Połowa mego serca - Okładka książki

Połowa mego serca

Iya Hart

Rozdział 6

DIMITRI

To tyle, jeśli chodzi o bycie „kimś w rodzaju” stalkera – teraz naprawdę się nim stałem. Zdaję sobie z tego sprawę, gdy czekam na Anyę przed jej siłownią, oparty o mojego SUV-a po tym, jak przeszedłem się trochę, by rozprostować nogi.

Mam tendencję robić to, co podpowiada mi instynkt. Chcę ją tylko chronić, upewnić się, że nic jej nie jest, a żeby to zrobić, muszę mieć na nią oko.

W pełni świadomy, że tworzenie fałszywego konta w mediach społecznościowych różni się od faktycznego pojawiania się w miejscach, w których przebywa, po prostu nie mogłem zwalczyć przeczucia. Nie mam złych zamiarów, ale mimo to przyszedłem tutaj jak dziwak.

Nawet teraz, po wielu godzinach czekania, nie wiem, co tu jeszcze robię, jaki mam plan. Pójdę za nią do domu, czy z nią porozmawiam?

Nie, nie mogę z nią rozmawiać – nie będę w stanie wyjaśnić swojej obecności.

Powinienem już iść, myślę z westchnieniem. Odpycham się od samochodu i już mam wsiąść, gdy w powietrzu nagle rozlega się krzyk, na który szarpnięciem odwracam głowę w kierunku siłowni.

„Puść mnie!” krzyczy kobieta.

Nie, to nie jakaś kobieta, to głos Anyi.

Zanim się orientuję, moje stopy prowadzą mnie do pobliskiej uliczki, skąd dochodzą hałasy. Moje serce przyspiesza, gdy skręcam za róg, gotowy wejść w ciemną ulicę, ale zderza się ze mną coś miękkiego i małego.

Grzywa złocisto-blond loków Anyi jest pierwszą rzeczą, którą widzę, zanim podnosi głowę, by na mnie spojrzeć. Wpatruje się we mnie, a ja obejmuję ją ramionami, by się nie potknęła, a następnie przenoszę wzrok na dwóch krzepkich mężczyzn tuż za nią.

Na ich widok przyciągam Anyę mocno do siebie, twarzą do mojego torsu. Spoglądam na nich z najczarniejszym wyrazem twarzy, na jaki mnie stać, każdy nerw przynagla mnie, by ich unicestwić.

Mężczyźni przyglądają mi się przez chwilę, po czym wymieniają spojrzenia, odwracają się i uciekają.

Dokonują właściwego wyboru, ale nie ujdzie im na sucho to, co zrobili. Niełatwo zapominam twarze, a wściekłość wypaliła ich w moim umyśle.

Wstrząśnięta incydentem Anya chwyta rękaw mojej koszuli drżącymi palcami. Trzyma się mnie ze łzami w oczach, a jej powieki zwężają się w niepokojące szparki.

Poświęcam kilka chwil, aby się pozbierać, zanim oswoję strach przed tym, co mogło się wydarzyć – coś, co trudno wyrazić słowami – wciąż tętniącego mi w żyłach. Czuję, jak zaciskam szczękę, kiedy mocniej tulę ją w ramionach.

„Dziękuję”, mówi i cofa się o krok, ale przyciągam ją do siebie i przyciskam do mojej klatki piersiowej.

Kciukiem i palcem wskazującym unoszę jej głowę za podbródek i sprawdzam z obu stron, czy nie została uderzona. Zimny gniew więzi mnie, gdy przeciągam kciukiem po jej kości policzkowej, gdzie zaróżowiona skóra sugeruje, że prawdopodobnie powstanie siniak.

„Anya, chcesz iść na policję?” Zsuwam rękę z jej policzka i ściskam za dłoń, którą opiera mi na piersi.

Jej spojrzenie łagodnieje, a strach znika jak kłąb dymu. „Pójdę jutro. Dziś jest już za późno i jestem zmęczona”,.

„Jesteś ranna. Pozwól mi odwieźć się do domu. Pomogę ci się umyć”, mówię i uśmiecham się do niej. „A może chcesz, żebym zabrał cię na pogotowie?”

Z jakiegoś powodu odwraca wzrok, ale rumieniec, który wkradł się na jej policzki, sugeruje, że propozycja nie jest jej obojętna. „Nie ma takiej potrzeby, panie Rossi”, mówi po chwili wahania.

Kiedy Anya się ode mnie odpycha, puszczam ją. Odsuwa się ode mnie o krok i reguluje pasek swojej torby, aby przesunąć ją z klatki piersiowej po przekątnej na jedno ramię.

Zmuszam się do rozluźnienia postawy, ale moja szczęka twardnieje jeszcze bardziej. „Pozwól sobie pomóc, Anya. Proszę”.

Zamiast zareagować, przesuwa palcami po pasku torby i skupia wzrok na ziemi.

Jej milczenie napełnia mnie nowym strachem, ponieważ jestem prawie pewien, że wiem, o czym myśli: coś w stylu Dlaczego on tu w ogóle jest?

Następnie, dokładnie tak jak sobie wyobrażałem, pyta właśnie o to.

Moje serce przyspiesza, zanim słowa same wypływają mi z ust. „Musiałem z tobą porozmawiać. Wiedziałem, że tu będziesz”. Ogarnia mnie panika, gdy staram się wymyślić, co powiedzieć, jeśli zapyta, skąd to wiem, ale tego nie robi.

„Och”, mruczy. „O czym chciałeś porozmawiać?” Wciąż wpatruje się w ziemię, ale nawet w ciemnej uliczce roztacza wokół siebie subtelny urok, który uwydatnia jej ostre rysy.

„Anya, no dalej. Spójrz na mnie”.

Zgadza się, ale nie zatrzymuje na mnie wzroku. Zamiast tego rzuca mi niepewne spojrzenia i nie patrzy mi w oczy.

Na ile ją znam, podejrzewam, że obawia się, że dostrzegę jej słabość. Musi więc myśleć, że chcę porozmawiać o pocałunku, co zrobię, ale nie tutaj i nie teraz.

Wzdycham ciężko ze ściśniętym grzbietem nosa. „Pozwól mi przynajmniej zabrać cię do domu”, nalegam. „Koniec z samotnymi spacerami”.

Śmieje się trochę z mojej gwałtownej uprzejmości i w końcu patrzy mi w oczy. „Panie Rossi, chyba nie mówi pan poważnie”.

„Przestań mnie tak nazywać”, mamroczę. „Chodź. Odprowadzę cię”. Odwracam się bez słowa, by nie miała innego wyboru, jak tylko pójść za mną.

Mój samochód jest zaparkowany po drugiej stronie ulicy, a ja otwieram jej drzwi jak dżentelmen. Kiedy siada na skórzanym siedzeniu, słyszę jej jęknięcie. Odchyla się do tyłu i zamyka oczy, podczas gdy ja siadam na miejscu kierowcy.

Podaję jej pudełko chusteczek higienicznych ze schowka, a następnie przekręcam kluczyk w stacyjce, podczas gdy ona wyciera brud z twarzy.

Zauważam, że ręce Anyi się nie trzęsą; nie wygląda na przestraszoną atakiem. Wyciera się, jakby nie przydarzyło jej się nic nadzwyczajnego, a ja nie mogę powstrzymać początkowego zaskoczenia i późniejszego gniewu, który mnie ogarnia.

To smutne, że dziewczęta tak bardzo przyzwyczaiły się do bycia wykorzystywanymi, że zaciągnięcie ich w zaułek przez dwóch pijaków wydaje się być wydarzeniem, które prędzej czy później i tak się wydarzy. W jakim świecie my żyjemy?

Przymyka powieki wkrótce po tym, jak odjeżdżam sprzed siłowni. Panująca między nami cisza dodaje otuchy. Zerkam na nią na każdym zakręcie z obawy, że znowu zostanie w jakiś sposób zraniona, ale z tego, co widzę, prawie śpi, a jej ciało kołysze się delikatnie.

Kiedy zatrzymuję samochód i wyłączam silnik, ona się budzi. Mruga i rozgląda się, a potem odwraca głowę w moją stronę. Zanim zaczyna zadawać pytania, ja już okrążam samochód.

Jej usta i oczy są otwarte, gdy otwieram drzwi. „Powiedziałeś, że zabierzesz mnie do domu”, mówi i sapie, gdy wsuwam jedną rękę pod jej talię, a drugą pod kolana.

Po podniesieniu jej – waży prawie tyle co nic – kopnięciem zamykam drzwi. Trzyma się mojej szyi i przygląda mi się uważnie. Przy każdym kroku, czuję w ramionach kołysanie jej ciała.

„Przyprowadziłem cię do domu”, oświadczam i patrzę jej w oczy. „Mojego domu”.~

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea