Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Biegnij

Biegnij

Rozdział 1

SUMMER

Po prostu biegnij.

Biegła sprintem przez las, jej serce biło jak szalone, gdy zbliżała się do granicy.

„Damy radę…” wyszeptała, gdy była coraz bliżej i bliżej granicy, starając się jednocześnie nie robić sobie zbyt wielkich nadziei, mając świadomość, że może zostać ponownie złapana – tak jak przy poprzednich dwóch próbach.

„Po prostu biegnij” powtórzyła, zmuszając się do biegu, mimo że zmęczenie dawało o sobie znać.

Już prawie jesteśmy! jej wilk zawył w jej głowie, gdy biegły najszybciej, jak potrafiły.

Serce waliło jej w piersi, a całe ciało płonęło adrenaliną i nadzieją, gdy przekraczali granicę stada, w gotowości do kontynuowania biegu, dopóki albo nie umrze z wyczerpania, albo nie znajdzie się wystarczająco daleko, by już nigdy jej nie znaleziono.

W tym momencie obie opcje wydawały się dobre.

***

„PODOBA CI SIĘ TO?! DLACZEGO CIĄGLE MNIE DO TEGO ZMUSZASZ?”

Todd stał nad nią, jego twarz była wściekle czerwona, a złość wciąż rosła.

Summer usiadła na podłodze, obejmując dłońmi brzuch, który przeszywał ból po jego mocnych uderzeniach.

Po raz kolejny twierdził, że go zawstydziła i po raz kolejny ją uderzył.

Kiedy poznali się pięć lat temu, była taka podekscytowana. Był taki przystojny i charyzmatyczny. Dbał o nią, a ona zakochała się w nim niemal natychmiast.

Kiedy uderzył ją po raz pierwszy, była tak zszokowana, że przez chwilę przekonywała samą siebie, że to się nie wydarzyło.

Jej towarzysz nigdy by jej nie skrzywdził, zwłaszcza celowo. Miał ją kochać i chronić, tak jak ona kochała jego.

Ale to było wtedy.

Zacisnęła ręce mocniej na brzuchu, gdy stanął nad nią. Czuła, jak jej wilk warczy z tyłu jej głowy.

Freya chciała się wydostać, chciała zatłuc tę marną karykaturę mężczyzny na krwawą miazgę. Chciała wyrwać mu te obrzydliwe ręce i nakarmić go nimi.

Ale Todd był większy i silniejszy.

Za drugim razem, gdy ją uderzył, Freya wymusiła u siebie przemianę, mając nadzieję, że jej wilcza forma ją ochroni. Tamtej nocy pobił ją tak mocno, że nie mogła chodzić przez dwa dni.

Straciła rachubę, ile różnych kości już jej złamał, ile siniaków musiała ukrywać.

Nie żeby ktokolwiek to zauważył lub się tym przejął.

„TY SZMATO! JAK WEDŁUG CIEBIE WYGLĄDAM, KIEDY PODRYWASZ INNEGO WILKA!? HMM? CO MASZ NA TO DO POWIEDZENIA, HMM?”

„Ja…” jąkała się cicho. „Przepraszam. Nie podrywałam go, naprawdę, przyrzekam”.

„Twierdzisz, że się mylę? Że nie widziałem tego, co widziałem?” odparł mrocznie.

„Nie, przepraszam. Nie chciałam… Nie miałam…”

Summer nie wiedziała, co powiedzieć. Wiedziała, że nie podrywała tego mężczyzny. Zadał jej pytanie i nawiązał przyjacielską rozmowę w kolejce na temat posiłku podczas kolacji w domu stada.

Wzdrygnęła się, gdy Todd zbliżył się do jej twarzy, jego stalowoniebieskie oczy płonęły wściekłością, a jego duża dłoń chwyciła w pięść jej długie brązowe włosy.

Jego krzyki odbijały się głośnym echem w jej uszach, gdy po raz kolejny słuchała, jak bezużyteczna jest i jak okropną towarzyszką jest dla niego.

Gdy wyrzucił z siebie wściekłość, odszedł, zostawiając Summer na podłodze w salonie.

Summer odetchnęła z bólem, skomląc w swoje dłonie, aby nie rozgniewał się ponownie na jej krzyki.

Nie możemy dłużej tego tolerować, MUSIMY się stąd wydostać, Freya wyszeptała gniewnie w myślach.

„Nie możemy… on znowu nas znajdzie. Zawsze nas złapie. Nie mamy dokąd pójść”.

W końcu nas zabije… musimy spróbować…

Summer wiedziała, że ma rację. To była tylko kwestia czasu.

Jej umysł powędrował do ostatniego razu, kiedy uciekała. Prawie udało jej się opuścić granicę, zanim ją złapał.

Skończyło się na tym, że pobił ją w środku lasu i praktycznie zaciągnął z powrotem do domu.

Wróciła do teraźniejszości, gdy usłyszała, jak Todd wychodzi z sypialni, jego kroki były powolne, gdy zatrzymał się na końcu korytarza. Oparł się o ścianę i spojrzał na nią.

„Przepraszam, kochanie”.

Summer wzięła głęboki oddech, a ból w jej żołądku w końcu zaczął ustępować. Spojrzała na niego z uśmiechem. „Wiem”.

Z westchnieniem przeczesał ręką włosy i podszedł do niej. „Po prostu… nie wiesz, jak na mnie działasz. Czasami w sekundę robię się taki zły…”.

Cały czas… Freya mruknęła w myślach.

„Wiem”.

„Wiesz? Czy to wszystko, co jesteś w stanie powiedzieć?” powiedział głośno, a jego złość znów zaczęła wypływać na powierzchnię.

„Nie” zająknęła się Summer, odsuwając się do tyłu, gdy on zrobił krok do przodu.

„Chodziło mi tylko o to, że wiem, że cię zdenerwowałam… Przepraszam. To wszystko moja wina. Nie powinnam być taka nieostrożna. Miałaś rację”.

Todd zatrzymał się na chwilę i Summer widziała, że próbuje zdecydować, czy chce już odpuścić. Miała nadzieję, że jej żałosne przeprosiny wystarczą.

Powoli wstała i wyprostowała się, chwytając kanapę.

Todd podszedł bliżej, jego szorstkie dłonie delikatnie chwyciły jej ramiona.

Pocałował ją w policzek, sprawiając, że całe ciało Summer chciało się cofnąć. Stała nieruchomo, sztywniejąc pod jego dotykiem. Ponownie delikatnie pocałował ją w policzek.

„Kocham cię”.

„Ja też cię kocham” wyszeptała, wdychając gwałtownie powietrze, gdy szybko się odwrócił, a całe jej ciało było w ciągłym napięciu.

Tej nocy leżała w łóżku, a jej umysł był niekończącym się chaosem, gdy próbowała znaleźć sposób na ucieczkę. Sposób, dzięki któremu wreszcie będzie wolna.

Zawsze możemy go zabić. Teraz śpi, jest całkowicie bezbronny, Freya mruknęła.

Uśmiechnęła się na odwagę swojego wilka. „Znając Todda, obudzi się, gdy tylko spróbuję” odpowiedziała w myślach.

Umysł Summer nagle się oczyścił i w tym momencie zdecydowała, że odejdzie.

Wiedziała, że nie będzie w stanie spróbować ponownie, więc jej plan musiał być albo niezawodny, albo będzie musiała umrzeć, próbując. Bo nie było mowy, żeby wróciła.

Leżąc w ciemności obok swojego najgorszego koszmaru, w końcu wymyśliła swój plan.

Teraz potrzebowała tylko odpowiedniego momentu.

„Wystarczy, że gwiazdy w końcu się ułożą, że los w końcu będzie po naszej stronie… i myślę, że uda nam się stąd wydostać” szepnęła do swojego wilka.

Freya uśmiechnęła się do siebie w myślach, gotowa na szansę, by w końcu się uwolnić, gotowa na to, by w końcu były bezpieczne. Tym razem się uda. Tym razem nigdy nas nie znajdzie…

„Tym razem się uda”, powtórzyła.

Continue to the next chapter of Biegnij

Odkryj Galateę

Dwór Zimy: Uwięzione serceZamiećRodzeństwo Hart 2: Kochając TheoOmega na sprzedażNieproszony gość

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus