L.T. Marshall
Zbieram się w sobie, wygładzając niewidoczne załamania na ubraniu i prostując się, próbując odzyskać profesjonalny wygląd i wdzięk.
Nienawidzę tego, że okazałam oznaki zdenerwowania. Zwykle nie załamuję się pod tak małą presją i nie jestem niezadowolona z samej siebie.
Widzę, jak jej wyraz twarzy łagodnieje i rozluźniam się.
Być może za dużo o tym myślę.
Przypominam sobie, że pan w czarnym garniturze stoi w kącie przy oknie i patrzy na nas; to trochę onieśmielające, ale też uspokajające.
Tuż poza zasięgiem mojego wzroku, po lewej stronie, na długiej, kremowej, włoskiej skórzanej kanapie, młodszy mężczyzna siedzi pod kilkoma ogromnymi nowoczesnymi grafikami przedstawiającymi coś, co może być nagimi kobietami.
Mrugam i spoglądam ponownie. Tak, nagie kobiety.
Och. Naprawdę? Czy mógłbyś być jeszcze większym playboyem, Carrero?
Arrick jest niezainteresowany tym, co się dzieje. Bawi się komórką i chyba rozpoznaję muzykę z gry Angry Birds, którą Sarah uwielbia mnie irytować.
Myślę, że to irytująca, dziecinna gra, chociaż Arrick wygląda na nastolatka lub najwyżej dwudziestolatka, więc można mu wybaczyć.
„Proszę bardzo”. Głos Jake’a przerywa moje myśli, zwracając moją uwagę z powrotem na niego, gdy podaje mi wysoką szklankę musującego płynu z lodem.
Jest to zimny, klarowny płyn o słodkim, tropikalnym smaku z nieoczekiwaną nutą alkoholu. Biorę łyka i uśmiecham się z wdzięcznością, spodziewając się lemoniady.
To chyba nie jest woda z lodem.
To koktajl alkoholowy i staram się nie okazywać swojego zaskoczenia, ale marszczę brwi, zanim zdążę je poprawić, wewnętrznie zaskoczona.
Zaskakujące. Sam to przygotował. Ale alkohol w pracy?
„Dziękuję, panie Jake” poprawiam się, a on ponownie obdarza mnie delikatnym uśmiechem. Z lekką irytacją ignoruję motyle trzepoczące w moim brzuchu.
Przestań zachowywać się jak czternastolatka!
„Więc, Emmo, Margo powiedziała mi, że pracujesz tu od nieco ponad pięciu lat?” Siada z powrotem na biurku, rozluźniony i wpatrzony we mnie. Margo stoi blisko, słuchając.
Jest rozpraszająco przystojny, zwłaszcza gdy siedzi tak swobodnie, bardzo nie w stylu szefa.
„Tak. Pracowałam na różnych piętrach, ale głównie na dziesiątym”. Stawiam szklankę na stole, aby moje palce nie bawiły się jej brzegiem, ujawniając moje nerwowe nawyki.
Jestem rozczarowana, że muszę ją odstawić; koktajl smakuje niesamowicie, ale nie jestem fanką alkoholu w pracy, ani w żadnym innym miejscu. Ma jednak talent do przygotowywania drinków.
„Byłaś przez jakiś czas asystentką Jacka Dawsona?” pyta, a jego brwi unoszą się w niezwykle uroczy sposób i przygląda mi się nienachalnie.
Weź się w garść, Emma!
„Tak, u pana Dawsona”. Uśmiecham się, choć wiem, że musi to wyglądać na wymuszoną reakcję.
Dawson, facet po sześćdziesiątce, niski i z nadwagą, jest nieznośnie obleśny, łapał mnie za tyłek przy każdej okazji i przyciskał się do mnie, gdy tylko próbowałam go minąć.
Byłam zaskoczona, że w jego wieku wciąż ma takie zapędy. Jest typem mężczyzny, do którego jestem przyzwyczajona, z ciekawskimi rękami i obleśnymi uśmiechami, typem mężczyzny, z którym mogę sobie łatwo poradzić po latach praktyki.
„To panna Keith poleciła cię na to stanowisko, jak sądzę?”
Aby uniknąć rozpraszania się jego wyglądem, skupiam się na jego pięknych zębach, białych i idealnie ułożonych, tak jak powinny wyglądać usta miliardera. Zastanawiam się, ile rocznie wydaje na zabiegi dentystyczne, aby być twarzą reklam Carrero.
„Tak. Z przyjemnością dla niej pracowałam, gdy jej asystentka była na urlopie; wiele się od niej nauczyłam”. Po moim ciele rozchodzi się fala satysfakcji z tego, że wydaję się być zrelaksowana i spokojna.
Moje nerwy się powoli uspokajają, a jego wpływ na mnie słabnie. Wydaje mi się, że szok wywołany spotkaniem z nim w końcu minął.
Myliłam się jednak co do jego oczu. Na żywo mają najcudowniejszy, czysto zielony kolor, jaki kiedykolwiek widziałam; zdjęcia w ogóle nie oddają im sprawiedliwości.
„Wysoko oceniła twoją skuteczność i profesjonalizm. Rzadko się zdarza, by Kay rekomendowała na takie stanowisko kogoś z zewnątrz”. Uśmiecha się krótko, a moje serce znowu podskakuje.
Rumienię się, a moją twarz oblewa fala gorąca, co denerwuje mnie, gdyż staram się zachować profesjonalną dojrzałość.
Uwielbiałam mieć Kay Keith jako szefową; byłam zrozpaczona, gdy jej asystentka wróciła do pracy, a ja zostałam zdegradowana z powrotem do biura Dawsona, wracając do jego umizgów i oślizgłych rąk.
„Dziękuję”. Uśmiecham się szczerze, rozpiera mnie wewnętrzna duma.
Poświęciłam tak wiele, by znaleźć się tutaj. Nie jest łatwo awansować z niskiego stanowiska asystentki administratora do takiej firmy w ciągu zaledwie pięciu lat, zwłaszcza z moimi skromnymi kwalifikacjami.
Margo dodaje: „Cóż, jak dotąd uważam, że świetnie sobie radzi. Pracuje skutecznie i jest zdolna, poza tym wykazuje dobre zrozumienie biznesu. Nie sądzę, by długo mi zajęło jej szkolenie pod kątem naszych wymagań”.
Margo uśmiecha się do mnie z dziwnym błyskiem w oku. Lubię ją. Wciąż stoi blisko i obserwuje nas, nie zwracając uwagi na dwóch mężczyzn stojących za nią.
Wiem, że obserwuje, czy do siebie pasujemy i stoi z tyłu, by pozwolić nam się poznać. Jej obecność mnie uspokaja.
„Miło mi to słyszeć. Więc, Emma, jak oceniasz pracę tu do tej pory? Jak przyzwyczajasz się do pracy na sześćdziesiątym piątym piętrze?”
W jego wyrazie twarzy jest lekki humor, nutka uroku Carrero, z którego słynie. Trudno się na to nie nabrać, jeśli mam być szczera, ale wiem, że wynika to z lat flirtów z bogatymi i sławnymi i prawdopodobnie jest to fałszywe. Jest profesjonalistą.
„Jak dotąd bez problemu” odpowiadam chłodno, unikając jego przenikliwego spojrzenia. „Jak na razie nie napotkałam na nic, z czym bym sobie nie poradziła”. Uśmiecham się półgębkiem.
„Czy Margo uprzedziła cię o częstych podróżach, które będziesz musiała podejmować, albo o nienormowanym czasie pracy? Ta praca może być wyczerpująca, panno Anderson. Nie jest dla osób o słabych nerwach”.
Marszczy teraz brwi, wciąż uważnie mnie obserwując; to trochę denerwujące.
„Tak, jestem świadoma, że to nie jest praca od dziewiątej do piątej, panie Carrero. Jestem w 100% zaangażowana w swoją karierę, więc nie będzie to problemem” odpowiadam bez emocji, unosząc lekko podbródek, by pokazać swoją determinację.
„Jesteś młoda. A co z życiem towarzyskim?” Wciąż się na mnie patrzy, wciąż próbuje mnie rozgryźć. Nigdy nie dałabym na to szansy mężczyźnie jak on.
„Nie interesuje mnie zbytnio życie towarzyskie. Wyjechałam z rodzinnego miasta do Nowego Jorku i nie znam tu zbyt wielu ludzi poza pracą”. Mój głos brzmi nieco niepewnie, ale wątpię, by to zauważył.
Spogląda na mnie w zamyśleniu. „Zupełnie zorientowana na karierę? Możesz być samotna”.
Przechyla głowę na bok i lekko napina ramiona w ruchu, który robi na mnie wrażenie i sprawia, że moje ciało całe mrowi i oblewa mnie rumieniec.
Spoglądam przez chwilę na podłogę i biorę oddech, aby zwalczyć te dziwne uczucia.
Przestań go pożerać wzrokiem, Emma. Trochę więcej profesjonalizmu.
„Nigdy nie jestem samotna, panie Carrero. Jestem niezależną osobą, która nie potrzebuje imprez ani towarzystwa innych ludzi, aby być szczęśliwą”.
Zdaję sobie sprawę, że pozwoliłam moim ustom pobiec dalej niż moje myśli i ujawniłam więcej niż zamierzałam. To kolejny stary nawyk Emmy, który irytuje mnie pomimo lat prób przezwyciężenia go.
Związki powodują komplikacje, rozczarowanie i ból. To prawda, że od najmłodszych lat byłam samowystarczalna. Trzymam ludzi na dystans, nawet Sarę, bo tak mi odpowiada.
Zwęża oczy i przygląda mi się ponownie, bardziej dociekliwie, gdy ta rozdzierająca rozmowa trwa, próbując zedrzeć ze mnie kolejne warstwy.
„Och, Emmo, to nie jest sposób, w jaki młoda dziewczyna taka jak ty powinna żyć” wtrąca Margo, zaniepokojona. „Jesteś taka ładna; powinnaś otaczać się młodymi mężczyznami, z którymi mogłabyś się umawiać w Nowym Jorku”.
Wyciąga rękę i ściska moje ramię z matczyną troską, po czym wraca do swojej poprzedniej pozycji. Uśmiecham się pusto i ignoruję chęć grymasu na jej słowa.
Gdyby tylko wiedziała, jak ta myśl mnie odpycha. Życie nauczyło mnie, że romantyzm nie istnieje w umysłach większości mężczyzn, a jedynie satysfakcja seksualna, niezależnie od tego, czy się na nią zgadzasz, czy nie.
„Wygląda na to, że nieskutecznie próbujesz ją przekonać do przejęcia twojej pracy, Margo”. Jake śmieje się i podnosi swój chłopięcy wzrok na starszą kobietę, całkowicie zmieniając swój pierwszy uśmiech.
Ten wydaje się bardziej naturalny i jeszcze bardziej niszczycielski. Dostrzegam migotanie uczucia między nimi i to mnie zaskakuje. Potrząsa na niego głową.
„Nie, Emma wie, że ją cenię. Myślę, że idealnie tu pasuje”. Zwraca na mnie swoje poważne, szare oczy wypełnione prawdziwym ciepłem, które trochę mnie rozgrzewa. „Nie jestem pewna, jak bardzo ci się tu spodoba, gdy Jake zacznie cię męczyć”.
Mruga i kładzie dłoń na jego ramieniu, pokazując specjalną więź, która wydaje się ich łączyć, a ja się temu dziwię. Panuje między nimi swobodna i komfortowa atmosfera, prawie jak między matką i synem. Bardzo dziwne.
„Jestem pewna, że poradzę sobie z nachodzącymi obowiązkami” wtrąciłam z przekonaniem.
„Pomimo reputacji playboya, Emma, obawiam się, że Jake jest pracoholikiem. Wiem, że to zaskakujące, ale przyzwyczaisz się do tego; w ciągu najbliższych kilku miesięcy uzbierasz mnóstwo mil lotniczych”.
Margo znów uśmiecha się życzliwie, tym razem klepiąc Jake’a po ramieniu. Jest między nimi cicha komunikacja, sekretne uśmiechy i spojrzenia, a ja zastanawiam się, czy kiedykolwiek zajmę jej miejsce.
„Wkrótce będziesz miała dość oglądania świata” mówi, marszcząc komicznie brwi i spoglądając na mnie tymi czarującymi oczami; nienawidzę sposobu, w jaki sprawiają, że czuję się naga.
„I wnętrz pokoi hotelowych” dodaje z psotnym uśmieszkiem, który błyskawicznie rozgrzewa mój żołądek. Wszystko się w nim przewraca.
Staram się zignorować tę uwagę, mając nadzieję, że ta wewnętrzna fala zniknie tak szybko, jak się pojawiła. Jestem pewna, że nigdy nie zobaczę wnętrza jego pokoju hotelowego. Mogę sobie obiecać, że tego nie zrobię, pomimo jego reputacji.
„Widziałam ich wystarczająco dużo, by starczyło na całe życie” mówi Margo, machając ręką i rzucając mu spojrzenie, którego nie mogę przetłumaczyć, nieświadoma mojej reakcji.
„Dobra, mamy robotę do wykonania. Emma, na razie pracujesz ze mną”. Gestem wskazuje na drzwi za mną, a ja kiwam głową.
Pan Carrero wstaje z pozycji siedzącej na krawędzi biurka i uśmiecha się, ponownie wyciągając rękę, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Przytrzymuje mnie.
„Cieszę się na naszą współpracę, Emmo” mówi. Przyjmuję jego dłoń, ignorując to samo mrowienie, które wywołuje jego dotyk i rozpalona skóra i uśmiecham się mocno, aby ukryć wszystkie uczucia.
Wzdychając z ulgą, że to spotkanie dobiegło końca, kiwam głową, po czym odwracam się i wychodzę za Margo z jego biura, wydychając cicho powietrze i wypychając z siebie wszystkie napięte nerwy i niepokój.
Cóż, przeżyłam spotkanie z Jacobem Carrero po raz pierwszy. Moja bielizna nie uległa samospaleniu, a ja wyszłam z tego cało.
Punkt dla mnie.