Rozmowa z księżycem - Okładka książki

Rozmowa z księżycem

Ronja T. Lejonhjärta

Ucieczka

Nie podążają za mną, nie wołają mnie. Lata, które spędziliśmy razem, nic nie znaczą. Słowa szeptane późnymi nocami i składane obietnice były kłamstwem.

Byłam naiwna, mając nadzieję, że w jakiś sposób będę miała z nimi przyszłość, mimo że sama Bogini Księżyca połączyła nas ze sobą.

Czuję ból w podbrzuszu, ale nie myślę o tym zbyt wiele. Spodziewam się, że ból spowodowany zerwaniem więzi towarzyszy może trochę potrwać, zanim całkowicie zniknie. Zerwanie dwóch z nich bez wątpienia zajmie więcej czasu.

Docieram do siedziby stada i natychmiast udaję się do biura alfy Darrena. Jest znany z tego, że pracuje do późna, więc wiem, że nadal tam będzie. Zatrzymuję się tuż przed jego drzwiami i biorę kilka głębokich oddechów, próbując się uspokoić.

Pukam do drzwi i czekam, aż usłyszę jego głos. „Wejdź”, krzyczy po kilku sekundach.

Chwytam za klamkę i przekręcam ją, otwierając drzwi i ukazując zmęczonego alfę zakopanego w papierach za biurkiem.

„Ach, Olivia. Jak impreza?” Nie odpowiadam, ale wchodzę dalej do jego biura. „Nieważne. Co mogę dla ciebie zrobić?”

„Alfo Darrenie, podjęłam decyzję” oświadczyłam nagle.

„I co postanowiłaś?” Alpha Darren zmarszczył brwi i uśmiechnął się. On już zna moją odpowiedź; zna mnie aż za dobrze.

„Pójdę – pod jednym warunkiem”.

„Pod jakim warunkiem?” Alfa Darren roześmiał się. Nie spodziewał się po mnie niczego innego.

„Nikomu nie powiesz, gdzie jestem i co robię” żądam, ale w rzeczywistości błagam go, by się zgodził. Ucieczka może nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale to wszystko, co mam w tej chwili, więc będzie musiała wystarczyć.

Alfa Darren przygląda mi się przez chwilę, zastanawiając się nad moim żądaniem. „Co powinienem powiedzieć, gdy zapytają?”

Mówiąc oni, ma na myśli bliźniaków. Naprawdę nie obchodzi mnie, co sobie pomyślą, dopóki nie poznają prawdy i dopóki nie będą mnie szukać.

„Powiedz bliźniakom, że odeszłam, by znaleźć towarzysza. Że nie wiesz gdzie ani na jak długo i nie masz jak się ze mną skontaktować… Powiedz im, że mogę nie wrócić”.

„Dlaczego? Dlaczego mnie o to prosisz? Co się stało?” Alpha Darren pyta z zatroskanym wyrazem twarzy. „Dlaczego miałabyś nie wrócić?”

Kłamię. „Pomyślałam o tym, co powiedziałeś tamtego dnia i postanowiłam dać nam wszystkim szansę na szczęście. Kto wie? Mój towarzysz może być w Akademii”. Wzruszam ramionami, trochę zaskoczona tym, jak dobrze potrafię go okłamywać.

„W porządku, zrobię, o co prosisz, pod warunkiem, że będziesz się do mnie meldować raz w miesiącu”. Alfa Darren wstaje i obejmuje mnie w niedźwiedzim uścisku.

Uśmiecham się i składam obietnicę, której nie mam zamiaru spełnić. „Tak zrobię i proszę, żeby Micheal też trzymał gębę na kłódkę”.

Alfa Darren chichocze. „Dopilnuję tego. Furgonetka odjeżdża jutro o piątej rano. Bądź gotowa”.

„Dziękuję, alfo”. Pośpiesznie wychodzę z jego biura, zanim zada mi jeszcze jakieś pytania. Nie mam siły powiedzieć mu, że jego synowie mnie odrzucili, choć wiem, że i tak by nas nie zaakceptował.

Koncepcje dotyczące pozycji wilka w stadzie są przestarzałe i chociaż stado White Oak nie przestrzega ich tak bardzo, jak wiele innych stad, niektóre tradycje wciąż są podtrzymywane.

Większość samic uważa się za szczęśliwe, że są częścią tego stada, w którym zniknęło wiele dawnej mizoginii.

Zamykam drzwi do sypialni i wyciągam jedyną torbę, jaką posiadam. Wypełniam ją ubraniami, szczotką do włosów, dezodorantem i innymi drobiazgami, których mogę potrzebować.

Już prawie skończyłam, kiedy znowu poczułam przeszywający ból w brzuchu, trochę niżej. Dotykam dłonią miejsca między nogami i cofam ją, by odkryć, że krwawię.

Mój umysł szaleje i ogarnia mnie panika. Nie wiem, co jest nie tak, ale wiem, że potrzebuję pomocy.

Łączę się telepatycznie z Greysonem, chociaż mój umysł jest trochę zamglony. ~„Greyson, potrzebuję cię… proszę”.

„Gdzie jesteś?” odpowiada po kilku sekundach. Jego głos jest napięty i współczujący.

„W moim pokoju. Szybko, krwawię”. Przecinam połączenie i wchodzę do łazienki. Próbuję szybko ściągnąć spodnie i majtki, aby ocenić uszkodzenia, ale przychodzi mi to z trudem.

Nigdy nie słyszałam o odrzuceniu powodującym krwawienie wewnętrzne i jestem oszołomiona.

Greyson wpada do mojej sypialni, a potem do łazienki, kiedy nie może mnie znaleźć. Woła mnie, ale nie jestem w stanie odpowiedzieć, jestem zbyt spanikowana.

Patrzy na porzucone ubrania na podłodze w łazience i krzywi się. „Co się stało?” pyta, podchodząc do mnie bliżej.

„Nie wiem. Proszę, daj mi jakieś spodnie, a potem pomóż mi dotrzeć do kliniki” błagam. Mam tylko nadzieję, że bliźniaki nie zauważą nas po drodze.

Greyson bierze spodnie dresowe, pomaga mi się w nie ubrać, a potem podnosi mnie, jak pannę młodą. Pośpiesznie opuszcza stodołę i idzie w kierunku kliniki. „Czy coś cię boli?”

„Tak”.

„Gdzie?” Przyspiesza.

„Wszędzie”.

Kiedy docieramy do kliniki, pielęgniarka prowadzi nas do łóżka, a Greyson kładzie mnie ostrożnie na nim i zasuwa zasłony.

Czekamy cierpliwie na lekarkę i oboje podskakujemy, gdy ta gwałtownie uchyla zasłonę. „Jaki jest problem?” pyta, nie podnosząc wzroku znad swojej karty.

„Krwawię”.

„Gdzie?” Spogląda w górę i bada mnie. Znalezienie krwi nie zajęło jej dużo czasu. „Ah. Czy byłaś ranna?”

„Nie”.

Lekarka wyciąga maszynę, podnosi moją koszulę i rozsmarowuje zimny żel na moim brzuchu. Nuci pod nosem, a po kilku chwilach wydaje dźwięk przypominający tsk, tsk, tsk.

„Byłaś pod wpływem dużego stresu?” Kręcę głową. „Zostałaś odrzucona?” pyta bez ogródek.

Patrzę na nią i słyszę, jak oddech Greysona więźnie mu w gardle. W moich oczach pojawiają się łzy, ale nie odpowiadam.

Lekarka podchodzi i okazuje pierwszą oznakę współczucia przez całą noc, kładąc swoją dłoń na mojej. „Przykro mi, kochanie, ale straciłaś dziecko”.

Cofa rękę i opuszcza nas tak szybko, jak się pojawiła. Utknęłam, patrząc w kierunku, w którym odeszła. Jakie dziecko?

Greyson odzywa się pierwszy, ponieważ ja wciąż dochodzę do siebie po szoku. Jak mogłam nie wiedzieć, że jestem w ciąży?

„Wszystko w porządku?” Greyson przerywa ciszę. „Wiedziałaś, że jesteś w ciąży? Zabiję ich oboje!”

Zmyłam żel z brzucha, ściągnęłam koszulkę i przerzuciłam nogi przez bok łóżka. „Greyson, przestań”.

„Co przestań? Chronić cię? Wygląda na to, że jest na to za późno, ale zawsze mogę wziąć odwet” wypluł gniewnie, wyrzucając ręce w powietrze. „Załatwię jednego, a potem drugiego. Prawdopodobnie będę musiał to zrobić podczasu snu…”

„Wyjeżdżam. Rano”.

Greyson przestaje chodzić i patrzy na mnie. „Dokąd?” Potrząsnęłam głową. „Olivio, nie wyjeżdżaj w takim stanie. Jestem twoim przyjacielem od lat. Możesz ze mną porozmawiać”.

Wzdycham i zaczynam wychodzić z kliniki. Greyson podąża za mną i szybko mnie dogania. „Dołączam do Akademii Lykanów, nie wiedziałam, że jestem w ciąży, z nimi”.

„Jakimi nimi?”

„Dziecko. Było ich. Albo jednego z nich, jak sądzę. Nie wiem”. Przyspieszam, ale Greyson dotrzymuje mi kroku. Wracamy do mojego pokoju, gdzie leży spakowana torba, a zakrwawione ubrania leżą na podłodze w łazience.

Próbuję podnieść zniszczone ubrania, ale Greyson łapie mnie za nadgarstek, zanim do nich dosięgam. Znowu płaczę i udaje mi się wypowiedzieć kilka słów pomiędzy szlochami. „Proszę, nie mów nikomu”.

„Idź i połóż się. Ja się wszystkim zajmę”. Greyson prowadzi mnie do łóżka i kładzie na nim. „Będę za tobą tęsknił, Olivio. I nie martw się, nic nie powiem”. Całuje mnie w czoło i wychodzi z pokoju z moimi brudnymi ubraniami.

Po kilku minutach wraca z mopem i wiadrem i czyści podłogę z mojej krwi. Po cichu zamyka za sobą drzwi i to jest ostatni raz, kiedy go widzę przez wiele miesięcy.

***

Budzi mnie dźwięk budzika. Wciąż jestem obolała, ale mam nadzieję, że ciepły prysznic pomoże. Po prysznicu zakładam spodnie dresowe i zbyt dużą koszulkę, a włosy upinam w niechlujny kok.

Zostawiam wszystko, co kiedykolwiek dali mi bliźniacy, w tym koszulki, które ukradłam.

Wszystko z wyjątkiem naszyjnika, który mi dali. Nie mam serca go zostawić. Będzie mi codziennie przypominał, by nigdy więcej nie popełnić tego błędu, by kochać kogoś ślepo, bez zastanowienia.

Nigdy więcej nie oddam komuś serca i duszy.

Furgonetka czeka przed domem watahy, a Micheal otwiera drzwi, gdy do niej podchodzę. W środku są inne wilki z innych stad, ale żadnego nie znam.

Kierowca rusza w moją stronę, zirytowany, że musieli na mnie poczekać.

To by było na tyle. Decyzja, która całkowicie zmieni moje życie.

Odwracam się, patrząc na to, co było moim domem przez całe życie, a następnie zerkam na okna bliźniaków, jedno obok drugiego. Światła są włączone i widzę ich cienie poruszające się za zasłonami.

Już wstali i przygotowują się do kolejnego dnia jako przywódcy stada, którego częścią uwielbiałam być – aż do teraz.

„Veni, vidi, amavi” szepczę, zanim wrzucam torbę do furgonetki i siadam obok Micheala.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea