Mel Ryle
JENSEN
Patrzyłem na nią, dopóki drzwi windy się nie zamknęły, potem odwróciłem się i znów wpatrywałem się w panoramę miasta, chwytając się poręczy, aż pobielały mi knykcie.
Co ja robiłem?
Prawie całowałem się z asystentką ds. marketingu, jak nastolatek, który po raz pierwszy się zakochał. Spałem z niezliczoną ilością kobiet.Mogłem mierzyć wyżej.
Co by było, gdyby ktoś to zobaczył? Już widzę te nagłówki:
DYREKTOR GENERALNY UWODZI PRACOWNICĘ PIERWSZEGO DNIA
Byłoby o tym głośno w całym mieście. Gdyby mój brat się dowiedział...
Mocniej chwyciłem się poręczy. Musiałem nad sobą zapanować.
To nie miało znaczenia, że od tamtej nocy nie przestałem o niej myśleć.
Wyszedłem pobiegać w niedzielę rano - już dawno się nauczyłem, że nie ma nic lepszego na kaca niż ćwiczenia - podekscytowany, że poznam ją lepiej po powrocie.
Zamiast tego, dowiedziałem się, że już wyszła.
Dante powiedział, że bardzo się spieszyła, co było niezwykłe. Zazwyczaj, gdy dziewczyny widziały mój penthouse, zostawały w nim tak długo, że Dante musiał je wypraszać lub wyganiać.
Ale teraz, jak idiota, zastartowałem i ruszyłem za szybko, prawdopodobnie odstraszyłem ją na dobre.
Biorąc oddech, wyprostowałem krawat.
Nie mogłem dalej się zadręczać. Jeśli powiedziała, że chce zachować profesjonalizm, to niech tak będzie. Będę profesjonalny.
Ale niech mnie cholera, jeśli nie spróbuję jeszcze raz.
Najpierw jednak musiałem znaleźć jakiś sposób, żeby ją przeprosić, żeby pokazać, że szanuję jej decyzję. Nic wielkiego, po prostu mały gest.
Uśmiechnąłem się, gdy pewien pomysł wpadł mi do głowy.
Prosty.
Łatwy.
Idealny.
KYLA
Rhea nie kłamała. Normalnie, kiedy ktoś przydziela zadania, po prostu wysyła ci maila z listą obowiązków.
Zamiast tego, pan Leach dosłownie zrzucił na biurko Rhei mnóstwo pracy dla mnie w postaci setek zaproszeń.
Była to część projektu realizowanego dla ściśle tajnego klienta, o którym pan Leach nie chciał mi nic powiedzieć.
Wiedziałam tylko, że przez ostatnie dwa tygodnie powoli przerzucał coraz więcej zadań na mnie.
Najwyraźniej klient ten chciał wysłać ręcznie podpisane zaproszenia dla swoich gości na konferencję w naszym hotelu, a ponieważ pan Leach nie chciał się trudzić, aby samemu złożyć podpis, zrzucił to na nas.
Na domiar złego miałam już zaległości w pracy, ponieważ przybyłam późno i zostałam zmuszona do poprowadzenia nieplanowanej wycieczki.
Nie zdziwiłabym się, gdybym musiała spać tutaj, żeby to wszystko załatwić.
Tak długo, jak trzymało mnie to z dala od Jensena, było mi to zupełnie obojętne.
Przeniosłysmy się do mojego biura i metodycznie przedzierałyśmy się przez zaproszenia. Rhea i ja stworzyłyśmy całkiem dobry zespół i rzeczywiście udało się wykonać to w niezłym czasie.
Upewniłam się, że Rhea wykorzysta pełną przerwę na lunch (mimo jej protestów, że skończymy szybciej, jeśli ją pominie), i zmusiłam ją do powrotu do domu o normalnej porze.
To nie była jej wina, że się spóźniłam, i nie powinna za to cierpieć.
Sama dokończyłam zaproszenia, spędziłam około godziny na wysyłaniu ważnych maili, a i tak dałam radę wyjść dopiero, gdy słońce zachodziło.
Właśnie przechodziłam przez hotelowy parking w stronę przystanku autobusowego, kiedy zauważyłam znajomy SUV jadący w moją stronę. Zatrzymał się, a Dante wyskoczył z przedniego siedzenia.
