
Po latach planowania w końcu dostałam pozwolenie na spotkanie z Zorą. Biorę głęboki wdech, żeby się uspokoić. Nie widziałam jej od lat, bo nie mogłam patrzeć, jak się zabija. Mam tylko nadzieję, że nikt nie pomyśli, że to podejrzane, że odwiedzam ją akurat w dniu, kiedy ogłoszono śmierć Pierce’a.
Nie mamy wyboru, musimy działać teraz.
Jensen zadzwonił do mnie kilka minut temu. Powiedział, że Babsi miał wizję siły życiowej Pierce’a w trzecim wymiarze. Prawie krzyknęłam i się rozpłakałam z radości, bo po raz pierwszy poczułam nadzieję. Jeszcze nie ma pewności, ale jest szansa, że żyje.
Zastanawiam się, czemu to się dzieje akurat teraz. Szukaliśmy go latami, a nagle w dniu, kiedy mówią, że nie żyje, Babsi ma wizję? Dziwny zbieg okoliczności, ale nie narzekam.
Wiem, że nie zwariowałam. On żyje.
Teraz muszę zobaczyć się z Zorą. Zoya wymyśliła jakąś historyjkę o urodzinach dawnej Wróżki Chrzestnej. Powiedziała, że nie widziałam Zory od lat i chcę dać jej nocnik w prezencie.
Dobrze słyszycie.
Zoya dała mi dziecięcy nocnik owinięty w różowy, błyszczący papier. To pewnie nocnik jej córki, bo ma rysunki kreskówkowych wróżek. To najlepsze, co mogła wymyślić?
Wzdycham i idę naprzód ze spuszczoną głową. Stukam obcasami o długi, czysty korytarz. Próbuję wtopić się w tło, mimo że trzymam ten głupi prezent. Nocnik dla dziecka. Zoya kazała mi się wyluzować i powiedziała, że to będzie wiarygodne. Czy naprawdę doszło do tego, że Zora potrzebuje nocnika do sikania, bo nie może dojść do łazienki? Smutno patrzeć, jak taka silna kobieta stała się tak słaba. Zwłaszcza gdy wiem, że ktoś ją oszukał lata temu.
Nie ma mowy, żeby zdradziła Pierce’a – zero szans.
Gdy tak idę, zauważam, że nikt nie zwraca na mnie uwagi. Chyba Zora nie jest już uważana za niebezpieczną, więc nikt się nie przejął, gdy zobaczyli, że chcę ją odwiedzić. Biorę kolejny wdech, gdy dochodzę do drzwi strzeżonych przez przerażającego faceta w czarnym garniturze. Uśmiecham się i próbuję wyglądać jak niewinna kujonka.
„Czego chcesz?” pyta znudzonym głosem, patrząc na mój prezent z uniesioną brwią. Jest wysoki i umięśniony, wygląda na kogoś, z kim nie chcesz zadzierać. Zerkam na broń przy jego biodrze, po czym szybko patrzę w górę. To broń laserowa, wystarczająco silna, by stopić kości.
Spokojnie.
Wszystko w porządku.
„Ja… ech. Ja, April”, kładę rękę na piersi, jakby był debilem, „przyszłam dać Zorze prezent urodzinowy”, mówię szybko, czuję jak serce wali mi jak szalone. „Słyszałam, że ma problemy z sikaniem”. Krzywię się, chcę się zapaść pod ziemię. Czuję, jak się czerwienię, gdy się we mnie wpatruje. „Ma problemy z chodzeniem, znaczy… do łazienki… to nocnik”.
O nie.
Zamknij się!
Marszczy brwi, patrzy na prezent, potem znowu na mnie, pewnie widzi już moją czerwoną twarz. „Że co?” Rozgląda się, a wtedy podchodzi do niego drugi facet w czarnym garniturze. „Hej”, kiwa głową, „Zora ma dziś urodziny?”
O nie, już jest dwóch.
Nie, dziś nie są urodziny Zory, ale skąd mieliby wiedzieć?!
Błagam, niech się nie zorientują.
Drugi facet patrzy na mój prezent i wymieniają spojrzenia, jakby to było bardzo dziwne, bo rzeczywiście jest. Zabiję Zoyę za ten pomysł z nocnikiem.
„Sprawdź to”, mówi jeden z nich.
Wtedy mówi, „Chyba tej starej babie przyda się nowa toaleta”, mówi ze śmiechem, co rozśmiesza też drugiego. „Nie zapomnij jej wytrzeć tyłka, kujonko”, dodaje złośliwie, co sprawia, że się krzywię.
Taki brak szacunku wobec dawnej Wróżki Chrzestnej. Zora mogłaby go z łatwością spalić, gdyby tylko była zdrowa.
Policzki mi czerwienieją ze złości, gdy otwiera mi drzwi, wciskając mi nocnik w ramiona. „April, dupku”, mówię pod nosem.
„Co powiedziałaś?”
Sztywnieję, po czym odwracam się i mówię, „Powiedziałam, że dzięki”. Potem nieśmiało się uśmiecham i widzę, jak marszczy brwi, gdy odwracam się i idę ze spuszczoną głową. Naprawdę muszę zachować spokój i nie zwracać na siebie uwagi. To było do mnie niepodobne.
Skup się, April.
Idę przez całą wieczność, zanim dochodzę do wielkich, srebrnych, błyszczących drzwi. Przez setki lat znajdowało się tu biuro Zory. Patrzę na królewskie wzory na srebrnych drzwiach, zastanawiając się, czy wszyscy po prostu czekają, aż umrze. Dziwi mnie, że pozwolili jej zachować to pomieszczenie i nie przenieśli jej do jakiegoś odległego pokoju w części medycznej.
Może pozwolenie jej na śmierć w ten sposób jest bardziej upokarzające.
Podnoszę rękę, żeby zapukać, ale zmieniam zdanie. Biorę wdech i otwieram drzwi, nie są zamknięte na klucz, co mnie nie dziwi. Powoli zaglądam do środka i widzę, że ciemny pokój jest bardzo cichy. Czuję jakiś zapach. Pachnie starością, jak w antykwariacie. Wchodzę głębiej, a moje oczy przyzwyczajają się do ciemności, gdy dostrzegam coś, co wygląda jak ogromne srebrne biurko.
Tak cicho.
Mam nadzieję, że nic złego jej się nie stało, zaczynam lekko panikować. Czuję się winna. Powinnam była częściej ją odwiedzać, ale byłam tak zajęta szukaniem Pierce’a, że o niej zapomniałam. To znaczy, wszyscy byliśmy uważnie obserwowani, nie mogłam ryzykować spotkania z nią. Nie chciałam zwracać na siebie uwagi.
Do tej pory zbyt wiele było na szali. Muszę dostać odpowiedzi.
Rozglądam się po ciemnym pokoju, a potem otwieram szeroko oczy, próbuję nie sapnąć z zaskoczenia. Widzę chude ciało czegoś, co ledwo przypomina człowieka, siedzi za wielkim biurkiem. Zakrywam usta dłonią, czuję ogromny smutek.
To nie może być Zora. Nie może.
Podchodzę bliżej, przyglądając się jej, nie chcę w to uwierzyć. Jej białe włosy to zaledwie kilka cienkich pasm na łysej głowie pokrytej brązowymi plamami. Biorę uspokajający oddech, gdy zauważam, że nie ma już warg, tylko cienki otwór z widocznymi gnijącymi zębami.
„Z-zora”, mówię drżącym głosem i podchodzę bliżej, czuję, jak ręka zaczyna mi drżeć, gdy wyciągam ją w jej stronę. Czemu Zoya nie powiedziała mi, że jest aż tak źle?! Może nie wiedziała? Kiedy ostatnio ktoś tu był?
Oddychaj.
Podskakuję, gdy otwiera oczy i patrzy prosto na mnie. Trudno opisać to uczucie.
Serce wali mi w piersi, gdy patrzymy na siebie. „N-nie wiedziałam, że jest aż tak źle”, szepczę nagle, czuję łzy w oczach. Porusza się lekko, co sprawia, że rurki dostarczające jej tlen odbijają blade światło. Słyszę delikatne kliknięcie maszyny, gdy oddycha.
Żmijo?
„Zora, to j-ja”, jąkam się. „April”.
Nic.
Oczywiście, na pewno mnie nie pamięta.
Hałas z lewej strony sprawia, że podskakuję. Serce mi wali, gdy zauważam dwie niskie postacie ubrane na czarno, w maskach. Piszczę i odskakuję, gdy wzrok mi się przyzwyczaja. „Kim jesteście!” wykrzykuję z przerażeniem.
„Ciii!” mówią jednocześnie, wyciągając ręce.
Jedna z postaci zaczyna zdejmować czarny kaptur, ukazując twarz, której nigdy nie sądziłam, że znowu zobaczę. Mój mózg przestaje działać, szczęka mi opada. Nie mogę mówić. Drżę, gdy widzę jak druga postać zdejmuje kaptur, i prawie krzyczę, zakrywając usta, gdy niemal wybucham płaczem.
Muszę mieć zwidy. To niemożliwe.
„Mamo? F-flix?” szepczę drżącym głosem, mam nadzieję, że to nie halucynacje. Mam nadzieję, że to nie magia Zory, która tworzy obrazy przeszłości.
Mama uśmiecha się szeroko czerwonymi ustami, patrzy na mnie i kiwa głową, wyciągając ramiona jak matka. Oboje podbiegają do mnie i przytulają mnie tak mocno, że wiem, że to musi być prawdziwe. Spoglądam w dół i widzę, że Flix patrzy na mnie swoimi jasnofioletowymi oczami, które błyszczą od łez, których jeszcze nie uronił.
Nie sądziłam, że znowu ich zobaczę.
Co, do cholery?!
„April”, szepcze Flix, patrząc na mnie swoimi wielkimi oczami. „Tyyyyy”, przerywa, „wyglądasz tak samo!” Jego miły głos sprawia, że myślę, że to może nie być komplement, ale i tak się uśmiecham.
Przytulam ich mocniej, potem patrzę na niego, „Ty też, mały kolego”, pociągam nosem, gdy oboje mnie puszczają i gapimy się na siebie. „Jak się tu znaleźliście?! To szaleństwo!” szepczę. „Jak dostaliście się do pokoju Zory?!”
Mama, w swoim niezmiennym stylu lat pięćdziesiątych, poprawia swoje krótkie czarne włosy. „Dostaliśmy tydzień temu wiadomość, że potrzebujesz dwóch agentów zmiennokształtnych do pomocy w znalezieniu Pierce’a”, odpowiada i patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. „Kiedy dostaliśmy wiadomość, myślałam, że śnię. Kochanie, zaczęliśmy działać od razu. To dla nas bardzo ważne, czekaliśmy na to tak długo”.
Marszczę brwi, patrząc na jej twarz. „Wiadomość?”
„Tydzień temu”, potwierdza, „zajęło nam tydzień, żeby tu dotrzeć, i nie było łatwo. Utknęliśmy na cholernym terminalu. Mają tam teraz więcej ochrony niż kiedyś. Było bardzo trudno się tu dostać”.
Próbuję sobie przypomnieć, czy wysłaliśmy do nich prośbę o pomoc. „Kto?”
„Zoya i Dion”, odpowiada Mama, jakby wiedziała, o czym myślę. „Powiedziała w wiadomości, że potrzebujesz pomocy. Słyszeliśmy, że dziś wydano jego akt zgonu, co znaczy, że nadszedł czas działania”.
Zoya…
Przez cały ten czas myślałam, że mnie nie słucha lub uważa, że zwariowałam. Nigdy mi nie powiedziała, że może skontaktować się z planetą Tygrysiego Pazura.
„Dotarliśmy tu dwa dni temu i prawie nas złapali dwa razy”.
Patrzę jej w oczy. „Dwa dni temu?!”
Kiwa głową. „Zoya kazała nam wziąć różdżkę Zory ze skarbca, powiedziała, że jeśli nie pomożemy jej dzisiaj, umrze”, szepcze Mama. „Zoya powiedziała, że pani Wróżka Chrzestna jest naprawdę, naprawdę chora”.
