
Haisley
Haisley myślała, że uda jej się uciec przed przeszłością – i przed miliarderem, który kiedyś wywrócił jej świat do góry nogami. Ale kiedy jej pilnie strzeżona tajemnica zaczyna zadawać pytania spojrzeniem znanych jej oczu, jej kruchy dom z kart zaczyna się chwiać.
Liam nigdy nie chciał być ojcem… aż prawda uderza go z całą mocą – w postaci jednego upartego znamienia i zrządzenia losu, którego się nie spodziewał. Teraz nie jest tylko wściekły – jest zraniony. I nie odejdzie bez odpowiedzi.
Iskry przeskakują, prawda wychodzi na jaw, a przeszłość odmówiła pozostania pogrzebana. Czy Haisley zdoła uchronić swoje serce, czy Liam znów je złamie… tym razem zakochując się mocniej, niż którykolwiek z nich planował?
Rozdział 1
HAISLEY
„Przestań obserwować wszystko, co robię. Ciągle mi przeszkadzasz”.
„Wcale nie”.
„Tak – przeszkadzasz”.
Co złego jest w tym, że kobieta wychodzi i dobrze się bawi? Pozwólcie, że sama sobie odpowiem – absolutnie nic. Więc dlaczego zawsze czuję się źle, kiedy mówię mamie, że idę z przyjaciółkami do baru?
Nie jestem już przecież nastolatką. Nie potrzebuję jej zgody, ale wciąż czuję, jak ocenia mnie tymi swoimi zimnymi niebieskimi oczami, nawet przez telefon. Myślę, że celowo stara się mi to wszystko obrzydzić. Tylko po to, żeby zepsuć moje starannie ułożone plany.
„Naprawdę, Haisley, kiedy w końcu się ustatkujesz?”
„Mamo”.
„Twoja siostra właśnie znalazła sobie miłego młodego chłopaka. Bardzo ją kocha. Widzę to po tym, jak na nią patrzy. Wiem, że się pobiorą”.
„Nie jestem Willow, mamo”.
„Cóż… nie. Oczywiście, że nią nie jesteś”.
„Nie powiedziałam tego, Haisley. Chodziło mi tylko o to, że miło byłoby czasem cię z kimś zobaczyć”.
„Haisley Carina Knox”.
„Muszę kończyć, mamo. Mam się niedługo spotkać z Ellą i Phoebe, a jeszcze muszę się ubrać”.
Słyszę westchnienie. To westchnienie pełne oceniania i braku aprobaty. Ale wie, że nic nie może zrobić.
Mam dwadzieścia sześć lat. Dawno minęły czasy, kiedy mogła mi mówić, jak mam żyć. Miała wielkie nadzieje, że wyjdę za kogoś bogatego. Ja miałam wielkie nadzieje, że o tym całkowicie zapomni.
„W porządku. Zadzwoń do mnie za kilka dni. Daj mi przynajmniej znać, że jeszcze żyjesz”.
„Zadzwonię. Kocham cię, mamo”.
„Ja ciebie też kocham, kochanie”.
Wchodząc do garderoby, szukam idealnego stroju. Moja garderoba jest naprawdę duża.
Moja siostra Willow poluje na najbogatszego faceta, a ja poluję na ubrania. Ona szuka tego, który się z nią ożeni, ja szukam butów.
A kiedy ona szuka idealnego mężczyzny, który się nią zaopiekuje, żeby nigdy nie musiała pracować, ja szukam nowej torebki. Moja siostra i ja bardzo się różnimy.
Nigdy w życiu nie przepracowała ani jednego dnia i nie wstydzi się tego. Jej życiowym planem jest być idealną, wymuskaną żoną.
Jestem pewna, że będzie w tym dobra – jest wysoka i szczupła. Ma blond włosy (choć to nie jest jej naturalny kolor), niebieskie oczy i piersi, które właśnie sobie powiększyła, opłacone przez jej ostatniego bogatego chłopaka.
Jest bardzo piękna. Ludzie odwracają się za nią, gdziekolwiek idzie, i ona o tym wie.
Ja natomiast odziedziczyłam kolor włosów po ojcu, więc mają głęboki, brązowy odcień, są prawie czarne, a niebieskie oczy mam po mamie.
Też jestem wysoka. Nie tak szczupła jak Willow, ale oczywiście ona jest tak chuda, że wiatr mógłby ją przewrócić.
W przeciwieństwie do Willow, która na niemal każdy posiłek je kilka liści sałaty, ja nie boję się jeść. Więc mam krągłości i tyłek, który podobno jest naprawdę świetny.
No i proszę. Mam świetny tyłek i mam trochę więcej ciała, nic w tym złego.
I tak żyję naprawdę dobrze. Ciężko pracowałam, żeby być tam, gdzie jestem, zarówno jeżeli chodzi o moje ciało, jak i karierę.
Trzy razy w tygodniu ćwiczę na siłowni z trenerem. Jestem też autorką tekstów i piosenkarką.
Nie śpiewam tak często, jak sprzedaję swoje piosenki. Dostaję mnóstwo pieniędzy za to, że moje utwory są śpiewane przez niektórych z najbardziej znanych artystów na świecie.
Dostaję jeszcze więcej dodatkowych pieniędzy, jeśli ta piosenka jest wykorzystana w filmach, reklamach czy gdziekolwiek indziej.
Moja najnowsza piosenka została właśnie wykorzystana w jednym z filmów, który niedawno wszedł na ekrany. Zapowiada się trylogia, więc już chcą kolejną piosenkę do drugiej części. Zdjęcia mają się zacząć za około rok.
To znaczy, że chyba muszę przeczytać te książki. Mam tylko nadzieję, że to nie kolejny film o wampirach czy wilkołakach.
Dajcie mi bad boya – takiego, który myśli, że może bez niej żyć, aż w końcu zdaje sobie sprawę, że nie może. A potem uświadamia sobie, że jest już za późno.
Cholera, może powinnam zacząć pisać też książki.
Po tym, jak wzięłam szybki prysznic i wbiłam się w krótką czarną sukienkę, która opina wszystkie moje krągłości, chwytam moje ulubione czarne szpilki z paseczkami. Jeśli planuję tańczyć, to właśnie te buty są idealne.
Chciałam zostawić włosy rozpuszczone, ale pomyślałam, że będzie mi za gorąco, więc związałam je w wysoki kucyk, zakręcając końcówki. Podchodząc do lustra, decyduję się tylko na beżową szminkę, trochę koloru na policzkach, tusz do rzęs i gotowe.
Nikt tak naprawdę nie chce pocić się przez tapetę makijażu w bardzo gorącym klubie tanecznym. Alkohol, taniec i mnóstwo ciał w jednym budynku równa się pot.
Gdyby nie tyle ciał przyciśniętych do siebie, zastanawiałabym się nad bielizną, ale stringi to najlepszy wybór. Kiedy dzwoni mój telefon, włączam głośnik i dalej pakuję swoje rzeczy.
„Suczko! Jeszcze nie jesteś gotowa?” wrzeszczy Phoebe.
„Mama zawracała mi głowę”.
„To miejsce jest już zatłoczone. Przystojni faceci”.
„Zostaw mi przynajmniej jednego, dobrze, Phoebe? Muszę dziś kogoś przelecieć i znam cię. Lubisz brać ich wszystkich dla siebie”
„No to lepiej się pospiesz i tu przyjedź. Siedzą w VIP-ie naprzeciwko nas. Cholera, są naprawdę przystojni”.
„Cóż, dopóki przynajmniej jeden ma w miarę przyzwoitego fiuta i wie, jak go używać, to mi wystarczy. Nie muszę nawet dobrze widzieć jego twarzy”.
„Och, będziesz chciała zobaczyć ich twarze”.
„Zobaczymy. Już jadę. Zamów mi wódkę z żurawiną”.
„Jasne!”
Ochroniarze znają nas po imieniu. Nigdy nie czekamy w kolejce i zawsze siedzimy w sekcji VIP.
Proszę taksówkarza, żeby podjechał pod same drzwi. Płacę kierowcy i ostrożnie wysiadam, żeby nie pokazać wszystkim swoich skarbów. Może sukienka jest trochę krótsza, niż myślałam, bo kiedy siadam, podjeżdża bardzo wysoko na udzie.
Tak, dziś trzymam nogi skrzyżowane i żadnego schylania się.
Słyszę jęki i przekleństwa, kiedy podchodzę do Bruce’a, całuję go w policzek i wchodzę do środka.
Po drodze słyszę, jak Bruce mówi do drugiego ochroniarza, Curta: „Cholera, ten tyłek”.
Odwracam głowę tuż przed zamknięciem drzwi i widzę, że Bruce patrzy, więc puszczam do niego oko.
Kierując się do naszej sekcji VIP, słyszę piski Phoebe i Elli.
„Najwyższy czas! Dawaj, pij i chodźmy tańczyć!” piszczy Phoebe.
„Przepraszam! Mama nie chciała przestać gadać. Willow znalazła sobie nowego. Jest pewna, że ten się z nią ożeni i da jej ślub, którego tak cholernie pragnie”.
Ella pyta: „Czekaj – co się stało z poprzednim? Wiesz, tym, który zapłacił za jej piersi”.
„Zostawił ją dla takiej, która była «naturalna». Wiesz, takiej, u której kolor włosów jest taki sam na wszystkich częściach ciała”.
„O mój Boże. Nie mów, że tak zrobił”.
„Tak. Powiedział jej, że te dwa kolory już go nie kręcą. Blond na górze, brązowy na dole”.
Phoebe traci kontrolę i parska, wypluwając drinka. Najgorsze jest to, że biedny kelner właśnie przynosił mi drugą wódkę z żurawiną.
„Tak mi przykro!” mówię do niego, starając się przekrzyczeć muzykę.
Kiedy pomagałam kelnerowi się wytrzeć, podniosłam wzrok i zobaczyłam parę głębokich, ciemnych oczu, które patrzyły się intensywnie w naszym kierunku. O kurwa.
W drugiej sekcji VIP było trzech bardzo przystojnych mężczyzn. Phoebe miała rację. Zdecydowanie chciałam zobaczyć ich twarze – zwłaszcza pana o ciemnych oczach z jego mocną szczęką i tygodniowym zarostem.
Miał na sobie coś, co wyglądało jak ciemnoniebieski garnitur, ale marynarka gdzieś zniknęła. Biała koszula miała rozpięte pierwsze kilka guzików, a rękawy były podwinięte do połowy ramion.
A te spodnie… Opinały się na nim bardzo ciasno i chciałam owinąć nogi wokół tych mocnych ud.
Patrząc z powrotem na jego twarz, zobaczyłam, że pochyla się do przodu z rękami opartymi na nogach, palce miał luźno splecione, wciąż na mnie patrząc.
Potem celowo skinął głową na powitanie, nie odrywając ode mnie wzroku.
Kurwa mać. Właśnie zdałam sobie sprawę, że obserwował mnie przez cały czas, kiedy go lustrowałam.
















