-Proszę, powiedz panu Hawksley'owi, że nie chcę go teraz widzieć.
-Właściwie to go tu nie ma, panienko. Poprosił mnie, żebym odwiózł panią do domu.
Potrząsnęłam głową. - Dziękuję, ale nie. Mogę pojechać autobusem. Szłam dalej, ale Dante zawołał za mną.
-Pan Hawksley nalega!
-Nie, dzięki.
-Ma też dla pani ważną wiadomość.
Zatrzymałam się i odwróciłam. - Wiadomość?
-Przeprasza, że zachował się nieprofesjonalnie, i że powinien był uszanować wyznaczone przez panią granice. Powiedział, że podwiezienie pani do domu to minimum, jakie może zrobić.
-Robi tak mało, że właściwie to nawet nie podwozi mnie sam, prawda?
Mimo to, pozwoliłam Dantemu otworzyć dla mnie tylne drzwi i weszłam do środka. Po ciężkim dniu, miło było się zrelaksować w drodze do domu.
Kiedy samochód ruszył, zdecydowałam, że skoro Dante jest na mnie skazany na czas jazdy, to był to idealny moment na zebranie informacji.
-Jensen wspomniał dzisiaj, że jest bratem Juliana Hawksleya. Dlaczego wcześniej nie słyszałam o Jensenie?
Wszyscy wiedzieli o Julianie Hawksleyu, milionowym potentacie biznesowym, który był właścicielem naszego hotelu i wielu innych firm pod wspólną nazwą Hawksley Enterprises.
Chociaż firma początkowo należała do jego ojca, Julian odziedziczył stanowisko prezesa, rozszerzając działalność na wszystkie kontynenty i wyrabiając sobie niezłą markę.
Był ekscentrycznym showmanem, który uwielbiał być w centrum uwagi. Wiadomości o nim pojawiały się niemal co tydzień.
Ale jakoś nigdy nie słyszałam, że ma brata, dopóki przypadkowo nie przespałam się z nim podczas głupiej gry.
-Młodszy pan Hawksley lubi pozostawać nieco w cieniu. Zawsze pracował dla swojego brata, pomagając w zarządzaniu jego majątkiem, ale lubi robić to w tle.
-Dlaczego? - zapytałam, rozluźniając się i ciesząc się dodatkową przestrzenią na nogi, jaką zapewniał mi SUV.
Chciałam zarobić na taki luksus dla siebie; to dlatego tak ciężko pracowałam.
-Był wystawiony na widok publiczny od dzieciństwa. Nie przepada za sławą - sądzę, że przez nią czuje się osaczony. Ludzie mają tendencję do traktowania go inaczej. Na przykład pani. Czy miałaby pani odwagę podejść do niego, gdyby wiedziała, kim jest?
-Prawdopodobnie nie -przyznałam. - Ale znam mnóstwo dziewczyn, które potykałyby się w biegu, by skorzystać z okazji.
-Racja, dziewczyn, które w przeciwnym razie by go ignorowały. On nie jest zainteresowany dziewczynami, które rzucają się na niego, bo jest sławny lub bogaty. Wręcz przeciwnie, interesują go tylko te, które nie mają o tym pojęcia i dlatego są o wiele bardziej prawdziwe.
Uśmiechnęłam się. - Trudno mi w to uwierzyć.
Z tylnego siedzenia, nie mogłam zobaczyć oczu Dantego, ale mogłam sobie wyobrazić jego brwi unoszące się, gdy zapytał - Jak to, panienko?
-W noc, w którą się poznaliśmy, zabrał mnie do prywatnego baru i tańczyliśmy. Najwyraźniej robił to wiele razy.
-Tak, panienko. Robił. Jest kimś, kogo można by nazwać playboyem.
Doceniałam to, że Dante mówił mi o tym wprost. Nie kłamał, nie słodził.
-Bądź ze mną szczery, Dante. To kolejny z ruchów Jensena, prawda?
- Jakich ruchów, pani Tristen?
-To - gestem wskazałam na samochód. - Kazał odwieźć mnie do domu. Pewnie robi tak z każdą dziewczyną, która wpadnie mu w oko.
-Nie, panno Tristen, nie wierzę, że to jest jeden z jego ruchów. Pan Hawksley nigdy wcześniej nie prosił mnie o podwiezienie dziewczyny do domu, chyba, że po to, by ją zabrać z jego mieszkania.
Widziałam jak jego oczy zamigotały we wstecznym lusterku, aby spojrzeć bezpośrednio na mnie. - Właściwie nigdy nie widziałem, żeby tak bardzo interesował się dziewczyną, jak panią. Zganił mnie za to, że pozwoliłem panience opuścić jego mieszkanie w niedzielę rano bez choćby notatki, i był zachwycony, gdy spotkał panią dziś rano.
Wpatrywałam się w okno, obserwując biegacza podążającego chodnikiem, gdy skręciliśmy za róg. Czy naprawdę tak wiele dla niego znaczyłam?
Nie.
Faceci z prywatnymi kierowcami, którzy kupowali butelki wina za dziesięć tysięcy dla kaprysu, pochodzili z zupełnie innego świata. Byli przyzwyczajeni do supermodelek i jednonocnych przygód.
Mężczyźni tacy jak Jensen nie ustatkowywali się z kobietami takimi jak ja.
Jasne, mówił, że interesuje go coś więcej, kiedy byliśmy na tarasie widokowym, ale prawdopodobnie był po prostu pochłonięty chwilą.
Szybko by się znudził i przeszedł do kogoś nowego i interesującego. A moje serce znów zostałoby złamane.
Byłam niczym innym jak jego aktualną muzą.
A poza tym, to było po prostu zbyt skomplikowane.
Po Aldenie zwyczajnie nie byłam gotowa, by wpuścić do swojego życia kolejnego mężczyznę. Nie w taki sposób i na sto procent nie mojego szefa. Miałam szczęście, że nikt nie zauważył dzisiaj jego zalotów.
Dotarliśmy do mojego mieszkania, a Dante poczekał, aż będę bezpieczna w środku, dopiero wtedy odjechał.
Moje stopy odetchnęły z ulgą, kiedy zdjęłam szpilki Marca Jacobsa. Nie wiedziałam, kiedy włożyłam je rano, jak długi i stresujący będzie ten dzień.
Chciałam wziąć prysznic, ale byłam dziś zbyt zmęczona.
Poza tym, nie chciałam mieć do czynienia z mokrymi włosami. Zamiast tego przebrałam się w dresy, gotowa do rozłożenia się na kanapie.
Otwierając lodówkę, wyciągnęłam resztki pizzy z mojego wieczoru filmowego z Coleen. Czy to naprawdę było zaledwie wczoraj? Tyle się dziś wydarzyło, że czułam się, jakby to było kilka tygodni temu.
Właśnie siadałam, kiedy mój telefon zabrzęczał.
Rzuciłam telefon na stolik do kawy i westchnęłam.
Nie widziałam mojego byłego, odkąd przyłapałam go na zdradzie z Mallory, kiedy to wyrwał mi serce i rozdeptał je na miazgę. A teraz, ni stąd ni zowąd, chciał wrócić do mojego życia?
Alden zranił mnie dogłębnie, w sposób, w jaki nikomu innemu się to dotychczas nie udało ł. Zostawił blizny, o których nie sądziłam, że będą w stanie się zagoić.
Ale mimo wszystko... może on się zmienił? Może nasze rozstanie było dla niego tak samo trudne jak dla mnie.
Przygryzłam wargę.
Jensen pokazał mi, że można znowu kochać - przynajmniej na poziomie fizycznym. Ale on był moim szefem i to było skomplikowane.
Alden, z drugiej strony, był prawdopodobnie najmniej skomplikowaną osobą, jaką mogłam sobie wyobrazić.
Ale po tym co mi zrobił...jego brak szacunku...jego zdrada...
Nie był godzien mojego przebaczenia.
Nie teraz.
Nigdy.
Nigdy nie rozważyłabym powrotu do niego nawet jeśli on sam coś sobie przemyślał. Dzięki Aldenowi nigdy nie zaufałam innemu mężczyźnie tak długo, jak żyję.
Ale co bym zrobiła, gdyby pojawił się na moim progu?
Jeśli dzwonił do mojej najlepszej przyjaciółki... jak długo uda mi się nie oglądać, Aldena ponownie?