16-letnia Abby, córka prezesa klubu motocyklowego Synowie Szatana, nie chce być jak jej siostra bliźniaczka i zadawać się z niebezpiecznymi motocyklistami, których jest pełno wokół niej.
Aż poznaje Kade'a "Reaper'a" Wilsona, bezdusznego motocyklistę, który słynie z tego, że dostaje to, czego chce. A tym, czego chce najbardziej, jest Abby.
Przyrzeka, że powróci, by uczynić Abby swoją dziewczyną w jej 18 urodziny, ale droga do szczęścia nie będzie gładka dla tej dwójki...
Kategoria wiekowa: 18+
Rozdział 1
Kochaj albo gińRozdział 2
Zła bliźniaczkaRozdział 3
W ciemną nocRozdział 4
Pierwszy pocałunek 🌶️🌶️ABBY
Każdy otrzymuje jakieś wychowanie.
Rodzice uczą każdego podstawowych wartości w życiu, ale czasami te wartości bywają nie najlepsze.
Nauczyłam się skręcać papierosa, zanim nauczono mnie wiązać sznurowadła.
Przypuszczam, że w większości rodzin byłoby to uważane za dziwne, ale w naszej było to normalne.
Mój ojciec, Jed Harrison, był przewodniczącym Głównego Oddziału Synów Szatana.
Był twardym, szorstkim mężczyzną, nieobecnym przez większość mojego dzieciństwa.
Moja siostra, Kim Harrison, była wysoką blondynką, przyciągającą spojrzenia. Miała zdolność przyciągnięcia uwagi każdego mężczyzny i nie musiała robić wiele, aby ją utrzymać.
Była również moją bliźniaczką.
Miałyśmy podobne cechy - obie byłyśmy szczupłymi, wysokimi blondynkami, ale jeśli przyjrzeć się wystarczająco dokładnie, można było dostrzec zauważalne różnice. Dla większości ludzi te różnice były jednak zbyt małe.
Główny oddział, który nazywałyśmy domem, był położony na gęsto zalesionych dziesięciu akrach, na szczycie dużego wzgórza.
Nasz kluby nie należał do tradycyjnych.
Główny dom, w którym mieszkaliśmy, garaż i bar były ogrodzone drutem kolczastym, co wysyłało jasny komunikat...
Odpierdol się.
Bar był wyposażony w stoły bilardowe, telewizor na każdej ścianie i pokoje w głębi korytarza, gdy pary nie mogły wrócić do głównego domu.
Kim i ja zostałyśmy wychowane na kodeksie braci i rozumiałyśmy świat, który dla większości był tajemnicą.
Znałyśmy różnice między kobietami z klubu a "starymi".
Tata zawsze powtarzał: "Stara brata wie tylko to, co on jej powie".
Naszym zadaniem było nie wtrącać się. Widziałyśmy wiele rzeczy, ale zawsze trzymałyśmy buzie na kłódkę.
Tata często zabierał nas ze sobą na klubowe wycieczki - te niegroźne. Poważnie traktował nasze bezpieczeństwo i nikomu nie ufał w tej kwestii.
Mama nas opuściła, ale nie był to jej wybór.
Rak piersi zabrał ją, kiedy Kim i ja byłyśmy jeszcze młode, ledwie dziesięcioletnie.
Jej utrata nie tylko sprawiła nam ból, to ona była przyczyną naszego oddalenia się od siebie.
Kim i ja kiedyś się dogadywałyśmy. Po śmierci mamy nie mogłyśmy nawet przebywać w tym samym pomieszczeniu bez chęci pozabijania się nawzajem.
Tata starał się jak mógł, ale nie był stworzony do bycia rodzicem, i, do diabła, nigdy nie chciał nim być.
Przeznaczone mu było bycie zdystansowanym tatą, który pojawia się od czasu do czasu, mówi nam, że nas kocha, a potem znowu odjeżdża, a tymczasem musiał zaopiekować się nami na pełen etat, co naprawdę zepsuło jego wyobrażenie o rodzicielstwie.
Dorastałyśmy więc w klubie - nie było to najlepsze miejsce do wychowywania dwóch dorastających dziewczynek, ale chłopcy z klubu również wzięli nas pod swoje skrzydła i ani razu nas nie skrzywdzili.
Moje najlepsze wspomnienia to te związane z motocyklistami - wytatuowanymi przestępcami na motocyklach.
Kim rzuciła się w wir zakupów, flirtowania i makijażu. Ja za to rzuciłam się w wir sztuki i nauki, odsuwając się tak daleko od ludzi, jak to było możliwe.
Kim uwielbiała liceum - ja go nienawidziłam.
Tata, albo "Roach", jak nazywano go w klubie, nie dbał o to, co robimy, dopóki byłyśmy szczęśliwe, a chyba na swój pokręcony sposób byłyśmy.
Kim była szczęśliwa, kradnąc fajki z kurtek motocyklistów i wymykając się z chłopakami. Ja byłam szczęśliwa w swoim pokoju, rysując w szkicowniku.
Lata powoli mijały i wkrótce skończyłam szesnaście lat - a raczej powinnam powiedzieć, że my skończyłyśmy szesnaście lat.
Moje zainteresowania pozostały takie same: rysowałam i chodziłam do szkoły.
Poza przekleństwami i sporadycznymi bójkami byłam wzorową uczennicą i córką, która nie sprawiała, że tacie co pięć minut wybuchała głowa, w przeciwieństwie do mojej siostry.
Kim przestała interesować się chłopcami. Na początku sądziłam, że to dlatego, że już ich wszystkich przeleciała.
Ale prawdziwym powodem było to, że podkochiwała się w wiceprezesie taty, Triggerze.
Mój tata był ślepy na oczywiste zainteresowanie Kim Triggerem, ale reszta świata nie była - a przynajmniej ja nie byłam.
Za każdym razem, gdy podnosiłam wzrok, wydawało mi się, że jedno z nich rzuca drugiemu prowokujące spojrzenia.
Nie wiedziałam, co Kim w nim widziała, ani dlaczego chciała tam pójść - tam, gdzie wcześniej było tak wiele kobiet - było to dla mnie niepojęte.
On był mężczyzną, ona była zaledwie dziewczyną, a jednak nie wydawało się to przeszkadzać y żadnemu z nich.
Trigger był stereotypowym motocyklistą. Kiedy nie obczajał akurat mojej siostry, był zwykle zajęty rozwalaniem komuś mózgu, albo pracą przy swoim Harleyu.
Jego wzrost, przyćmiewał wszystkich, miał nabrzmiałe mięśnie, i naprawdę pasował mu wiecznie wkurzony wyraz twarzy.
Tata powiedział mi, że Trigger był najlepszym wiceprezesem, jakiego mógł sobie wymarzyć. Był jednym z tych, którzy nie mieli nic przeciwko "brudzeniu sobie rąk".
Osobiście, strasznie mnie przerażał i gdybym mogła go unikać, robiłabym to za wszelką cenę.
Wychowanie w klubie oznaczało dwie rzeczy - wiedziałam czym jest seks, wcześniej niż jakikolwiek inny dzieciak w moim wieku, i byłam barmanką, gdy tylko potrafiłam trzymać szklankę i nalać drinka.
Tak właśnie znalazłam się w tym punkcie mojego życia: obsługiwałam pijanych, przeklinających motocyklistów zza baru, podczas gdy Kim siedziała w rogu i rzucała Triggerowi pożądliwe spojrzenia.
***
Nalałam Gitzowi, który naprawdę miał na e imię Brad, kolejnego mocnego shota.
On, w przeciwieństwie do innych, nie brał udziału w tej hucznej imprezie, którą tata organizował dla przyjezdnego gangu czarterowego.
Nie odchodził od baru i nie przestawał też przysuwać swojej pustej szklanki z powrotem do mnie.
Gitz miał dwadzieścia kilka lat, dużo przeklinał i spał z wieloma kobietami z klubu, ale jedna, Lilly, zawsze przyciągała jego uwagę.
Odeszła w poprzednim tygodniu i, mimo że Gitz głosował przeciwko temu, tata pozwolił jej odejść z klubu po siedmiu latach pracy.
Kobiety klubowe są własnością klubu i, podobnie jak motocykliści, są zaprzysiężone.
Jednak w przeciwieństwie do motocyklistów nie są darzone szacunkiem i zazwyczaj określa się je mianem "klubowych cipek".
Domyśliłam się, że to dlatego Gitz tak dużo pił i ignorował imprezę wokół siebie.
Nie przyznałby się do tego głośno, ale podobała mu się Lilly i tylko jego głupia duma powstrzymywała go przed uznaniem jej za swoją “starą”.
Z tego co Lilly mi mówiła, był to jeden z powodów jej odejścia.
- Abby, kochanie! - tata trzasnął swoim piwem o blat, jego twarz była czerwona i zarumieniona z ekscytacji. - Potrzebujesz przerwy, kochanie?
Bycie barmanką nie było moim planem na życie, ale nie sprzeciwiałam się.
- Nie, tato, jest w porządku - rzuciłam mu uśmiech, napełniłam Gitzowi drinka, a następnie wyciągnęłam kilka piw z lodówki.
- Odpocznij, kochanie. Cały dzień spędziłaś na dolewaniu Gitzowi - Tata machnął pijaną ręką, sugerując, że mam odejść.
Nie chcąc wdawać się w kłótnię, usunęłam się z drogi i pozwoliłam innemu facetowi, Tomowi, przejąć stery.
- Pójdę zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
Poklepałam tatę po ramieniu i przeszłam obok niego. Kiedy tata pił, jego zazwyczaj twardy wygląd powoli łagodniał.
To był jeden z rzadkich momentów, kiedy przypominał mi się mój ojciec z dzieciństwa. Nie "Roach", którego wszyscy znali.
Przedzierałam się przez tłum, aż w końcu dotarłam do tylnych drzwi i wyszłam na świeże powietrze.
Słabo oświetlona alejka znajdowała się pomiędzy barem a głównym domem.
To tam trzymaliśmy kosze na śmieci i choć nie były to drzwi, z których głównie korzystaliśmy, była to moja szybka droga ucieczki.
Zmierzałam alejką w stronę domu, kiedy usłyszałam że tylne drzwi otwierają się i ktoś wychodzi na zewnątrz.
Odwróciłam się. Nikt inny nie używał tych drzwi i zamarłam, gdy mój wzrok spotkał się z jego pijanym spojrzeniem.
Zamarła mi krew w żyłach i już wiedziałam - mam przejebane.
REAPER
Pijany człowiek ma szczęśliwą duszę.
Mój tata wychował mnie w tym przekonaniu i oto jestem - dwudziestoletni ja zataczający się przy tylnych drzwiach klubu.
Główny oddział wie jak urządzić dobre przyjęcie powitalne.
Opierałem się o kosz na śmieci, bardzo starając się utrzymać zawartość mojego żołądku na miejscu, kiedy usłyszałem krzyk.
Rozglądając się po zaciemnionym podwórku, nie dostrzegłem niczego niezwykłego.
Potem znów usłyszałem krzyk, a po nim przyciszoną rozmowę.
Dudniąca muzyka z klubu i głośne ryki pijanych mężczyzn zagłuszały dźwięki, a ja nie byłem pewien, czy to mój umysł płata mi figle.
Trzymając się jedną ręką ściany, podążałem za muzyką, aż zobaczyłem ją...
Krzyczącą i uderzającą drobnymi pięściami w ramiona mężczyzny, kiedy złapał ją za biodra.
Zamrugałem kilka razy, by wyostrzyć pijany wzrok, jednocześnie próbując zachować przytomność.
- Nie jestem Kim! - krzyczała gorączkowo i dalej uderzała w niego pięściami.
Im mocniej się wierciła, tym bardziej była uwięziona.
Przygwoździł ją do ściany, jednocześnie się o nią ocierając.
Nie interesowało go to, co mówiła, a ja wiedziałem, że tylko jedna rzecz chodzi mu po głowie.
Zrobiłem krok do tyłu i pomyślałem, żeby się całkowicie wycofać - to nie było moje miejsce, żebym mógł wchodzić im w drogę.
A jednak nie mogłem się powstrzymać, by nie pójść w ich stronę.
- Odwal się, Trigger! - krzyknęła. Przerażenie i panika w jej głosie wybrzmiewały w każdym słowie.
- Ej! - krzyknąłem w dół alejki i widziałem, że mnie usłyszał, ale jak przystało na pijanego złamasa jakim był, całkowicie mnie zignorował. - Słyszałeś ją. Zejdź z niej!
Trigger zasłużył na swoje imię, ponieważ zawsze był pierwszym do pociągnięcia za spust. Był prawdziwym złamasem i nieraz się biliśmy.
- Odpieprz się, Reaper. To sprawa między mną a moją dziewczyną - gniew rozlał się po jego twarzy, gdy wypluwał z siebie słowa.
Chociaż kodeks braci mówił, żeby nigdy nie wchodzić w drogę kutasowi innego brata, zbliżyłem się do niego w ramach ostrzeżenia.
Zamierzałem mu pokazać, dlaczego nazywali mnie Reaper – Żniwiarz.
- Ona nie ma na to ochoty. Spieprzaj stąd.
Panowanie nad temperamentem nie było moją mocną stroną, a alkohol podsycał moją wściekłość.
Zerknąłem na dziewczynę - była przerażona, łzy płynęły jej po policzkach.
- Nie jestem pieprzoną Kim - krzyknęła mu w twarz, i pchnęła go ponownie z całej siły, ale to nawet go nie ruszyło.
Była słaba i drobna, a po dokładnym przyjrzeniu się, było widać, że jest także młoda.
Ostrzegłem go, ale nie posłuchał.
Pozwoliłem, by mój temperament przejął nade mną kontrolę, ruszyłem do przodu i złapałem go za kark.
- Czy ty mnie, kurwa, nie słyszałeś? - krzyknąłem - Odpieprz się od niej!
Odepchnąłem go do tyłu, odrywając od niej jego brudne ręce.
Trigger aż kipiał ze złości. Mogłem niemalże zobaczyć parę wydobywającą się z jego uszu.
Prowokowałem go wzrokiem, chcąc, żeby mnie zaatakował. Nie ma to jak walka o kobietę - chociaż w tym przypadku, raczej o dziewczynę.
- Nieważne - spojrzał na nią, jego oczy płonęły - Wyrucham cię później, Kim.
Patrzyłem jak się zatacza, wiceprezydencki drań. Nigdy nie mogłem uwierzyć, że szef naprawdę miał szacunek dla tego małego gówna.
Odwróciłem się, by spojrzeć na nią.
Oddychała ciężko, opierając się o ścianę.
Nasze oczy się spotkały, i wtedy to się stało - jej emocje przejęły kontrolę.
Łzy z jej oczu zaczynały płynąć coraz szybciej i nie chciały przestać.
Nienawidziłem płaczących kobiet bardziej niż nienawidziłem pieprzonego prawa, ale nie zostawiłem jej.
- No już, kochanie, uspokój się. Już go nie ma - położyłem dłoń na jej ramieniu, opuszczając głowę by móc spojrzeć w jej zamglone oczy.
Nie wiedziałem, co ja, kurwa, robię. Stałem tam, z każdą sekundą wyglądając jak coraz większy jełop.
Jej szlochy wkrótce przerodziły się w histerię, sprawiając, że zaczęła płycej oddychać..
Kurde. Co ja do cholery robię?
Żałowałem, że nie poświęciłem więcej uwagi pieprzonemu Dr. Philowi, albo innemu gównianemu programowi telewizyjnemu.
Odgarnąłem jasne włosy z jej gładkiej, białej twarzy.
Nigdy nie widziałem, żeby ktoś płakał tak bardzo jak ona.
- No już, kochanie, uspokój się - potarłem niezręcznie jej ramię.
Było to dalekie od mojej pieprzonej strefy komfortu i pomyślałem, że powinienem był po prostu zostać przy pieprzonym koszu na śmieci.
Oparła głowę na mojej klatce piersiowej, a ja objąłem ją ramionami, podczas gdy ona nadal szlochała, wkrótce mocząc łzami moją koszulkę.
Moje serce biło szybciej.
Ta młoda dziewczyna zaufała mi na tyle, że pozwoliła mi się dotknąć. Nawet mnie nie znała, a mimo to trzymała się mnie kurczowo.
Ze swoją mała posturą, idealnie wpasowała się w moją klatkę piersiową. Trzymałem ją w ramionach, czując się jakbym chronił ją przed całym cholernym światem.
- Ja... On... - jąkała się w moją klatkę piersiową. - Gdybyś nie przyszedł… - oderwała głowę od mojej klatki piersiowej i spojrzała na mnie z dołu. - Dziękuję.
Wpatrywałem się w jej krystalicznie niebieskie oczy, które były opuchnięte od płaczu.
- Dziękuję ci, Kade.
Grube łzy zsunęły się po jej policzkach, ale nie opuściła wzroku.
- Znasz mnie? - pamiętałbym, gdybym ją kiedyś poznał - takiego ciała i takiej twarzy się nie zapomina.
- Jesteś wiceprezesem Synów Szatana z zachodniego oddziału - przełknęła gwałtownie ślinę. - Wszyscy cię znają.
- Nie wszyscy, kochanie.
Moje usta drgnęły w ironicznym uśmiechu, i nie mogłem się powstrzymać przed wytarciem jej oczu grzbietem rękawa.
- Już wszystko w porządku?
Kiwnęła głową. - Myślę, że tak.
Zatrzepotała długimi rzęsami.
- Dzięki, Kade. Jestem twoją dłużniczką.
Mógłbym policzyć na palcach jednej ręki, ilu ludzi nazywało mnie Kade: moja matka, mój ojciec, mój brat, mój prezes, kiedy był wkurzony, i ta słodka dziewczyna.
Nazywano mnie Reaper jeszcze zanim objąłem stanowisko wiceprezesa, bo pozbywałem się z tego świata zbędnych kilogramów.
- Chcesz, żebym zabrał cię do domu? - zapytałem ją obserwując, jak nadal ociera łzy.
Choć kiedy o tym pomyślałem, nie byłem w stanie prowadzić jakiegokolwiek pojazdu mechanicznego.
Jak taka słodka mała rzecz skończyła tutaj, nie wiedziałem, ale mam nadzieję, że to nauczy ją, aby trzymać się z dala od miejsc takich jak to i ludzi, którzy w nich mieszkają.
- Nie - potrząsnęła głową - ja tu mieszkam.
W klubie Synów Szatana?
Spojrzałem na nią jeszcze raz.
Wyglądała zbyt młodo, by być klubową dziwką lub, jak niektórzy je nazywają, własnością klubu.
Nie wyglądała też na taką.
Nie wyglądała jak typ dziewczyny, która powinna kręcić się po klubie pełnym brudnych motocyklistów.
Była typem dziewczyny, z którą facet taki jak ja nigdy nie miałby szans.
- Ile masz lat? - zapytałem ją. Czułem, jak moja ciekawość rośnie za każdym razem, gdy wpatrywałem się w te krystalicznie niebieskie oczy.
- Szesnaście - jej oczy wpatrujące się intensywnie w moje. - Dlaczego?
Gdybyś tylko była legalna, mała… Niech szlag trafi bogów, którzy stworzyli taką pokusę.
- Trochę za młoda, żeby się tu kręcić, prawda?
Położyłem rękę na ścianie. Nie spuszczała ze mnie wzroku.
Idę o zakład, że nie ma pojęcia jaką potęgę ma w tych swoich pięknych jak opal oczach.
- Jak już mówiłam, mieszkam tutaj - zamknęła na chwilę oczy, po czym spojrzała na ziemię. - Czy mogę cię o coś prosić?
Mogła mnie wtedy zapytać o cokolwiek i uzyskałaby odpowiedź.
Co do cholery się ze mną dzieje?
Nie mogłem uwierzyć, jak wielką władzę nagle nade mną sprawowała. Ale miała ten rodzaj urody, dla którego warto iść na wojnę.
Mogłem sobie tylko wyobrazić, jak wyglądała w świetle słońca.
Byłem pewien, że te ciemne cienie i nocne niebo ukrywały przede mną większość jej urody.
- Jasne, kochanie, pytaj o co chcesz.
- Nie mów mojemu ojcu - położyła dłoń na mojej klatce piersiowej. - On kocha Triggera. Kim jest po prostu pieprzoną idiotką.
Kim jest, kurwa, Kim?
A co więcej, kim jest, kurwa, jej ojciec?
Już miałem zadać jej oba pytania, gdy ktoś zawołał moje imię.
- REAPER! - ryknął Banger. Jego pijana postać ukazała się zza rogu.
Szybko ruszyłem się, by ukryć ją przed wzrokiem Bangera. - Co? - ryknąłem na niego.
- Prez cię chce.
Wziął duży łyk piwa, a następnie rzucił butelkę na bok.
Zerknąłem z powrotem na dziewczynę, ale ona nie patrzyła na mnie; wpatrywała się w ziemię.
Czarna koszulka Metalliki opinająca jej ciało podniosła się, odsłaniając miękką skórę jej pośladków.
- Czy jesteś w stanie zostać sama? - zapytałem. Naprawdę nie chciałem jej zostawiać, i martwiło mnie to.
Dlaczego, do cholery, obchodziło mnie, czy ta dziewczyna ma się dobrze, czy nie?
Zrobiłem to, co należy do dżentelmena - mój obowiązek wobec niej dobiegł końca.
Ale mimo to nie ruszyłem się z miejsca.
- Tak - jej blond włosy opadły na bok, gdy spojrzała na mnie. - Będzie dobrze.
Nie wierzyłem jej, ale Banger pstryknął na mnie, żebym się pospieszył.
Kiwnąłem głową z żalem i zacząłem iść z powrotem w kierunku baru.
- Chciałabym, żebyś nie musiał iść tak szybko - usłyszałem jej szept za mną.
Jej słowa sprawiły, że zatrzymałem się. Spojrzałem znów na nią.
- Tak... a ja chciałbym, żebyś była kurwa legalna.
- Zakazane zawsze bardziej kusi. - Kąciki jej ust uniosły się do góry i po raz pierwszy zobaczyłem jej uśmiech.
Od razu wiedziałem, że nigdy tego nie zapomnę i najchętniej bym się uderzył za przyznanie się do tego.
Kiwnąłem głową, szczerząc zęby w uśmiechu, ruszając z Bangerem, który okradał mnie z tego cudownego momentu, w górę alei.
Nie spojrzałem na nią, choć bardzo chciałem.