Partnerka wbrew woli - Okładka książki

Partnerka wbrew woli

Elle Chipp

Kontemplacja

EMMA

Łzy zaczynają płynąć na długo zanim docieram do kuchni i zatrzaskuję za sobą drzwi tak mocno, że słyszę jak szklanki na półkach grzechoczą obok mnie.

To jednak nie ma znaczenia. Nic nie ma znaczenia – jestem połączona z tym bandytą i nic nie mogę na to poradzić.

Mówił do mnie, jakbym była jego psem, jego zwierzakiem. Jak on śmiał?

Jasne, może być alfą, w dodatku zaciekłym alfą, morderczym alfą i podstępnym alfą – o Bogini, on jest potworem. Nie mogę nawet myśleć trzeźwo.

Mój oddech przyspiesza i jestem tak bliska hiperwentylacji, że już widzę gwiazdy. Czy to normalne, że pocę się dosłownie wszędzie?

Nie, to niedorzeczne. Zachowuję się niedorzecznie.

Tak, chwila, na którą czekałam i której pragnęłam odkąd pamiętam, wybuchła mi w twarz, ale wciąż mam zadanie do wykonania.

Crème brûlée powinien być już zastygnięty, a ja muszę dopiąć wszystko na ostatni guzik, jeśli deser ma w ogóle powstać. Poza tym wzniecenie ognia może nieco poprawić mi nastrój. Nazwijmy to czynnością oczyszczającą.

Podchodzę do lodówki, przecierając oczy, a zmiana punktu skupienia naprawdę pomaga mi uspokoić oddech do prawie normalnego rytmu.

Dobrze, idzie mi coraz lepiej, nie przestawaj, skanduję do siebie w myślach. Odmawiam rozmowy z moją wilczycą, która skomli o powrót na górę.

Tace wypełnione szklanymi ramekinami stoją na dolnej półce i już na pierwszy rzut oka mogę stwierdzić, że wyszły idealnie.

Dobrze wiedzieć, że niektóre rzeczy pozostają przewidywalne, a na mojej twarzy pojawia się uśmiech, gdy powoli je wyjmuję.

Chwytając torebkę cukru i palnik kuchenny, ustawiam wszystko na blatach ze stali nierdzewnej i zabieram się do pracy. Posypuję, roztapiam, posypuję, roztapiam.

Powtarzalność jest relaksująca, a rozprowadzanie równej warstwy cukru jest teraz dla mnie jak druga natura.

Nawet jeśli towarzystwo jest mniej niż pożądane, nikt nie będzie miał nic złego do powiedzenia na temat jedzenia, jeśli mogę temu zaradzić.

Kiedy wszystko już gotowe, żałuję, że nie zrobiłam jeszcze jednego, tylko po to, by zrobić test pęknięcia.

Nie dlatego, że się martwię, ale dlatego, że jest to najbardziej satysfakcjonujące uczucie na świecie i od dzieciństwa uwielbiałam łamać karmel.

Przyglądam się jednemu z nich, serce wypełnia mi pokusa, ale zostaję z niej wyrwana zbyt nagle.

Spoglądam w górę na dźwięk szurania stóp, cały spokój, który kultywowałam, znika i czuję, jak moje serce grozi opuszczeniem klatki piersiowej.

To szalone, jak szybko przeniosłam się z jednego stanu w drugi, ale na szczęście to tylko Abbey i inni pomocnicy.

Żadne z nich nie nawiązuje ze mną kontaktu wzrokowego i nie wiem, czy to dlatego, że odezwałam się bez szacunku do innego alfy, czy też ten alfa puścił parę z ust.

Mam nadzieję na to pierwsze, ale spodziewam się tego drugiego, gdy pozwalam im zabrać ode mnie tace.

„Poradzicie sobie beze mnie? Chcę zacząć już sprzątać” pytam, ale wszyscy wiemy, że kłamię i nikt tego nie komentuje.

Kiwają tylko głowami i bez słowa udają się do windy.

Teraz, gdy jestem sama, kuszą mnie tylne drzwi, więc otwieram je i siadam na najwyższym stopniu.

Powietrze tam jest duszące i chcę tylko odetchnąć przez kilka sekund, nic więcej i nic mniej. Wdech. Wydech. Wdech. Wydech.

Co ja mam zrobić?

Nie mogę z nim być, on sam nawet nie powiedział, że tego chce. Może możemy się w tej kwestii dogadać.

A kiedy myślę o tym racjonalnie, gdybym chciała spędzić z kimś życie, raczej nie zaczęłabym go od rozmawiania z nim jak z kawałkiem gówna.

Tak, prawdopodobnie myśli tak samo jak ja. Księżycowa Bogini popełniła błąd, w końcu przy tysiącach połączonych par musiało się to kiedyś zdarzyć.

Szkoda tylko, że przytrafiło się to mnie. I przez „szkoda” mam na myśli „katastrofa”, ale staram się jeszcze być dobrej myśli.

Na razie potrzebuję tylko planu działania, a później mogę martwić się o to, co to oznacza dla mojej przyszłości.

Odpowiedź staje mi przed oczami i nie mogę uwierzyć, że tam bardzo się zamartwiam, kiedy mogę go po prostu odrzucić.

Moja wilczyca warczy wściekle na tę myśl, ale nie ma prawa do opinii po tym, co zrobiła wcześniej.

Jasne, nigdy nie słyszałam, żeby ktoś odrzucił towarzysza w naszym stadzie, ale nikt też nie miał towarzysza takiego jak alfa Orion. Myślę, że by zrozumieli.

Mój ojciec nigdy nie odezwał się do mojej matki w ten sposób, a jeśli już porównujemy, to mój ojciec też nigdy nie zaatakował innego stada.

Wszystko będzie dobrze. Może Bogini Księżyca zlituje się nade mną i pobłogosławi mnie drugą szansą. Rzadko się to zdarza, ale pomyłka z jej strony również, więc nie tracę nadziei.

Może ukrywał się pod moim nosem przez cały ten czas, czekając, aż odrzucę moje pierwsze przeznaczenie.

Moje serce wypełnia ciepło na tę myśl i może to wszystko skończy się jednak dobrze. Może moje odrzucenie upokorzy potwora na górze i zrewiduje on swoje postępowanie.

Miło byłoby myśleć, że wyniknie z tego coś dobrego.

Za mną słychać kolejne kroki, ale tym razem zachowuję spokój. Nie ma znaczenia, do kogo należą; mam teraz plan i nic mnie nie powstrzyma.

„Jesteś potrzebna na górze… Emma”. Derek waha się, wypowiadając moje imię, jakby nie był pewien, jak się do mnie zwracać, a ja gryzę się w język. Alfa Orion najwyraźniej ogłosił już nasz status towarzyszy.

Ale nie szkodzi. Długo taki stan rzeczy się nie utrzyma.

„Prowadź”. Wstaję, a moje nogi sztywnieją z zimna, ale wyprostowuję plecy z dumą.

Odrzucę mojego towarzysza z wysoko uniesioną głową.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea