Księżniczka i smok - Okładka książki

Księżniczka i smok

C. Swallow

Spotkania w ciemności 🌶

SUMMER

Wstrząs przebiegł przez moje ciało, prąd elektryczny lśnił w jego spojrzeniu, które sprawiło, że włosy na karku stanęły mi dęba. Co on tu robił?

Implikacje dotarły do mnie jak uderzenie młotkiem w mój spokój ducha.

Na dziedzińcu jest Smok.

Rozejrzałam się, nagle zaschło mi w ustach. Wszyscy ci ludzie byli w niebezpieczeństwie.

Czy on był tu dla mnie?

Zaczął się zbliżać, ani razu nie spuszczając ze mnie wzroku Przechodził przez tłum jak upiór, a gładkość jego kroków była niewiarygodna.

Musiał być tu dla mnie. Wiedział, kim byłam.

Musiałam się stąd wydostać. W ten sposób nikt inny nie zostanie wplątany w koszmar, w którym się znalazłam.

Odwróciłam się do Cullinga. Zdawał się wyczuwać moją panikę, jego równy wyraz twarzy zmienił się w zatroskany. Czy nie pochwalał tego, że uderzyłam Wilkinsa? Potrząsnęłam głową.

Kogo to obchodziło?

– Czy wszystko w porządku, księżniczko? – zapytał z troską.

– Nic mi nie jest. Po prostu czuję się trochę niewyraźnie – powiedziałam, zmuszając się do uśmiechu. – Myślę, że udam się na noc do swojego pokoju. Dziękuję za towarzyszenie mi, królu Culling. Spędziłam wspaniały czas – słowa wylały się z moich ust, gdy odchodziłam.

Culling patrzył, jak odchodzę i widać było, że nie do końca mi wierzy. Nie zatrzymał mnie jednak, za co byłam mu wdzięczna.

Nie chciałam, by jego krew – ani czyjakolwiek inna – znalazła się dziś na moich rękach.

Przedarłam się przez tłum, oglądając się przez ramię. Nie widziałam już Dane'a, ale czułam na sobie jego wzrok.

Jak mysz uciekająca przed cieniem jastrzębia.

– Summer! – Maddie podbiegła do mnie z na wpół zjedzoną babeczką na swoim talerzu. Moje serce wskoczyło na wysokie obroty.

– Idź znaleźć króla Culling, Maddie – nalegałam. – Słyszałam, że cię szukał.

Odeszła z piskiem podniecenia, a ja mogłam oddychać trochę łatwiej.

Wbiegłam po wielkich schodach w kierunku moich komnat tak szybko, jak tylko mogłam. Przeklęta suknia i obcasy utrudniały mi poruszanie się.

Wyrwałam drzwi do mojej sypialni, zamykając je za sobą. Mój pokój był pusty. Nell poszła już cieszyć się ucztą.

Dzięki Bogu.

Pod wpływem impulsu odwróciłam się i zamknęłam drzwi na klucz. Roześmiałam się, na wpół w histerii. Jakby zamek mógł powstrzymać smoka. Mimo to poczułam się trochę bezpieczniej.

Moje bezpieczeństwo trwało przez całe dziesięć sekund, kiedy zaczęłam widzieć czarną mgłę, która zwijała się pod szparą w drzwiach. Przez chwilę wirowała wokół mojego pokoju, pozornie badając przestrzeń. Mgła zebrała się przede mną w kształt mężczyzny, wyniosłego, groźnego i bardzo, bardzo nagiego.

– Czy ty nie miałeś na sobie ubrań? – wypaliłam z czerwoną twarzą.

Dane po prostu wpatrywał się we mnie, a jego spojrzenie rozpalało we mnie ogień. Moje serce waliło desperacko w mojej klatce piersiowej, domagając się wypuszczenia go do skoku z mojego okna, bo moje ciało było zbyt tchórzliwe, aby to zrobić.

Odwrócił się i odblokował moje drzwi, otwierając je, by zebrać pogniecione ubrania z podłogi.

– Moje ubrania nie mogą zamglić się ze mną – wyjaśnił. Jego głos był dudnieniem gromu, szeptem jedwabiu. Niósł w sobie niesamowitą moc, a jednocześnie był miękki dla ucha. Jak stal owinięta w aksamit.

Po raz kolejny zamknął za sobą drzwi, a miękkie kliknięcie zamka odbiło się echem z ostatecznością, która sprawiła, że mój żołądek zrobił salto.

Byłam uwięziona. Sama w swoim pokoju ze Smokiem.

Uśmiechnął się do mnie, a moje serce prawie stanęło.

Jak on może być tak gorący?

– Czy to, że jestem nagi, sprawia ci dyskomfort? – podszedł bliżej.

Tak.

– Nie – powiedziałam.

– Dobrze – powiedział, rzucając swoje ubrania obok mnie i na moje łóżko. – Ubrania są takie ograniczające. Zastanawiam się, dlaczego wy ludzie w ogóle zawracacie sobie nimi głowę. – Jego wzrok powędrował na moją sukienkę. Bez wątpienia wyobrażał sobie, jak wyglądałabym bez niej.

Poczułam, jak zaciskam się pod jego spojrzeniem, a gorący rumieniec podniecenia przebiega wzdłuż mojego kręgosłupa.

O Boże...

Podszedł jeszcze bliżej. Na tyle blisko, że poczułam jego odurzający zapach. Na tyle blisko, że czułam intensywne ciepło promieniujące z jego ciała.

Zmusiłam się do patrzenia na niego, a moje usta ułożyły się w ponurą linię determinacji. Nie pozwolę mu zobaczyć tego, że jestem przerażona.

Nawet jeśli moje kolana się chwieją.

– Czego chcesz? – wydusiłam.

Jego oczy pociemniały, przechodząc od koloru czarującego i niebiesko-zielonego do czarnego jak smoła.

– Chcę...

DANE

– ...byś powstrzymała głupie polowanie twojego królestwa na smoki – dokończyłem.

Patrzyłem jak wypuszcza wstrzymywany oddech, wsłuchując się w szaleńcze bicie jej serca.

Była idealna do drażnienia.

Torturowania.

Patrzyłem na pyszny różowy odcień jej policzków, na miękką krzywiznę jej szyi...

Idealne miejsce by zatopić w nim zęby.

ANEURINTo nie fair...
DANEWkrótce będziesz miał swoją szansę.
ANEURINNie odstraszaj jej.
DANENic nie obiecuję.

Zacząłem chodzić wokół niej. Ona nadal patrzyła przed siebie, z podbródkiem uniesionym do góry w wyzywającym grymasie. Uśmiechnąłem się, wypuszczając delikatny oddech na jej kark, rozbawiony jej próbą opanowania dreszczu, który przebiegł jej po kręgosłupie.

– Twój głupi król nadal na nas poluje. Łapie nas – odszedłem do jej boku, warcząc jej do ucha. – Zniewala nas.

Skończyłem swój obchód, więc znów stałem przed nią, ale jej wyraz twarzy się zmienił. Nie był już wyzywający, uparty. Jej oczy błyszczały z troską, a delikatne brwi spięły się w frustracji.

– Tak mi przykro – wyszeptała. – Nienawidzę tego, co robi mój brat. Chciałabym móc to powstrzymać.

– Życzenia nie wystarczą, księżniczko.

Zmarszczyła brwi, otwierając usta, by ripostować.

– Tak samo jak unieszkodliwienie pułapki lub dwóch w środku nocy.

Jej słowa zamarły na jej wargach. Mogłem zobaczyć jak jej umysł wiruje za tymi jej jasnymi oczami.

Milczeliśmy przez chwilę. Przez okno dobiegały odgłosy uczty i hałas ignoranckich ludzi prosperujących, podczas gdy moi krewni gnili w swoich celach.

Nie na długo.

– Co powinnam zrobić? – zapytała.

– To oczywiste. Powstrzymać skazany na zagładę podbój twojego króla – podniosłem na nią brew. – A ja miałem wrażenie, że jesteś mądrą dziewczyną.

Jej oczy zwęziły się na mnie, ogień rozpalił się w niej.

Jak? Wymusiła to słowo przez zaciśnięte zęby.

– To jest twój problem, nie mój.

– Co? – niewiarygodne, lecz prawie wykrzyczała to słowo. – To jest nasz problem. Próbuję znaleźć rozwiązanie. Pomóż mi.

– Ojej, ale ja już mam rozwiązanie, zwierzaczku – wziąłem pojedynczy krok potrzebny do zamknięcia dystansu między nami, biorąc jej podbródek między palcami i pochylając jej twarz do mojej. Moje oczy wwierciły się w nią i pozwoliłem, by cały mój jad, cała moja złośliwość, skapnęła do śmiertelnego szeptu.

– Jestem Panem Hordy Zmierzchu. Przywołam moje Smoki i spuszczę ogień na to twoje małe królestwo.

Patrzyłem, jak krew odpływa z jej twarzy. – Twoje nędzne kamienne mury cię nie uchronią. Twoje armie zostaną zredukowane do popiołu. Wszystko spłonie. Każdy umrze.

Jej oddechy były płytkie, a oczy podkrążone ze strachu.

Ale nie ze strachu o siebie.

Ze strachu o swój dom.

Strachu o swoich ludzi.

Jakże przepięknie ona teraz wygląda.

Objąłem jej twarz dłonią.

– Widziałem twoje współczucie dla mojego gatunku. Obserwowałem twoje wysiłki z daleka. Więc daję ci tę jedną szansę – odsunąłem się od niej, kierując się w stronę okna. – Działaj szybko, księżniczko. Nie jestem znany ze swojej cierpliwości.

I, z zawirowaniem mgły, zniknąłem.

SUMMER

Jeszcze przez chwilę stałam nieruchomo. Jakbym wciąż była w jego uścisku.

Rozkazujący.

Pożerający.

Czekałam, aż będę pewna, że już go nie ma, aż bicie mojego serca zwolni do normalnego tempa. Czekałam, aż mój oddech zwolni, aż mój umysł przestanie wirować w głowie, aż moje kolana przestaną się trząść.

Wtedy wykonałam swój ruch.

Zrzuciłam te przeklęte wysokie obcasy i włożyłam buty do jazdy konnej. Otworzyłam drzwi, schodząc po schodach tak szybko, jak tylko mogłam bez wzbudzania podejrzeń.

Smoki nadchodziły i zamierzały nas wszystkich zabić.

Niczego bardziej nie pragnęłam niż zwinąć się w kłębek na łóżku i płakać. Zarzucić prześcieradło na głowę i rozpaczać.

Ale nie miałam na to czasu.

Miałam królestwo do uratowania.

Wyszłam na ulicę w świetle księżyca, idąc okrężną drogą do smoczych zagród. Przemknęłam obok pojedynczych patrolujących strażników, z których większość pilnowała porządku podczas uczty. Otworzyłam wielkie drzwi, zamykając je za sobą i pogrążając się w ciemności.

Moje oczy potrzebowały chwili, by przyzwyczaić się do mroku.

Na ścianach wisiały okrutne narzędzia tortur. Ciemne kałuże zaschniętej, słonawej krwi plamiły podłogę. W powietrzu unosił się smród zgnilizny i zaniedbania.

A spojrzenie złotego Smoka przeszywało ciemność, obserwując mnie czujnym wzrokiem.

Wpatrywałam się w nie, przepełniała mnie zacięta determinacja.

– Zabiorę cię stąd – obiecałam.

Wielki Smok podniósł lekko głowę na grzechot łańcuchów.

– Ale najpierw pokażemy im, że to, co robią, jest złe – rozejrzałam się ponownie po zagrodach, wypalając w pamięci tę przerażającą scenę. Jak bardzo to wszystko było poniżające.

– Mam plan.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea