Nick wpatrywał się we mnie, jego usta wisiały szeroko otwarte. – Czarownicą?
– Tak – powiedziałam. – Spotkałeś kiedyś jakąś?
– Tylko w książkach – powiedział. – Jakie sztuczki potrafisz zrobić?
– Co chcesz, żebym zrobiła? Mam wyciągnąć królika z kapelusza? Nie jestem ulicznym magikiem, Nick – powiedziałam z lekkim nerwowym chichotem.
– To tak nie działa – powiedziałam.
– Zobaczysz. Kiedy nadejdzie czas – odpowiedziałam.
Po jego wyrazie twarzy mogłam stwierdzić, że miał problemy z uwierzeniem mi. I nie winiłam go. Nigdy nie byłam dobrym kłamcą.
Ale gdyby wiedział, kim jestem naprawdę, próbowałby wbić we mnie kołek. Musiałam zakończyć tę "randkę".
Szybko.
– Słuchaj – powiedziałam surowo. – Chcesz mojej pomocy w znalezieniu Darrena czy nie?
Nic nie odpowiedział, ale jego wyraz twarzy złagodniał.
W końcu, po chwili, skinął głową.
– Dobrze – powiedziałam. – Idę do domu i pomyślę nad planem.
– Więc mam teraz po prostu iść twoim śladem?
– Znam Rowlanda i jego ekipę – powiedziałam. – Rozumiem, z czym mamy do czynienia.
Chwyciłam za jego telefon.
– Hej! – powiedział obronnie. – Co ty robisz?
– Uspokój się – powiedziałam. – Właśnie daję ci mój numer. Napiszę do ciebie jutro.
Gdy skończyłam go wpisywać, wstałam od stołu.
– Zamierzam wziąć taksówkę do domu – powiedziałam. – Dziękuję za kolację.
A potem, zanim zdążył zadać jeszcze jakieś pytania, zniknęłam z pubu.
Tym razem to Lillian, pochylona nade mną, krzyczała mi do ucha.
– Scarlett! Obudź się!
Jęknęłam i odsunęłam się od niej. – Która jest godzina?
– Trzecia trzydzieści po południu – powiedziała mi.
Znowu jęknęłam. – Odejdź, Lil.
– Ale twój telefon komórkowy nie przestaje wydawać dźwięków – powiedziała. – Myślałam, że to musi być ważne. Zazwyczaj nie dzwoni tak często.
– Dobra – westchnęłam, tocząc się w stronę szafki nocnej. – Jest ci wybaczone.
Kiedy podniosłam telefon, zobaczyłam na ekranie nieodebrane połączenie i trzy wiadomości tekstowe od Nicka.
Zmrużyłam oczy, żeby je przeczytać, a moje oczy łzawiły od jasnego światła ekranu.
Byłam już w złym nastroju. A to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę.
Ostrzegłam go, żeby się nie wychylał, dopóki się do niego nie odezwę.
Kto wie, w jakie kłopoty chciał nas oboje wpakować.
– Chyba nie zamierzasz iść, prawda Scarlett? – zapytała mnie Lillian, czytając moje wiadomości przez ramię.
Mówiąc lekko, nie aprobowała tego, że pomagam, rozmawiam lub w jakikolwiek sposób uznaję łowcę wampirów.
– Potrafię o siebie zadbać, Lillian – odpowiedziałam, przecierając oczy. – Nigdy wcześniej nie zostałam zdjęta przez łowcę wampirów. To nie będzie wyjątek.
Po zaparkowaniu samochodu węszyłam, aż zauważyłam Nicka, stojącego w cieniu w wąskiej alejce obok olbrzymiego, betonowego budynku.
– Hej – szepnęłam, a on podskoczył na dźwięk mojego głosu.
Odwrócił się, by stanąć naprzeciwko mnie.
Jego oczy wyglądały na czerwone i zapadnięte, jakby w ogóle nie spał poprzedniej nocy.
– Dlaczego zajęło ci to tak długo, aby odpowiedzieć na moje wiadomości? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
– Nie mogę po prostu siedzieć, ssąc kciuk przez cały dzień, podczas gdy mój brat zaginął – powiedział.
– I myślę, że jest tu gniazdo wampirów. Darren był widziany w okolicy tego budynku nieco ponad tydzień temu.
– I co dokładnie planujesz zrobić z tymi wampirami, kiedy wejdziemy do środka?
– Cokolwiek będę musiał zrobić, aby uzyskać odpowiedzi – powiedział. – Jak tam twoje umiejętności wspinaczkowe?
Podążyłam za jego spojrzeniem w górę do otwartego okna na drugim piętrze.
– Myślisz, że dasz radę? – zapytał mnie.
Postanowiłam mu pokazać zamiast odpowiedzieć.
Korzystając z pobliskiej skrzyni, wspięłam się na śmietnik.
Stamtąd podciągnęłam się na wąski gzyms, a następnie na rynnę, aż mogłam usiąść na ramie otwartego okna.
Spojrzałam w dół na niego z wesołym uśmiechem.
– Wezmę to za odpowiedź twierdzącą– powiedział, podążając w górę po moich śladach.
Podążyłem po jej śladach aż do otwartego okna.
Weszliśmy przez okno na półpiętro, które wychodziło na olbrzymi opuszczony magazyn.
Na początku myślałem, że to miejsce jest puste, ale potem ich zobaczyłem.
W dole pod nami leżały dwa wampiry, mężczyzna i kobieta, skuleni pod poplamionym kocem, oboje spali.
Wyglądało to tak, jakby żadne z nich nie widziało prysznica od tygodni. Może miesięcy.
Złapałem wzrok Scarlett, a ona wskazała na schody.
Chciała, żebym to ja prowadził.
Nie chciałem sprawiać wrażenia podejrzliwego, ale nadstawiałem uszu, gdy zacząłem schodzić po schodach, uważając na wszystko, czego mogłaby spróbować.
Brzmiało to jak wystrzał z pistoletu.
Upadłem na podłogę, moja głowa uderzyła o beton.
Ból przeszył moją czaszkę.
Ale nie mogłem pozostać bezbronny.
Podskoczyłem i wziąłem się w garść. Nie zdziwiłbym się, gdyby Scarlett stała za mną, wymierzając w moim kierunku broń.
Zamiast tego widziałem tylko jej twarz, przepełnioną troską, gdy pokonywała ostatni stopień.
Patrząc w dół, zobaczyłem, że schody są popękane. To właśnie spowodowało ten hałas. I mój upadek.
To również zaalarmowało dwa wampiry o naszej obecności.
Obudziły się z impetem i natychmiast poderwały się na nogi, przyjmując postawę bojową, gdy nas zobaczyły.
Trzymałem ręce nad głową, żeby je uspokoić.
– Nie ruszajcie się – powiedziałem. – Chcemy tylko uzyskać trochę informacji.
Obie pary wściekłych, świecących, srebrnych oczu zwróciły się ku mnie, a samiec zasyczał, wyszczerzając kły.
– Szukam mojego brata – powiedziałem, mój głos był napięty. – Nazywa się Darren Dahlman.
– Nic o nim nie wiemy – warknęła samica. – Jesteśmy tu od kilku dni, czekając.
– Czekając na co?
Jej jedyną odpowiedzią było szyderstwo.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu świeżymi oczami, gdy przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
– Czekacie na Oskara? – domyśliłem się.
Oczy samicy rozszerzyły się w potwierdzeniu. – Czy to on cię do nas przysłał?
– Trudno – powiedziałem. – Oscar jest martwy, tak jak ty będziesz, jeśli nie powiesz nam nic przydatnego.
– Oscar!– zawodziła samica. Samiec ryknął z wściekłością.
– Nie powinieneś był tego mówić – mruknęła do mnie Scarlett.
Nie rozpoznałam tych wampirów, ale od razu mogłam stwierdzić, że należą do mojego gatunku.
I zrozumiałam, na podstawie ich reakcji na słowa Nicka, że Oscar musiał być wampirem, który ich przemienił.
To oznaczało, że były do niego przywiązane.
To oznaczało, że będą szukać zemsty.
Samica rzuciła się na Nicka, a samiec poszedł w jej ślady z obnażonymi kłami i płonącymi oczami.
– O, cholera – westchnęłam.
Nie chciałam, żeby do tego doszło, ale wiedziałam, że mogę łatwo załatwić ich oboje.
Nick już wymieniał ciosy z mężczyzną, próbując odeprzeć jego zęby.
Obaj wirowali w śmiertelnym tańcu, który wiedziałam, że może się skończyć w każdej chwili.
Było jasne, że to Nick był bardziej doświadczonym wojownikiem.
Unikał każdego ataku płynnie, jakby potrafił czytać w myślach wampira.
Skupiając swoją uwagę na kobiecie przede mną, poczułam, że moje oczy zaczynają świecić na czerwono za okularami. Jej oczy rozszerzyły się w niepokoju na mój widok.
– Czym jesteś? – syczała, na szczęście zbyt cicho, by Nick mógł usłyszeć.
– Mam na imię Scarlett – powiedziałam.
Na dźwięk mojego imienia w jej oczach ukazało się pierwsze migotnięcie strachu.
– Mogłaś o mnie słyszeć – dodałam, tuż przed tym, jak uderzyłam ją w twarz.
Szybko się zebrała i spróbowała sięgnąć do mojego gardła – bezmyślny, instynktowny ruch. Musiała być młodym wampirem, może stuletnim.
Odbiłam jej głowę kopniakiem i obracając się, uderzyłam w nią nożem.
Nóż wbił się w jej ramię, posyłając strużkę krwi po podłodze.
Wyła z bólu i próbowała mnie chwycić, ale złapałam ją za nadgarstek i przekręciłam, rzucając ją na podłogę.
W sekundzie, w której była odsłonięta, zagłębiłam swój nóż w jej klatce piersiowej, wykręcając go i szarpiąc w dół.
Spojrzałam w górę, by zobaczyć, że Nick zajął się samcem, używając swojego kołka.
Wpatrywał się we mnie, a jego oczy rozszerzyły się w szoku.
Nagle jednak jego wyraz się zmienił; krzyknął do mnie ostrzeżenie, ale było już za późno.
Poczułam, jak zimna ręka oplata moją szyję od tyłu. Coś ostrego wcisnęło się w moje plecy.
– Nie ruszaj się – warknął mężczyzna stojący za Scarlett.
Facet był wyższy ode mnie o około stopę. I górował nad Scarlett.
– Czego chcesz? – zawołałem z drugiego końca pomieszczenia, wymachując moim drewnianym kołkiem.
– Czy pracujesz dla Rowlanda? – zapytał mnie.
– Nie pracuję dla wampirów – powiedziałem. – Ja je zabijam.
– Poddaj się, albo dziewczyna zginie – powiedział mężczyzna.
Jego chwyt zacisnął się wokół szyi Scarlett.
Położyła obie ręce na jego ramieniu i próbowała je odepchnąć.
Dławiąc się powietrzem, powiedziała: – On ledwo mnie zna, nie zamierza poddać się w obronie mojego życia.
Upuściłem kołek i podniosłem ręce do góry.
– Scarlett… – zacząłem, a mój umysł wirował, próbując obmyślić sposób na uratowanie jej.
– Wszystko będzie dobrze…
– Scarlett? – Mężczyzna wysyczał to imię w niepokoju.
W jednej chwili zobaczyłem, jak posłała kopnięcie w jego goleń, obróciła się i złapała jego twarz między swoje dłonie.
Mógłbym przysiąc, że były spowite czerwoną poświatą.
Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego.
Mężczyzna, którego trzymała, wydał zduszony krzyk.
Wyglądało to tak, jakby jego siła życiowa wypływała z jego ciała.
A potem, nagle, jego oczy stały się puste i upadł na ziemię.
– Czy on – czy on nie żyje? – wykrztusiłem.
– Nie żyje, w rzeczy samej.
Podszedłem do Scarlett.
– Co... do diabła, jak ty to zrobiłaś?
Odwróciłam się od zwłok na podłodze, by stanąć twarzą w twarz z Nickiem.
– Mówiłam ci – powiedziałam. – Kiedy nadejdzie czas, zobaczysz moje moce. Cóż... potrafię dawać i brać energię. Energię życiową. Tylko poprzez dotknięcie kogoś.
– Jak?
Szczerze?
– Nie mam pojęcia.
Zawahałam się, niepewna, jak wiele powinnam powiedzieć. Nie chciałam ujawniać zbyt wiele na wypadek, gdyby próbował wykorzystać te informacje przeciwko mnie.
– To jest... – Wydawał się być zagubiony.
– Inne? – powiedziałam, próbując nieco rozjaśnić nastrój. – Słuchaj, powinniśmy zająć się tym i wyjść stąd. Możemy o tym porozmawiać później.
– Spalmy ciała.
– Nie – wtrąciłam. – Pracujesz ze mną, więc zapewnimy im odpowiedni pochówek.
– Ty zaczekaj tutaj. Ja zamierzam wjechać samochodem w alejkę, abyśmy mogli zabrać ich ze sobą – kontynuowałam.
– Skąd mam wiedzieć, że wrócisz, a nie po prostu zostawisz mnie tu z trzema trupami?
– Chyba będziesz musiał mi zaufać, prawda?