Annie Whipple
BELLE
„Dziewięćset dolarów?” powtórzyłam. „Za jedną noc?”
Uśmiechnięta pani na recepcji pensjonatu, który polecił mi Liam, skinęła głową. „To bardzo przyjemny obiekt”.
Było to również jedyne miejsce z jakimikolwiek wolnymi miejscami noclegowymi w tym przeklętym mieście. Wręcz wspaniale, że nocleg tutaj kosztował fortunę.
„Czy pościel jest przetykana złotem?” zapytałam.
Wyraz twarzy kobiety zmienił się z uprzejmego na ostry w ciągu kilku sekund.
„Nie” odparła. „Ale każdy pokój ma dwa łóżka typu king-size, widok na ocean, własne jacuzzi, dostęp do plaży i bezpłatne śniadanie każdego ranka”.
„Czy można zrobić jakiś wyjątek? Czy mogę przenocować na kredyt i zwrócić ci pieniądze, gdy będę je miała?”
Nie znosiłam myśli, że jestem komuś coś winna, ale nie miałam innego wyjścia. „Proszę, nie mam gdzie się zatrzymać”.
„Obawiam się, że nie, kochanie” odpowiedziała kobieta, udając współczucie. Patrzyłam, jak z niesmakiem przygląda się mojemu wyglądowi, zatrzymując wzrok na posiniaczonym policzku, a potem na poplamionych ubraniach.
Nawet zmarszczyła nos. „Około godziny jazdy stąd jest motel, który jest nieco tańszy, jeśli chcesz spróbować tam szczęścia”.
Byłoby świetnie, gdybym miała jak się tam dostać. Kiedy jej to powiedziałam, wzruszyła tylko ramionami i odwróciła się, najwyraźniej kończąc rozmowę. Westchnęłam.
„Czy zrobi to jakąś różnicę, jeśli powiem, że przysłał mnie Liam Blackwood?”
To przyciągnęło jej uwagę. Odwróciła się do mnie z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy. „Liam Blackwood? Kazał ci tu przyjść?”
Przytaknęłam.
„Chwileczkę. Pozwól, że zadzwonię”.
Kobieta zniknęła za drzwiami, które pewnie prowadziły do biura. Wróciła minutę lub dwie później z zaciśniętymi ustami.
„Przykro mi, ale właściciel nie sądzi, aby pozostanie tutaj było dobrym pomysłem, pomimo twoich powiązań z jego synem”.
Nagle wszystko nabrało sensu. Pensjonat Blackwood. Jak Liam Blackwood. Rodzina Liama to właściciele tego miejsca.
„Teraz będę musiała poprosić cię o wyjście” dodała kobieta.
Przygryzłam wargę, czując, jak moja klatka piersiowa się zaciska i pojawiają się niechciane łzy. Rzuciłam kobiecie jeszcze jedno błagalne spojrzenie, które spotkało się tylko z grymasem, który powiedział mi, że pod żadnym pozorem nie ustąpi.
Nie mając innego wyboru, odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pensjonatu.
Po wyjściu na zewnątrz, nowa i niespodziewana fala bólu uderzyła mnie jak tona cegieł. Natychmiast upuściłam walizkę i plecak, przewracając się i zaciskając zęby, by powstrzymać krzyk.
To był najgorszy ból w moim życiu.
Ból trwał około minuty. Czułam obecność Graysona w mojej głowie, napierającego na moją świadomość, próbującego włamać się do mojego umysłu, aby bez wątpienia mógł mnie jeszcze bardziej dręczyć.
Krzyknęłam, gdy znów mnie popchnął, niemal burząc moje mury. Dlaczego to robił? Dlaczego naciskał, by pozostać ze mną w kontakcie?
Czy naprawdę był aż tak okrutny? Tak okrutny, że celowo sprawiał mi więcej bólu po tym, jak mnie odrzucił i sprawił, że przeszłam przez piekło?
Jeśli myślał, że pozwolę mu zabrać jakąkolwiek część mojego życia po tym wszystkim, co zrobił, to czekało go rozczarowanie.
Chciałam tylko, żeby zostawił mnie w spokoju. Dlaczego nie chce tego zrobić?
W końcu udało mi się chwycić swoje rzeczy i przejść, ciągle się potykając, do ściany pensjonatu. Oparłam się o budynek, powoli zsuwając się po ścianie, aż mój tyłek zetknął się z trawą.
Wzięłam głęboki, uspokajający oddech, zamykając mocno oczy i starając się nie rozpłakać. To nie zadziałało. Nie mogłam powstrzymać płynących łez.
I kiedy już myślałam, że gorzej być nie może, zaczęło padać. Spojrzałam w górę, jęcząc głośno. Oczywiście… Takie właśnie miałam szczęście.
Nie wiedząc, co innego zrobić, podciągnęłam nogi do klatki piersiowej i wtuliłam twarz w kościste kolana, pozwalając, by płacz ogarnął moje ciało.
„Hej, nowa dziewczyno!” krzyknął nagle znajomy głos. Podskoczyłam i uniosłam głowę do góry. „Co robisz w deszczu?”
Liam. Liam, chłopak, z którym się wcześniej poznałam, zbliżał się do mnie z ręką uniesioną nad oczami, by ochronić je przed deszczem.
Chciałam krzyknąć, żeby zostawił mnie w spokoju. Nie chciałam, żeby widział mnie w takim stanie i zdecydowanie nie chciałam pomocy, którą wiedziałam, że będzie próbował mi zaoferować.
Ale nie mogłam zmusić ust do współpracy. Nie mogłam ułożyć słów.
Liam zatrzymał się, gdy podszedł bliżej, wyraźnie widząc mój ból i łzy. Jego twarz złagodniała.
„Hej” powiedział łagodnie. „Wszystko w porządku?”
Przytaknęłam, poprawiając mokre włosy. „Nic mi nie jest” wyszeptałam. Nie podobało mi się, jak bardzo łamał mi się głos.
Liam nic nie mówił przez kilka sekund. Praktycznie czułam, jak ogarnia go litość.
Ból w mojej głowie w końcu zaczął ustępować. Westchnęłam głęboko.
„Naprawdę nic mi nie jest” powtórzyłam. „Możesz sobie iść. Wyjdź z deszczu”.
Liam włożył ręce do kieszeni, nie odrywając ode mnie wzroku. „Mogę cię gdzieś podwieźć? Wolałbym nie zostawiać cię tu samej”.
Potrząsnęłam głową. „Czekam, aż ktoś po mnie przyjedzie” skłamałam. „Będzie tu lada chwila”.
„W porządku. Mogę zapytać, kto to?”
Zamknęłam oczy, nie chcąc w tym uczestniczyć. „Przyjaciółka z dzieciństwa” odpowiedziałam bez zastanowienia. „Sarah”.
„Sarah” powiedział Liam, kiwając głową. „Jaka Sarah? Sarah Martin? Sarah Paige? Sarah Lewis?”
Musiałam powstrzymać jęk. Głupie małe miasteczka, gdzie wszyscy się znają.
„Sarah Lewis” odpowiedziałam zdawkowo.
Liam uniósł brwi w rozbawieniu. „Twoja najlepsza przyjaciółka z dzieciństwa to 95–letnia kobieta z chorobą Alzheimera?”
Cholera.
„Och. Ja, ech…”
Bez słowa Liam przykucnął przede mną. Nastała chwila ciszy. „Więc pensjonat nie wypalił, co?”
Nagle bardzo się ucieszyłam, że na zewnątrz jest ciemno. Gdyby tak nie było, jestem pewna, że Liam byłby świadkiem, jak moja twarz robi się czerwona jak pomidor. Potrząsnęłam w milczeniu głową.
„Próbowałaś im powiedzieć, że cię przysłałem?”
Kiwnęłam głową.
„Cholera” powiedział Liam, przeczesując dłonią swoje mokre, kręcone włosy z frustracji. Jego rzęsy i skóra były skropione kroplami deszczu. Był kompletnie przemoczony.
„Więc… nie masz gdzie się dziś zatrzymać? Zanim odpowiesz, chcę, żebyś wiedziała, że cię nie osądzam”.
„Nie znam twojej sytuacji – mogę tylko snuć przypuszczenia na podstawie informacji, które mi dałaś”.
„Siedzisz na zewnątrz jedynego miejsca, w którym mogłaś się zatrzymać na noc, z walizką obok siebie, płacząc w deszczu samotnie…”
Wzruszył ramionami. „Naprawdę nie próbuję cię urazić. Chcę się tylko upewnić, że będziesz miała gdzie spać tej nocy”.
„Mam gdzie się zatrzymać” powiedziałam stanowczo.
W głębi duszy wiedziałam, że Liam ma dobre intencje. Próbował mi pomóc, ale ja naprawdę tego nie chciałam. Nie ufałam ani jemu, ani jego czarującemu uśmiechowi.
Chciałam, żeby ta rozmowa się skończyła, żebym mogła wrócić do bycia nieszczęśliwą w samotności.
Liam oblizał wargi. „Mogę zapytać gdzie? Mógłbym cię podwieźć”.
„Nie trzeba” odpowiedziałam szybko. „Poradzę sobie”.
Liam skinął głową, najwyraźniej akceptując moją odpowiedź. Myślałam, że zostawi mnie w spokoju. Ale wtedy usiadł na mokrej trawie tuż przede mną. Spojrzał na mnie wyczekująco.
„Co robisz?” zapytałam po chwili niezręcznej ciszy.
Liam wzruszył ramionami. „Czekam”.
„Na…?”
„Czekam, aż dowiem się, że masz gdzie bezpiecznie spać tej nocy” odpowiedział nonszalancko.
„Wygląda na to, że nie czujesz się jeszcze komfortowo dzieląc się ze mną tą informacją. Zwykle uszanowałbym twoje życzenie i zostawiłbym cię w spokoju”.
„Jednak czuję, że moim moralnym obowiązkiem jest upewnienie się, że nie skończysz tu sama, siedząc całą noc w marznącym deszczu, w obcym mieście, w którym nikogo nie znasz”.
„Więc będę tu siedział, dopóki nie powiesz mi, gdzie planujesz dziś spać”.
Skrzyżowałam ręce na piersi. „A jeśli odmówię?”
Liam oparł się na dłoniach i wyciągnął nogi przed siebie, krzyżując je w kostkach. „Wtedy oboje będziemy tu siedzieć całą noc”.
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Ujawniła się moja upartość, przypominając mi o obietnicy, którą złożyłam sobie przed przyjazdem tutaj. Dość z oddawaniem mojego losu w ręce innych.
Zamiast więc odpowiedzieć, zignorowałam go i oparłam czoło z powrotem na kolanach. Po prostu go przeczekam. Nigdzie mi się nie spieszyło.
Minęło kilka minut, a mój umysł błądził, rozmyślając o innych opcjach. Mogłabym wsiąść do autobusu i spróbować w nim zasnąć, podczas gdy jechałabym gdzieś indziej.
Przynajmniej nie byłabym wtedy na deszczu. Albo mogłam po prostu zacząć iść i mieć nadzieję, że znajdę jakiś most.
„Wiesz…” powiedział Liam, wyrywając mnie z moich myśli. „Mam dodatkowe łóżko w moim mieszkaniu. Mogłabyś tam zostać na noc. To żaden problem”.
„Nie, dziękuję” odpowiedziałam, nawet na niego nie patrząc. „Nie nocuję w domach nieznajomych”.
Liam prychnął. „Boisz się, że cię zamorduję? Wyglądam ci na seryjnego mordercę?”
Spojrzałam na niego. Nie wyglądał jak seryjny morderca. Ale z drugiej strony, Ted Bundy też nie wyglądał, dopóki nie zabił ponad dwudziestu dziewczyn.
„Nie zatrzymam się u ciebie. Ledwo cię znam. Nie jestem głupia”.
„Nie powiedziałem, że jesteś głupia”. Liam zmarszczył brwi. „Byłoby to o wiele lepsze niż spanie tutaj”.
Nie odpowiedziałam.
„Poproszę moją siostrę, żeby u mnie przenocowała, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej. Wtedy nie będziesz ze mną sama. Zasnęła w moim samochodzie w drodze powrotnej do swojego domu. Zamierzałem podrzucić ją do jej mieszkania, ale…”
„Doceniam twoją propozycję” powiedziałam, przerywając mu „ale naprawdę nic mi nie jest. Jestem dużą dziewczynką. Potrafię o siebie zadbać”.
Liam przyglądał mi się przez dłuższą chwilę. Zacisnęłam szczękę. „Czego chcesz?” warknęłam.
„Po prostu… Przeszłaś przez niezłe gówno” odpowiedział. To nie było pytanie. Jego uprzejmy, nieoceniający ton sprawił, że zapragnęłam zatopić się w ceglanej ścianie za mną.
„To dość oczywiste. Zamknęłaś się w sobie, bo ktoś cię zranił. I jesteś uparta jak diabli. Widzę, jak te dwie rzeczy mogą stworzyć poważny problem z zaufaniem”.
„Chcesz robić wszystko sama, udowodnić, że potrafisz o siebie zadbać bez niczyjej pomocy. Rozumiem to. Też tak miałem”.
„Ale powinnaś wiedzieć, że częścią dbania o siebie jest przyjmowanie pomocy, gdy jej potrzebujesz”.
Próbowałam zignorować sens jego słów. Było to niezwykle trudne.
Spojrzałam na swoje dłonie i przełknęłam łzy.
„Obiecałam sobie, że będę bardziej niezależna, gdy ucieknę” wyszeptałam w końcu.
Liam wstał, podając mi rękę. „Chodź. Możesz być niezależna w moim mieszkaniu”.
Kiedy nadal się wahałam, Liam przewrócił oczami i siłą chwycił mnie za ramię. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, zostałam pociągnięta na nogi i potknęłam się.
„Nie ma żadnego wstydu w przyjmowaniu pomocy” przypomniał mi Liam, gdy odzyskałam równowagę i na niego spojrzałam. Mój świat na chwilę zawirował, przypominając mi, że jeszcze nic dzisiaj nie jadłam.
Zanim zdążyłam zaprotestować, chwycił moją walizkę i zarzucił sobie mój plecak przez ramię. „Zwłaszcza, gdy oferujący pomoc ma dobre intencje i jest niezwykle przystojny”.
Mrugnął, po czym odszedł z moimi rzeczami.
Pobiegłam za nim, szybko wyrywając mu walizkę z rąk i zabierając mu plecak.
„Nie dotykaj moich rzeczy” powiedziałam z gniewem. „I nie wyobrażaj sobie niczego. To, że zostaję u ciebie na noc, nie oznacza, że do czegoś między nami dojdzie. Nie rób sobie nadziei, kolego”.
Liam roześmiał się i podniósł ręce w geście kapitulacji, a ja dalej za nim szłam do miejsca, w którym, jak przypuszczałam, znajdował się jego samochód.
„Cieszę się, że w końcu przyjęłaś moje zaproszenie” powiedział z czarującym uśmiechem, który z pewnością sprawiał, że dziewczyny mdlały.
„I nie mam żadnych oczekiwań co do dzisiejszego wieczoru”. Pochylił się, tak że jego usta znalazły się blisko mojego ucha, a jego oddech muskał moje włosy. „A ty?”
Zaburczało mi w brzuchu. Przez mój umysł przemknął obraz twarzy Graysona, a ból w szyi nasilił się, paląc tak, jakby ktoś właśnie przyłożył mi do skóry gorące żelazo.
Głośno nabrałam powietrza i chwyciłam naznaczenie Graysona. Odsunęłam się od Liama, mając nadzieję, że przestrzeń między nami zmniejszy okropny ból.
Czy tak miało być za każdym razem, gdy jakiś chłopak mnie podrywał? Miałam myśleć o Graysonie i odczuwać ból?
Liam się zawahał. „Hej, wszystko w porządku?” Z jego tonu zniknęło całe rozbawienie. „Co tam masz na szyi?”
Zmuszając się do odzyskania opanowania, powoli się wyprostowałam i poprawiłam kołnierzyk koszuli tak, że naznaczenie Graysona nie było już widoczne. Przełknęłam. „To nic takiego. Nie przejmuj się tym”.
Moje słowa zabrzmiały ostrzej niż zamierzałam, ale nie mogłam zmusić się do poczucia winy. To nie była jego sprawa.
Na szczęście Liam nie zadawał więcej pytań. Podeszliśmy do jego samochodu – który był zaparkowany tuż przy ulicy – w niezręcznej ciszy.
Po włożeniu moich rzeczy do bagażnika, Liam otworzył przede mną drzwi, pokazując, żebym wsiadła. Zajrzałam do środka, wahając się. Jego siostra, Laila, spała na siedzeniu pasażera.
Spojrzałam z powrotem na Liama.
Uśmiechnął się. „Ona głęboko śpi. Nie martw się”. Pokazał mi jeszcze raz, żebym wsiadła, po czym obszedł przód samochodu od strony kierowcy i wsunął się do środka.
Kiedy nadal się nie ruszałam z miejsca, odwrócił się i uniósł brew.
Starając się nie myśleć o tym zbyt mocno, wsiadłam i zamknęłam drzwi.