Naznaczona przez alfy - Okładka książki

Naznaczona przez alfy

Jen Cooper

Portal

Księga 3: Naznaczona przez Alfy

LORELAI

Usta Derika objęły moje. Czułam jego ciężki oddech, gdy go pieprzyłam i wbijałam w niego biodra. Poduszki na dnie namiotu były w nieładzie, a futrzane koce leżały zmięte na boku, podczas gdy ja brałam to, czego potrzebowałam.

Była to chwila spokoju w chaosie, dzięki której mogłam się skupić przez resztę dnia. Bez dotyku moich alf byłam w rozsypce, a nie mogłam sobie na to pozwolić. Nie, gdy byłam na polowaniu.

Derik chwycił w dłoń mój luźny warkocz. Napotykał moje biodra przy każdym pchnięciu, a jego pocałunki przesuwały się w dół mojej szyi. Przyjemność mnie rozgrzewała, a ogień roztapiał stres, który czekał, żeby mnie pożreć. Musiałam być silniejsza.

Minęły cztery dni, a my wciąż nie dogoniliśmy Adrenny. Byliśmy na jej tropie – utrzymywaliśmy ją w biegu, żeby zdążyć ją przechwycić, zanim dotrze do Silasa – ale mnie to wykańczało.

Moja dusza błagała o Zale’a, choć ukoiło ją te kilka chwil, na które pozwoliłam sobie w ramionach moich alf. Pomagało też, gdy Enzi była ze mną. Była niespokojna, płakała, a ja odczuwałam jej potrzebę jak swoją własną; cały czas wyciekały z niej cienie i szukały brata.

To mnie dobijało, ale właśnie dlatego musiałam pozwolić moim alfom poskładać mnie z powrotem w całość. Gdy czułam ich skórę na swojej, ich oddechy łączące się z moim, i ich ciała blisko mnie, doznawałam momentu wytchnienia, który dawał mi siłę, żebym mogła zrobić to, co konieczne.

Zabić Adrennę.

Przyspieszyłam ruchy na Deriku, zdesperowana, żeby dotrzeć do mety, zdesperowana, żeby poczuć ulgę w mózgu i wrócić do pracy. Nie miałam czasu na intymność, której tak pragnęli. Jak dotąd byli wyrozumiali, ale też nie mieli wyboru.

Derik położył się z powrotem na poduszkach, jego biodra wbijały się w moje, a jego ręce powędrowały do mojej talii. Chwycił mnie, żeby zagłębić się we mnie jeszcze mocniej. To było dokładnie to, czego potrzebowałam. Jęknęłam, gdy przyjemność poruszyła się w moim wnętrzu i wypłynęła na powierzchnię.

„Tak” sapnęłam zdyszana, ujeżdżając go mocno, aż zaczął przeklinać. Był tak samo mokry od potu jak ja. Orgazm odebrał mi oddech, a przyjemność sprawiła, że zadrżałam i wbiłam pazury w jego klatkę piersiową.

Jęknął i opróżnił się we mnie. Moja cipka chwyciła go mocno, po czym opadłam na niego. Odgarnął moje włosy, pocałował czubek mojej głowy i spróbował złapać oddech. Ja nie pozwoliłam sobie na taki luksus; zsunęłam się z jego talii i poprawiłam ubranie.

Usiadł i przeczesał dłonią swoje krótkie, ciemnobrązowe włosy, które nieco mu podrosły. Kręciły się trochę, a grzywka znów opadała mu na czoło.

„Brax jest z Enzi, a Kai organizuje od rana zespoły łowieckie, piękna. Mamy jeszcze kilka minut”. Starał się, tak jak pozostali, ale ja musiałam tam być i szukać Zale’a.

Czułam go, czułam jego cienie; były połączone z jego siostrą, do której mogłam się podłączyć. Musiałam się upewnić, że nic mu nie jest. Nie odczuwał bólu; było mu wygodnie, ale tęsknił za mną tak samo, jak ja za nim.

Nie zamierzałam odpoczywać ani łapać oddechu. Kilka chwil po poddaniu się moim alfom były jedynymi momentami, w których moja głowa była wystarczająco czysta, żeby poprawnie funkcjonować.

„Nie potrzebuję ich. Ubieraj się. Dzisiaj wyrwiemy tę bestię z klatki, nawet jeśli miałoby mnie to zabić” powiedziałam, zakładając skórzane spodnie. Potem założyłam muślinową koszulę i kamizelkę. Pieprzyć gorsety i sukienki. Moja matka byłaby przerażona.

Założyłam buty i odgarnęłam włosy do tyłu, a Derik podszedł do mnie i pocałował mnie w szyję. Westchnęłam. Jego usta zawsze uspokajały moje nieregularne myśli, które doprowadzały wszystkich do szaleństwa.

„Tabby spotyka się dzisiaj z nami, piękna. Wie, co zrobić, żeby to rozgryźć. Niedługo będziemy mieli Zale’a z powrotem, dobrze?” powiedział.

Przytaknęłam i odwróciłam się do niego. Dałam mu małego buziaka i opuściłam nasz namiot. Był większy niż inne, ale tylko dlatego, że alfy były niesamowicie duże.

Odkąd się przemieniłam – w połowie – pozostali urośli. Nie byłam pewna, czy było to spowodowane zakończeniem godów, faktem, że byłam silniejsza niż wcześniej, czy też była to naturalna kolej rzeczy, ale fakty były takie, że górowali teraz nad wszystkimi.

Brax był jak zawsze najszczuplejszy, ale nawet on nabrał masy. Kai był potworem, kurewsko wielkim, który przerażał wszystkich swoją siłą. Jego szerokie ramiona i wzrost onieśmielały nawet jego własne stado.

Derik był teraz tak wysoki jak Kai, jego ramiona stały się grubsze, a talia węższa. Gdybym dosłownie nie traciła rozumu, wykorzystałabym w pełni fakt, że moi alfowie byli teraz absurdalnie napakowani i że rozrośli się w każdym ~obszarze.~

Przeszłam wzdłuż chat, spoglądając na wilki, które cieszyły się porannym posiłkiem, zamiast robić coś użytecznego. akbym sama nie ukradła kilku minut dla siebie… Weszłam do głównego budynku

Vył tam Brax z przyciśniętą do piersi Enzi. Razem z Kaiem przeglądali mapę królestwa. Wyśledziliśmy Adrennę na obszarze leśnym, wzdłuż granicy.

Była teraz na terytorium wampirów, a my byliśmy już całkiem blisko, co oznaczało, że należało być jeszcze bardziej czujnym. Choć nie miało to już większego znaczenia. Granica była zamknięta. W każdej chwili mogliśmy natknąć się na wampiry, a ja nie chciałam czekać, aż nas znajdą, żeby odnaleźć Zale’a.

„Kiedy wyjeżdżamy?” zapytałam, patrząc na dzisiejsze plany polowań. W okolicznym lesie było kilka wilków, ale nie było jeszcze zorganizowanej grupy, która miała ruszyć do celu razem z nami.

Kai potrząsnął głową. „Nie wyjeżdżamy. Tabby do nas zmierza, więc zostajemy” powiedział surowo. Jego wściekłość przez cały czas przenikała do stada i starała się utrzymać Adrennę w ryzach.

Odcinaliśmy jej drogę kilka razy, ale zawsze prześlizgiwała się obok i za każdym razem było to irytujące.

„Niech stado przeszuka te obszary”.

„Nie, mała luno. Możemy potrzebować dużego stada, żeby odblokować tę bestię i przeciągnąć ją do naszego królestwa. Inaczej stracimy czas, a Adrenna dalej będzie przed nami, coraz bliżej Silasa. Za to jeśli bestia zostanie uwolniona, nie będzie to miało znaczenia”.

Szczęka mi opadła. „A co, jeśli uda jej się dotrzeć do Silasa?!” zapytałam. Moja cierpliwość i chęć zrozumienia czegokolwiek, co nie zbliżało nas do celu, nie istniały w tym momencie.

„Prowadzi nas na polowanie, które sprawia jej przyjemność. Dopóki nie sprawimy, że stanie się to dla niej nudne, zgaduję, że będzie się bawić dalej. Nie jest idiotką, mała. Jak odda dziecko, Silas może uznać, że przestała być przydatna” powiedział Brax, a Enzi zaczęła w tym momencie marudzić.

Podeszłam do niej, uśmiechnęłam się delikatnie do jej idealnej buzi i wzięłam ją od niego. Przytuliłam ją do piersi, a ona odwróciła się prosto do mnie, prosząc o śniadanie. Uśmiechnęłam się i rozpięłam kamizelkę, żeby ją nakarmić.

Podczas gdy ssała z łatwością, wszedł Derik. Wykąpał się i ubrał. Pocałował mnie w czoło, po czym spojrzał na mapę.

„Co z miastem? Czy wampiry wykonały jakiś ruch?” zapytał.

Kai potrząsnął głową. „Żadnych nowych obserwacji. Jak dotąd zostawili ich w spokoju. Wilki ukrywające ludzki zapach wydają się tłumić żądzę krwi. Galen i Cain mają wszystko pod kontrolą. Pearl kieruje ludźmi” wyjaśnił Kai.

W mojej piersi rozkwitła duma na myśl o tym, jak daleko zaszła moja mama.

Miał na to wpływ pewien starszy wilkołak, ale i tak wywołało to uśmiech na mojej twarzy. Trenowała i szkoliła ludzi. Uczyli się walczyć z wilkami, a nie przeciwko nim. Może da nam to szansę w walce z wampirami.

A może nie, ale musiałam trzymać się nadziei, że tak się stanie, bo inaczej nie przetrwałabym tych dni w śniegu, polując na wiedźmę, która ukradła mi syna.

Moja magia napięła się we mnie, a ja ją ukoiłam. Chciałam się rzucić i spalić świat, żeby znaleźć syna, ale nie mogłam, bo ryzykowałam życie Enzi i moich alf. Życie stado i mamy. Byli moją rodziną, której od zawsze pragnęłam.

Musiałam się upewnić, że wszyscy wyjdziemy z tego gówna z życiem.

„Czy ktoś rozmawiał z Silasem? Słyszał coś od niego od czasu wyjazdu znad granicy? Musiał mieć ku temu jakiś powód” powiedziałam. Nie podobało mi się jego milczące traktowanie. Wyglądało to tak, jakby czekał, przygotowując się na coś, czego mieliśmy nie przeżyć.

Albo wykorzystywał czekanie jako grę umysłową. Lubił takie zabawy. Tak jak Adrenna lubiła nas zwodzić.

„Nie. Cały czas milczy. Tabby mówiła, że odrzuca też wezwania czarownic” mruknął Kai. Wampiry mieszały mu w głowie bardziej niż pozostałym z powodu jego przeszłości.

„Kiedy przyjdzie Tabby?”

„Nie powiedziała tego”. Brax skrzywił się, a ja musiałam przyznać, że i mnie to dotknęło.

Spojrzałam w dół na Enzi. Dotknęłam jej delikatnej twarzy i sięgnęłamlekko moimi cieniami do jej wnętrza, żeby sprawdzić, jak ona i jej brat się dzisiaj czują.

Było mu ciepło i nie był głodny, do czego Adrenna musiała użyć magii. Albo Enzi karmiła go przez łącze. Dziś czuł więź mocniej, jego potrzeba dotarcia do mnie i do alf rosła.

Jego wilk był niespokojny, potrzebował stada, a ja nienawidziłam tego, że nie mogłam zrobić nic poza uspokajaniem go przez Enzi. To nie wystarczało; chciałam go przytulić, pocieszyć, poczuć go przy piersi, w ramionach. Ogarnęła mnie frustracja i łzy napłynęły mi do oczu.

Otrząsnęłam się, zanim to poczuł, i zacisnęłam zęby. Brax stanął wtedy przy mnie, pocałował mnie i otarł z policzka zabłąkaną łzę.

„Ja też go czuję. Znajdziemy go, a ona go nie krzywdzi. Potrzebują go żywego i musimy być za to wdzięczni” zapewnił, ale to nie wystarczyło.

Enzi się odblokowała, a ja wróciłam do siebie. Posadziłam ją sobie na ramieniu, żeby ją poklepać, po czym podeszłam do stołu z mapą.

Nasz obóz znajdował się obok krawędzi klifu, który widziałam w mojej wizji. Znajdował się na skraju obszaru wodnego i granicy obszaru wampirów.

Przeszukałam wszystkie klify. Poszłam w każdym kierunku, próbując złapać jakiś zapach, ale ziemię wciąż pokrywał śnieg. Zakrywał ślady Adrenny i byłam prawie pewna, że używa magii, żeby prowadzić nas w kółko.

Próbowałam się jej przeciwstawić swoją własną magią, ale wciąż użyczałam jej wilkom, żeby oswoić ich z ludźmi. Pewnie wiedziała, że nie mam wystarczająco dużo i korzystała z tego. Fakt ten sprawiał, że każdy dzień był jeszcze bardziej frustrujący.

Zawsze było ciemno, zawsze zimno; zima utrudniała polowanie, ale wszyscy byliśmy tak samo zdeterminowani. Zostaliśmy tu i każdego dnia podążaliśmy kolejnym ślepym tropem Adrenny, mając nadzieję, że złapiemy ją, zanim dotrze do Silasa.

Koniec tego. Musiałam ją schwytać, żeby poczuć, że nie zmarnowaliśmy czasu. To było wszystko, co w tej chwili czułam.

„Wilki patrolujące obóz też nie widziały śladów wampirów?” zapytałam, mimo że już to zrobiłam. Wiedziałam, że wszystko, co poszło nie tak, dotrze do stada za pośrednictwem łącza. Alfy milczały; wiedziały, że nie potrzebuję odpowiedzi.

Potrzebowałam odzyskać syna, a to wydawało się być ciągle poza zasięgiem. Chyba że udałabym się prosto do źródła: do Silasa.

„Nie” zaprotestował Kai, ale warknęłam na jego autorytatywny ton. Gdybym mogła zabić tego dupka, to już bym to, kurwa, zrobiła.

„Silas jest dla ciebie za silny, mała. Zwłaszcza w połączeniu z Adrenną. Musimy działać krok po kroku, bo inaczej wygrają” powiedział Brax. Jego cienie poruszyły się we mnie, żeby uspokoić moje i odciągnąć je od gniewu i ciemności, do których zostały zwabione.

Niebezpiecznie było czuć przez cały czas tyle złości i karmić tym swoje cienie, zamiast dostarczać im innych bezpieczniejszych ~emocji. Efekty było widać i starałam się to zmienić, ale nigdy nie czułam takiego bólu jak ten, który tak mocno osadził się w mojej piersi.~

Był jak dziura, która nieustannie we mnie krwawiła, i której nic nie mogło ukoić poza Zale’em w moich ramionach. Wtedy mogłabym naprawić wszystko, co zepsułam, gdy próbowałam go znaleźć. Do tego czasu nie zatrzymam się przed niczym.

„Więc co mogę zrobić, zanim Tabby tu przyjdzie? Bo jeśli będę musiała siedzieć i czekać, to zwariuję”.

„Weź oddech. Kiedy bestia się wydostanie, pójdzie prosto do Adrenny. Musimy być gotowi, żeby ją wytropić. Jej magia na nią nie działa, czarownice tego dopilnowały. Ale Tabby powiedziała, że nie będzie łatwo ją wydostać. Magia ma swoją cenę i trzeba być gotowym, żeby ją zapłacić. Wszyscy to zrobimy” wyjaśnił Derik.

Przytaknęłam, zdecydowana zrobić to, co konieczne. „Dobrze. Czy powiedziała, co będziemy musieli zrobić?”

„Jeszcze nie. Powiedziała, że przedyskutujemy to, gdy tu przyjedzie”.

„Wyjaśniła dlaczego?” wydusiłam.

Starałam się być wdzięczna, że w ogóle poszła do czarownic i zdobyła potrzebne nam informacje, ale cierpliwość i wdzięczność były na wyczerpaniu. Minęły już cztery dni, a to o cztery dni za długo.

„Niestety nie” westchnął Derik, a ja zacisnęłam szczękę, żeby nie wybuchnąć gniewem.

„Jest tutaj, czarownica jest tutaj” oznajmił Tatum, zaglądając do namiotu. Wciągnęłam powietrze, a namiot wypełniło napięcie. Czekaliśmy niecierpliwie, aż ją do nas przyprowadzi.

Tabitha weszła kilka sekund później z uśmiechem i laską w dłoni. Na płaszcz założyła fioletowy szal, a na siwiejące włosy narzuciła kaptur. Uśmiechnęłam się do niej i podeszłam, żeby ją przytulić.

Odwzajemniła gest, ale nie uścisnęłam mnie niezbyt mocno, ponieważ Enzi była między nami. Oczy Tabby powędrowały prosto do niej.

„Och, będą z nią kłopoty. Narodziła się nasza mała, sekretna zima, hmm?” drażniła się. Enzi wpatrywała się w Tabby, a jej oczy były pełne zdumienia.

„W tej chwili jest naszym jedynym łącznikiem z Zale’em. Adrenna zablokowała mi dostęp do jego umysłu, ale przez cienie wciąż mogę go wyczuć” powiedziałam.

Tabby skinęła głową. „Tak myślałam. Zaskakujące jest jednak to, że nie zabrała go prosto do Silasa. Zakładam, że Silas jest z tego powodu dość poirytowany i prawdopodobnie tylko dlatego nie wysłał swoich wampirów do miasta. Czeka na dziecko”.

To miało sens, ale musiałam być szczera: nie obchodziło mnie jego powody. Chciałam tylko odzyskać Zale’a.

Kai podszedł i pocałował Tabby w policzek, po czym poprowadził ją do fotela w rogu pokoju. Ona jednak nie usiadła, tylko oparła się na swojej lasce.

„Nic mi nie jest, skarbie”. Uśmiechnęła się do niego, a on skinął głową i stanął blisko niej. Zatrzymałam się przy stole z planem wojennym. Brax stanął obok mnie i spojrzał na Enzi, która wciąż nie była przekonana do współpracy z Tabby, podczas gdy Derik przejął kontrolę nad spotkaniem. „Szukaliśmy wszędzie, ale Adrenna za każdym razem nam umyka” powiedział, kręcąc głową.

„I będzie to robić, dopóki jest w niej magia. Wygląda na to, że unika ciebie i wampirów. Taniec wzdłuż granicy to jej sposób na wymknięcie się wam obojgu. Martwię się, że nie zdecydowała, po której stronie chce stanąć. Silas nie będzie miał z niej żadnego pożytku, gdy dostanie dziecko, a tymczasem ona zawsze pragnęła dziecka. Zgaduję, że myśli o zatrzymaniu Zale’a dla siebie powstrzymują ją przed pójściem do Silasa”. Tabby westchnęła ze smutkiem i żalem w oczach.

Więc Adrenna naprawdę była kiedyś miła. Była tylko czarownicą, która zakochała się w kimś niedozwolonym. Spotkał ją za to straszny los, ale nie mogłam tego zmienić. Chciałam tylko uwolnić bestię, żeby móc ją wytropić i odzyskać syna.

„Jak wydostaniemy bestię, Tabitho?” zapytałam, przechodząc do sedna.

„To zajmie dużo czasu. Świat cieni pękł, gdy Adrenna się wydostała, ale bestia… Bestia w nim utknęła. Uwięziła ją w jaskiniach, gdy wypowiedziano Fractum i spadła na nią góra” powiedziała i westchnęła ponownie. Wyczułam wahanie w jej słowach.

„Co to oznacza dla misji ratunkowej?”

„Oznacza to, że jaskinie są niestabilne, a wejście do nich może być niebezpieczne”.

„Użyję magii. Mam jej wystarczająco dużo, żeby oczyścić drogę”.

„Nie, dziecko, na tym świecie nie ma magii”.

Och. To było niepraktyczne.

„Czekaj, nie ma żadnej magii? Żadnego wilkołaka, żadnego urodzonego zimą?” Brax zmarszczył brwi, a Tabby potrząsnęła głową.

„Żadnej magii wilkołaka, żadnej magii czarownicy, z wyjątkiem bestii. Ale czy są cienie, nie mogę powiedzieć. Pochodzą z tamtego królestwa, przebijają się tylko wtedy, gdy zasłona jest zimą wystarczająco cienka, gdy nie ma księżyca, który mógłby je powstrzymać. Myślę, że tam będą silniejsze, jeśli miałabym zgadywać, ale to tylko zgadywanie”.

„W takim razie Brax i ja idziemy. Użyjemy cieni, oczyścimy jaskinie i uwolnimy bestię. Gdy już to zrobimy, przejdziemy z nią przez portal, a wy wszyscy musicie być gotowi, by ją wytropić, gdy ruszy na Adrennę”.

„Myślisz, że to zadziała?” Kai zawrócił się do Tabby.

Przechyliła głowę na bok i zamknęła oczy. Myślała lub rozmawiała z jakąś częścią siebie lub czarownicami, które pomogły jej zobaczyć to, czego my nie mogliśmy dostrzec.

„Nie jest to jasne. Sfera cienia jest nieprzewidywalna. Może stać się wroga, gdy moc z waszych cieni zostanie do niej zepchnięta, albo pomoże, rozpoznając własną”. Westchnęła, po czym zadrżała lekko i opuściła się na fotel za sobą.

Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do Tatum, który wciąż stał przy wejściu do namiotu.

„Czy możesz przynieść Tabby trochę herbaty?” zapytałam. Przytaknął i natychmiast wyszedł.

„Minęło trochę czasu, odkąd opuściłam moje bagna; niestety, sprawia to, że moje umiejętności są nieco zachwiane”.

„Czarownice nie mają nic przeciwko temu, że nam pomagasz?”

„Nie chcą, żeby Adrenna ze swoimi mocami pomagała Silasowi. To zaburza równowagę, więc mam «doradzać, a nie pomagać»”. Przewróciła oczami. Uśmiechnęłam się, a ona uniosła ręce.

„Mogę ją potrzymać?” zapytała. Przytaknęłam i podeszłam do niej z Enzi w ramionach. Przytuliła ją, po czym wciągnęła powietrze i zmarszczyła brwi.

„Ona jest…” Tabby urwała, a gdy trzymała Enzi, jej oczy przybrały mętny kolor. Przycisnęła palce do jej czoła. Brax warknął i rzucił się do przodu, ale go powstrzymałam.

„Nie, chcę wiedzieć” powiedziałam, ale on pierwszy raz w życiu spojrzał na mnie ostro.

„Zabierz jej magię od naszej córki, mała. Mam kontrolę, ale nie aż taką” warknął, a ja wiedziałam, że ma rację. Czułam to w łączu, które skwierczało i płonęło, gdy jego cienie zaczęły przeciekać.

„Tabitho, musimy wiedzieć, co robisz” powiedziałam klękając obok niej. Bałam się dotknąć którąkolwiek z nich, żeby ich nie zranić. Enzi nie wyglądała na przestraszoną czy cierpiącą i ja też nie czułam nic złego, ale Brax miał rację: musieliśmy wiedzieć, co robi, zwłaszcza po tym, jak zostaliśmy zdradzeni.

„Przeglądam twoją historię. W jej DNA jest nić, która sugeruje, że magia jest już jej częścią. Nie sądzę, żeby była człowiekiem, ale próbuję ustalić, czy jest to spowodowane magią graniczną, którą w sobie miałaś podczas ciąży, czy też jest to coś, co przekazałaś. Jeśli tak było, to twój ród nie wywodzi się z ludzkiego świata” powiedziała Tabitha. Jej oczy wróciły do normalności, a oddech zwolnił.

Potrząsnęła głową i westchnęła. „Jest przede mną ukryta, zakopana zbyt głęboko, żeby ją wyciągnąć. Ale bardzo interesujące” powiedziała. Spojrzała na mnie z nowo obudzonym zainteresowaniem, a moje serce przyspieszyło.

„Dobra, jedna szalona teoria na raz. Najpierw jaskinie, Tabby, o mojej przeszłości później możemy porozmawiać. Teraz muszę się upewnić, że Zale będzie miał przyszłość”.

Przytaknęła. „Oczywiście”.

Wtedy przyszedł Tatum z herbatą, a Tabby z wdzięcznością upiła łyk, po czym westchnęła i odchyliła się na krześle.

„Musicie być świadomi konsekwencji”.

„Jakich konsekwencji?” zapytał Derik. Odkąd znaleźliśmy się w tej chacie, cały czas miał zmarszczone brwi. Chciałabym, żeby to się zmieniło, ale w tej chwili nie mogłam nawet uleczyć samej siebie.

„Jeśli Lorelai przejdzie przez portal, jej magia zniknie razem z nim. Odzyska ją, gdy przez niego przejdzie. Będzie utrzymywać portal otwarty”.

„Więc wilki zostaną bez magii” powiedział Derik, zdając sobie właśnie z tego sprawę. Tabby skinęła głową.

„A jeśli zostanie ranna lub zemdleje, czy portal ich tam zamknie? Samych, bez magii?” zapytał Kai. Tabby ponownie skinęła głową.

Wszyscy zamilkli, gdy usłyszeli prawdę, ale ja potrząsnęłam głową i wstałam.

„Nie po to przeszłam przez ciążę i ból porodu, żeby poddać się przy pierwszej ofierze, jaką muszę złożyć jako rodzic. Obiecałam, że zrobię wszystko, żeby odzyskać Zale’a i dotrzymam tej obietnicy” oznajmiłam, po czym zwróciłam się do Tabby.

„Gdzie są jaskinie, do których musimy się dostać?” zapytałam.

Uśmiechnęła się. „Po wodnej stronie tych klifów. Dlatego kazałam ci rozbić tu obóz i czekać na mnie” powiedziała, a ja skinęłam głową. Odwróciłam się, żeby wyjść z namiotu.

Derik chwycił Enzi, podczas gdy Kai pomógł Tabby wyjść.

Stanęliśmy przed brzegiem wody; ciemna noc sprawiała, że wydawała się bardziej złowieszcza niż była. Brax lubił to bardziej niż ja, ale ja umiałam pływać. Nigdy tego nie potrzebowałam, ale byłam pewna, że potrafię utrzymać się nad wodą. Brax złapał mnie za rękę.

„Utrzymam nas na powierzchni, mała” powiedział, a ja skinęłam głową.

„Na wschód od klifów, tuż poniżej linii wody, znajduje się jaskinia. Wejdź tam. To tylko kilka sekund, ale dojdziesz do labiryntu tuneli. Bestia jest tam gdzieś uwięziona. Wyciągnij ją, a następnie wróć do portalu. Kiedy przez niego przejdzie – a jest szybka, więc dotrze do niego przed tobą – twoja magia będzie zbyt osłabiona przez twoją nieobecność, żeby nią władać. Jest więcej niż prawdopodobne, że portal zacznie się zamykać” ostrzegła Tabby drżącym głosem.

Kai zdjął swój futrzany płaszcz i nałożył go na nią. Otuliła się nim i uśmiechnęła się do niego. Kai odwzajemnił uśmiech i podszedł do mnie. Obawiałam się wszystkiego, co mogło pójść nie tak, ale musiałam sobie zaufać, uwierzyć, że mogę to zrobić; musiałam uwierzyć w równowagę.

„Żałuję, że nie mogę iść z tobą. Żałuję, że nie mogę być przy tobie i pomóc ci do nas wrócić” szepnął Kai, a ja go pocałowałam. Przytulił mnie do siebie i pocałował mnie mocniej.

„Wrócę” obiecałam, a on skinął głową. Nie mógł iść z nami, wszyscy o tym wiedzieliśmy. Moja magia nie mogła nas tam zabrać. Potrzebowałam, żeby był tu z Derikiem i chronił Enzi, stado i ludzi.

„Wiem, piękna” powiedział Derik. Podszedł, żeby ukraść mnie Kaiowi. Pocałowałam go też, jego usta były miękkie i delikatne. Objął mnie ramionami. Kai pożegnał się z Braxem, a potem zrobił to Derik.

Chociaż wszyscy byliśmy zdenerwowani, czułam w sobie podekscytowanie. W końcu dostaliśmy to, czego potrzebowaliśmy, zamiast gonić tylko własny ogon.

To był prawdziwy krok w kierunku odzyskania Zale’a, a ja tak cholernie tego potrzebowałam. Przylgnęłam do Derika, pozwalając, żeby wypełniła mnie cała desperacja, ale wtedy Tabby skinęła na mnie, każąc mi stworzyć portal. Nie byłam pewna jak to się stanie, ale powiedziała, że moja magia to zrobi, a ja jej ufałam.

Uniosłam rękę, fioletowa mgiełka rozciągnęła się od mojego ciała i utworzyła w powietrzu krąg, który mienił się i świecił magią.

„Pamiętaj, że to świat cieni. Nie wiadomo, co kryją cienie. Nie wiem, jakie piekło wiedźmy zgotowały Adrennie, ale wiem, że nie było to przyjemne. Miało to ułatwić bestii zdobycie jej, więc jeśli myślisz, że zbliża się do ciebie cień, prawdopodobnie tak jest. Zejdź mu z drogi” powiedziała Tabby.

Spojrzałam na nią przez ramię rozbawionym wzrokiem. „Jakieś dobre wieści, zanim pójdziemy?”

„Tak. Połączenie godowe przetrwa nawet w portalu, więc będziesz w stanie komunikować się z tą stroną” powiedziała i faktycznie było to uspokajające.

Odetchnęłam i spojrzałam na Braxa, który miał w oczach surowe spojrzenie. Pocałujcie od nas Enzi. Nie mogę się z nią pożegnać po tym, co się stało z Zale’m, ale wrócę do niej. Dbaj o jej bezpieczeństwo ~powiedziałam przez łącze do moich towarzyszy. Kai skinął głową, a Derik pocałował Enzi w czoło.~

Zadbamy o nią. Uważaj na siebie ~Derik połączył się z nami na sekundę przed tym, jak Brax i ja przeszliśmy przez portal.~

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea