
Tak, cholernie zachwycające.
Siedziałam na ławce na poboczu drogi, obserwując przechodzących ludzi. Moja walizka leżała obok mnie po jednej stronie, a plecak po drugiej. Dlaczego, do cholery, tu przyjechałam?
Nie taki miałam plan. Tak naprawdę to nie miałam żadnego planu. Kiedy wsiadłam do autobusu Greyhound w Minnesocie, nie miałam pojęcia, gdzie wyląduję.
Wiedziałam tylko, że chcę uciec jak najdalej od Graysona i mojego starego życia. I dokładnie to zrobiłam.
Godzinami siedziałam w autobusie, obserwując, jak przejeżdżamy przez kolejne miasta i stany. Przesiadałam się na kolejny autobus, gdy dojeżdżaliśmy do nowej stacji, zawsze wybierając północ.
Jechałam tak daleko na północ, jak to było możliwe bez wjeżdżania do Kanady, aż w końcu znalazłam się tu, gdzie byłam teraz, w małym miasteczku w Maine, możliwie jak najdalej od złych wspomnień.
Evergreen było piękne i osobliwe. Było to również miejsce turystyczne – ładne, nastawione na bogate rodziny, które chciały spędzić wakacje na wybrzeżu.
Główna ulica, przy której znajdowały się wszystkie sklepy i restauracje, wychodziła na Ocean Atlantycki.
A jeśli odwrócić się w przeciwnym kierunku, można było zobaczyć góry i ogromny, fantazyjny ośrodek narciarski, który z pewnością był pełen ludzi zimą.
Plaże były pełne opalających się i pływających, wygrzewających się w gorącym letnim słońcu turystów.
W głównej części miasta wszystkie sklepy były jednolite, rozciągały się po obu stronach ulic, wabiąc ludzi pięknymi witrynami i drogimi przedmiotami.
Latarnie uliczne oświetlały malownicze brukowane drogi, a wszyscy zdawali się znać siebie nawzajem. Wszędzie mijałam rodziny i uśmiechnięte twarze.
Na początku myślałam, że miałam dużo szczęścia, że tu trafiłam. To było takie miasto, w którym naprawdę mogłabym się osiedlić, zaczynając zupełnie nowe życie, w którym nikt nie mógłby mnie znaleźć.
Czułam się jak Lorelai Gilmore, wkraczając po raz pierwszy do Stars Hollow, gotowa oderwać się od toksycznej przeszłości.
Ale po spędzeniu tu prawie całego dnia szybko zdałam sobie sprawę, że Evergreen w niczym nie przypominało Stars Hollow.
Jasne, miasteczko wyglądało jak wyjęte prosto z filmu Hallmark, ale mieszkańcy lepiej nadawaliby się do udziału w odcinku serialu „Strefa mroku”.
Wpatrywali się we mnie, gdy obok nich przechodziłam, jakbym była jakimś zwierzęciem z zoo na wolności w ich malowniczym miasteczku.
Ciągle słyszałam ich szepty za moimi plecami, a kiedy obracałam się, by na nich spojrzeć, szybko odwracali wzrok, zachowując się tak, jakby wcale mnie nie obserwowali i o mnie nie rozmawiali.
Czułam się tak, jakby obserwowali każdy mój ruch, gdy chodziłam ulicami i nie wiedziałam, jak mam się z tym czuć.
Wiedziałam, że wyglądam, jakbym tam nie pasowała.
Miałam na sobie te same stare, zniszczone ubrania, które na sobie miałam, gdy opuściłam Graysona, moim włosom zdecydowanie przydałoby się porządne czesanie, a moja twarz wciąż goiła się po złamaniu kości policzkowej przez Graysona kilka tygodni temu.
Okej, więc „jakbym tam nie pasowała” może nie było najlepszym określeniem mojego obecnego stanu… Byłam w totalnej rozsypce. Równie dobrze mogłam mieć wypisane na czole „Właśnie uciekłam z przemocowego związku”.
Patrząc na spojrzenia miejscowych, można by pomyśleć, że wyrosły mi trzy głowy.
Moim dzisiejszym priorytetem było znalezienie pracy. Jak dotąd nie szło mi to jednak zbyt dobrze. Za każdym razem, gdy wchodziłam do sklepu, restauracji lub jakiegokolwiek innego interesu, pracownicy zaczynali się dziwnie zachowywać.
Większość unikała moich pytań, podczas gdy inni odrzucali mnie, nie dając mi nawet szansy na powiedzenie czegokolwiek. Niektórzy nawet całkowicie mnie ignorowali, jakby zakładali, że przynoszę zarazę.
Nie miało to jednak znaczenia. Mogli się gapić ile chcieli. Zdecydowałam, że jestem tu teraz i zamierzam to jak najlepiej wykorzystać. Zasługiwałam na to, by osiedlić się w tak ładnym mieście jak to.
Zasługiwałam na dobre życie, takie, w którym nie myślałam o Graysonie co dwie sekundy. I choć starałam się, by tak się stało, zaczynałam zdawać sobie sprawę, że łatwiej to powiedzieć niż zrobić.
Im mocniej starałam się wyprzeć z głowy jego i wspomnienia tego, co mi zrobił, tym silniej zdawały się wdzierać do mojego umysłu.
Czułam się tak, jakbym była niezdolna do myślenia o czymkolwiek innym niż o moim byłym partnerze, człowieku, który wyrwał mi serce z piersi i rozerwał je na milion kawałków.
Ból był najgorszy. Bolało mnie całe ciało.
Moje mięśnie bolały tak, jakbym właśnie przebiegła cały maraton bez żadnego wcześniejszego treningu, a potem biegła dalej nawet po jego ukończeniu, popychając moje ciało poza jego granice, aż byłam na skraju upadku.
Moje stopy wlokły się z każdym krokiem, a ramiona opadały z wyczerpania.
Naznaczenie Graysona na mojej szyi paliło tak samo, jak wtedy, gdy dał mi je po raz pierwszy tyle miesięcy temu, a ja zamknęłam się w pokoju hotelowym, aby trzymać się od niego z daleka.
Wyglądało na to, że wdało się tam zakażenie, bo stało się czerwone i pokryte plamami.
Wiedziałam, że będzie tylko gorzej. Nie byłam pewna, skąd to wiem, ale byłam pewna, że to nasza więź partnerska próbuje nas ponownie do siebie zbliżyć.
Nie rozumiała, że Grayson nie był już moim partnerem, że wybrał bycie z kimś innym zamiast ze mną.
I że sprawił, że się w nim zakochałam, tylko po to, by zniszczyć mnie w najbardziej bolesny sposób i rzucić mi moją miłość z powrotem w twarz.
Ale choć wszystko to było złe, nic z tego nie mogło się równać z pulsowaniem w mojej głowie. Wcześniej nigdy nie cierpiałam na bóle głowy.
Od czasu do czasu odczuwałam tępy ból, gdy zbliżał mi się okres, ale nigdy nie było to coś podobnego.
Po raz pierwszy poczułam go w autobusie wyjeżdżającym z Minnesoty; ból był nagły i przeszywający, przez co aż się zgięłam z powodu jego intensywności.
Czułam się, jakby jakieś dzikie zwierzę miotało się w moim mózgu, rozrywając pazurami ściany mojej czaszki, próbując się uwolnić.
Kusiło mnie, by wbić sobie coś ostrego w głowę tylko po to, by zmniejszyć to ciśnienie. To musiała być najgorsza migrena w historii świata.
Ból w mojej głowie przychodził falami, nigdy nie odchodząc w zupełności, ale od czasu do czasu stawał się bardziej intensywny, sprawiając, że mój wzrok się zamazywał, a naznaczenie na mojej szyi płonęło.
Jedyne, co mogłam zrobić, to zacisnąć zęby i spróbować to znieść.
Nie mogłam przestać się zastanawiać, czy Grayson chciał mnie w ten sposób ukarać.
Bo chociaż połączył się w parę z kimś innym, chociaż poczułam ból, który prawie mnie zabił, oznajmiając mi, że oficjalnie mnie porzucił, nadal czułam z nim tę dziwną więź.
Ale rzecz w tym, że odpuściłam sobie. Zablokowałam go w moim umyśle i zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by upewnić się, że nie ma już z nim kontaktu.
Więc to nie ja utrzymywałam naszą więź. To był Grayson.
W czasie, gdy z nim mieszkałam, odzywał się do mnie tylko po to, by powiedzieć mi, jaką jestem przeszkodą lub gdy próbował zmusić mnie do uprawiania z nim seksu.
Byłam dla niego tylko narzędziem, sposobem na zdobycie większej władzy. Tak naprawdę nigdy mu na mnie nie zależało.
A jednak próbował włamać się do mojego umysłu. Przypomniało mi to uczucie, gdy byliśmy w Paryżu i uciekłam od niego, by zobaczyć się z matką. Znalazł mnie tak szybko.
To musiało być spowodowane więzią, która nas łączyła. Ale kiedy zostawiłam go w Minnesocie, upewniłam się, że nie będzie mógł zajrzeć do mojego umysłu tak jak wcześniej.
Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że się tym przejmie. Ale miałam dziwne przeczucie, że ten przytłaczający, okropny, intensywny ból głowy, którego doświadczałam, to Grayson próbujący mieć mnie na oku.
Czy o to właśnie chodziło? Chciał wiedzieć, gdzie jestem i co robię na wypadek, gdyby zdecydował, że jednak mnie chce?
No cóż, pieprzyć to. Pod żadnym pozorem nie zamierzałam pozwolić mu wrócić do mojego umysłu.
To właśnie ta miłość sprawiła, że chciałam przymknąć oko na jego wady i sposób, w jaki mnie traktował i… do niego wrócić. Tak, naprawdę, pomimo wszystkich okropnych rzeczy, które mi zrobił, wciąż chciałam z nim być.
Że pozostanie w tym lodowato zimnym pokoju w piwnicy i bycie odrzuconą przez wszystkich wokół mnie, nawet przez moją bratnią duszę, byłoby tego warte, gdybym mogła być choć trochę bliżej niego.
Chciałam mu wybaczyć.
Zasługiwałam na coś lepszego. Tak naprawdę to oboje na to zasługiwaliśmy. Grayson zasługiwał na coś lepszego niż przebywanie z kimś, kogo nawet nie lubił i kogo pragnął tylko po to, by stać się potężniejszym.
A ja zasługiwałam na coś lepszego niż tęsknota za mężczyzną, który nigdy nie widział we mnie niczego więcej niż ciała do ogrzania swojego łóżka.
Sprawił, że zaczęłam wątpić we własną wartość. Sprawił, że zaczęłam wątpić, czy zasługuję na miłość. I nie mogłam tego znieść. Nie mogłam znieść, że sprawiał, że myślałam o wszystkich ludziach w moim życiu, których odepchnęłam, którzy mnie opuścili.
Moja matka zostawiła mnie, by założyć nową rodzinę w fantastycznym nowym kraju, daleko, daleko ode mnie i mojego ojca. Nigdy nie lubiła być moją mamą. Z jakiegoś powodu czuła do mnie urazę.
Mój ojciec zmarł na raka, zostawiając mnie samą.
I choć wiedziałam, że to nie była niczyja wina, jakaś część mnie wciąż zastanawiała się, czy gdybym tylko pracowała trochę ciężej, by kupić mu lekarstwa, których potrzebował…
Gdybym tylko spędziła z nim trochę więcej czasu w szpitalu, zamiast spędzać czas z przyjaciółmi po szkole, czy nadal by żył? Czy nadal miałabym tatę?
Nawet Kyle i Elijah – dwie osoby, które wiele dla mnie znaczyły w ciągu ostatnich kilku miesięcy – w końcu mnie opuścili.
Próbowałam sobie przypomnieć, że to nie była ich wina. Wiedziałam, że zostaliby ze mną, gdyby mieli wybór. Ale kiedy przyszło co do czego, wybrali swojego alfę zamiast mnie.
Próbowałam powstrzymać się od myślenia w ten sposób, próbowałam przekonać samą siebie, że wszyscy ci ludzie odeszli z własnych powodów, że nie miało to nic wspólnego ze mną, ale po prostu nie mogłam.
Trudno było nie zagłębiać się we wspomnieniach i nie analizować każdej możliwej rzeczy, którą mogłam zrobić źle.
Chciałam krzyczeć. I płakać. Trzeba przyznać, że ostatnie kilka dni było jednym wielkim użalaniem się nad sobą.
Dlaczego nie byłam wystarczająco dobra? Dlaczego wszyscy, na których mi zależało, mnie opuścili? Co takiego zrobiłam, że Grayson tak bardzo mnie znienawidził?
Nie mogłam znieść tego, że Grayson sprawił, że myślałam w ten sposób.
Sprawił, że czułam się tak, jakby cała moja wartość zależała od tego, co myśleli o mnie inni ludzie, podczas gdy w rzeczywistości jedyną miłością, której potrzebowałam, była moja własna miłość.
Więc tak, mógł walić w moją czaszkę ile tylko chciał. Nigdy nie zamierzałam go wpuścić. Byłam teraz sama. I tak właśnie chciałam.