
Nie możesz zdecydować, kiedy i gdzie uderzy Cię Zamglenie.
Prowadzisz? Lepiej szybko zjedź na pobocze, bo spowodujesz stłuczkę pięćdziesięciu samochodów.
W pracy? Odbijaj kartę i zmykaj, gdzie pieprz rośnie, bo w przeciwnym razie ty i twój szef możecie stać się kimś więcej niż tylko kolegami.
Siadając do kolacji, modliłam się, żeby nie uderzyło mnie to, kiedy byłam z moją rodziną - najgorsze możliwe miejsce, w moim mniemaniu.
Pomagając nakryć do stołu i podając Selene talerz z domową lazanią, obserwowałam tylne drzwi, na wypadek gdybym musiała uciec.
Usiadłam do jedzenia z całą rodziną, która była już w trakcie ożywionej rozmowy.
Jeremy uśmiechnął się. - Powołuję się na piątą poprawkę.
Mama zachowywała się bardziej jak nastolatka niż obydwie jej córki razem wzięte. Ale kochałyśmy ją za to bardziej. Przez większość czasu.
Selene przewróciła oczami. Mama zawsze chciała, aby Selene wybrała bardziej stabilną karierę. Moda, zdaniem mojej mamy, nie była zawodem. To było hobby.
Cóż, teraz Selene odniosła sukces, udowadniając, że lata rad matki były błędne, i aktywnie pracowała w jednej z najlepszych firm projektujących modę w mieście.
Ale Selene zawsze pozwalała, by obelgi mamy spływały po niej jak po kaczce. Na każdym poziomie była ładniejszą, mądrzejszą i odnoszącą większe sukcesy wersją mnie.
Ilekroć mówiłam o tym głośno, co zdarzało mi się często, Selene potrząsała mną delikatnie i mówiła: - Jesteś jeszcze młoda, Si. Daj sobie czas.
Ale kiedy chodziło o moje marzenia, o moją przyszłą karierę jako największego artysty na świecie, nigdy nie byłam cierpliwa. Pewnego dnia zamierzałam otworzyć własną galerię.
Przez sekundę, moja rodzina wydawała się być gotowa, by zmienić temat.
Miałam na to sposób - kierować rozmowami, przejmować kontrolę, utrzymywać uwagę na kimkolwiek poza mną. Mimo że byłam najmłodsza, zawsze miałam w sobie tę autorytatywną zdolność.
Ale moja mama złapała mnie na tym.
Mama wzruszyła ramionami. - Nie ma co się wstydzić. Wiem, że twój ojciec na pewno nie może się doczekać tegorocznego Zamglenia, prawda, kochanie?
To było obrzydliwe, na pewno. Ale to nie był powód, dla którego tak bardzo mi to przeszkadzało. Moja mama zawsze była seksualnie wyzwoloną istotą. Nie, to co mi się nie podobało to kłamstwo.
Kiedy mówiłam, że moje dziewictwo było moim sekretem, mówiłam serio. Nawet moja mama nie wiedziała.
Co było dziwne, bo zawsze byłyśmy ze sobą szczere we wszystkim. Nigdy nie ukrywała przede mną prawdy.
Nie o tym, jak poznała tatę, który był człowiekiem. Nie o tym, jak urodziła się ich pierwsza i jedyna córka, Selene. A już na pewno nie o tym, jak mnie znaleźli.
Tak naprawdę nie byli moimi biologicznymi rodzicami.
Zostałam znaleziona w porzuconym powozie przed szpitalem, w którym pracowała moja mama. Nie żeby to miało jakieś znaczenie, zawsze powtarzała mama.
Zamarłam. Powolne, pulsujące, stopione ciepło zapłonęło w moim wnętrzu, sprawiając, że moje ciało poczuło się jakby stanęło w ogniu.
Oddychanie stało się niemożliwe, pot pokrył każdy centymetr mojej skóry i zanim zdążyłam się oprzeć, szew moich dżinsów wcisnął się mocno w moje krocze.
Zadrżałam z nagłej, nieznośnej tęsknoty.
PIEPRZYĆ TO.
Ostre sapnięcie opuściło moje usta, zanim zdążyłam je powstrzymać, a kiedy otworzyłam oczy, o których nie pamiętałam, że je zamknęłam, zobaczyłam, że wszyscy inni w jadalni reagowali tak samo jak ja.
Sposób w jaki moja siostra gapiła się na Jeremy'ego. Sposób w jaki moja mama podniosła się ze swojego miejsca, pochylając się w stronę mojego taty.
Nie mogłam tego znieść. Wybiegłam z pokoju tak szybko, jak tylko moje stopy mogły mnie ponieść.
Kuchnia.
Przedpokój.
Drzwi wejściowe.
I na zewnątrz, w chłodną noc, gdzie upadłam na kolana.
Zamglenie pełzało po moim ciele jak jadowity wąż. Moje sutki stwardniały, a podbrzusze zadrżało, napinając się z seksualnej potrzeby.
Moje gardło było zatkane i walczyłam o oddech. Choć noc była wietrzna, moje ubrania przykleiły mi się do skóry. Chciałam je zdjąć.
Chciałam czyichś rąk na moich piersiach, na moim brzuchu, na moim kroczu...
O, Boże. Zamglenie jeszcze nigdy nie było tak silne.
To była prawdopodobnie kumulacja wszystkich seksualnych potrzeb i frustracji, które tłumiłam przez ostatnie trzy sezony.
Powinnam była się tego spodziewać. Oczywiście, że tak miało się stać. Co ja sobie myślałam? W ogóle nie myślałam. A teraz płaciłam za to cenę.
Spojrzałam za siebie na mój dom, miejsce, w którym normalnie znalazłabym bezpieczeństwo i komfort. Ale nie teraz. Nie ma mowy. Moi rodzice pewnie już w pełni korzystali z Zamglenia.
Myśl o Selene i Jeremym nie była dużo lepsza. Ale oni zachowywali się bardziej jak ludzie, a mniej jak wilki - szanowali granice, prywatność, normy społeczne.
Prawdopodobnie zdążyliby wrócić do swojego mieszkania w centrum, zanim w końcu zadziałaliby zgodnie z popędem.
Wyrzuciłam ich wszystkich z głowy i pobiegłam ścieżką w stronę lasu.
Mijałam ludzi, zupełnie niepomnych, pilnujących swoich spraw, i kilka wilków, które, tak jak ja, były w pierwszym stadium Zamglenia i próbowały odnaleźć się w sytuacji.
Łatwiej im to przychodziło. Nie byli dziewicami. Uprawiali dużo seksu w poprzednich sezonach. Nie ja. Byłam zamglona jak cholera.
Przy wejściu do lasu rozebrałam się. Nie obchodziło mnie, czy ktoś mnie zobaczy. Musiałam się przemienić.
Właśnie tutaj.
Właśnie teraz.
W normalnych okolicznościach miałam pełną kontrolę, gdy się przemieniałam, ale nie wtedy, gdy Zamglenie przejmowało kontrolę. Nie. Nie mogłam dłużej pozostać w ludzkiej formie.
Zamknęłam oczy i poczułam błogość przemiany.
Zazwyczaj czułam każdą część przemiany: rozciągające się kończyny, napinające się mięśnie, rosnące ciało, rude futro, pasujące do moich ludzkich włosów, które wyrastało z mojej skóry. Okrywające mnie całą.
Ale nie teraz. Teraz nie czułam nic poza Zamgleniem.
Odetchnęłam, a mój głos był warknięciem. Moje palce stały się czarnymi jak węgiel pazurami. W oczach wilka wszystko było bardziej agresywne, gwałtowne.
Zwłaszcza teraz. Kiedy Zamglenie dopiero się zaczynało.
Teraz, w pełni w wilczej postaci, pognałam w głąb lasu.
Zimny wiatr owiewał moje futro, twarda ziemia była wilgotna pod moimi łapami, a zapachy lasu wypełniały mój nos.
W lesie rozbrzmiewało wycie. Nieskojarzonych. Takich, którzy szukali towarzysza.
Przeklęłam się wewnętrznie. W moim Zamgleniu zapomniałam pomyśleć o konsekwencjach.
Pójście do lasu na początku sezonu było jak błaganie o bycie zerżniętym. Te lasy były jak bar w college'u. Pełno pragnień i głupich impulsów.
W każdej chwili jakiś wilk mógł poczuć mój zapach i rozpoznać, że nie mam partnera. Będą mnie nagabywać, dopóki się nie poddam. Więcej niż jeden, byłam tego pewna.
Gra, wyzwanie, kto pierwszy zdobędzie wilczycę bez partnera.
Czekałam na ten moment, tę chwilę, to nagłe nieopisane spojrzenie, kiedy dwa wilki nawiązują kontakt wzrokowy i wiedzą, że są partnerami na całe życie.
Nie mogłam się doczekać, aż mi się to przydarzy.
Ale tutaj, w lesie, na początku Zamglenia? To było mało prawdopodobne, delikatnie mówiąc.
Stałam się hiper-świadoma samców wilków, ich każdego ruchu, ich zapachu.
Biegłam zuchwale, wydzielając feromony w powietrze, wabiąc je bliżej. Wkrótce wiedziałam, że będą mnie mieli w potrzasku.
Pięciu z nich. Same wygłodniałe samce wilków.
Mojemu ciału się to podobało. Och, jak bardzo.
Przez sekundę zastanawiałam się, czy to będzie ten rok.
Czy w końcu ulegnę? Czy poddałabym się tym pięciu samcom, biorąc ich wszystkich naraz? Czy w końcu stracę dziewictwo, właśnie tu, właśnie teraz, w środku lasu?
Gdy Zamglenie przejęło kontrolę i wszystkie moje pragnienia, by czekać na mojego partnera, zaczęły się rozpływać, zadałam sobie pytanie, co mnie powstrzymuje? Szczerze mówiąc? Chciałam tego.
Ale czy na pewno?