Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Nie tylko ty

Nie tylko ty

On zawsze był gnojem.

Maya Hamilton

– Liz, ja... Ja nie mogę...

– Maya, uspokój się – mówi Liz przez telefon. – Opowiedz mi o tym, co się stało, kochanie.

– Jace! Jace jest tym, co się stało! Kurwa! – krzyczę przez telefon, wsuwając się plecami do bramy przed szkołą.

– Co z Jace’em? Dlaczego wciąż o nim myślisz, Maya? Myślałam, że odszedł na dobre.

– On jest moim profesorem. Jace jest moim nowym profesorem.

– Co?! – krzyczy. – Przyjadę po ciebie. Jesteś jeszcze w szkole? Maisie chce do mamy, a ja chcę odpowiedzi – natychmiast się rozłącza.

Nie mogę sobie z tym poradzić. Nie w tej chwili. Już i tak spóźniam się na zmianę w sklepie, w którym pracuję.

Szybko zgłaszam się na chorobowe, mając nadzieję na to, że szef da mi jeszcze jedną szansę. Trochę z nim poflirtuję, a on mnie wypuści.

To naprawdę chore, że będąc feministką muszę flirtować z szefem, który i tak jest zboczeńcem mającym władzę. Ale potrzebuję tej pracy i mam obowiązki – mam Maisie.

Nie mogę tego zrobić, nie Maisie. Nie mogę wpadać w szał i denerwować się z powodu faceta, który rzucił mnie przez SMS-a. Tak się nie stanie. Muszę się pozbierać.

Tak bardzo się wkurzyłam, że aż klęłam przez telefon.

I znowu to robię. Już nie przeklinam. Zerwałam ze złymi nawykami kiedy miałam urodzić córkę i ją wychować. Byłam imprezowiczką i żyłam dla wrażeń.

I oczekiwałam tego, że będę wyglądała przez to na bardziej dojrzałą. Ale z tego zrezygnowałam. I się z tego cieszę. Żałuję wielu rzeczy, ale Maisie nie jest ani trochę jedną z nich.

Chaotyczne działania, które podejmowałam jako nastolatka... Żałuję tego, że nie starałam się bardziej.

Zerwałam stosunki z ojcem. Ciąża z Maisie była ostatnim gwoździem do trumny. Błagał mnie o to, abym ją usunęła lub oddała do adopcji.

Przysięgał mi, że nie pomoże, jeśli ją zatrzymam. To miało mnie przestraszyć i skłonić do zrobienia tego, czego chciał. Ale ja ją miałam. A on postanowił dotrzymać słowa.

Udało mi się z pomocą Liz. Wynajęłam mieszkanie dzięki pomocy kilku programów dla samotnych matek, które zapewniły mi pomoc finansową dopóki nie stanęłam na nogi.

A teraz moja praca pozwala na utrzymanie Maisie i mnie w minimalnym stopniu. Ale to wystarczy.

Mój ojciec uważał, że nie dam sobie rady, że nie będę matką, której Maisie potrzebuje. Widział we mnie lekkomyślną imprezowiczkę i, prawdę mówiąc, taka właśnie byłam.

To, czego on nigdy nie zrozumie, i czego nie mogą zrozumieć mężczyźni, to to jak to jest, gdy rośnie w tobie życie. Ktoś, kto jest cały dobry i czysty. To mnie zmieniło.

Zmieniło całe moje spojrzenie na życie. Nie mogłam jej oddać. To była najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęłam, nawet pomimo poświęceń.

– Och, Maya – mówi Liz ze współczuciem, gdy zauważa moje zapłakane policzki. Muszę wyglądać gorzej niż zwykle.

Na widok mojej córeczki cała moja twarz się rozjaśnia i wyciągam ręce po to, aby ją objąć.

– Mama – krzyczy z uroczym chichotem.

– Jak ci minął dzień, śmieszku? Dobrze się bawiłaś z Mel? – pytam ją z wielkim uśmiechem, który pasuje do jej wesołego nastroju.

Jest na takim etapie, że potrafi przejść od wojowniczej i upartej do całkowicie szczęśliwej i roześmianej.

Nieszczególnie podoba mi się sprzątanie jedzenia ze ścian, kiedy ma już dość, ale jest przy tym niesamowicie urocza, nawet jeśli robi to z pąsem.

Odpowiada: – Mm… Ma – obejmując mnie przy tym za szyję i wtulając twarz w moje ramię.

Swoje pierwsze słowo wypowiedziała dopiero kilka miesięcy temu, a ja bałam się o to, że będzie to coś nienormalnego. I tak właśnie było.

Rozmawiałam przez telefon z Liz, dyskutując o jej chłopaku, i zdarzyło mi się nazwać kogoś "blacharą", a Maisie znikąd prawie to powtórzyła – bliachara.
Ale wszystkim innym mówię, że jej pierwszym słowem było mama. Było jej drugim.

– Zmęczona, cukiereczku? – pytam ją, a ona kręci głową i łapie mnie rękami za twarz.

Trudno jest nie śmiać się z wybryków tej dziewczynki, ale z drugiej strony jej wybryki nie pozwalają mi się śmiać, bo ściska mi policzki.

Kątem oka dostrzegam mężczyznę, którego nie chcę teraz widzieć, wychodzącego ze szkoły z panną Wexler u boku.

Widać, że zadziałał na niego jej urok i nie przejmuje się tym, że kilka godzin temu mnie pocałował. Ja naprawdę nic dla niego nie znaczę. Jak mogłam pomyśleć, że podjęłam złą decyzję, nie mówiąc mu o Maisie?

Najwyraźniej w ogóle nie dorósł, a to on powinien być przecież tym dorosłym.

Ale to boli. Dlaczego to boli? Nie powinno mi na nim zależeć, a jednak zależy. On nie ma już ze mną nic wspólnego.

Liz podąża za moim wzrokiem i głośno drwi, zwracając moją uwagę na siebie.

To Liz zabierała mnie na te imprezy w collegu. Przedstawiła mi Jace'a, mimo że sama za nim nie przepadała. Był czarujący i był graczem, a ja dałam się w to wszystko wciągnąć.

Spotkaliśmy się razem, a on powiedział, że jest tylko ze mną. Był moim chłopakiem, chłopakiem ze studiów.

– Nie mogę uwierzyć w to, że to twój profesor. Nie mogę uwierzyć, że po spotkaniu z tobą wyjeżdża z inną profesorką, pewnie po to, żeby ją przelecieć.

– Uważaj na język – karcę ją, trzymając jedną rękę przy uchu Maisie, a jej drugie ucho zakrywając moim ramieniem.

– Przepraszam – odpowiada z poczuciem winy, a jej wściekły wyraz twarzy łagodnieje po spojrzeniu na moją. – Przykro mi, Maya – tym razem mówi to po to, aby pocieszyć mnie w sprawie Jace’a. – Maya... Jace zawsze był dupkiem.

– Może powinnam się przenieść, pójść do innej szkoły...

– Nie! Nie ma mowy! Nie pozwolisz na to, żeby cię przegonił. Ty byłaś tu pierwsza! – przekonuje, gdy sadzam Maisie w jej foteliku samochodowym. Wsuwam się na przednie siedzenie i wzdycham, uderzając głową o zagłówek.

– Nie chcę go codziennie widywać. Nie mogę sobie z tym poradzić. A co, jeśli dowie się o Maisie?

– Nikt inny w tej szkole nie wie o Maisie. Dlaczego sądzisz, że się dowie? Traktuj go jak każdego innego profesora, a nigdy się nie dowie.

– Ale on nie jest jak każdy inny profesor – wołam zirytowana.

– On jest ojcem mojej córki. Jest moim byłym. To jedyny facet, z którym kiedykolwiek byłam. Jak mam go ignorować, udawać tak, jakby był nikim? Po lekcji, którą z nim odbyłam, skonfrontowałam się z nim, a on... mnie pocałował.

– Co zrobił?! Pozwoliłaś mu się pocałować?

Już mam odpowiedzieć przecząco na "pozwoliłaś", ale ona mi przerywa. – Nie waż się mówić, że mu nie pozwoliłaś. Nikt nie może cię do niczego zmusić, Maya. Jesteś silną, samotną matką, więc nie mów mi, że nie mogłaś odmówić.

– Byłam zaskoczona, kiedy to zrobił, a potem nie chciałam, żeby przestał. Ale go powstrzymałam. Postawiłam go na swoim miejscu, a potem on użył swoich... ust, żeby bardziej na mnie wpłynąć.

Spogląda na mnie osądzająco, a ja przewracam tylko oczami. – Patrz na drogę. Chcesz zabić Maisie?

– Nie, ale mogę chcieć zabić ciebie, jeśli choć trochę rozbawisz Jace’a. Nie potrzebujesz go. Jest wielu facetów, którzy chcieliby z tobą być, a kilku z nich nie będzie stratą czasu.

– Jace może być twoją pierwszą miłością, ale nie będzie jedyną. Kiedy Maisie będzie starsza, to może znów zaczniesz się spotykać. Jace na ciebie nie zasługuje i, wiesz co, nie potrzebujesz nawet mężczyzny, jeśli nie chcesz.

– Spójrz tylko na wszystko to, co osiągnęłaś. Jesteś silną, samotną matką.

– Ale do stworzenia Maisie potrzebowałam mężczyzny – mówię nieco kwaśno.

Nie chcę bronić moich niezasłużonych uczuć do Jace'a, ale... Jestem żałosna. To wszystko jest żałosne. Miałam prawie dwa lata na to, żeby się po nim otrząsnąć.

Maisie ma jednak niektóre z jego cech. Ma jego wielkie, niebieskie oczy i moje brązowe włosy. I ma ten uśmiech, ten piękny uśmiech. Nie ten słodki uśmiech, ale uśmiech. Przypomina mi jego.

Przypomina mi go tak bardzo, że nie mogę o nim zapomnieć, nie mogę dalej żyć. Nie mogę udawać, że Jace'a nigdy nie było, bo bez niego nie miałabym mojej córeczki.

– Nie będę cię pouczała, Maya. Jesteś wystarczająco dorosła na to, by podejmować własne decyzje. Wiem, że postąpisz słusznie, zwłaszcza gdy chodzi o Maisie. Tylko... nie daj mu się zwieść.

– Cokolwiek postanowisz, upewnij się co do tego, że myślisz jasno i że nie jest to działanie impulsywne, czyli takie, jak ten pocałunek.

– Wiem. Muszę zdecydować o tym, co jest dobre dla Maisie. Poważnie.

Continue to the next chapter of Nie tylko ty

Odkryj Galateę

Na pokazGra obsesjiAkademia H. 1: KlątwaMój celOmega na sprzedaż

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus