
Łaska luny
Alfa Roman Luko przewodzi stadu odrzuconych, shańbionych i nomadów. Za sprawą alfy Edwarda Oru alfa Roman przyjmuje do swojego stada niedawno odrzuconą lunę, Abigail. Wizja, którą ukazała Wyrocznia oraz tajemniczy dar od Bogini Księżyca stawia Romana i Abigail na ścieżce, której żadne z nich się nie spodziewało.
Przedział wiekowy: 18+
Rozdział 1
ABIGAIL
„Jesteśmy partnerami, Carson! Jak mogłeś mi to zrobić?”
Abby patrzyła na mężczyznę, którego kochała, i płakała. Myślała, że on też darzył ją uczuciem.
Usłyszała gniewne warknięcie ojca. Spojrzała na rodziców stojących obok alfy Edwarda. Byli wyraźnie wzburzeni, gotowi się przemienić. Alfa wyglądał na zaskoczonego.
„Przepraszam, Abby, to był błąd” powiedział cicho Carson.
Odwróciła się z powrotem do swojego partnera.
„Błąd?”
Poczuła ukłucie w sercu, gdy przypominała sobie, jak się wzajemne naznaczyli. „Minęło zaledwie kilka tygodni, odkąd mnie naznaczyłeś! Czułam to, Carson, czułam po tym wszystkim więź partnerską”.
Jak to mogło się stać? Snuła marzenia o posiadaniu dzieci z tym mężczyzną, o ich wspólnym życiu na dobre i na złe.
Partnerzy mieli być razem na zawsze, a oni z Carsonem jeszcze nawet nie zamieszkali razem. Twierdził, że chce poczekać do czasu złożenia ostatecznej obietnicy…
Zdradził ją.
Złapała się za pierś, gdy kolejne głośne warknięcie wypełniło pokój.
„Uspokój się, Michale!” powiedział stanowczo alfa Edward do jej ojca, swojego najsilniejszego wojownika. „Wiem, że jesteś wściekły na mojego syna. Ja też jestem”.
„Gdzie jest luna Hazel?” zapytała matka Abby. Stała wyprostowana, a jej oczy migotały między ludzkimi a wilczymi.
Jej mama też była silną wojowniczką i chciała chronić swoją córkę.
Alfa Edward westchnął. „Zaraz tu będzie, Fiono”.
Abby poczuła zapach w powietrzu. Zawarczała zaciekle, gdy wyczuła wilczycę, z którą był jej partner.
Jej rodzice przysunęli się bliżej. Czuła ich niepokój, ale była zbyt zrozpaczona i wściekła, by dłużej trzymać swojego wilka na wodzy…
„Abigail” rozkazał Edward, używając swojej mocy alfy. „Natychmiast zapanuj nad swoim wilkiem”.
Gdy drzwi zaczęły się otwierać, jej ojciec stanął w pozycji obronnej i wyszczerzył zęby. Kiedy luna Hazel weszła z betą Jacobem, swoim partnerkem i ich córką, przygotował się do walki.
Alfa Edward wydał ostrzegawczy dźwięk. „Nie pozwolę, żeby mój beta i mój najlepszy wojownik skoczyli sobie do gardeł z powodu swoich córek”.
Luna Hazel stanęła po lewej stronie alfy i skrzyżowała ramiona.
Mimo wzburzenia, Abby dostrzegła smutek matki Carsona. Luna Hazel szkoliła ją od siedmiu lat, odkąd skończyła czternaście lat i wszyscy dowiedzieli się, że jest partnerką Carsona.
Ale Abby wiedziała, że Hazel jako luna – było to stanowisko, które miała objąć, gdy Edward i Hazel przejdą na emeryturę – musiała zachować siłę dla swojej rodziny i stada. Nawet nie spojrzała na swojego syna.
Syna, którego błąd okrył ich wszystkich hańbą. Abby poczuła, jak jej oczy zmieniają barwę, a gniew wzbierał w jej gardle.
Alfa Edward odchrząknął. „Beta Jacob. Tabitha…”
Zauważyła, że nawet nie zwrócił się do ich nieposłusznej córki.
„Dziękuję, że przybyliście”.
Beta i jego partnerka ukłonili się, okazując szacunek swojemu alfie. Taylor też to zrobiła, wpatrując się w podłogę.
I słusznie. Abby warcząc odwróciła wzrok od swojej rywalki, próbując opanować gniew.
„Alfo, Luno, Carson…” Beta Jacob ukłonił się ponownie. „Wojownicy Michale i Fiono. Abigail”. Skinął szybko głową.
Alfa Edward nagle poczuł zapach w powietrzu. Wyglądał na zdezorientowanego. Gdy jego oczy zaczęły świecić, wszyscy w pokoju spuścili głowy.
„Twoja córka jest w ciąży” powiedział do bety Jacoba.
W ciąży?
Abby straciła kontrolę, ryknęła i zaczęła się przemieniać. Jej czarne futro wyrastało ze skóry. Gniew w jej ciele sprawiał, że czuła się, jakby płonęła. Musiała zlikwidować zagrożenie!
Skoczyła w kierunku Taylor z wyciągniętymi pazurami.
ALFA EDWARD
Edward chwycił Abby za kark i uniósł ją w powietrze.
Była w połowie przemiany w wilka i szamotała się w jego uścisku. Jej ciemnozielone oczy błyszczały, a pysk się wydłużył. Ślina kapała na podłogę, gdy kłapała zębami.
„Carson!” krzyknął. „Zabierz Taylor i wasze dziecko. Wynoście się stąd! Już!”
Jego syn złapał Taylor i wybiegł z pokoju.
Jacob był gotów do skoku, Michael i Fiona też szykowali się do walki. Edward czuł, jak ciało Abby drży w jego rękach.
„Wszyscy stać!” Użył swojej mocy alfy, po czym ostrożnie postawił Abby na ziemi.
Skuliła się na podłodze, zapłakana, a jej smutne wycie rozeszło się po terenach stada. Stado Oru odczuło jej głęboki smutek. Edwarda bolała pierś, też poczuł ból Hazel.
„Abby, kochanie, bardzo mi przykro. Wiesz, że traktuję cię jak własne dziecko” powiedział łagodnie. Jego smutek wypełnił pokój i przeniknął przez stado.
„Przepraszam też was, wojownicy Michael i Fiona”. Skłonił przed nimi głowę, co było gestem oznaczającym niezwykły szacunek. Alfy rzadko kłaniają się innym.
„Mogę wyzwać twojego syna” warknął ze złością Michael. „Złamał zasady Bogini Księżyca i stada!”
„To mój syn, Michael, będzie miał dziecko. Nie mogę na to pozwolić”. Edward zwrócił się do bety i jego partnerki. „Jacob, Tabby… Wiem, że to straszna sytuacja. Czy wasza córka wiedziała, że Carson jest związany i naznaczony?”
Wyszczerzył zęby, a oni oboje spuścili głowy.
„Tak, alfo” odpowiedział Jacob.
„Czy nie nauczyliście jej wyznawać wartości stada?”
Jego beta podniósł wzrok na komentarz Edwarda o ich rodzicielstwie. „Może to twój syn powinien odpowiedzieć na pytania. Spotyka się z Taylor od ponad roku! Powiedział mnie i mojej partnerce, że zamierza odrzucić Abigail, gdy nadejdzie czas ceremonii paktu partnerskiego”.
„Co?” Gniew Edwarda przeszedł przez całe stado; starsi członkowie cofnęli się, a młode szczenięta zaczęły płakać.
„Nie chcę ranić Abigail jeszcze bardziej, powtarzając jego słowa” powiedział sztywno Jacob, a jego oczy błysnęły.
„Alfo Edwardzie” odezwała się Fiona. „Zabieram córkę do domu. Nie chcę, żeby słyszała więcej o tej… okropnej sprawie”.
Nie czekała na pozwolenie, po prostu pomogła Abby wstać i wyprowadziła ją z pokoju. Dźwięk odległego wycia podążył za nimi. Stado opłakiwało utratę przyszłej luny.
„Mów! Już!” Jego moc alfy sprawiła, że pozostali dorośli pochylili się i wydali ciche dźwięki.
Ale głos Jacoba był pełen gniewu. „Carson może i był związany z Abigail, ale nigdy nic do niej nie czuł. A do Taylor czuje coś od dawna. Próbował robić to, czego chciała Bogini Księżyca, ale w sercu wiedział, że nie kocha Abby tak, jak kocha Taylor”.
Edward opadł ciężko na krzesło. Nie miał żadnych uczuć? Nigdy wcześniej nie słyszał o czymś takim.
„Edwardzie, musimy coś zrobić” powiedziała w końcu Hazel, patrząc na niego. „Carson musi ją odrzucić, dla zdrowia jej umysłu, jego też”.
„Guzik mnie obchodzi umysł twojego podłego syna!” wrzasnął Michael. „Moje dziecko, moja córka została okrutnie zraniona przez twojego syna! Czy nauczyłeś go wartości stada? Czy nauczyłeś go, jak ważna jest więź partnerska? Abby kochała go, zanim jeszcze wiedzieli, że są sobie przeznaczeni. Wszyscy to widzieliśmy. Wiedzieliśmy, że są partnerami, zanim oni sami to odkryli!”
Ze względu na sytuację, Edward zignorował brak szacunku okazany swojego wojownika. „Ja też tego nie rozumiem, przyjacielu”. Potrząsnął głową. „Ale przepraszam, bracie”.
Michael opadł na krzesło. „Moje dziecko, Edwardzie. Przyszła luna tego stada. Umiera przez złamane serce”.
Edward potrząsnął głową. Nawet gdyby zmusił Carsona do życia z Abby i dotrzymania obietnic, które złożył, gdy ją naznaczył, jego syn nie mógł już cofnąć swojej zdrady. Wstyd, który sprowadził na stado, nigdy nie zniknie.
I było jeszcze dziecko. Miało krew alfy i będzie w kolejce do przewodzenia stadzie Oru, nawet jeśli jego matka nigdy nie zostałaby luną. To był ogromny bałagan, a wszystko to wina Carsona.
„Moja partnerka ma rację” powiedział szorstkim głosem. „Musi go odrzucić, a on musi odrzucić ją”.
„To ją zabije, Edwardzie!” krzyknął Michael. „Zaczyna jej się ruja!”
Edward westchnął zmęczony. „Bardzo mi przykro, Michaelu. Ale obecność odrzuconej wilczycy w rui w stadzie spowoduje ostrą walkę między nieskojarzonymi samcami. Musimy umieścić ją w celi. Jego też. Będziemy musieli podać im obojgu leki usypiające na czas jej rui”.
„Ona ma partnera! Nie powinna musieć przechodzić przez ten ból! Czy nie wycierpiała już wystarczająco przez twojego syna?”
Warknął na ton swojego wojownika. „Nie ma innego wyjścia”.
„Skoro nie mogę go wyzwać, chcę, żeby był w pełni przytomny podczas przebywania w zamknięciu”. Usta Michaela wykrzywiły się w gniewnym grymasie. „Zasługuje na to, żeby czuć każdą sekundę bólu”.
„Edwardzie!” sapnęła Hazel. „Nie możemy tego zrobić! Zniszczy wszystko i wszystkich, żeby do niej dotrzeć”.















































