Stolik jedenasty - Okładka książki

Stolik jedenasty

Lora Tia

Rozdział 7

ELNORA

Elnora Watton nienawidziła konfrontacji. I wszystkiego, co wychodziło poza granice jej strefy komfortu. To dlatego wybrała informatykę i zajęła się programowaniem. Wolała działać na zapleczu wydarzeń.

Dla zwykłych ludzi była dziwaczką, hakerką zaglądającą do ludzkich sekretów ukrytych w ciemnościach głębokiej sieci. Ale ona się bynajmniej za taką nie uważała.

Była kimś znacznie gorszym, a Neon Cybersecurity służyło jako idealna przykrywka.

Przycisnęła ucho do drzwi i spróbowała podsłuchać rozmowę Masona. Był zamieszany w działalność przestępczą i jeśli wcześniej nie była tego pewna, mężczyzna z blizną to potwierdził.

Co go łączyło z Antoniem? Ten koleś pracował dla mafii; wszyscy o tym wiedzieli. Ona o wiele lepiej niż większość ludzi.

Odgłos zbliżających się kroków wyrwał ją z zamyślenia, cofnęła się i usiadła na kanapie przy łóżku.

W tym samym momencie Mason wszedł do pokoju; miał zmarszczone głęboko brwi, a w dłoni ściskał teczkę. Zamknął drzwi i przyglądał się jej przez chwilę swoimi zielonymi oczami.

„Powiedz mi jeszcze raz… czym się zajmujesz?”

Elnora skrzyżowała nogi i uśmiechnęła się. „Ja też zadałam ci to pytanie, ale nie odpowiedziałeś”.

„Teraz to ja zadaję pytania. Czym się zajmujesz?” Jego ostry, pozbawiony jakiejkolwiek przekory czy słodyczy ton sprawił, że się spięła.

„Dlaczego? Jakie to ma znaczenie?”

Położył teczkę obok niej i wsunął ręce do kieszeni.

„Wiem, kim jesteś, Elnoro Watton. Więc kiedy ja pytam, ty odpowiadasz. To nie są żarty. Co ty do cholery robisz?”

Elnora otworzyła teczkę i przejrzała zawartość, na którą składały się informacje o niej, zdjęcia jej, jej mamy i Marcy. Przeszedł ją dreszcz, gdy zobaczyła, jak skrupulatnie ją prześwietlił.

„Po co mnie o cokolwiek pytasz, skoro już wszystko wiesz?” Poderwała się na równe nogi. „I jak śmiesz mnie sprawdzać?”

Podszedł do niej i pochylił się, aż ich nosy prawie się zetknęły; jego oczy pociemniały, a ona wzięła głęboki oddech.

„Pracujesz dla Octavii?” Jego ton był ostry. „Odpowiedz!”

Opadła z powrotem na kanapę wydając z siebie westchnienie. Wzmianka o Octavii przeraziła ją bardziej, niż zmiana w jego zachowaniu.

„Elnoro, działasz mi na nerwy. Potrzebuję odpowiedzi, a nie żebyś trzęsła się jak liść na wietrze. Pracujesz dla niej czy nie?” Odsunął się od niej i pokręcił głową.

„Nie pracuję dla nikogo. Marcy i ja jesteśmy właścicielkami Neon Cybersecurity”.

„Mam zdjęcia z twojego spotkania z Octavią! O co tu chodzi? Czy to ona cię do tego namówiła? Słucham!”

Elnora podniosła się z westchnieniem. „Nie pracuję dla Octavii. Wynajęła moją firmę, żebyśmy umieściły elektroniczny nadajnik w pobliżu Antonia i przeprowadziły mały rekonesans”.

Mason przyglądał się jej przez chwilę. „Co takiego? Jaki nadajnik?” Pstryknął palcami ze zniecierpliwieniem.

„Chodzi o cyfrowy GPS”. Wzruszyła ramionami.

„Jesteś hakerką?” Jego głos był spokojniejszy, można w nim było wyczuć lekką pikanterię. „Odpowiedz mi szybko, El”.

„Etyczną hakerką” odparła, niezbyt chętna do ujawnienia swoich nieetycznych umiejętności.

„Czy to stąd znasz Kapłana?”

~Kapłana? Skąd Mason znał tego podłego oszusta?” Nie znam go. Próbował ukraść mój kod do zaszyfrowanego programu telekomunikacyjnego, ale zniszczyłam go, zanim zdążył położyć na nim swoje łapy”.

Ten nędzny dupek próbował ją kiedyś zhakować i wykraść program, o którym nikt nie mógł się dowiedzieć.

Mason podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu. Zamarła i zapatrzyła się w niego szeroko otwartymi oczami, po czym odetchnęła głęboko i znów usiadła na kanapie.

„Twierdzisz, że sieć należy do ciebie?”

„Jaka sieć?

„Kapłan sprzedał sieć telekomunikacyjną kilku moim współpracownikom” wyjawił Mason.

„Och”. Spojrzała na niego. „Nie jest zabezpieczona. Umieściłam błąd w kodzie na wypadek, gdyby ktoś próbował go zdublować. Liczyłam, że się odczepią”.

Skinął głową, wstał i stanął przed nią. „Och, El” powiedział z lekkim jękiem.

„Twój przyjaciel Antonio należy do mafii” powiedziała Elnora, patrząc mu prosto w oczy.

„Hmm” jęknął z chytrym uśmiechem, po czym usiadł obok niej. „To Kapłan zorganizował nam randkę, El. Myślę, że odkrył błąd w twoim kodzie i chce, żebyś go naprawiła”.

„Marcy umówiła nas na randkę”.

Kapłan nie wiedział, kim ona jest; nikt w głębokiej sieci nie wiedział. Była bezimienną, niemożliwą do zidentyfikowania diablicą.

„Nie jestem przekonany co do tej twojej przyjaciółki Marcy, tesoro. Gdybyś nie przyszła tu ze mną, byłabyś w rękach Kapłana”. Mason chwycił ją za podbródek i podniósł go, żeby na niego spojrzała.

Paliła ją zieleń jego oczu, ale nie była nawet w połowie tak gorąca jak jego dłoń na jej twarzy. Odsunęła się od niego. Mason się mylił; Marcy nigdy nie naraziłaby jej na niebezpieczeństwo.

„Nie wiem, kim jest Kapłan, ale na pewno nie jest nim Marcy”.

„Kto jeszcze wiedział, że pracujesz nad tym programem telekomunikacyjnym?”

Cóż, jej mama i Marcy, ale to niczego nie dowodziło.

„To nie Marcy!” Poderwała się na nogi i odsunęła od niego. Marcy nie potrafiła napisać nawet najbardziej podstawowego kodu. Nie mogła być Kapłanem – Elnora by tego nie przeoczyła.

„Muszę się stąd wydostać” powiedziała Elnora.

Mason roześmiał się i podszedł do małego salonu obok okna. Skinął na nią, żeby do niego dołączyła, a jego oczy zdradzały, że to nie była prośba.

Elnora podeszła do niego, a strach oplatał jej plecy. Usiadła obok niego na kanapie i położyła dłonie na kolanach.

„Sprawa wygląda następująco. Nie możesz odejść. Należysz do mnie. Nie poderwałem cię w barze. Kupiłem cię”.

Jego słowa zmroziły ją do szpiku kości i na chwilę zamarła, a to, co właśnie powiedział odbijało się echem w jej głowie. Kupił ją? Jakby była rzeczą wystawioną na sprzedaż? Czy on postradał zmysły?

„Ten klub, do którego wysłała cię Marcy, to wspólny teren dla mafii i karteli. I dla kilku poważniejszych gangów”. Skrzyżował nogi.

„Kobiety, które siadają przy stoliku numer jedenaście, to damy od Ricario. Są sprzedawane na aukcjach temu, kto zaoferuje najwyższą cenę”.

Jej oczy rozszerzyły się, gdy spojrzała w jego zielone oczy. „Podziemie” mruknęła. Niechlubne przestępcze „nigdzie”, do którego miała dostęp dzięki swojej manii buszowania po głębokiej sieci.

Mason skinął głową. „Nadal uważasz, że Marcy nie jest Kapłanem?”

Jego oczy przesunęły się po jej ciele, a ona pociągnęła dół koszuli, żeby się szczelniej zakryć. Mason podniósł się z uśmiechem.

„Spokojnie, tesoro. Nie mam zamiaru cię zniewolić. Jeszcze”.

Nadal o tym myślał? Elnora potrząsnęła głową, żeby oczyścić ją z własnych perwersyjnych myśli. To nie był moment na myślenie o seksie, miłości… Ech!

Kupił ją. Czy to oznaczało, że nie mogła odejść? Że była jego więźniem, a on jej panem? Podniosła na niego oczy, a on uśmiechnął się do niej.

„Kiedy będę mogła odejść?”

„Jeszcze nie podjąłem decyzji”.

Wiedziała, że w końcu któraś z tych randek w ciemno doprowadzi do jej śmierci. Rzuciła mu szybkie spojrzenie i zauważyła, że ją obserwuje.

„Czego potrzebujesz?” zapytał rzeczowym tonem, który uświadomił jej, że Mason też należał do mafii.

Potrząsnęła głową i odwróciła od niego wzrok. To i tak było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. Oczywiście trafiła do podziemia i oczywiście ten wspaniały mężczyzna był przestępcą, który teraz był dodatkowo też jej właścicielem.

„Do czego?”

„Do znalezienia Kapłana. Musisz się dowiedzieć, czy jest nim Marcy”.

Elnora zaśmiała się drwiąco. „Interesuje cię tylko jego sieć”.

„Nieprawda. Mam ciebie”. Spojrzała na niego. „Stwórz dla mnie sieć i będziesz mogła odejść”.

Co? Napisanie programu od zera zajmie kilka miesięcy. Elnora przyjrzała mu się z zamyśleniem.

„I przestanę być twoją własnością?”

„Si”.

„Nie mogę się po prostu odkupić?

Mason roześmiał się, a jego zdziwienie było wystarczającą odpowiedzią na jej pytanie.

„Wątpię, żeby było cię na to stać, El”. Ponownie schował ręce do kieszeni, a Elnora wbiła w niego wzrok.

Westchnęła głęboko; nie ufała mu. Już wcześniej mu nie ufała, a teraz, wiedząc kim jest, nie ufała mu wcale.

Stworzenie sieci zajmie jej sześć miesięcy. Nie mogła tu utknąć na tak długo.

„Tracimy czas, Elnoro. Mamy umowę?”

„Czy mam jakiś inny wybór?”

„Nie”.

Tak właśnie myślała. „Więc po co udawać, że mam?”

Jego zielone oczy zwęziły się i przez chwilę po prostu ją obserwowały. „Chodź, zaprowadzę cię do pokoju gościnnego”. Wypowiedziawszy te słowa, ruszył w stronę drzwi.

Elnora wzięła głęboki oddech i wstała.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea