Riley I.
Bez wahania przyłożyłam kubek do ust i spróbowałam drinka.
St. Claire objaśnił mi smaki i historię każdego koktajlu. Drużyna piłkarska i on eksperymentowali na imprezach od pierwszego roku. Wyznał, że zwykły alkohol był okropny i szukali ładniejszych i zabawniejszych sposobów na upicie się.
Doprowadziło ich to do opracowania własnych koktajli.
Kontynuowałam testowanie każdego z nich. Kiedy dotarliśmy do wynalazku St. Claire, byłam ciekawa. Co to będzie? Coś słodkiego? Coś owocowego? A może coś innego, na przykład miętowego?
Spróbowałam i zakrztusiłam się. Był mocny i palił mnie w gardło.
Roześmiał się na moją reakcję. Dźwięk przeszedł po moim kręgosłupie jak pieszczota.
„Nie byłem precyzyjny, gdy powiedziałem ci, że jestem mistrzem. Jestem ekspertem w szybkim upijaniu ludzi, a nie w tworzeniu przyjemnych smaków” zachichotał. Spojrzałam na niego, kręcąc głową. „Jeśli chcesz zapomnieć o istnieniu całej planety, to to jest twój drink”. Wskazał na okropną miksturę swojego autorstwa.
Starałam się nie reagować na jego ciepłe spojrzenie i żarty. Musiałam pozostać skupiona. Byłam tu z nim po to, żeby się rozproszyć, a nie po to, żeby zburzyć swoje mury i dać mu się oczarować.
„Nie jestem aż tak zdesperowana, żeby zapomnieć o planecie” mruknęłam, chwytając łagodniejszy w smaku koktajl. Nie kosztem mojego gardła, dziękuję.
Milczeliśmy przez chwilę, a ja wypiłam jeszcze trochę. Wcisnęłam ciało w poduszki i ułożyłam się wygodnie.
St. Claire przyglądał mi się w międzyczasie. „Zwykle nie przychodzisz na imprezy”.
Uniosłam brwi. „Skąd wiesz?” Mój ton był sarkastyczny.
Oblizał wargi i odezwał się. „Nie widziałem cię wcześniej na żadnej imprezie”.
Prychnęłam. Nie wierzyłam, że by mnie zauważył, choćbym na innych imprezach rozbierała się i tańczyła na stole. Nie zauważył mnie wcześniej w szkole; dlaczego miałoby być inaczej na imprezie? Zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że zna moje imię.
Dzisiejszy wieczór był wyjątkiem, ponieważ dziś rzucałam się w oczy. Byłam dziewczyną, która siedziała sama, płakała i ogólnie wyglądała żałośnie. Rujnowałam całą atmosferę zabawy.
„To nie moje klimaty” przyznałam.
Pochylił się do przodu. Wyglądał na zainteresowanego. „Co lubisz robić zamiast tego?”
Przeklinać cię…
Ugryzłam się w język, żeby nie powiedzieć prawdy. To stary nawyk, którego nabrałam podczas randek z Jacobem. Ilekroć byłam świadkiem, jak St. Claire robił okropne rzeczy, Jacob wyczuwał mój dyskomfort i powstrzymywał mnie.
On nie jest wart twojego gniewu, Hazel powiedziałby Jacob.
Może i St. Claire nie był tego wart, ale i tak byłam wkurzona. Dzisiejszy wieczór był pierwszym i jedynym, kiedy nie zrobił czegoś, co by mnie oburzyło.
Dziś był miły i uważny.
To był jedyny powód, dla którego zdecydowałam się odpowiedzieć na jego pytanie.
„Leżeć w łóżku i czytać” zaczęłam. „Oglądać Netflixa. Spędzać czas z…” przerwałam i przełknęłam, gdy poczułam ukłucie w klatce piersiowej. „Przyjacielem”.
Uważałam Jacoba nie tylko za swojego chłopaka, lecz także za jednego z moich najbliższych przyjaciół. Utrata go oznaczała utratę mojego najdawniejszego przyjaciela. Myśl o tym była druzgocąca.
Miałam nadzieję, że St. Claire nie wyłapał mojego wahania. Nie chciałam mu niczego wyjaśniać. On jednak to zauważył. Jego czoło zmarszczyło się w zakłopotaniu. „Z przyjacielem? Pokłóciłaś się ze swoim przyjacielem?”
Spojrzałam w dół. Moje mięśnie znów były napięte. Cały wysiłek włożony w ich rozluźnienie poszedł na marne. „Coś w tym stylu…” Podniosłam kubek z powrotem do ust i wzięłam duży łyk.
Byłam wdzięczna, że St. Claire porzucił ten temat. Jego wyraz twarzy rozpogodził się i skinął głową. Jego ręce przesunęły się na stolik przed nami. Podał mi nowego drinka, mocniejszego. Następnie uzupełnił pozostałe drinki.
To było ciche zaproszenie do zapomnienia o sprawie. Przyjęłam je.
***
„Więc, St. Claire” powiedziałam. Wspomnienie jego imienia zdawało się zmieniać jego postawę. Do tej pory był lekko pył przygarbiony, zrelaksowany. Jednak gdy wymieniłam jego nazwisko, jego plecy się wyprostowały. Jakby ten dźwięk go zaalarmował.
„Mówimy do siebie z nazwiska? W porządku. Co tam, Miller?”
To mnie zaskoczyło. Nie wiedziałam, że zna moje nazwisko. Szkoła nie była duża, ale ponieważ nigdy nie zwracał na mnie uwagi, myślałam, że nie wie nawet, kim jestem. Myślałam, że jestem dla niego niewidzialna.
Najwyraźniej się myliłam.
Nie mogłam się zdecydować, czy ten fakt mi pochlebia, czy mnie niepokoi.
Dlaczego miałby znać moje imię? Nie byłam popularna ani nie byłam prymuską. Nie wyróżniałam się.
Na razie postanowiłam się nad tym nie zastanawiać. Zamiast tego skupiłam się na tym, o co chciałam go zapytać. „Ile razy próbowałeś, zanim doszedłeś do ostatecznego przepisu na tego okropnego drinka?” Wskazałam na jego autorski koktajl. „Czy celem tworzenia tych koktajli nie było ukrycie smaku alkoholu? To jest ohydne”.
Roześmiał się i potrząsnął głową. „Myślałem, że mój koktajl jest twoim ulubionym”.
Przewróciłam oczami. „Prawie mnie to zabiło. Poddałeś się po trzeciej próbie? Możesz powiedzieć mi prawdę. Na pewno będę miała ci to za złe”.
Był niewzruszony moimi słowami; zamiast tego uśmiechnął się łagodnie. „Nigdy się nie poddaję, Miller” powiedział trzeźwym tonem. Z jakiegoś powodu te słowa wywołały dreszcz na moim kręgosłupie. „Zwykle zaczynamy od łagodniejszych koktajli. Potem, gdy już jesteśmy pijani, przechodzimy na mój koktajl. Gwarantuje, że się upijesz i zrobisz głupie rzeczy”.
„Głupie rzeczy?” Moje brwi się uniosły.
Jego usta drgnęły, zaspokajając moją ciekawość. Pochylił się bliżej, a ciepło jego ciała i woda kolońska wtargnęły we mnie. Pachniał bardzo ładnie, silnie i męsko. Wciągnęłam powietrze, ale pozostałam nieruchoma.
Przypomniałam sobie, że byłam z nim tylko dlatego, że potrzebowałam oczyścić głowę.
Wmawiałam sobie, że nie odsuwam się od niego, bo muzyka była głośna i w ten sposób łatwiej było go usłyszeć.
Nie z żadnego innego powodu.
***
Istniało wyjaśnienie, dlaczego St. Claire był popularny. Był dobrym gawędziarzem i był całkiem zabawny. Coś, czego nie zamierzałam mu przyznać – jego ego nie musiało rosnąć jeszcze bardziej. Facet był nieznośny.
Ale był też zabawny, charyzmatyczny i atrakcyjny.
Uch.
Przez ostatnią godzinę trzymałam się każdego jego słowa.
Opowiedział mi żenujące historie z udziałem drużyny piłkarskiej i jego bardzo niebezpiecznego koktajlu. Nie byłam dumna z tego, że się śmiałam. Dużo. Za każdym razem, gdy się uśmiechałam lub śmiałam, oczy St. Claire błyszczały, jakby był dumny z tego, że podnosi mnie na duchu.
Najwyraźniej był szczery, gdy powiedział, że jest w pełni zaangażowany w zadanie pocieszenia mnie.
Moją ulubioną historią do tej pory była ta, kiedy on i jego przyjaciele zgubili się i postanowili posłuchać sugestii jednego z najlepszych przyjaciół St. Claire, Jacksona. Jackson wybrał zły zakręt i skończyło się na tym, że samochód utknął w błocie. W ciągu minuty samochód utonął, jak w filmie.
Nie uwierzyłabym St. Claire’owi, gdyby nie pokazał mi zdjęć.
Oliver – kolejny chłopak z drużyny piłkarskiej – wpadł na wspaniały pomysł, aby wejść w błoto i spróbować wypchnąć samochód. Jego ubrania przesiąknęły błotem, ale odniósł sukces. Jednak Jackson nie pozwolił Oliverowi wrócić do samochodu w takim stanie, więc Oliver musiał zdjąć wszystkie swoje ubrania i jechać z tyłu, nago.
Najlepszą częścią historii był moment, w którym St. Claire i Jackson podrzucili Olivera do domu. Jego matka stała i czekała na niego. Oliver nigdy nie wybaczył tego Jacksonowi i St. Claire.
Pod koniec historii zaparło mi dech w piersiach.
St. Claire uśmiechał się do mnie szeroko. Jego wzrok na krótką chwilę przeniósł się z moich oczu na usta.
Im dłużej przebywałam w jego towarzystwie, tym bardziej kręciło mi się w głowie. Policzki bolały mnie od uśmiechu, a moje ciało było gorące i naładowane elektrycznością.
Kiedy pochylił się bliżej, a nasze twarze dzieliły centymetry, wstrzymałam oddech. Nadszedł czas na przerwę i analizę sytuacji. St. Claire wywarł na mnie wpływ i to nie w sposób, do którego byłam przyzwyczajona. Nie w sposób, którego chciałam.
„Masz jakieś zabawne historie, Miller?” zapytał.
„Nie” skłamałam. Musiałam na chwilę od niego uciec. Wstałam i mój świat zawirował.
Rety!
Przez chwilę kręciło mi się w głowie, po czym zdałam sobie sprawę, że jestem pijana. To było płynne przejście do stanu upojenia.
„Ostrożnie”. St. Claire poderwał się z miejsca, chwycił mnie w pasie i przytrzymał. Mimo że alkohol przytępił moje zmysły, byłam bardzo świadoma jego masywnych dłoni na moim ciele. Czułam się jak kotwica, niewzruszona i ciężka. „Dokąd idziesz?”