J. M. Felic
Aero
Moja szczęka napięła się pod wpływem gotującego się we mnie temperamentu. Nie miałem ochoty trzymać kobiety za rękę, ale nie miałem też wyboru. Musiałem zachować pozory.
Panna młoda jednak bez zastanowienia podniosła ręce do góry i czekała, aż je przytrzymam. Kiedy arcykapłan podniósł głos, zdałem sobie sprawę, że jeszcze się nie poruszyłem.
Z głębokim oddechem, aby uspokoić mój rosnący temperament, przyjąłem jej ręce, obejmując je swoją dużą dłonią.
– Wasza Wysokość, możesz teraz wypowiedzieć swoją przysięgę – oświadczył starzec. Uśmiechnąłem się do niego. Co on tam powiedział?
– Zacznij od imienia swojej panny młodej, Wasza Wysokość, i wypowiedz swoją przysięgę głośno, tak aby wszyscy ją usłyszeli – przypomniał.
Musiałem wziąć kolejny głęboki oddech, by opanować narastający we mnie niepokój. Kurwa! Dlaczego na ślubie muszą być przysięgi? Powinienem to zlikwidować, kiedy znów dostanę w swoje ręce papierkową robotę.
– Se… rena – zacząłem, mój głos był bezbarwny. Duża część mnie wahała się, czy wypowiedzieć jej imię. Miałem szczęście, że w ogóle je zapamiętałem. – Oferuję ci życie pełne zadowolenia, pokoju i szczęścia. Oferuję ci ochronę i bezpieczeństwo, a także życie wypełnione hojnością i bogactwem.
Z tyłu w moich słowach kryło się jakieś podwójne znaczenie. Kiedy wróci do swojego świata, będzie dokładnie dostawać te rzeczy.
Chciałem na tym poprzestać, ale wtedy arcykapłan ponownie podniósł głos i mruknął: – Twoja przysięga miłości, Wasza Wysokość. Niech twoi ludzie to usłyszą. Daj im inspirację.
Moje nozdrza subtelnie rozbłysły. Śmiałość tego starca była nie do opisania. Ale znowu, musiałem zachować pozory.
Wpatrywałem się ostro w moją oblubienicę przez dziurki w koronkowym nakryciu, żeby wyczuła moje niezadowolenie.
Z pewnością była na tyle inteligentna, by wiedzieć, że słowa, które wypłyną z moich ust, nie będą miały żadnego znaczenia.
Zaciskając jej dłonie, zacząłem ponownie, tym razem jeszcze głośniej: – Jesteś kobietą, która zdobyła moje serce i przegoniła ciemność w moim wnętrzu, i za to ślubuję kochać i pielęgnować cię do końca mojego życia. Ślubuję trzymać cię u mego boku na zawsze. Moje serce jest twoje na całą wieczność.
Głuche oklaski nagle wybuchły, a wiwaty tłumu wdarły się w powietrze.
Wykrzykiwali swoje szczęście, a gdy się rozejrzałam, wielu widzów płakało i przytulało się do siebie.
Byłem oszołomiony ich reakcją na moją przysięgę. Czy oni naprawdę byli tak poruszeni moimi słowami? Wyglądało na to, że tak.
Ale samolubna część mnie po prostu się cieszyła. Ich przytłaczająca reakcja oznaczała, że idealnie trafiłem z grą aktorską. Teraz nadeszła kolej mojej drogiej panny młodej, aby sprzedać swój podstęp.
Tłum zamilkł w oczekiwaniu na jej przemówienie.
– Wasza Wysokość, Królu Aero z Królestwa Phanteonu – zaczęła najpłynniejszym, najsłodszym głosem, jaki słyszałem u kobiety.
– Nie mam ci nic do zaoferowania poza tym, co mam teraz – moje ciało, moje serce i moją miłość. Opiekuj się mną tak, jak ja obiecuję opiekować się tobą. Będę twoim sumieniem, twoim przewodnikiem. Będę chronić twoje serce i pielęgnować je moim uspokajającym uściskiem.
– Będę cię chronić, tak jak ty mnie. Będę królową, której twoje królestwo potrzebuje...bardzo – dodała z nutą sarkazmu – i będę matką dla twoich dzieci...~eem, szczeniąt...~ i obiecuję opiekować się nimi z miłością i oddaniem.
Ponownie dudniący dźwięk wiwatów i klaskania wypełnił amfiteatr. Trwało to ponad minutę, aż arcykapłan podniósł rękę do góry, aby ich uciszyć.
Umieścił swoją dłoń pod naszymi splecionymi dłońmi i poprowadził ją w górę, aby zrównała się z jego czołem, po czym zaczął intonować. Kilka minut później z naszych rąk rozbłysło białe światło.
W formie łańcucha wysunęło się z naszych dłoni i przeszło przez i wokół naszych nadgarstków, wiążąc nas razem. Następnie na naszych prawych wewnętrznych nadgarstkach pojawił się znak.
Wyglądało to jak półksiężyc.
Na jego widok aż się zatchnąłem. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby coś takiego wydarzyło się na ślubie. Sądząc po zdziwionym spojrzeniu arcykapłana i publiczności, oni również pomyśleli tak samo.
Gdy białe światło zniknęło, w atmosferze zapanowała cisza.
Kobieta patrzyła na mnie szeroko otwartymi oczami, a w jej głowie formowało się pytanie. Z łatwością mogłem je rozszyfrować jako: Co to kurwa było! Potem spojrzała na swój prawy nadgarstek, a na jej twarzy znów pojawiła się zmarszczka.
– Chwała Bogini! – ekstatycznie wykrzyknął arcykapłan. – To, czego byliście świadkami kilka sekund temu, było dowodem na to, że nasza Bogini pobłogosławiła ten związek! Nigdy wcześniej nie byliśmy świadkami czegoś takiego. To wymaga większego świętowania!
Po raz kurwa setny tłum znów wiwatował, ale tym razem było głośniej i rozbolała mnie głowa.
Walczyłem, by nie stracić panowania nad sobą. To nie powinno było się wydarzyć! Cokolwiek oznaczał ten znak na moim nadgarstku, miałem przeczucie, że wkrótce sprawi mi problemy.
Kątem oka dostrzegłem, że podchodzi do nas młody chłopak, trzymający tacę z rytualnym wyposażeniem – ceremonialnym kielichem wypełnionym czystą wodą i małą platynową miseczką wypełnioną czerwonym proszkiem.
Arcykapłan wyjął kielich i podał mi go. – Musimy przejść do rytuału ślubnego – powiedział z uśmiechem. – Wypij twój kielich i bądź cały ze swoją oblubienicą.
Z zaciśniętymi zębami przyjąłem kielich i wypiłem połowę jego zawartości. Potem podałem go mojej pannie młodej, a ona wzięła go z widocznie trzęsącymi się rękami. Kurwa. Teraz jest niestabilna!
Po tym wszystkim, co przeszedłem, po tym, jak starałem się zachować spokój, nie mogę pozwolić, aby zepsuła tę ceremonię tylko dlatego, że nagle się przestraszyła! Więc kiedy podałem jej kielich, złapałem ją za rękę i mocno ścisnąłem.
– Bądź spokojna. Wszystko jest w porządku – wyszeptałem nisko, udając uśmiech.
Uznała to za obietnicę, sądząc po nagłym uniesieniu podbródka.
– Wypij twój kielich i bądź cała ze swoim mężem – powiedział arcykapłan. Wypiła zawartość, a następnie oddała go z powrotem starcowi.
Gdy to uczyniła, wyjął platynową misę, zanurzył w niej kciuk i dał nam znak, byśmy podeszli bliżej.
Obydwoje zrobiliśmy to z wahaniem, a wtedy arcykapłan narysował czerwonym proszkiem jedną linię na naszych czołach.
– Ceremonia się zakończyła. Ślub jest spełniony! – krzyknął. – Niech wszystkie królestwa wiedzą, że ten związek jest wiążący i nierozerwalny!
Słuchałem słów starca i po raz pierwszy poczucie strachu wypełniło mnie jak wielka powódź.
Cholera. W co ja się wkopałem?
– Niech żyje nasz Alfa i Luna! Niech żyje Król Aero i Królowa Serena! – krzyknął mój brat gdzieś blisko sceny. Spojrzałam na moją radę i resztę publiczności, kiedy wszyscy chóralnie powtarzali nasze imiona. Wyglądali radośnie, na ich twarzach nie było ani odrobiny troski czy podejrzliwości.
Naprawdę wyglądali na zadowolonych z mojego związku z tą kobietą, ale jestem pewien, że kiedy dowiedzieliby się, że jest ona człowiekiem, wpadliby w szał i uznali związek za nieważny.
Przeżyłem zbyt wiele wstydu. Jakbym sam na to pozwolił.
Elijah napotkał moje spojrzenie. Kiwnął lekko głową, cicho dając mi do zrozumienia, że już czas. Wiedziałem, co muszę zrobić, tak. Wszystkie pary biorące ślub w królestwie robią to zgodnie z tradycją.
Byłem ich królem, oczekiwali ode mnie tego samego.
Mentalnie przygotowywałem się do tego już od dwóch dni. Myślałem, że przygotowałem się wystarczająco, ale przy tej kobiecie, przy mojej nowej żonie i królowej, nie byłem już pewien.
– Pocałuj! – przypomniał mi ktoś z tłumu. Kurwa. A potem wszyscy poszli za nim, krzycząc to jedno przeklęte słowo: – Pocałuj! Pocałuj!
Uśmiechnąłem się do nich i machnąłem ręką, by uznać ich prośbę. Kurwa. Jednak w głębi duszy chciałem rozerwać im gardła.
– Czy pocałunek jest naprawdę konieczny? – zapytała zmartwiona przez zaciśnięte zęby.
Owinąłem ramię wokół jej talii i przybliżyłem ją do siebie. – To tradycja tutaj, aby pokazać, że para małżeńska jest naprawdę szczęśliwa ze związku.
– Nie jestem szczęśliwa z tym związkiem – wymamrotała, ponownie sztucznie uśmiechając się do tłumu i machając do nich, jak królowa naturalnie by to zrobiła.
Jęknąłem z frustracji. – Tak jak ja, ale musimy dać im show.
“Gówno” było ostatnim słowem, jakie od niej usłyszałem, gdy się schyliłem, podniosłem jej welon i zakryłem jej usta.
Tłum ponownie wybuchł wiwatami. Słuchanie ich stawało się naprawdę męczące.
Jak początkowo planowałem, chciałem tylko, aby nasze usta były ściśnięte, tworząc iluzję, że namiętnie się całujemy, ale ku mojemu zaskoczeniu, jej wargi lekko się rozchyliły.
Wyczułem od niej wspaniały zapach, którego nie wyczułem u żadnej kobiety, ani tym bardziej u żadnego innego stworzenia.
Był to ten sam zapach, który czułem, gdy kąpała się w moim basenie i cholera, wypełniał mój umysł euforią. Mój nos go lubił. Moje płuca go uwielbiały. Wtedy, nieświadomie, ja też rozchyliłem wargi.
Na zetknięcie naszych wilgotnych ust i mieszankę naszych ciepłych oddechów wypełniła mnie nieznana potrzeba.
Mój wilk wył w środku i zanim się zorientowałem, całowałem moją fałszywą żonę jak szalona bestia, która uciekła ze swojego więzienia.
Kurwa.
Podwójne kurwa.
Potrójne kurwa.