
Spojrzałam na dziewczynę w lustrze i nie rozpoznałam samej siebie.
Niegdyś jasne, szmaragdowe oczy dziś wyglądają na matowe i pozbawione życia. Na lewym policzku zaschnęła ślina, a nos zaczerwienił się od płaczu.
Rozerwana koszula nocna wisi w strzępach odkrywając posiniaczony brzuch i klatkę piersiową. Zaniedbane, tłuste włosy straciły blask.
Nagły przypływ bólu wymusił okrzyk cierpienia. Przewróciłam się, a uderzenie o ziemię odbiło się echem w całym ciele. Łzy zalały mi oczy i policzki, gdy czyjeś ramiona delikatnie przytuliły mnie do siebie.
Palce u nóg zgięły się tak mocno, że poczułam strzelanie kości. Wyjąc z bólu, skuliłam się w ramionach mojego bliźniaka Landona.
Landon zacieśnił uścisk, a ja schowałam twarz w jego szyi. Poczułam, jak powoli zaczęły wysuwać się moje pazury i kły.
Lynne, mój wilk, tak desperacko pragnie wyłonić się i rozerwać na strzępy tę, która nam go odebrała.
Moja klatka piersiowa prawie pęka wraz z kolejną falą bólu. Przylgnęłam do koszulki Landona i przygryzłam do krwi dolną wargę.
Zacisnęłam oczy i napięłam każdy mięsień twarzy. Czułam wszystko, co robili.
I tak jak wiele nocy przed tą, ból znikł tak szybko, jak się pojawił.
Lynne oprzytomniała i natychmiast uciekła w tył mojego umysłu. Nie pozwoli, bym i ja musiała znosić jej cierpienie.
Puszczam Landona i padam wiotka w jego ramionach, ale on i tak podtrzymał mój ciężar i nie pozwolił mi upaść.
Po chwili przekonywania, w końcu pozwoliłam Landonowi postawić się na nogi i zaprowadzić do pokoju, podczas gdy rodzice zostali w łazience, żeby posprzątać bałagan.
Brat pomógł mi zdjąć resztki koszuli nocnej i wręczył mi swój t-shirt. Dzięki Bogu, jego koszulka jest na tyle luźna, że nie podrażnia skaleczeń.
Odwróciłam się na bok i zasnęłam przy nucącym cicho Landonie.
Wybiła trzecia w nocy. Chciałabym dalej płakać, ale czuję, że nie mam już więcej łez.
Za każdym razem, gdy odpływam w sen, widzę wyraz obrzydzenia na jego twarzy i słyszę niesmak w jego głosie. W mojej głowie ciągle widzę obrazy, co mogło być i co powinno było się stać, gdy się spotkaliśmy.
Już dawno byłabym naznaczona i z kimś zeswatana. Obecna Alfa i Luna powitałyby już mnie wraz z rodziną w domu watahy. Tam rozpoczęlibyśmy z moim partnerem wspólne nowe życie, ukończylibyśmy szkołę, a pewnego dnia i zostalibyśmy okrzyknięci nową Alfą i Luną. Ale co najważniejsze, byłabym szczęśliwa i bezpieczna.
Jęknęłam, czując pulsujący ból w klatce piersiowej. Nowymi powikłaniami po odrzuceniu były ciągły niepokój i ataki lękowe. Płytki oddech sprawił, że żebra prawie zapadły się pod ciężarem Lynne.
Problemy z oddechem. Kiedy je mamy, to nie tylko ludzkie ciało je ma, ale także ciało wilka. Lynne próbował rozkładać je na etapy tak, żeby było to łatwiejsze dla nas obydwojga, ale moje ciało wciąż odmawia. Z tego powodu mam już prawie trzy pęknięte żebra.
Wciąż czuję jego zapach w powietrzu, nawet jeśli nie ma go w pobliżu. Pachnie lasem i świeżym deszczem.
Księżycowa Bogini i jej Fatum przekazały mojej matce, że potrwa to jeszcze trochę, ale nie wiem, czy długo dam radę wytrzymywać ból takiego rodzaju.
W drodze do szkoły prawie zasnęłam. Mój wilk, który wczoraj wieczorem znów dał się we znaki, pozostawił po sobie piekące rany. Moja szyja boli, jakby miała się złożyć na pół. Jest dużo gorzej niż zwykle.
Dziś rano znowu nałożyłam tonę makijażu. Inaczej wyglądałabym jak szop z wścieklizną.
Brat przewrócił oczami, ale parsknął cicho dostrzegając nieudaną próbę żartu. Widząc to, poczułam ulgę, jakby ktoś rozwiązał węzeł zawiązany parę godzin temu w mojej klatce piersiowej.
Moje oczy powiększają się, gdy widzę JEGO, mojego obiecanego partnera ze swoją nową dziewczyną. Jego usta układają się w uśmiech, gdy ona obejmuje go rękami w pasie. Spojrzeli sobie nawzajem w oczy z czułością.
Czuję miażdżący ciężar gniewu Lynne i mojego smutku. Moje ciało pogrąża się w bólu, kiedy oni nachylili się do pocałunku. Zesztywniałam w momencie, gdy Landon zorientował się, co się dzieje. - Lake... Landon sięgnął po moją zimną dłoń, ale szybko się wyrwałam. Nie mogłam odciągnąć wzroku od zakochanej pary. - Musisz pozwolić mi sobie pomóc. Jest tu zbyt wielu ludzi. Pozwól mi odwieźć cię do domu, będziesz mogła wyjść pobiegać.
Nagle wściekłość, którą chętnie karmi mnie mój wilk, przyćmiewa mój smutek. Uśmiech mojego byłego znika po nawiązaniu ze mną kontaktu wzrokowego. Paznokcie wbiły się w paski plecaka, gdy poczułam na sobie wzrok też tej dziewuchy. - Och, hej, panno odrzucona - zachichotała.
Mój brat odburknął ostrzegawczo: - Delilah, uważaj. - Lynne zaczyna powoli pokonywać moje bariery. Nie pragnę już niczego innego niż rozerwać ją na strzępy i zrujnować wszelkie wspomnienia, jakie nasz wspólny partner może o niej mieć.
Wybiegam przez drzwi główne do szkoły i pędzę w stronę lasu. Moje kły powiększają się, a pazury przybierają sobie odpowiednią formę. Nie jestem w swojej pełnej wilczej formie, ale wystarczającej, żeby oszaleć i wyrwać drzewo lub dwa.
A dziś jest pełnia księżyca. Moje ciało trzęsie się po walce o kontrolę, którą stoczyłam z Lynne. Zajęło mi to prawie całą drogę, by móc wrócić na terytorium. Kolejne dwie godziny, by zebrać się na odwagę i stanąć przed moją rodziną. Muszą się bardzo martwić.
Jestem sześć mil od domu. Cóż, potrzebowałam przestrzeni i świeżego powietrza. Wszędzie na terytorium nim pachni. Jego wilk jest następnym Alfą, więc pozostawia swój zapach w trakcie przeprowadzania rutynowych kontroli na granicach otaczających terytorium mojej watahy, Dark Moon.
Nawet sześć mil stąd czuję jego cudowny zapach. Do głowy niechciane witają wspomnienia sprzed paru godzin, obrazy Delilah trzymającej swoje oślizgłe ręce wokół jego talii. Smutek przeszywa ponownie moje serce.
Mocniej ściskam koszulę i spoglądam na Księżyc. Piękny Księżyc, który kochałam przez osiemnaście lat mojego życia.
Zawsze wychodziłam w nocy na zewnątrz i spoglądałam do góry. Matka zawsze beształa za zasypianie na dworze, karała nawet szlabanem na dzień lub dwa. Kiedy przeszłam swoją pierwszą zmianę, było to wszystkim, co mogłam zrobić. Spać na zewnątrz w trawie lub przy drzewie, w którym norę wykopał Lynne, aby izolować ciepło w zimie.
Mama przestała ze mną walczyć, gdy Lynne pojawił się w moim życiu. Głównie dlatego, że nie było co z tym zrobić, więc po prostu się poddała.
Westchnęłam i wbiłam wzrok w ziemię. Ból jest wszystkim, o czym mogę myśleć. Ból po stracie osoby mi przeznaczonej osoby, którą miałam się stać.
Łzy w końcu zaczynają spływać. Nie mogę ich dłużej powstrzymywać. Wszystkie emocje z ostatnich kilku tygodni nagromadziły się do punktu, że mogłabym zniszczyć pół lasu.
Złapałam się za lewy policzek. Płonął od zachodzącego słońca.
Gorąc na twarzy i szyi tylko się powiększał. Padłam na kolana krzycząc. Teraz piekła mnie już cała skóra. Było to uczucie takie, jakby ktoś naznaczył mnie gorącym żelazem.
Ból Lynne zalewa moje zmysły w tym samym momencie. Moja wściekłość, ból, smutek i czysta bezradność narastają w mojej głowie. Stawy sztywnieją, a ciało przeszywają nagłe fale ostrego bólu.
Więź małżeńska mnie karze. Dar Księżycowej Bogini mnie karze. Przeznaczenie mnie karze. Mój własny wilk mnie karze.
Kiedy już myślę, że dłużej nie wytrzymam, moje ciało się załamuje. Zaczynam się hiperwentylować, nie mogę złapać oddechu. Moje oczy zaczynają się przymykać.
Kiedy nie mogę już dłużej utrzymać ich otwartych, ciemna postać blokuje zasłania mnie przed padającym światłem księżyca.