Kim F.
KAI
Kai spojrzał w dół na liczne ślady smagnięć przecinające plecy Meadow – niektóre były bardzo stare, inne niedawne – i w jego wnętrzu zapłonął ogień, gniew tak gwałtowny, że bał się, że się przemieni.
„Te blizny nigdy się nie zagoją”, powiedziała Doris, kręcąc głową. „One… cóż… ona jeszcze nie ma swojego wilka”.
Starając się zachować spokój, skupił się na trzymaniu Meadow w miejscu, podczas gdy Doris myła jej plecy. Ale gdy tylko Doris skończyła, powiedział: „Ja… nie mogę tu teraz być, Doris. Możesz dokończyć sama?”
Spojrzała na niego z niepokojem. „Tak, Alfo”, powiedziała cicho.
Zszedł na dół i poszedł prosto do baru, gdzie nalał sobie whisky i wypił ją.
„Wszystko w porządku, szefie?”, zapytał Jason.
Kai wpatrywał się w nicość. „Jutro z samego rana chcę mieć tu wszystkich moich ludzi. Betę, gammę, deltę i najlepszego wojownika”.
Jason skinął głową, po czym wskazał na górę. „Nic jej nie będzie?”
„Tak, lekarka właśnie się nią zajmuje. Możesz iść. Ale wyślij chłopakom wiadomość. Niech będą tu o dziewiątej”.
„Nie chcesz, żebym odprowadził Doris do domu?”
„Nie, zamierzam poprosić ją, aby została i miała oko na dziewczynę”. Poszedł za Jasonem do drzwi wejściowych. „Porozmawiamy więcej jutro. Dobranoc, Jason”.
MEADOW
Zapach kawy sprawił, że Meadow otworzyła oczy. Kiedy rozejrzała się po pokoju, w którym się znajdowała, zobaczyła kobietę siedzącą wygodnie na krześle obok.
„Dzień dobry”, powiedziała kobieta, odstawiając filiżankę kawy i uśmiechając się delikatnie.
Miała może dwadzieścia, może trzydzieści lat. Karmelowe włosy i zielone oczy. Spokojna aura.
„Nazywam się Doris i jestem lekarką stada. Alfa Kai wezwał mnie zeszłej nocy, żebym cię opatrzyła. Nieźle go wystraszyłaś”.
Doris wyjęła termometr i umieściła go pod językiem Meadow, a następnie podniosła jej nadgarstek i sprawdziła puls.
„Zalecam całkowity odpoczynek w łóżku przynajmniej przez kilka dni. Alfa Kai przyniesie ci pożywne jedzenie, abyś mogła odzyskać siły. Ile masz lat, kochanie?” Doris wyjęła termometr z ust.
„Myślę, że siedemnaście”.
„Jak to myślisz?” Doris wyglądała na zszokowaną. „Nie wiesz?”
Meadow potrząsnęła głową. „Mój ojciec nigdy nie obchodził moich urodzin. Zaczęłam dojrzewać jakieś cztery lata temu, więc myślę, że mam około siedemnastu lat. Nie zmieniłam się jak inne dzieci w moim wieku, więc trudno powiedzieć”.
„Cóż”, powiedziała Doris, kładąc dłoń na jej ramieniu. „Czy nie miałabyś nic przeciwko, gdybym pobrała próbki krwi i przeprowadziła kilka testów? Twoje DNA nie powie mi, ile masz lat, ale możemy sprawdzić co z twoim wilkiem i być może poznać korzenie linię twojej rodziny”.
Meadow wzruszyła ramionami. „Jeśli to pomoże. Myślisz, że alfa pozwoli mi zostać na jakiś czas? Dopóki nie nabiorę trochę sił? Nie chcę być kłopotem, ale nie chcę też wracać do Czerwonego śŚwitu”. Zadrżała na tę myśl.
„Będzie na to nalegał. W międzyczasie odpoczywaj, jedz i nabieraj sił”.
Rozległo się pukanie do drzwi i drugi mężczyzna z baru wczorajszego wieczoru wsunął głowę do środka. „Przyniosłem owsiankę, tosty, sok i kawę dla młodej damy”, powiedział, uśmiechając się.
Przy oknie stał mały stolik z dwoma krzesłami, a mężczyzna odstawił tacę i zasunął szczelniej zasłony. Były to gładkie, matowe zasłony – wpuszczały światło, ale niewiele było przez nie widać.
Doris pomogła jej usiąść. „Ostrożnie. Nie chcesz, żeby szwy się rozeszły”.
Meadow trzymała się za bok, gdy wstawała z pomocą Doris, po czym powoli podeszła do stołu.
Mężczyzna cofnął się. „Przyniosę ci zupę i kanapkę na lunch”. Jego jasnobrązowe oczy były bardzo przyjazne. „Tak przy okazji, jestem Jason”.
„Dziękuję, Jason”. Meadow usiadła i podniosła łyżkę. „Miło jest połączyć imię z twarzą.
KAI
Daylen, beta Kaia, odchrząknął. „Więc, czego dotyczy to spotkanie?”
Przywódcy stada siedzieli przy okrągłym stole naprzeciwko dużego okna, tym z wymalowanym napisem Bar Kaia.~
Kai opowiedział im o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy i co do tej pory dowiedział się o Meadow, a następnie powiedział im, że już dziś rano otrzymał telefon od Cole’a, który domagał się, by pozwolono mu szukać dziewczyny na ziemiach Srebrnych nocy.
„Dlaczego myśli, że pozwolimy mu na to tylko dlatego, że tego żąda?”, zapytał Stewart, jego gamma.
„Ponieważ jest zadufanym w sobie dupkiem!”, powiedział Kai. „Powiedziałem mu, że mam już dwóch członków stada Czerwony świt w areszcie, ale z przyjemnością zatrzymam więcej, jeśli pojawią się na moich ziemiach”.
„Powiedziałem mu również, że poszukam jego zaginionej członkini stada, ale jeśli znajdę dziewczynę i okaże się, że została w jakikolwiek sposób skrzywdzona, zaoferuję jej azyl do czasu zakończenia śledztwa przez wilczą radę”.
Jego kuzyn wpadł w furię po tych słowach, twierdząc, że dziewczyna miała zostać jego partnerką i po prostu stchórzyła. Powiedział też, że dziewczyna kłamie i że jeśli ją znajdzie, nie powinien wierzyć w żadne jej słowo.
Kai spojrzał każdemu z mężczyzn w oczy. „Nie ma jeszcze swojego wilka, jeszcze się nie przemieniła, więc nie potrafi rozpoznać swojego partnera, którego wybrała dla niej Bogini. Ale nazwał ją swoją „przeznaczoną „ partnerką, więc to mówi mi, że wie, że nie są partnerami, a jedynie rości sobie do niej prawa”.
„Lekarka chciałaby przeprowadzić na niej więcej badań, ale obawiamy się przenieść ją do ambulatorium na wypadek, gdyby więcej członków Czerwonego świtu przedostało się na ziemie stada. Więc na razie zostanie na górze w starym pokoju Daylena”.
„Przygotowuję akta tej dziewczyny. Jak tylko poznam wszystkie szczegóły, zamierzam przekazać je wilczej radzie. W międzyczasie chcę wzmocnić ochronę. Nie chcę, by jakieś niezidentyfikowane wilki włóczyły się po naszym stadzie”.
„Tylko Doris i wy, mężczyźni w tym pokoju, będziecie wiecie o dziewczynie na górze – i oczywiście Jason”.
„Dlaczego po prostu nie powiemy Czerwonemu świtowi, że dziewczyna nie żyje?”, zapytał go Stewart.
„Będą chcieli zobaczyć ciało”.
David, jego naczelny wojownik, oparł przedramiona na stole. „Więc im je przekażmy. Wczoraj przywieźliśmy ciało dziewczyny. Łotrzyca, nie do poznania”.
„Hmm, to otwiera pewne możliwości”, pomyślał Kai, po czym połączył się mentalnie z Doris.
„Tak, Alfo?”, ~odpowiedziała Doris.
„Czy udało ci się obejrzeć ciało tej łotrzycy, którą wczoraj przywieźli?”
„Tak. Brakowało jej połowy twarzy. Mała, może piętnaście lat, rudawo-blond włosy. Została zmasakrowana przez niedźwiedzia. Prawdziwe zwierzę, nie zmiennokształtnego”.
„Więc… czy gdybyśmy ubrali to ciało w ubrania Meadow, by przeszło jej zapachem i powiedzieli, że to ona, to czy możnaby uznać, że to ona?”
„Ochhh”, ~Doris ponownie nawiązała mentalną więź. ~„Rozumiem, do czego zmierzasz, Alfo. Tak, wydaje mi się, że mogłoby to przejść ~–~ gdyby osoba identyfikująca ciało nie podeszła zbyt blisko.~
„Mogłabym rozmazać trochę krwi, którą pobrałam od Meadow na ciele, by zamaskować zapach, użyć trochę utleniacza na włosach dziewczyny, by nieco je rozjaśnić… Mogłabym nawet zrobić ranę od noża na jej boku”.
„Dobra. Zróbmy to”.
Kiedy Kai uśmiechnął się, czterech pozostałych mężczyzn siedzących przy stole pochyliło się.
„Co planujesz?”, zapytał Daylen.
„Wygląda na to, że zadzwonię do mojego szalonego kuzyna w sprawie jego zaginionej dziewczyny. Ale w międzyczasie potrzebuję kogoś godnego zaufania do infiltracji Czerwonego świtu”.
„Nie chcę wypowiadać wojny, dopóki nie będę musiał, ale ostatnio pojawiło się wiele plotek na temat tego stada. Zbyt wiele, by je zignorować”. Przyjrzał się każdemu z mężczyzn. „Chcę, by rada usankcjonowała jego zlikwidowanie”.
***
Następnego ranka Kai podniósł telefon i zadzwonił do kuzyna.
„Znalazłeś ją?”, warknął Cole.
„Znaleźliśmy kogoś”, powiedział ze stoickim spokojem. „Młoda dziewczyna. Blondynka. Piętnaście do osiemnastu lat, lekarka nie jest pewna. Mała, trochę koścista, jakby źle się odżywiała”. Wziął głęboki oddech. „Ale ona nie żyje”.
„Nie żyje! Co ty zrobiłeś? Kazałeś ją zabić?”
„Oczywiście, że nie, idioto. Nie działam w ten sposób. Moi wojownicy znaleźli ją na obrzeżach miasta, w lesie. Z zapachu wynika, że została zmasakrowana przez niedźwiedzia. Według lekarki nie miała szans”.
„Ktoś dźgnął ją w bok i krwawiła. Prawdopodobnie to spowodowało, że niedźwiedź ją wytropił. W każdym razie możesz tu przyjechać i spróbować ją zidentyfikować, jeśli chcesz potwierdzenia”.
„Będę tam za godzinę”.