Ns. Nauti
MYRA
Cóż to był za dzień! I co dziwne, przez cały dzień czułam fale gorąca, pomyślała Myra, dźwigając kilka toreb z zakupami po schodach domu bliźniaczki, a pot spływał jej po plecach.
Myra zrzuciła wcześniej swój kardigan i nie miała ochoty dyszeć jak jej lisi duch.
– Dzięki Bogu, inna istota... proszę, powiedz mi, że przyszłaś, aby uratować mnie przed samą sobą – zawołała Myrielle, otwierając drzwi wejściowe i mocno przytulając Myrę.
Było to trochę trudne i niewygodne, gdy przeszkadzał jej masywny ciążowy brzuch.
– Dlaczego jesteś na nogach? Powinnaś leżeć w łóżku, siostrzyczko.
Myrielle skrzywiła się, a Myra roześmiała się i kiwnęła głową, żeby weszły do środka.
– Proszę, nie mów Benji'emu. Umm, gdzie twój Jeep? Wyglądasz jak przemoczony szczeniak.
– Dzięki za wotum zaufania, siostrzyczko. Jeśli chodzi o mojego Jeepa, to wciąż jest w garażu. Chciałabym, żeby Megan przestała pieprzyć się z Baronem na tyle długo, żeby mógł wykonać swoją pracę.
Myra uśmiechnęła się, kładąc torby z zakupami na blacie kuchennym. Następnie skierowała się prosto do lodówki, z której wyciągnęła butelkę lodowatej wody.
– Mam nadzieję, że mam wszystko, co chciałaś... Myślisz o upieczeniu ciasta w swoim stanie? – zapytała ją Myra.
– Ummm... – jąkała się Myrielle. Wyglądała na winną, a potem pisnęła, wypakowując słoik z waniliowym lukrem i Nutellą. – Podaj mi ten słoik ogórków, kiedy będziesz przy lodówce, dobrze?
– Co ty… – zaczęła dopytywać Myra, podając Myrielle słoik, jednocześnie opierając chłodną butelkę o swoją gorącą skórę.
Myrielle wyjęła ogórka, wyssała z niego sok i włożyła do Nutelli, a potem do lukru.
– Nie zrobiłabyś tego? O Boże, zrobiłaś to – Myra zakrztusiła się, gdy oczy Myrielle uciekły, gdy powoli przeżuwała tę dziwną kombinację. – Twoje ciążowe zachcianki są obrzydliwe.
– A tak w ogóle, to co ci jest?
– Nie wiem... Tuż przed rozpoczęciem szkoły rano czułam się dobrze. Jednak już po dwudziestu minutach pierwszej sesji zaczęłam czuć się niespokojnie. Jakbym miała uderzenia gorąca.
– Uderzenia gorąca? Takich fal? Prawie do tego stopnia, że czujesz potrzebę zerwania z siebie ubrań i walenia konia każdemu dorosłemu mężczyźnie w zasięgu wzroku?
– T-tak? Stałam przy zamrażarce w sklepie spożywczym i przez dziesięć minut próbowałam ochłonąć w chłodnym powietrzu, próbując i nie mogąc opanować gorąca promieniującego z mojego ciała.
Myrielle upuściła ogórek i zaczęła się śmiać. Na początku Myra wpatrywała się w swoją bliźniaczkę zdezorientowana, ale im dłużej, głośniej i mocniej Myrielle się śmiała, tym bardziej jej zdezorientowanie zmieniało się w panikę.
– Hej, zaraz wyśmiejesz tego szczeniaka. Przestań.
– To nie są uderzenia gorąca, głuptasie. Jesteś w rui.
Myra wpatrywała się w swoją bliźniaczkę, zanim sama się roześmiała.
Teraz przyszła jej kolej na jeden z tych rozdzierających wnętrzności rodzajów śmiechu. Złapała się za brzuch, próbując oddychać i opanować się.
– Ja? W rui? Oprócz dziwnych ciążowych zachcianek masz też mózg ciążowy – powiedziała Myra, a łzy spływały jej po policzkach.
– Zaufaj mi, pamiętam, kiedy po raz pierwszy dostałam gorączki. To było tuż przed tym, jak Benji i ja poznaliśmy się… – Myrielle zatrzymała się nagle i chwyciła Myrę za ramiona. – O mój Boże, twój partner! Jest już blisko.
– Nie mam rui... chyba coś mi dolega i skończ z tą szaloną gadką o partnerach. Jezu, nieszczęście naprawdę kocha towarzystwo.
– Tak się cieszę... będziesz miała partnera.
– Nie, jestem chora... i prawdopodobnie nawalona... Megan zmusza mnie do pójścia dziś do klubu, a ja potrzebuję pary butów, które uzupełnią mój strój.
– W upał i do klubu... zaopatrz się w prezerwatywy! – krzyknęła Myrielle do Myry, wychodząc z kuchni.
– Drinki, ty napalona ciężarna dziwko... tylko drinki i prawdopodobnie dużo brudnego tańca... więc proszę, zamknij się.
Myra przewróciła oczami, gdy weszła do sypialni Myrielle i Benjiego i skierowała się prosto do szafy. Myrielle miała ścianę pełną butów różnej wysokości i koloru.
– Jasne...drinki.
– Wiesz, że jesteś w ciąży, prawda? Niektóre z tych butów powinny być niedozwolone dla kogoś w twoim stanie – powiedziała Myra, kręcąc głową.
– Jesteś pewna, że chcesz pożyczyć parę? To dzięki nim jestem w takim stanie.
Myrielle uśmiechnęła się promiennie i weszła na łóżko, pocierając wystający brzuch i pisząc do kogoś SMS-a na telefonie.
SLOAN
Sloan stał pod prysznicem, pozwalając, by zimna woda spływała po jego ciele, starając się zapomnieć o tym dziwnym dniu. Zwłaszcza o krótkiej rozmowie z ojcem, którą odbył tego ranka.
– Co to znaczy 'zaczyna się'? – zapytał ojca Sloan.
– Zobaczysz… – Theo śmiał się z syna, który odchodził, wyjąc ze śmiechu.
– Przez cały dzień byłem seksualnie sfrustrowany, a mój wilk był równie niespokojny i pobudzony. Pomyślałbym, że spotkanie w sali wypełnionej starszyzną pomoże mi ograniczyć seksualny głód, który odczuwałem.
Próbowałem sobie nawet wyobrazić, że w sali odbywa się masowa orgia, ale mój wzwód nie chciał odejść, pomyślał o swoim dniu.
Spojrzał w dół, a tam była jego ciągła erekcja, twarda jak pieprzona skała.
Może powinienem zadzwonić do Eliz... Nim zdążył dokończyć myśl, jego kutas się wypróżnił, a wilk warknął z niezadowoleniem i obrzydzeniem.
– Czego ode mnie chcesz? – warknął, uderzając z frustracji w ścianę prysznica. Jego knykcie natychmiast zaczęły krwawić, zanim zatrzymał je proces gojenia.
Spłukał krew z rąk i spojrzał na czerwone siniaki, zanim zniknęły.
– CO?! – zawołał ze złością, gdy ktoś krótko stuknął w drzwi łazienki.
– Ubieraj się, księżniczko... idziemy do klubu – zawołał Tristan z sypialni.
– Tak, moja królowo! – odpowiedział, odkręcając wodę. Przypadkowa cipka, dokładnie tego mi potrzeba.
Jego wilk po raz kolejny warknął z obrzydzeniem na tę myśl. Zamknij się...Masz lepszy pomysł?
Czterdzieści pięć minut później Sloan spotkał się w foyer z Tristanem i Declanem. Wszyscy byli ubrani w markowe garnitury. Sloan miał ciemnoszary garnitur z białą koszulą zapinaną pod szyją.
Tristan wybrał brązowy garnitur i francuską niebieską koszulę zapinaną na guziki. Declan był ubrany w swój zwykły czarny garnitur i koszulę.
Declan wydawał rozkazy grupie członków watahy, wśród których byli zmiennokształtni różnych gatunków. Zadaniem każdego z nich była ochrona granic terytorium, mieli też zgłaszać wszelkie podejrzane rzeczy.
– Rozejść się...
Grupa zasalutowała mu i rozdzieliła się na pary, wychodząc z domu.
– Gdzie jest twój kogucik? – spytał słodko Declan, a Tristan prychnął.
– Nie idzie… – Sloan wzruszył ramionami i wykorzystał lustro w wejściu, by związać włosy w niechlujny kok. Tristan objął brata ramieniem.
– W końcu przejrzał na oczy... i wrócił na drugą stronę.
– Najwyższy czas. Ja stawiam pierwszą kolejkę – Declan uśmiechnął się, co sprawiło, że Sloan przewrócił oczami.
– Wiem, że wszyscy jej nie lubiliście, ale nie musicie się z tego powodu tak cholernie cieszyć.
Declan kontynuował, jakby Sloan się nie odezwał. – Pieprzona ekstaza! Ten wilk jest tak toksyczny, jak toksyczne opady w Czarnobylu. Cieszę się, że wreszcie jesteś wolny od jej trucizny, i mam nadzieję, że przywitałeś z powrotem swoje jaja.
– Spierdalaj.
– Dzieci, idziemy na polowanie – krzyknął Tristan.