Alex Fox
DELILAH
Cole postanowił mnie eskortować.
Nie szedł w wilczej formie, a zamiast tego tuż obok mnie w swoich czarnych dżinsach i czarnej koszulce.
Próbował zapalić papierosa w momencie, gdy weszliśmy do lasu. Wyrwałam mu go z rąk tak szybko, że spojrzał na mnie z gniewem zalewającym jego twarz.
– Nie mogę znaleźć właściwego kierunku, gdy to czuję – powiedziałam.
Widziałam, że żaden z nich nie lubił być ustawiany. W rzeczywistości on i Seth mieli ładną, długą kłótnię na zapleczu, gdy czekałam.
Ich walka była małostkowa i bardziej dla zasady. Widziałam, jak bardzo byli rozsądni i zastanawiałam się, czy tak właśnie przebiegają wszystkie ich walki.
Rozumiałam, dlaczego chcieli partnerów, byli rozsądni.
– Jak długo będziemy tu przebywać? – zapytał Cole po tym, jak szliśmy już od ponad godziny.
Zgubienie się w lesie było ważne, by stać się z nim jednością. Trudno to zrobić ze zrzędliwym wilkiem, ale było to konieczne.
Poczucie ich esencji blisko mnie przez kilka następnych dni pomogłoby mi znaleźć miejsce, które by z nimi współbrzmiało.
To była rzecz o świętej przestrzeni, musiała być wyjątkowa.
– Opowiedz mi o sobie i swoim bracie. Obaj pragniecie znaleźć swoje partnerki. Dlaczego? Aby mieć dzieci? Być kochanym przez kogoś? Seks? – zapytałam, nie odpowiadając na jego pytanie, gdy przeskakiwałam nad omszałą kłodą.
Cole z gracją przeszedł nad nią, nie wydając żadnego dźwięku. – Pragniemy partnerki dla każdego z nas, żebyśmy już nie walczyli, kiedy samica wchodzi w ruję.
– Ach. Dwóch walczących alfa. Wyobrażam sobie, że rozrywaliście się nawzajem na kawałki.
– Byliśmy cholernie blisko – przyznał mrukliwie Cole.
Mogłam zobaczyć jego oczy wciskające się we mnie, gdy szłam, moje ruchy były lekkie, gdy zaczęłam bardziej czuć ziemię pod stopami.
On się otwierał. A im więcej o nich wiem, tym łatwiejsze to będzie.
– A to szkoda. Więc właściwie nie chcesz mieć partnerki? – zapytałam, odrzucając włosy do tyłu, by spojrzeć na niego krótko.
Jego oczy wpijały się we mnie łakomie.
Czułam pot na skórze, kiedy się zarumieniłam i odwróciłam.
Dawno nie szłam przez las tak długo i chociaż moje ubrania nie były dokładnie materiałem na wędrówki, wciąż czułam niewielką ilość potu.
– Nie, partnerka nie jest na liście rzeczy, których najbardziej pragnę na tym świecie – przyznał Cole. – Lubię nie być przywiązanym.
– Szkoda – powiedziałam, zatrzymując się, gdy doszliśmy do rzeki, którą trzeba przekroczyć.
– Zatrzymujemy się tutaj? – zapytał swobodnie.
– Wcale nie – odpowiedziałam, zdejmując buty.
Wrzuciłam klucze i komórkę do butów i poklepałam się, aby upewnić się, że nie mam żadnych innych wartościowych rzeczy. Kiedy już się upewniłam, podeszłam do przodu.
– Chyba nie zamierzasz na serio…
– Może być zimno, ale to część podróży. Wrócimy po nasze przedmioty. Idziesz? – zapytałam śpiewnym głosem, zanurzając się w wodzie do pasa.
Chłodna woda sprawiała, że moja skóra drętwiała, ale zaczynałam też czuć magię wokół siebie, która mnie pociągała.
Położyłam się, płynąc w dół rzeki, nie dbając o to, czy Cole podąża za mną, czy nie. Po kilku chwilach odwróciłam wzrok i zobaczyłam go, jego twarz nadal była zrzędliwa.
Śmiejąc się, położyłam się na plecach, pozwalając, by prąd nadal powoli, leniwie wirował wokół mnie.
Woda była tak głęboka, że w niektórych punktach ledwo byłam w stanie dotknąć dna. – Musisz się zrelaksować, bo inaczej nigdy nie dotrzemy tam, gdzie musimy.
– A gdzie to jest, gdzie idziemy?
– Będziemy wiedzieć, kiedy to znajdziemy – odpowiedziałam z krótkim śmiechem. – Najpierw musimy się zgubić.
Niespodziewanie Cole się uśmiechnął. – Dobra, Alicjo w Krainie Czarów.
Zaśmiałam się, ponownie kładąc się w wodzie. – Przypuszczam, że w pewnym sensie tak jest… bycie wciągniętym do króliczej nory, zagubionym w rzędach róż.
Myślenie o tej historii sprawiło, że się uśmiechnęłam. Spojrzałam na niego podnosząc się z powrotem. – Opowiedz mi więcej. Dlaczego mi to zrobiliście? Na pewno jest jakiś powód.
Wargi Cole'a drgnęły, gdy rozważał, co powiedzieć, po czym westchnął.
– Seth i ja nie byliśmy do końca pewni, czy wysłali... odpowiednią czarownicę. Zapłaciliśmy też za to dodatkowo. Ostatnie dwa razy, gdy wynajmowaliśmy wasze usługi, nie dostaliśmy kogoś, kto mógłby dać nam rezultaty.
– Znamy się na magii, Seth i ja. Pracowaliśmy z wami z przerwami odkąd byliśmy młodzikami, a konkretnie z waszym sabatem. Więc to było dość oczywiste, kiedy zostaliśmy wkręceni.
– Wkręceni?
– Oszukani, wykiwani… – dodał, zdejmując koszulę i dołączając do mnie w wodzie.
– Więc próbowaliście się dowiedzieć, czy znam się na rzeczy? – zapytałam z wyszczerzonymi zębami. Woda była dość zimna.
– Dokładnie – stwierdził Cole, patrząc na mnie, gdy zaczęłam drżeć. – Chodź – powiedział, zbliżając się i przyciągając mnie do swojego ciała.
Był niesamowicie ciepły, nawet w chłodnej wodzie. Wilki zawsze były cieplejsze niż przeciętny człowiek. Albo czarownica.
– Dziękuję – mruknęłam, trzymając się go, gdy unosiliśmy się na wodzie.
– Zdajesz sobie sprawę, że jeśli zostaniemy tu zbyt długo, możesz się rozchorować? – powiedział Cole z troską, gdy owinął ramiona wokół mnie w luźnym uścisku.
– Część poświęcenia, jak sądzę – powiedziałam, zamykając oczy i opierając głowę na jego piersi.
Mogłam usłyszeć, jak jego serce lekko przyspiesza, a mimo to nie wykonał żadnego ruchu. To było w porządku; nie martwiłabym się ich frustracją, aż będzie bliżej ceremonii.
– Co jest z wami czarownicami i ofiarami?
Chichot wybuchł z mojego gardła, gdy wycofałam się, by na niego spojrzeć.
– Pozwól, że ujmę to w sposób, który może zrozumiesz. Magia nie jest rzeczą, której możemy używać kiedy tylko chcemy.
– To nie jest tak jak z waszymi wilkami na przykład… wy możecie się przemieniać do woli. Wadą tego jest to, że możecie się również przemienić wbrew swojej woli, kiedy wasze emocje sięgają zenitu.
– Z nami – wyjaśniłam – wymaga to energii i przygotowania. Niektóre magie mogą pochodzić z czystej woli, ale wszystko co robimy wymaga wysiłku. Im silniejsza magia, tym więcej przygotowań… i tym więcej poświęcenia.
– Czy kiedykolwiek... zabiłaś kogoś za te poświęcenia?
Wycofałam się od niego, gniew pojawił się na mojej twarzy.
– Każdy, kto uprawia magię krwi bez zgody strony, nie jest czarownicą, to złe stworzenia, które nie powinny istnieć. Magia krwi to ekstremalne poświęcenie i jest niesamowicie niebezpieczna.
Cole spojrzał na mnie z góry niezgłębionymi oczami. – Rozumiem. Nie chciałem cię urazić...
Zdałam sobie sprawę, że nigdy nie powiedziałam mu nawet, jak mam na imię.
– Delilah, albo Dee – powiedziałam mu, patrząc na niego wyczekująco.
– Dee – powiedział Cole z małym skinieniem głowy, patrząc z powrotem na mnie.
Coś magicznego ciągnęło mnie w jego stronę, jakieś wezwanie.
Jeśli prowadziło nas tam, gdzie trzeba, musiałam odpowiedzieć na to wezwanie.
Pocałowałam go.
Nie było żadnego protestu z jego strony, w rzeczywistości owinął swoje ramiona wokół mnie mocniej, jego stopy wlokły się po dnie rzeki, aby utrzymać się w pionie, gdy jego usta łaknęły moich.
Jego język był ciepły, gdy badał moje usta, jego ciało chwytało moje. Połączenie ciepła i chłodnej wody sprawiło, że kręciło mi się w głowie.
To było niebezpieczne i chaotyczne. Odsunęłam się, ale on chwycił tył mojej głowy, jego ciało dopasowało się do mojego, chcąc więcej.
Chciałam się poddać, poczuć więcej jego gorącego, twardego ciała na mojej chłodnej, miękkiej skórze…
Rzeka wpłynęła się na głębszy teren i Cole poszedł pod wodę, nagle puszczając moje ciało.
Wynurzył się, plując, chwilę później, przez co odrzuciłam głowę do tyłu, śmiejąc się, gdy utrzymywałam się na powierzchni.
Wyglądał na skwaszonego. Moje ciało ciągnęło do niego, chcąc znów zostać zamknięte w jego objęciach. Bolało mnie oddalenie od niego.
Wzruszyłam się tym uczuciem… wtedy pojawiło się inne uczucie ciągnące mnie z powrotem do lasu.
– Tędy – powiedziałam mu, z powrotem na misji, gdy płynęłam do pobliskiego skalistego brzegu.