Kosmiczny przyrodni brat - Okładka książki

Kosmiczny przyrodni brat

Raven Flanagan

Rozdział 3

NOVA

Jedwabisty, pociągający kobiecy głos przebił się przez erotycznie naładowane napięcie w następnym oddechu. „Ach, tu jesteś, Alek. Wszędzie cię szukałam”.

Alek wyraźnie napiął się na ten dźwięk. Chwilę później przechylił głowę na bok, gdy wysoka, elegancka kobieta Dragaken położyła dłoń na jego ramieniu. Podeszła do niego, a jej wzrok padł na mnie.

Wpatrywałam się w nią, niezdolna do myślenia.

Miała na sobie wytworną czarną suknię z gustownymi złotymi akcentami, które kontrastowały z jej srebrzystą, łuskowatą skórą. Perłowo niebieskie włosy spływały po jej plecach w skomplikowanym, ale wyrafinowanym warkoczu. Jej rogi były zakrzywione, większe i dłuższe niż Aleka, ze złotymi pierścieniami wywierconymi w dolnej części. Brzęczały jak dzwonki wietrzne przy każdym jej subtelnym ruchu.

Ale to nie ubranie robiło na niej największe wrażenie. Największe wrażenie robiła na niej złota przypinka do sukni, przedstawiająca symbol Senatu Międzygalaktycznego: promienną gwiazdę wschodzącą między dwoma skrzydłami, które zakrzywiały się wokół niej jak tarcza.

Ta kobieta była senatorem Dragaken. Był to jeden z najwyższych tytułów, jakie mogła otrzymać osoba z jakiejkolwiek planety.

„Kim jest twoja nowa przyjaciółka?” Jej gładki, śpiewny głos sprawiał wrażenie, że jej przemówienia w senacie zawsze przyciągały uwagę tłumu.

Mogłabym słuchać jej przemówień przez cały dzień.

Oczy Aleka znów mnie odnalazły. Uniosła brew i nagle zdałam sobie sprawę, że ta Dragaken mówi o mnie. Cały kolor odpłynął z mojej twarzy.

Jeśli ta starsza kobieta rozmawiała z Alekiem, to musiała być jego matką. A jeśli była jego matką, to oznaczało…

„Nova!” Głos mojego taty rozbrzmiał po ścianach, odbijając się rykoszetem od wnętrza mojej czaszki jak niecelny pocisk.

W następnej chwili tata wyskoczył zza senator Dragakenów. Zobaczyłam plamę czarnych włosów, niedawno przyprószonych siwizną, i złotobrązową skórę, zanim jego ramiona otoczyły mnie, miażdżąc resztki powietrza z moich płuc.

Z twarzą przyciśniętą do mojej, tata mówił dalej. „Gdzie byłaś? Dzwonię na twój komunikator od pół godziny! Myślałem, że spóźniłaś się na prom, wejście na pokład albo zgubiłaś się w terminalu”.

Uścisnęłam go sztywno, bardziej z obowiązku niż czegokolwiek innego. Mogłabym policzyć na palcach obu rąk, ile razy się przytulaliśmy, odkąd byłam dzieckiem, a każdy z nich tylko pogłębiał ból spowodowany jego nieobecnością, zamiast go niwelować. Teraz jego uścisk był tak obcy, jak Dragaken obok mnie.

„Nic mi nie jest, tato” odetchnęłam. Kiedy się odsunęłam, dodałam: „Byłam rozkojarzona, oglądając statek po wejściu na pokład. Przepraszam”. I próbując się nawalić, dodałam w myślach.

„W porządku. To dużo do ogarnięcia na pierwszy raz”. Energicznie potrząsnął głową i odrzucił moje przeprosiny.

Przyjrzałam się jego wyglądowi, od schludnego, całkowicie czarnego garnituru po nowy błysk w jego bogatych, brązowych oczach, które odzwierciedlały moje. Odkąd odeszła moja matka, nie miał takiego blasku. Uraza, która przygasła po moim drinku, nagle powróciła, podnosząc głowę jak zwierzę gotowe do szarży. Oczywiście, że był szczęśliwy. Zawsze wydawał się szczęśliwszy z dala od nas. Ode mnie.

„Gdzie moje maniery?” Uderzył się w czoło, po czym spojrzał na wszystkich obecnych. Szlachta Dragaken czekała cierpliwie, obserwując nasz uścisk i nagle dotarło do mnie, jak trywialne muszą im się wydawać nasze działania.

Nie wspominając już o nieprzyzwoitości mojego pierwszego spotkania z przyrodnim bratem. Moja twarz pokryła się rumieńcem. To najgorszy sposób, w jaki kiedykolwiek poznałam nowego członka rodziny.

„Khalla, Alek”, tata machnął ręką w powietrzu, jakby mnie przedstawiał, „to jest moja córka, Nova!” Duma w jego głosie brzmiała komicznie nawet dla moich ludzkich uszu.

„Nova i ja mieliśmy już przyjemność się poznać” skomentował Alek. Ogarnęła mnie nowa fala poczucia winy i spięłam się, ale nie powiedział nic więcej.

Tata trzymał jedną rękę na moim ramieniu, a drugą patrzył na Aleka. „Czyżby?” wykrzyknął z nieokiełznaną ekscytacją.

Nie mogąc odczytać pustych oczu Aleka, wskoczyłam do środka. „Tak. Potknęłam się, gdy weszliśmy w hipernapęd, a on złapał mnie przed rozbiciem sobie twarzy”.

„Jak cudownie” odparła Khalla, zachowując eleganckie opanowanie, którego nigdy bym nie osiągnęła. Jej oczy zrobiły się niebieskie, gdy spojrzała na syna. „Dobra robota. Może się dogadacie”.

Nacisk na moje ramię nagle się zmniejszył. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam tatę wpatrującego się w swój nadgarstek, drugą ręką pocierającego kark. Wciągnął oddech przez zęby i wydobył się z niego zduszony syk.

„O co chodzi, kochanie?” Khalla nacisnęła, głosem chłodnym i powściągliwym.

„Chodzi o recepcję. Wystąpił problem z pokojem Novy”.

To była moja deska ratunku. Myślę, że gwiazdy w końcu miały dość śmiechu moim kosztem i z radością wysłały mnie w drogę – pokrytą zażenowaniem i mokrą od moich chorych pragnień.

„Problem?” Strużka karmazynu napłynęła do oczu Khalli, mieszając się z błękitem.

„Okazało się, że zarezerwowali za dużo biletów z Ziemi”. Palce taty wbiły się w moje ramię, gdy mną potrząsnął. „Przepraszam, Nova”.

„W porządku” powiedziałam, odwracając się do niego. „Może będzie lepiej, jeśli ja…”

Zanim zdążyłam wypowiedzieć kolejne słowo, maska Khalli opadła. Jej długi, przypominający węża ogon zamachał agresywnie, trzaskając w powietrzu niczym bicz, a kły błysnęły wraz z jej niskim warknięciem.

„Jak ci dranie śmieli mieszać w pokojach międzygalaktycznego senatora? Stracę ich!”

Kilka istot na pokładzie zauważyło ten wybuch, spoglądając w naszym kierunku. Kiedy jednak zauważyły senacką spinkę Khalli, szybko odwróciły wzrok.

„Nie martw się, mój kwiatuszku” powiedział szybko tata, pochylając się w stronę żony i obejmując ją ramieniem. „Damy sobie radę”.

Po raz pierwszy zauważyłam różnicę ich wzrostu. Senator górowała nad moim ojcem, a on musiał odchylić głowę do tyłu, by spojrzeć jej w oczy. Ale patrzył na nią z takim uwielbieniem, że chyba mu to nie przeszkadzało.

Kiedy ostatnio widziałam go tak szczęśliwego?

Nigdy. Nawet kiedy mama była jeszcze z nami.

Alek odchrząknął. Nagły dźwięk sprawił, że serce zaczęło mi gwałtownie bić.

„Jeśli nie jest to zbyt aroganckie z mojej strony, że przedstawiam to rozwiązanie, i jeśli nie będzie żadnych skarg w tej sprawie, nie mam nic przeciwko dzieleniu mojego pokoju z panią Ramos. To spory apartament, a poza tym jesteśmy teraz rodziną”.

Nastąpiła przerwa, tak rozległa jak wszechświat, który nas pochłonął. Nerwy kłębiły się w moich wnętrznościach, skręcając się jak aktywny wulkan. Zacisnęłam zęby przed uczuciem napinającej się skóry i sztywniejących kości.

Nasze oczy spotkały się, a naładowane napięcie łączące mnie z Alekiem ponownie zapłonęło. Mrowiące ciepło powróciło między moje nogi. Niewłaściwe myśli zawędrowały do mojego mózgu jak tęgoryjce i uczepiły się mocno. On jest twoim bratem, skarciłam samą siebie, mentalnie odpędzając robaki z niewielkim sukcesem. ~Przyrodnim bratem, ale to bez różnicy,~ przynajmniej dla ludzi.

„Nie chciałabym być ciężarem” wymamrotałam, gdy cisza się przeciągała.

W oczach Khalli pojawił się chłodny błękit, gdy odzyskała spokój, wzięła wdech i zacisnęła dłonie.

„Nonsens. Alek ma rację, wszyscy jesteśmy teraz rodziną. Być może będzie to dobre doświadczenie integracyjne”. W jej tonie pojawiła się ostra nuta. „To może być tylko tymczasowe, ponieważ przed kolacją poruszę tę sprawę z kapitanem Hux’lonem. Zapłacą za tę rażącą obrazę Senatu Intergalaktycznego”.

„Zgadza się, załatw ich, kochanie” zachęcił tata.

Zimny połysk potu łaskotał moją skórę, a strach przeszywał mój kręgosłup. Gdyby nie powierzchowna grawitacja utrzymująca moje stopy przyklejone do podłogi, mogłabym się rozpaść na małe kawałki.

Jak Alek mógł coś takiego zasugerować po tym, co się między nami wydarzyło? Pomysł bycia uwięzioną i sam na sam z nim nie wywoływał żadnych czystych myśli w moim umyśle.

„To bardzo dżentelmeńskie z twojej strony, że zaoferowałeś swój pokój mojej córeczce, Alek” powiedział tata, gdy w końcu wyrwałam się z zamyślenia. „Naprawdę to doceniam i jestem pewien, że Nova też”.

Nie powiedziałbyś tego, gdybyś widział nas razem dziesięć minut temu.

„Nie jestem małą dziewczynką, tato” zaprotestowałam, na wpół drażniąc się, a na wpół zirytowana. „Mam dwadzieścia osiem lat. Zapomniałeś o tym, kiedy ratowałeś kosmos?” I zostawiałeś naszą rodzinę na pastwę losu, dodałam w myślach.

Odwrócił się, mrugając do mnie. „Hej, nie przypominaj mi, że się starzeję, dobrze? Gdyby któryś z młodych kadetów w moim oddziale usłyszał, co mówisz, miałby niezły ubaw”.

Khalla uśmiechnęła się uprzejmie na żart taty i położyła dłoń z wypielęgnowanymi pazurami na jego ramieniu. Rzuciła krótkie spojrzenie Alekowi, po czym zwróciła uwagę na mnie.

„Nova, jestem pewna, że jesteś zmęczona podróżą wahadłowcem i pierwszym wejściem w nadprzestrzeń. Kolacja jest za kilka godzin, jeśli chcesz się odświeżyć. Alek, zaprowadzisz ją do pokoju?” zapytała.

„Oczywiście”. Zrobił krok do przodu, nie napotykając mojego wzroku.

„Cudownie było cię poznać, Nova” powiedziała Khalla, a złote pierścienie zabrzęczały na jej rogach, gdy delikatnie dotknęła mojego ramienia. „Twój ojciec bardzo dobrze o tobie mówi i nie mogę się doczekać, by dowiedzieć się o tobie więcej podczas kolacji”.

„Wzajemnie” jąkałam się.

Gwiazdy, nie wiem, jak rozmawiać z senatorem. Pewnie się kompromituję. Unikałam wzroku taty, pewna, że irytacja wkradła się do mojego wyrazu twarzy. Mógłby przynajmniej uprzedzić mnie, że jego nowa żona jest międzygalaktycznym ~senatorem~.

„Do zobaczenia na kolacji”. Tata skinął głową, przechodząc obok na ramieniu swojej nowej żony. Pochylił się, szepcząc: „I nie spóźnij się. To jedna z tych wytwornych”.

„W porządku. Do zobaczenia później”. Zastygłam w miejscu, gdy tata i senator Velorum zniknęli na zatłoczonym pokładzie. Wyglądał jak wdzięczny szczeniak podążający za swoją nową właścicielką, po prostu szczęśliwy, że jest tutaj z nią.

Przypuszczam, że to była zaleta małżeństwa z kimś o sferę wyżej – lub kilka. On miał swoje szczęście, a mama swoje. Zostałam tylko ja.

Poczułam obecność Aleka w pobliżu mojego ramienia. Mrowienie powróciło między moje nogi. Może nie było to szczęście, ale uwolniłoby mnie od przygniatającej samotności, choćby na krótki czas.

„Jeśli pójdziesz za mną, z przyjemnością zaprowadzę cię do punktu odbioru bagażu i pokażę ci pokój”. Jego głos przeleciał mi przez uszy, wywołując lubieżny dreszcz.

On jest twoim przyrodnim bratem, przypomniałam sobie stanowczo, gdy odchodziliśmy. Starałam się nie patrzeć na jego ogon i nie wyobrażać sobie rzeczy, które mógłby z nim zrobić.

To będzie najdłuższa podróż w moim życiu.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea