Suze Wilde
Halen
Zaprosiłem na śniadanie moich zastępców beta, Lesley i Liama. Ostatnie miesiące były pełne gorączkowych przepychanek. Ciągła kłótnia ze stadem Valley Creek zaczynała dawać mi się we znaki i moja cierpliwość się kończyła. Z alfą Rickiem Fremontem nie dało się dyskutować.
W Północnym Kraju istniały tylko dwie osady zmiennokształtnych: stado Valley Creek i stado Mountain Pass. Legalnie osiedliliśmy się tutaj około stu sześćdziesięciu lat temu. Niepisana umowa z ludzkim rządem sprawiała, że trzymaliśmy się z dala od ludzi i unikaliśmy ich osad, gdy tylko było to możliwe.
To właśnie dlatego mój ojciec zbudował restaurację i bar – aby zapewnić miejsce dla spotkań towarzyskich członków naszego stada i ograniczyć nasze wizyty w ludzkich miastach. Było to dla nas tym bardziej mało kuszące, że byliśmy dobre trzy godziny jazdy od najbliższego miasta.
Wczorajsza wizyta w stadzie Valley Creek była katastrofalna. Alfa Fremont chciał władzy, to było oczywiste. Nowo wyremontowany budynek przypominał bardziej zamek niż dom. Byłem podejrzliwy. Skąd miał na to pieniądze?
Nie było tajemnicą, że większość stad posiadała firmy w ludzkich miastach. My też je mieliśmy i zapewniały one przyzwoity dochód, ale ilość pieniędzy, które wydawał Fremont, była zdumiewająca.
Reszta jego stada również nie skorzystała z napływu gotówki. Widziałem domy, które powinny zostać rozebrane, ze szczeniakami biegającymi po ogrodzie, więc na pewno były zamieszkane. Jego wojownicy pozostawiali wiele do życzenia pod względem swojego zachowania, aroganccy i chamscy jak cholera.
Na domiar złego, wczorajsza bójka między Liamem a Ericiem, betą stada Valley Creek tylko zwiększyła napięcie między naszymi stadami. Liam nienawidził Erica i musiałem go powstrzymać, zanim doszło do fizycznej eskalacji.
Sedno sprawy polegało na tym, że Fremont chciał kupić nasz hotel, który był dla nas dobrym źródłem dochodu. Kupił go mój pradziadek, a każdy kolejny alfa remontował go i inwestował w niego. Hotel był idealnie położony w centrum Havelton i generalnie był przepełniony.
Fremont zaoferował nam cenę znacznie poniżej wartości rynkowej nieruchomości, obiecując dwadzieścia procent udziałów w innym biznesie, płatne co miesiąc w celu pokrycia deficytu, ale od razu odmówiłem. Nie chciał mi nawet powiedzieć, co to za drugi biznes, co tym bardziej nie wzbudziło mojego zaufania. Tak czy inaczej, nie miałem zamiaru sprzedawać hotelu.
Moja odmowa zbiegła się w czasie z nieuczciwymi atakami na nasze granice wymierzonymi w świeże produkty, które uprawialiśmy w naszych szklarniach. W zeszłym tygodniu jedna z naszych ciężarówek została porwana, a jej kierowca zginął. Oczywiście Fremont stanowczo zaprzeczył, jakoby posiadał jakąkolwiek wiedzę na temat zaginionej ciężarówki lub zabitego kierowcy. Próbował zmusić mnie do podpisania umowy, stosując taktykę zastraszania. A kiedy udowodnię, że to była jego sprawka, zabiję tego skurwiela! Nie rozumiałem, dlaczego był tak zdeterminowany, by kupić hotel. Nie był najlepszy ani największy w okolicy, choć miał dobrą lokalizację.
Zwiększyłem nasz reżim szkoleniowy, nalegając, by wszyscy członkowie osiągnęli odpowiedni poziom kompetencji, i miałem przeczucie, że tylko otwarta wojna rozstrzygnie ten spór. Moi beta uwijali się jak w ukropie. Koordynacja szkolenia dla wszystkich członków stada była nie lada wyczynem przy stadzie wielkości naszego. W każdym razie potrzebowaliśmy przerwy, stąd śniadanie.
Zatrzymałem się tuż przed restauracją. Wyglądała na cichą, tylko samochód Gwen był w zasięgu wzroku; założyłem, że Jeep Giny był zaparkowany z tyłu. Gdy tylko otworzyłem drzwi, zabrzęczał ten głupi dzwonek, który miałem ochotę zerwać już wiele razy wcześniej. Zatrzymałem się, a do mojego nosa dotarł zapach krwawnika.
Bogini.
Poczułem zapach mojej partnerki.
Przez sekundę nie mogłem się ruszyć, a moje spojrzenie natrafiło na nią. Najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałem, siedziała w mojej kabinie. Spojrzała w górę, a jej oczy rozszerzyły się, jakby mnie rozpoznała. Miała najbardziej niewiarygodne oczy, jakie kiedykolwiek widziałem i długie platynowe włosy… była dokładnie w moim typie. Ale była młoda, o wiele za młoda. Jak się tu znalazła? Liam i Les zerknęli na mnie, aby zobaczyć, co się dzieje.
„Dzień dobry alfa – panie McCreary” powiedziała Gina, przerywając zaklęcie.
Dlaczego, do cholery, pozwoliła tej dziewczynie usiąść w mojej kabinie? Wybrałem inną, gdzie mogłem mieć ją na oku. Gina natychmiast przyszła napełnić nasze kubki kawą i przyjąć zamówienie. Westchnąłem; wyraźnie czułem na niej zapach mojej partnerki. Nie powinien być tak silny, jeśli dopiero co ją obsłużyła. Działo się tu coś dziwnego.
„To, co zwykle, Gina” powiedziałem, obserwując nieznaną dziewczynę wciąż wpatrującą się we mnie. Chyba zdała sobie z tego sprawę, bo spojrzała w dół, chwyciła kubek z kawą i upiła łyk.
„Więc”, zastanawiał się Lesley, „co zrobimy z tym zadufanym w sobie kutasem?”
Z trudem odwróciłem uwagę od dziewczyny. „Musimy to dokładnie zbadać”.
Patrzyłem, jak Gina podchodzi do mojego ulubionego stolika, pochyliłem się więc, aby lepiej widzieć. Podała dziewczynie coś, co wyglądało jak serwetka i pieniądze. Czy już zapłaciła? Gina wróciła do lady, a dziewczyna wstała, ściskając pieniądze i unikając kontaktu wzrokowego.
„Jesteś tu przejazdem?” zapytałem, gdy zrównała się ze mną.
Wstrzymała oddech i przez chwilę wyglądała jak jeleń w świetle reflektorów. „Tak, tak, zgadza się” powiedziała bez przekonania, ale jej głos był jak pieśń anioła. Kurwa, była dla mnie o wiele za młoda.
„Gdzie jest twój samochód?” Nie wyglądała na wystarczająco dorosłą, by prowadzić.
„Zaparkowała z tyłu” powiedziała Gina, przechodząc obok naszego stolika. Nie mogłem się doczekać, aby dowiedzieć się, co tu się dzieje.
Dzwonek zabrzęczał i dziewczyna zniknęła z pola widzenia.
„Więc jak zamierzamy to zbadać?” zapytał Liam. Zamrugałem, zbierając myśli.
„Idealnie byłoby znaleźć zdolnego hakera. Czy mamy w stadzie kogoś, kto by się nadawał?” zapytałem.
Lesley wskazał na Ginę, która pospieszyła do kuchni. „Gina jest asem. Nie wiedziałeś, że przez to wpadła w kłopoty? Nie może już nawet posiadać komputera – nakaz sądowy. Ale… jeśli damy jej sprzęt, może wyrządzić wiele szkód”.
Nie wiedziałem o tym. Kiedy ją zatrudniłem, powiedziała mi, że miała problemy ze swoim szefem i nie chciała dłużej żyć w ludzkim świecie, pragnąc powrócić do grupy swojego pochodzenia.
„Czy nie pracowała w jakiejś korporacji jako sekretarka, zanim tu wróciła?” zapytałem.
„Tak, ale nie była sekretarką. Była asystentką kierownika działu IT w firmie farmaceutycznej. Wyszło z tego niezłe gówno, a ona została oskarżona o sprzedaż tajemnic firmy. Dzięki swoim umiejętnościom hakerskim znalazła prawdziwego winowajcę tego oszustwa, dzięki czemu wyszła na wolność, ale dopiero po dwóch latach ukrywania się. Odkryła poufne informacje, które obciążyły wiele osób. Sędzia uznał, że jej umiejętności hakerskie są niebezpieczne i skazał ją na to, by nigdy więcej nie posiadała komputera. To da się jakoś obejść, prawda?” Lesley zachichotał.
Gina była tu od nieco ponad roku i poza okazjonalnym upijaniem się była wzorowym członkiem stada. To pokazuje, że nigdy tak naprawdę nie wiesz wszystkiego o ludziach. Oczywiście Lesley poręczył za nią, więc przyjęcie jej z powrotem do stada nigdy nie było kwestią sporną. A teraz coś ukrywała.
Czekałem, aż przyniesie nam śniadanie. „Myślę, że masz nam coś do powiedzenia, G.” Odwróciłem się lekko, dając wyraz swojej dominacji.
Jej zielone oczy rozszerzyły się i zaczęła się jąkać. „Och, ja… przepraszam, alfa. Co masz na myśli?”
Była tak dobra w opieraniu się mojej dominacji. „Usiądź” powiedziałem, przesuwając się po ławce. Usiadła, patrząc na mnie wyczekująco. „Potrzebujemy cię do pomocy przy pewnych ważnych sprawach, więc spakuj torbę. Jedziesz z nami”.
„Czekaj, co? Jakie ważne sprawy stada?” Próbowała znaleźć wymówkę. „Wiesz, mam swój samochód. Mogę przyjechać po południu?” zapytała.
Coś kombinowała; nie mogłem się doczekać, żeby się dowiedzieć się więcej. „Później opowiem ci o szczegółach. Spotkajmy się o drugiej po południu. Nie spóźnij się” rozkazałem.
Gina skinęła głową i wstała. „Zorganizujesz kogoś, kto mnie zastąpi?” zapytała.
„Niech Gwen zadzwoni do Macy. Lepiej zostaw klucze”. Podeszła sztywno do lady, wyciągnęła klucze z kieszeni i trzasnęła nimi o ladę. Słyszałem, jak mówi Gwen, żeby zadzwoniła do Macy.
„Jak długo?” szepnęła Gwen.
„Tak długo, jak będzie trzeba, Gwen” podniosłem lekko głos, w którym zabrzmiała nutka dominacji. Obie wilczyce odsłoniły szyje.
Gina wyszła z restauracji. Odwróciłem się, by stanąć twarzą w twarz z moimi beta. „Wy dwoje pojedziecie z powrotem do domu stada i podrzucicie mnie gdzieś po drodze”.
„Co planujesz?” zapytał Lesley.
„Tylko mały rekonesans” uśmiechnąłem się. To będzie świetna zabawa.
„A jak wrócisz?” zapytał Liam.
„Nie sądzę, by był to problem”.