzeć na przyrządy na ścianie.
Wiem bez cienia wątpliwości, że w pewnym momencie zamierza użyć ich wszystkich na mnie... i jestem przerażona.
To są najgorsze urodziny w moim życiu.
Nagle czuję, że znów mam osiem lat. Jestem bezradna. Chcę wrócić do domu. Chcę, żeby był ze mną mój starszy brat, bo wiem, że by mnie ochronił.
Gdybym miał przy sobie Aleksę, moją smoczą pupilkę, wtedy ona chroniłaby mnie zaciekle.
Osuwam się na zimną posadzkę, przyciskając kolana do piersi.
Kiedy już kończę wewnętrznie modlić się o cud, zaczynam nucić. Za bardzo boję się zaśpiewać, ale wiem, że nawet nucenie jakiejkoliwek melodii oczyści mój umysł.
Muszę tylko dotrwać do wschodu słońca.
Potem zastanowię się, jak przetrwać kolejny miesiąc, zanim pozwolą mi zobaczyć się z bratem.
Z tego, co mi wiadomo, to mogła być tylko pusta obietnica.
Nie powinnam była przyjmować tej pięknej złotej bransoletki dla niewolników.