Biorę głęboki wdech. Zoya o tym wszystkim wiedziała i udawała, że jej to nie obchodzi. Patrzę w kierunku Zory i kiwam głową, co sprawia, że Mama i Flix też tam spoglądają, i prawie czuję ich szok.
Flix krzyczy i wskakuje w ramiona mamy. „Co to, do cholery, jest?!”
„Ciii”, mówię cicho, serce mi wali. „To Zora! Bądź cicho!”
Nie mogę dać się złapać.
Flix kładzie dłoń na ustach, żeby się zamknąć. Oboje mają wielkie i szeroko otwarte oczy, gdy patrzą na przerażający widok, i rzeczywiście powinni być przerażeni. To okropne, jak z koszmaru. Mama przytula Flixa i szepcze, „O mój…” a potem patrzy na mnie. „Zoya powiedziała, że będziesz tu i że musimy jej pomóc teraz. Rozumiem, dlaczego Zoya była tak zaniepokojona”.
Zoya trzymała to w tajemnicy z jakiegoś powodu. Nie wiem dlaczego. Ale gdy teraz wiem, że działała w ukryciu, uśmiecham się na myśl, jak łatwo jej uwierzyłam. Powinnam była wiedzieć, że kłamie już dawno temu. Zoya prawdopodobnie kocha Pierce’a tak samo jak ja i może nie chciała, żebym straciła koncentrację na tym, co robiłam. Mimo to, chciałabym, żeby mi o tym powiedziała.
„O cholera!” mówi cicho Flix. „Dajcie jej różdżkę, zanim nas zje!”
Mama upuszcza Flixa na podłogę, przewraca oczami i odpycha go z drogi nogą. „Jak długo jest bez różdżki?”
„Piętnaście lat”, mówię smutno, nie mogę na nią spojrzeć. „Obwinia się za skazanie Pierce’a i chce się zabić w najbardziej bolesny sposób”.
„Zora”, mówi Mama, gdy wyciąga różdżkę spod płaszcza. „To nie była jej wina. Ktoś ją zmanipulował”.
„Myślałam to samo”, zgadzam się. „Była pod zaklęciem”.
„Potężnym. Zaklęcie sprawiło, że Zora myślała, że ma jasny osąd i zdradziła go”, mówi cicho, kręcąc głową. „Wróżki potrafią być złe i przebiegłe. Ta rada jest podła i diaboliczna. Planowali to tak długo, a jedyną osobą, która im na to nie pozwalała, był Pierce”, śmieje się gorzko. „Cóż. Po prostu będziemy musieli go sprowadzić z powrotem”, mówi dalej, „prawda, Zoro, kochanie? Słyszysz mnie?!” Mama pochyla się nad biurkiem, przyglądając się Zorze z bliska, patrząc na jej rurki tlenowe.
Czarne oczy Zory powoli zwracają się na mamę, ale na jej twarzy, która wygląda jak martwa czaszka, nie ma żadnego wyrazu.
Mama kładzie jej czarno-srebrną różdżkę na biurku i od razu wszyscy widzimy, jak Zora na nią patrzy. „Nieee!” z cienkich ust Zory wydobywa się syk, a jej ciało nagle się porusza, co sprawia, że butla z tlenem uderza o biurko. „Nie!”
„Zorooo”, rozkazuje Mama, przesuwając się tak, by Zora mogła ją widzieć. „Zoro. To szaleństwo musi się teraz skończyć”, mówi swoim silnym matczynym głosem. „Położę twoją rękę na różdżce i to się skończy”. Nie daje Zorze czasu na odpowiedź. „Flix, złap jej rękę!”
Flix podbiega i sięga, by chwycić ją dwoma palcami, jakby bał się jej dotknąć. Ja też podbiegam i pomagam mu podnieść jej chude ramię. Mama wkłada jej różdżkę w dłoń i zaciska jej pięść.
Czuję silny puls, gdy całe moje ciało pokrywa się gęsią skórką. Trochę zdezorientowana, patrzę na Zorę i widzę, jak jej cienkie włosy unoszą się w powietrzu. Wygląda na zamrożoną, jakby uderzyła w nią jakaś niewidzialna siła, ma otwarte usta.
„Czy to działa?!” szepcze Flix, wygląda na przestraszonego. „Czy ona umarła?! Czemu wygląda, jakby miała wybuchnąć?!”
„Ciii”, upomina go Mama. „To może potrwać godzinę lub więcej – jej ciało będzie potrzebowało czasu na wyleczenie. Zostało wyrządzonych tyle szkód, że to może trochę potrwać”.
Kiwam głową, czuję jak serce wali mi w gardle. „Myślisz, że ktoś to poczuł?”
Mama patrzy na mnie. „Ja to poczułam – trochę się zsikałam, jeśli mam być szczera. Po urodzeniu dzieci wydaje mi się, że nie mogę już tego kontrolować”.
Ledwo ją słyszę, czuję przerażenie. „Cholera”, mówię i biegnę do wielkiego okna jej biura, które wychodzi na główne wejście i hol. Zasłony są zakurzone i ciężkie, gdy lekko je otwieram, żeby wyjrzeć na zewnątrz. Czuję, że Flix staje obok mnie i trzyma się mojego płaszcza. Biorę uspokajający oddech. Widzę mnóstwo robotów, lekarzy i kilku mężczyzn w czarnych garniturach rozmawiających przez mikrofony. Nie widzę, żeby ktokolwiek podnosił alarm – jeszcze.
„Patrzcie!” mówi Mama, a wtedy oboje odwracamy się i widzimy, że Zora wygląda na wiele lat młodszą. Jej twarz jest pełniejsza, a włosy gęstsze. Widać teraz usta w jasnoróżowym kolorze zamiast czarnego.
„Szybko się zmienia”, szepczę. „Czy może nas teraz słyszeć?”
Mama pochyla się nad stołem i bierze ją za teraz bardziej już ludzką dłoń. „Zora? Słyszysz mnie?!”
Czarne, puste oczy Zory nagle się poruszają i patrzy prosto na Mamę. „Tak, słyszę cię. Nie jestem głupia!” słyszymy jej ostry szept, który brzmi już po ludzku. „Co wy, do diabła, zrobiliście?!”
„Przywracamy cię do życia”, odpowiadam, stając przed jej biurkiem. „Wiem, że myślisz, że zdradziłaś Pierce’a i chciałaś się ukarać – ale wierzę, że ty też zostałaś zdradzona. Nie byłaś sobą w dniu procesu”. Biorę wdech i obserwuję jak mnie analizuje. „Wysokie Wróżki, twoje siostry, rzuciły na ciebie złe zaklęcie. Tamtego dnia byłaś ich marionetką. Powinnaś wiedzieć, że nigdy nie zrobiłabyś tego sama z siebie. Na pewno to wiesz, w głębi duszy”.
Zora chce coś powiedzieć, ale nagle zamyka usta i patrzy w dal.
Patrzę na Mamę, potem z powrotem na Zorę, czekając na odpowiedź. Gdy nic nie mówi, próbuję znowu jej to wyjaśnić. „Wiesz, że zrobiliby wszystko, żeby wrobić Pierce’a, i potrzebowali twojego głosu. Jak myślisz, co zrobili? Modlili się, żebyś odwróciła się od starego przyjaciela? Nie. Upewnili się, że zrobisz to, czego chcieli. Musisz to wiedzieć”.
Wydaje z siebie dźwięk, jakby cierpiała.
Spuszczam wzrok, czuję się winna. „Powinnam była przyjść tu wcześniej”, przyznaję, czuję ogromny smutek z jej powodu. „Nie wiedziałam, że jest z tobą tak źle, przysięgam. Byłam po prostu tak zajęta próbami odkrycia wszystkich sekretów Vincenta, że się w tym zagubiłam”.
„Te cholerne dranie”, szepcze, wciąż patrzy w dal, ale prawie widzę w jej oczach gniew. „Jasne, że to zrobili…” urywa, usta jej drżą, jakby przypominała sobie ten dzień. „Oczywiście, zrobili to”.
Mama kiwa do mnie głową, wygląda na uspokojoną, jakbyśmy ją odzyskiwali.
Mrugam szybko, gdy widzę, jak Zora wygląda coraz lepiej z sekundy na sekundę, i po prostu obserwuję, jak myśli. Daję jej czas, którego potrzebuje, bo wiem, że to trudne do zaakceptowania. Żyła z poczuciem winy przez piętnaście lat, nie wiedziała, że została zmanipulowana.
W końcu patrzy na mnie, widzę, że wrócił niebieski kolor jej oczu, co sprawia, że czuję się lepiej. „To nie zmienia tego, co stało się z Pierce’em. On nie żyje, więc to nie ma znaczenia – po prostu zostawcie mnie w spokoju. Wszystko jest zniszczone i stracone. Zostawcie mnie”.
Biorę spokojny wdech, wiem, że muszę być tu ostrożna. „Wierzę, że on wciąż żyje”.
Cisza następująca po tych słowach jest ogłuszająca.
Otwiera i zamyka usta, wygląda na bardzo zirytowaną tym pomysłem. Jakbym grała w głupią grę, żeby ją zdenerwować.
„Musisz wiedzieć, że oficjalnie zakończył swoją karę”, mówię ostrożnie, „ponieważ, jak myślę, zaplanowałaś, żeby umrzeć tego samego dnia. Ale przysięgam, że to nie żart i potrzebuję twojej pomocy” .Patrzę na nią zdecydowanym wzrokiem, wiedząc, że następne słowa mogą zaboleć. „Jesteś mu to winna. Jesteś winna Pierce’owi pomoc w uratowaniu go”.
Robi wielkie oczy.
Jeśli będę musiała, sprawię, że zrobi to z poczucia winy.
„Głupie dziecko”, mówi cicho, patrząc na mnie, analizując mnie. „Zawsze byłaś w nim zakochana i nie winię cię za to. Ale jesteś nieostrożna i dziecinna. Zabijesz siebie i wszystkich wokół”.
Staram się nie krzywić. „Odnaleźliśmy ślad jego siły życiowej w zewnętrznych wymiarach”, mówię szybko. Nie powiem jej, że powiedział nam to magiczny homar. Nie musi znać tego małego szczegółu.
„Że co?! Jego siła życiowa?” krzyczy, brzmi teraz bardziej jak dawniej niż jak syczący duch. „Niemożliwe…” ale potem widzę, jak myśli i otwiera usta, jakby mogła być jakaś szansa. Marszczy brwi, patrzy na biurko, wygląda na głęboko zamyśloną.
„Dlatego cię potrzebuję”, szepczę. „Muszę wiedzieć, czym jest Pierce. Czy to, że żyje, jest w ogóle możliwe, i czy masz jakiekolwiek informacje o tym, gdzie został wysłany”.
Patrzy na mnie. Jej teraz jasne niebieskie oczy błyszczą. „April”, mówi łagodnie, patrzy mi na twarz. „Nie mam tych informacji. Ale żeby zrozumieć Pierce’a, musisz zrozumieć siebie i to, co wydarzyło się dawno temu. Chyba chciałabyś wiedzieć, kim była twoja matka?”
Serce mi zamiera. „Co?!” Wstrzymuję oddech, gdy ją obserwuję.
Wybucha śmiechem, wyciąga rurki z nosa i odrzuca je na bok. „Usiądź, dziecko”. Patrzy na Mamę. „Przynieś mi cholernego drinka – takiego z tymi małymi zielonymi oliwkami. Ten ból głowy sam się nie naprawi. Zajrzyj do białej szafki nad barem po twojej lewej”.
Mama otwiera szeroko oczy, ale kiwa głową i idzie po drinka.
„Przygotuj go też dla April, będzie go potrzebować”.
Przełykam ślinę, czuję zdenerwowanie i zaskoczenie. „Wiedziałaś o tym? Dlaczego nie powiedziałaś mi nic wcześniej?”
„Pierce na to nie pozwalał”.
Ignoruję fakt, że Mama wypija shota przed przygotowaniem drinków.
„Dlaczego?” szepczę.
Cały mój świat się zmienia, gdy czekam na odpowiedź.
Zora bierze duży łyk z kieliszka i patrzy mi prosto w oczy, jakby miała zamiar zdradzić jakiś wielki sekret. Patrzy na mnie intensywnie. „Pierce był lekkomyślną sierotą, ale tamtego dnia stał się sławny. Historia jest taka…”