Zaćmienie - Okładka książki

Zaćmienie

Kelsie Tate

Rozdział 3

MAYA

Wyszłam z domu stada i spojrzałam na księżyc, trzymając się mocno za ramiona. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy, wyobrażając sobie życie, w którym miałam partnera, który mnie pragnął.

Życie, o którym marzyłam tyle razy.

„Maya?”

Odwróciłam się i zobaczyłam Penelope, która stała za mną i wyglądała na zmartwioną. Spróbowałam się uśmiechnąć, a ona westchnęła głęboko, gdy zdała sobie sprawę z tego, co się stało.

„On jest głupcem” powiedziała i mocno mnie przytuliła.

Kilka zabłąkanych łez, które jeszcze nie spadły, spłynęło po moich policzkach, gdy mnie przytuliła.

Ma rację… on jest głupcem jęknął Aspen, usiłując mnie pocieszyć.

Po kilku chwilach Penelope odsunęła się i położyła ręce na moich ramionach. „Cóż, zgaduję, że dołączysz do naszego klubu osób bez partnera”.

Zaśmiałam się. „Nie jesteś osobą bez partnera, po prostu jeszcze go nie znalazłaś”.

Wzruszyła ramionami. „Na to samo wychodzi”.

Objęła mnie ramieniem i wróciłyśmy do domu stada.

Gavin dołączył do nas i usiedliśmy na kanapie w części wspólnej, żeby obejrzeć film i spędzić czas razem. Bardzo tego potrzebowałam.

Gdy położyłam się do łóżka, pomyślałam o ostatnich kilku dniach i o tym, jak się czułam. Byłam zraniona, czułam się odrzucona i niechciana.

Mój wilk był zdenerwowany, ciągle chodził mi po głowie i powtarzał, że powinniśmy byli o niego walczyć. Ale ja nie miałam zamiaru walczyć o kogoś, kto nawet nie dał mi szansy; kogoś, kto odrzucił mnie, nawet mnie nie znając.

Odrzucenie było chyba najgorszym bólem, jaki w życiu czułam. Zerwanie więzi partnerskiej przeszyło mnie jak nóż.

Przewróciłam się na łóżku, przyciągając kolana do piersi, zamknęłam oczy i zasnęłam, po raz kolejny śniąc o dniu, w którym będę miała prawdziwy dom.

Mieliśmy cały tydzień odpoczynku. To był mój ulubiony czas w roku: zbiory zostały zakończone i mogliśmy przez tydzień odpoczywać. Potem trzeba będzie oczyszczać pola pod kolejne zbiory.

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Siedziałam w bujaku na werandzie, ciesząc się chwilą spokoju.

„Maya…”

Otworzyłam oczy i zobaczyłam stojącego nade mną Chase’a. Słaby zapach szałwii wciąż utrzymywał się w moich zmysłach.

„Czego chcesz, Chase?” zapytałam i skrzywiłam się lekko.

Chase zmarszczył brwi. „Chciałem tylko zobaczyć, jak sobie radzisz”.

Przewróciłam oczami i odwróciłam wzrok. „Nie obchodzi cię, jak się czuję. Chcesz się tylko upewnić, że nic mi nie jest, żeby nie czuć się tak źle”.

Chase warknął. „To nie tak, Maya”.

Zwróciłam twarz w jego stronę. „Więc jak?” Z ociąganiem wstałam z krzesła. „Chcesz mi to powtórzyć?”

„Co?” zapytał, zaciekawiony.

„To, że mnie nie potrzebujesz. Mieliśmy być parą, ale ty zdecydowałeś się wybrać kogoś innego, zamiast ułożyć sobie ze mną życie”, warknęłam.

Chase wystąpił agresywnie do przodu. „Nieważne, Maya… najwyraźniej próba rozmowy z tobą była złym pomysłem”.

Odwrócił się i odszedł. Zostawił mnie na werandzie, sfrustrowaną i samotną.

Usiadłam i otarłam łzę gniewu, która spłynęła mi po policzku. Wiedziałam, że nie powinnam tak do niego mówić. Był betą, mógł mnie ukarać za bycie tak wyzywającą.

Wieczorem usiadłam przy stole do kolacji z nadzieją, że jeśli nie będę się wychylać, uda mi się pozostać niezauważoną i może zapomnę o tej okropnej sytuacji.

Byłam zaskoczona, gdy Chase usiadł obok mnie. Spojrzałam na niego z błyskiem w oku. „W czym mogę pomóc?”

Chase wzruszył ramionami. „Właśnie jem kolację”.

Potrząsnęłam głową. „Znajdź sobie inne miejsce do jedzenia kolacji. Dałeś jasno do zrozumienia, że mnie nie chcesz, więc odejdź”.

Chase wpatrywał się we mnie przez chwilę. „Wcześniej pytałem zupełnie serio. Jak się masz?”

Odetchnęłam, pragnąc, by zostawił mnie w spokoju. „Wszystko w porządku. Nie musisz czuć się źle. Idź i baw się dobrze z Andreą. Przyzwyczaiłam się do tego, że nikt mnie nie chce”.

Chase potrząsnął głową. „Przepraszam”.

Zaśmiałam się drwiąco. „Nie. Nie jest ci mnie żal. Odrzuciłeś mnie, nie myśląc o konsekwencjach nawet przez chwilę. Po prostu zostaw mnie w spokoju, Chase”.

Wstałam od stołu i poszłam do swojego pokoju, zła i zraniona.

***

Następnego ranka obudziłam się wcześnie. Założyłam ubrania, przygotowując się psychicznie na kolejny dzień ciężkiej pracy. Kiedy szłam korytarzem w kierunku kuchni, znów zatrzymał mnie Chase.

„Czego chcesz, Chase?” zapytałam, wyrywając rękę z jego uścisku.

Chase spojrzał na mnie zwężonymi oczami. „Nie wiem. Nie mogę trzymać się od ciebie z daleka. Z jakiegoś powodu czuję, że mnie do ciebie ciągnie, choć tego nie chcę”.

Przewróciłam oczami. „Czujesz przyciąganie, bo jesteśmy partnerami. To wkrótce minie, jeśli zignorujesz to uczucie. Tak jak ja zamierzam ignorować ciebie”. Wstałam i odeszłam; chciałam, żeby dał mi żyć w moim nieszczęściu.

Po śniadaniu poszłam do pracy i zaczęłam oczyszczanie pól, żeby przygotować je do następnego sadzenia przy użyciu kombajnów. Spojrzałam w górę na słońce, wyprostowałam plecy i pozwoliłam słońcu ogrzać moją twarz.

„Maya!”

Odwróciłam się i zobaczyłam Penelopę biegnącą w moją stronę. „Maya! Nie uwierzysz!”

„Co?” Zaśmiałam się, rozbawiona jej podekscytowaniem.

„Mamy imprezę!” krzyknęła.

„Naprawdę?” odpowiedziałam z niedowierzaniem.

Aurora nie przepadała za dużymi przyjęciami i uroczystościami. Jedyny raz, kiedy mieliśmy duże wydarzenie, to rocznica powstania stada. Zorganizowaliśmy wtedy wielką kolację z tańcami i muzyką.

„Jak przekonali alfę?”

„To był jego pomysł!” odpowiedziała, wciąż próbując złapać oddech.

„Niemożliwe” stwierdziłam, kręcąc głową.

„To prawda! Wygląda na to, że kilka sąsiednich stad przyjeżdża, żeby odnowić z nami umowy, więc urządzamy imprezę na ich przyjazd!” Penelope pisnęła, najwyraźniej podekscytowana tym wydarzeniem.

Roześmiałam się. „Jesteś podekscytowana, bo będzie impreza, czy dlatego, że masz szansę spotkać swojego partnera?”

Penelope szturchnęła mnie. „Jak myślisz?”

„Cóż, kiedy to się odbędzie?” zapytałam.

„Pojutrze! Dom jest pogrążony w absolutnym chaosie, bo wszyscy próbują się przygotować”.

Jęknęłam. „Nie będzie dziś spania”.

Gavin podszedł do nas z miejsca, w którym pracował, ocierając pot z czoła. „Idziecie dziś do pracy czy zamierzacie tylko gadać o imprezie?”

Obie wyszczerzyłyśmy się do niego, po czym wróciłyśmy do pracy, podczas której rozmawiałyśmy o tym, w co się ubierzemy.

Gdy wracaliśmy do domu, żeby się przebrać przed kolacją, minął nas Chase. Spojrzał na mnie z góry i objął Andreę ramieniem.

Nie miałam nic przeciwko niej, była miłą dziewczyną. Ale nie podobała mi się świadomość, że odrzucił mnie, żeby z nią być. Myślę, że ona nawet o tym nie wiedziała.

Minęłam ich, starając się być silna, żeby nie zobaczył, jak bardzo jestem zraniona. Przeszłam obok, choć pragnęłam uciec i nigdy więcej go nie widzieć.

„Maya?”

Podniosłam wzrok na Gavina i Penelope wpatrujących się we mnie. „Hmm?” zapytałam.

„Wszystko w porządku?” spytał Gavin, patrząc jak jego starszy brat schodzi ze wzgórza.

„Tak, nic mi nie jest” odpowiedziałam. „Już mi przeszło”.

Penelope i Gavin spojrzeli na siebie porozumiewawczo, po czym pokiwali głowami, dając mi do zrozumienia, że mi nie wierzą.

„Jeśli chcesz, mogę go dla ciebie uderzyć” zaproponował Gavin z uśmiechem.

Roześmiałam się. „Jak ci poszło ostatnim razem?”

Ręka Gavina podświadomie dotknęła jego szczęki, gdy przypomniał sobie ostatni raz, gdy on i brat wdali się w bójkę. „Nie najlepiej”.

Penelope zaśmiała się ze swojego brata, po czym zwróciła się do mnie. „Wpadnij do mnie po kolacji, przejrzymy moją szafę i poszukamy czegoś na imprezę”.

„W porządku” odpowiedziałam z wahaniem. Miałam nadzieję, że nie zobaczę Chase’a.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea