Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Mój kowboj

Mój kowboj

Krótka droga do domu

CORA

Ta suka Vicki była szalona. Tyle mogłam powiedzieć. Próbowałam wyjść z baru bez uciekania się do przemocy, ale gdy wychodziłam, ona cały czas podążała za mną.

Teraz, na parkingu, byłam obiektem jej krzyków i splunięć. Podczas gdy ona krzyczała, kilku mężczyzn wyszło aby spróbować ją przekonać, żeby zostawiła mnie w spokoju.

– Odpieprzcie się wszyscy! Ta fałszywa suka jest moja! – krzyczała. Gromada jej tandetnych koleżanek śmiała się i wiwatowała na znak zachęty.

– Jezu, Vicki! – powiedział barman, Reg, gdy wyszedł na zewnątrz. – Ta dziewczyna to córka Grega.

W tym momencie wpadła w szał. – Och, to po prostu kurewsko wspaniałe! A więc to ty jesteś tą zasmarkaną suką z miasta! Możesz wrócić do swojej matki dziwki i powiedzieć jej, że może iść prosto do piekła!

To było to. Moja matka nigdy nie była najbardziej kochającą kobietą, ale niech mnie diabli, jeśli pozwolę, żeby ta szmata mówiła o niej takie rzeczy.

Nigdy nie brałam udziału w bójce, ale za to na studiach chodziłam na zajęcia z samoobrony. Nie miałam pojęcia, czy jej przyjaciele umożliwią nam uczciwą walkę, czy też będą chcieli mnie dopaść.

To miasto jest do dupy.

Vicki wyglądała, jakby w każdej chwili miała się na mnie rzucić. Zrobiłam krok do przodu, gotowa na to aby w razie potrzeby zadać cios, kiedy usłyszałam za sobą stukot końskich kopyt.

Vicki spojrzała na mnie przez ramię, a jej oczy zwęziły się. Odwróciłam się i zobaczyłam Haela, który podjechał na swoim czarnym koniu.

– Hej, Cora – powiedział. – Zostaw tę nieszczęsną sukę w spokoju. Nie chciałabyś złapać pcheł od dotykania jej.

Tłum, który się zebrał, śmiał się, a Vicki była przerażona. Wróciła szturmem do baru, a za nią podążyła grupa jej tandetnych koleżanek.

– Miłego dnia, Hael – powiedział Reg, po czym zniknął w barze. – A tak przy okazji – powiedział przez ramię. – Dodger był tu wcześniej. Nie próbuję wtykać nosa w cudze sprawy, ale wiem, że już kiedyś mu przyłożyłeś za picie w godzinach pracy.

– Cholera – powiedział Hael pod nosem. – Dzięki, Reg.

– Skąd wiedziałeś, co się dzieje? – zapytałam, podchodząc do Haela siedzącego na koniu.

– Małe miasto – uśmiechnął się. – Reg wysłał mi SMS-a, gdy tylko Vicki przyjechała. To jedna z rzeczy, do których będziesz musiał się przyzwyczaić. Każdy zna sprawy innych.

– Więc wjechałeś tu jak rycerz na koniu.

Wzruszył ramionami uśmiechając się, a na jego policzkach ukazały się dołeczki. Dobry Boże, był przystojnym mężczyzną.

– Czy mogę cię podwieźć do domu?

– Na tym?!?

– Jest szybciej, jeśli pojedzie się konno tylnymi drogami – odpowiedział.

– Nigdy w życiu nie jechałam na cholernym koniu! – przyznałam.

Przełożył nogę, żeby zejść i podszedł do mnie, zaledwie kilka centymetrów od mojego ciała.

– Obiecuję, że nie pozwolę ci spaść – powiedział, a jego błękitne oczy błyszczały.

– Dobrze – powiedziałam po chwili wahania. – Chyba na wszystko przychodzi pierwszy raz.

– Dobrze więc. – Poprowadził mnie. – To mój koń, Bolt. Jest przyjazny. Połóż rękę na brzegu siodła i włóż lewą nogę w strzemię.

Zrobiłam to, co mi polecił, czując, jak jego ręce przesuwają się do mojej talii. Poczułam, jak moje policzki zarumieniły się, a ja przeklinałam siebie wewnętrznie.

Zbierz się do kupy, Cora! Zachowujesz się jak cholerna dziewica w noc balu maturalnego.

– Dobra – kontynuował Hael – podciągnij się i przerzuć prawą nogę przez siodło.

Pomógł mi się podnieść i jednym ruchem znalazłam się na wierzchowcu. Następnie przerzucił nogę, aby usiąść za mną. Każdy centymetr przedniej części jego ciała wtapiał się w moje plecy. Znajome mrowienie pojawiło się znów między moimi nogami.

– I ruszamy. – Wydał z siebie odgłos kliknięcia, a koń ruszył do przodu.

Od razu poczułam, że zaraz stracę równowagę i upadnę. Hael wyczuł napięcie w moim ciele i położył jedną rękę na mojej talii, a w drugiej trzymał lejce.

– Spokojnie – roześmiał się. – Trzymaj się brzegu siodła. Albo trzymaj się włosów z jego grzywy na karku, jeśli to pomoże.

– To go nie boli? – zapytałam.

– Nie, konie są twarde. Nie mają nic przeciwko temu.

– Po pewnym czasie można poczuć rytm ruchów konia – dodał, gdy przeszliśmy kilka metrów. – Pomoże ci to utrzymać równowagę, jeśli będziesz poruszać biodrami wraz z jego krokami.

– Dobrze – powiedziałam, starając się zignorować rosnące napięcie między udami.

W drodze powrotnej na ranczo jechaliśmy przez wąskie polne ścieżki. Może i bardziej zwracałabym uwagę na widoki, gdyby nie to, że w czasie jazdy czułam na plecach pokaźne wybrzuszenie Haela.

Ale wiedziałam, że to daremne. Taki facet? Tutaj? Ktoś musiał go zająć już dawno temu. Na pewno jest zajęty. Bez wątpienia.

Naprawdę muszę się z kimś przespać. Najwyższy czas.

Po drodze próbował dać mi kilka wskazówek dotyczących jazdy, ale ja tylko w połowie słuchałam, kontemplując czystą seksowność tego mężczyzny. Jego wielkie, twarde dłonie na lejcach sprawiały, że zastanawiałam się, do czego jeszcze byłby zdolne.

Nigdy nie przepadałam za typem "przystojnego kowboja". Wydawali mi się po prostu zbyt macho i tępi. Ale jego muskularne ramiona po obu moich bokach, twarda klatka piersiowa oparta o moje plecy i te cholernie ciasne Levi'sy, które nie pozostawiały wiele do spekulacji, wystarczyły, żeby dziewczyna doszła, właśnie wtedy i właśnie tam.

Tak, zdecydowanie czas, żebym spróbowała jakiejś aplikacji randkowej. Może Swiper... Czy oni tu mają Swipera? Skoro nie mają nawet brunchu...
***

HAEL

– Tam mieszkam – wskazałem na mój stary, żółty domek na farmie, położony za pastwiskami.

– Oh, wow – powiedziała Cora – mieszkasz blisko.

– Tak, niecałą milę od Cedrowego Rancza. Na razie twoje bydło jest wymieszane z moim. Łatwiej jest pilnować ich razem, niż mieć dwa osobne stada.

– To ma sens. Wygląda na to, że wiesz, co robisz – przytaknęła.

– Czwarte pokolenie ranczerów – powiedziałem. – Nie mam tylu głów, co Greg... Miał... Przepraszam.

– W porządku – powiedziała. – Nie byliśmy blisko.

– Naprawdę? Cały czas o tobie mówił.

– Tak, słyszałam – powiedziała. – Był dla mnie głównie tylko imieniem. Pojawiał się przypadkowo na różnych etapach mojego dzieciństwa z krótkimi wizytami, ale nie widziałam go od czasu, gdy byłam w liceum.

– Zawsze uważałem, że to naprawdę dobry człowiek. Szorstki, ale jak to się mówi? Miał 'złote serce'? Przykro mi, że nie znałaś go lepiej.

– Może i dobrze – wzruszyła ramionami Cora. – On i moja mama po rozstaniu nie byli w dobrych stosunkach.

– Przykro mi to słyszeć – powiedziałem. – Jeśli jest to jakieś pocieszenie, to cieszę się, że jesteś tu teraz.

– Tak? – zapytała, sprawiając wrażenie niepewnej. – Wygląda na to, że nie zaczynam zbyt dobrze.

– Myślę, że dobrze sobie poradzisz na ranczu, jak tylko nabierzesz wprawy. Chętnie pokażę ci, jak to się robi.

Z przyjemnością pokażę ci wiele rzeczy... Cholera, czekaj... Czy Greg nie wspominał, że ona jest mężatką?

– Byłoby miło... Długo pracujesz dla Grega? – zapytała.

– Już ponad dziesięć lat. Dał mi pierwszą prawdziwą pracę.

Sprawdziłem, czy na jej dłoni nie ma obrączki.

Nic tam nie było...

W końcu zebrałem się na odwagę, żeby zapytać. – Mogę cię o coś zapytać?

– Pewnie.

– Nie mogłem nie zauważyć opalonej linii na twoim palcu serdecznym... Czy ty...

– Oh, taa... byłam mężatką.

– Byłam?

Wzdrygnęła się lekko, zanim powiedziała – tak, byłam. W sensie, że już nie.

– Przepraszam. To nie moja sprawa.

– Nie, w porządku – powiedziała. – Rozstaliśmy się dwa lata temu, a rozwód został sfinalizowany jakieś sześć miesięcy temu.

Kilka sekund później dodała: – Podejrzewałam, że dość wcześnie zaczął się pieprzyć na boku. Czułam, że to w jakiś sposób moja wina. Jakbym była lepszą żoną, to by przestał.

– Więc pewnego dnia pojawiłam się w jego biurze, żeby zrobić mu niespodziankę, i odkryłam, że wpadł twarzą w pochwę swojej sekretarki... Kurwa, przepraszam! Nie musisz tego wszystkiego słuchać.

– W porządku – powiedziałem z lekkim śmiechem, ale nie żartowałem. – To znaczy, że jest do bani, ale w porządku.

– W każdym razie – kontynuowała Cora – nie mogę go nawet w pełni winić. To znaczy, nienawidzę go za to, co zrobił, ale już wcześniej byłam emocjonalnie na wyczerpaniu. Jestem zaskoczona, że i tak udało nam się przetrwać tak długo.

Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie ucieszyła mnie wiadomość, że jest wolna. Chociaż starałem się nie okazywać zbytniej radości z tego powodu.

– Cóż...– szukałem słów. – To dla ciebie nowy początek.

Do Cedrowego Rancza dotarliśmy w ciągu kilku minut. Najpierw zsiadłem z konia, a potem pomogłem jej zejść. Nie mogłem się powstrzymać od uśmiechu, gdy położyła mi ręce na ramionach, by opuścić się na ziemię.

– Cóż, Cora – powiedziałem, gdy jej oczy spotkały się z moimi – dobrze było cię lepiej poznać....

Oprócz tego, że zobaczyłem cię dziś rano nago.

– Więc…– powiedziałem, stojąc jak głupi. – Lepiej już pójdę.

"Lepiej już pójdę"? Czy mógłbym brzmieć bardziej jak głupi wieśniak?

Cora zaczęła odchodzić w stronę domu, kiedy ja zamierzałem ponownie dosiąść Bolta. Potem zatrzymała się i odwróciła do mnie.

– Hej – powiedziała – jadłeś już coś? Umieram z głodu!

– Och, ja…– potknąłem się. – Nie, jeszcze nie jadłem...

– Pomyślałam, że zrobię szybką wycieczkę do sklepu spożywczego – odpowiedziała – ale jeśli masz pracę do wykonania...

Przerwałem na trochę za długo.

Przestań tu stać jak jakiś niemy idiota!

– Mam jedzenie! – powiedziałem w końcu. – To znaczy... zwykle idę do domu, żeby coś zjeść... jeśli chcesz się do mnie przyłączyć.

– Jasne! Jeśli to nie kłopot. Nie jestem przyzwyczajona do tutejszej ciszy. Przydałoby mi się towarzystwo. - Uśmiechnęła się.

– Nie, to nie żaden kłopot!

Poszła więc zmienić buty, a potem ruszyliśmy wraz z Boltem przez pastwisko do mojego domu.

***

CORA

Co ja, do diabła, robię?
Jem kolację z tym gorącym kowbojem. To jest to.

To był wyjątkowo ciepły tydzień jak na październik, więc postanowiliśmy zjeść na zewnątrz, na werandzie. Czekałam na schodach i popijałam zimny napój z butelki, podczas gdy Hael przygotowywał szybką kolację w środku.

Gdy czekałam, zza rogu wyłoniła się znajoma twarz.

– Hej, słodziutka – powiedział blondwłosy dupek z baru.

– Co ty tu robisz? – jęknęłam na jego widok.

– Pracuję tutaj, kochanie. A ty?

Usłyszałam ciężkie kroki Haela i drzwi wejściowe otworzyły się za mną.

Cholerne dzięki!

– Mam nadzieję, że to jest w porządku – powiedział, kładąc tacę z kanapkami i chipsami. – Chciałem zrobić coś na szybko.

– To jest świetne – powiedziałam, podnosząc jedną z kanapek. – Dziękuję.

– Hej, Dodger – powiedział, patrząc prosto na trzęsącego się na nogach skyrwysyna. – Reg powiedział, że byłeś dziś w barze i piłeś.

– Picie piwa to chyba nie przestępstwo, prawda?

– Nie, kiedy płacę ci za pracę tutaj. Zostaw bar do czasu, aż nie skończysz swojej roboty na dany dzień, jasne?

– Ja... ja już sobie pójdę – odpowiedział Dodger, ledwo starając się ukryć wkurzony ton w swoim głosie. Wskoczył do zardzewiałego Chevy pickupa i odjechał.

– Uroczy z niego facet – przewróciłam oczami.

– Tania siła robocza – wzruszył ramionami Hael. – Chyba dostaje się to, za co się płaci.

Właśnie wtedy podbiegła do nas z krzykiem dziewczyna – tak drobna, że mogłabym uwierzyć, iż może mieć dwadzieścia lub dwanaście lat – z dzikimi blond lokami, ubrana w obcisłe dżinsy, kowbojskie buty i czarno-niebieską flanelę.

Zatrzymała się w miejscu, gdy zobaczyła mnie siedzącą obok Haela na schodach. I wyglądała na wkurzoną.

Kurde! Jego dziewczyna?

– Hael! – krzyknęła. – Co ty do cholery robisz w domu?! Przebiegłam całą drogę od Grega, po ciebie!

– Kolację – powiedział, wstając. Dziewczyna spojrzała na mnie z całkowitą pogardą.

Kurwa.

– Uh, Bree-elle, to jest córka Grega, Cor…– zaczął.

Ale ona mu przerwała. – Chodź szybko! Sadie chyba umiera!

Continue to the next chapter of Mój kowboj

Odkryj Galateę

Uprowadzona przez partneraZaaranżowane małżeństwoUjarzmiając TheoPłomienie wśród loduPrzygoda na jedną noc

Najnowsze publikacje

Trzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikusPuk, puk