Syrenia córka Króla Alfy - Okładka książki

Syrenia córka Króla Alfy

Breeanna Belcher

Rozdział 2

LILLY

Ostatniej nocy, po tych wszystkich przeżyciach, udało mi się dotrzeć do mojego pokoju i wziąć prysznic przed położeniem się do łóżka. Rozebrałam się z ubrań, które miałam na sobie na imprezie w college’u i wrzuciłam je do kosza na pranie.

Byłam wyczerpana piciem i koniecznością radzenia sobie z Zee. Powinnam być w stanie odpłynąć bez problemu, ale i tak nie mogłam zasnąć po ostatniej nocy.

Kręciłam się i kręciłam, aż światło dzienne przedarło się przez zasłony mojego pokoju. Przypomniało mi się, że muszę wstać i zacząć dzień.

Przez całą noc myślałam tylko o słowach Zee i o tym, jak mogłabym go odzyskać… dopóki nie przypomniałam sobie, jak wyglądał i jak pachniał. To mógł być tylko alkohol mieszający mi w myślach, ale jestem wilkiem. Na pewno nie wypiłam wystarczająco dużo.

Kiedy zaczęłam wstawać, wróciłam myślami do tego, jakim był dupkiem. Jak się do mnie odezwał i jak przegiął w swojej roli bety! Nie mogę otrząsnąć się po słowach, które do mnie wypowiedział.

To nic, czego nie słyszałam od każdej innej osoby w moim stadzie, a zwłaszcza od niego, przez całe moje życie. Po prostu zeszłej nocy źle to na mnie wpłynęło, inaczej niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie wiem.

Po prostu… Dlaczego tak się czułam, gdy byliśmy w jednym pomieszczeniu?

Pewnie na mnie czekał, prawda?

Prawdopodobnie udawał, że się uczy, żeby jeszcze bardziej mnie wkurzyć.

Jestem pewna, że próbuje mi pokazać, co jego zdaniem mam robić.

Może powinien wyjść do ludzi i zaliczyć choć raz jakąś dziewczynę, żeby nie być takim wrzodem na dupie.

Jak on w ogóle śmiał się do mnie zbliżyć i wypowiedzieć takie słowa?!

Jak on śmie przyciskać mnie do tych drzwi ze swoim głupim, zadufanym w sobie ego!

Wściekła ponownie szoruję skórę i pozwalam, by ciepło wody zabarwiło moją bladą skórę na piękny odcień czerwieni. Podoba mi się szczypanie wody i sposób, w jaki pojawiają się na niej plamki wielkości szpilek, które znikają w następnej sekundzie.

Moja wilczyca poruszyła się i zaczęła nerwowo krążyć z tyłu mojego umysłu, nie jest zadowolona z tego, co teraz robię.

Chce się wydostać i biegać swobodnie, jak wczoraj wieczorem. Obie mamy ochotę na dzisiejszy trening.

To jeden z niewielu sposobów, w jaki możemy pochwalić się naszymi licznymi umiejętnościami i talentami oraz wyładować złość.

Po wyjściu spod prysznica szybko ubieram się w granatowy strój treningowy i biorę butelkę wody, po czym udaję się do centrum treningowego w dole ścieżki.

Beta, Zade Sr, zgromadził nowych wojowników w początkowej fazie treningu bojowego już przed moim przybyciem.

Inne wilki i zaspani członkowie naszej watahy ustawili się po lewej stronie pola, dopasowując się do sprzętu, który miał ich przetestować i doskonalić umiejętności, których muszą się nauczyć.

Każdy z nich musi budować mięśnie i nabierać masy, jednocześnie rozwijając swoje umiejętności walki w postaci człowieka, a także swoje wewnętrzne stworzenie. Tak, niektórzy mają swoje wilki, a inni syreny i moce Trytona, ale nie zawsze możemy na tym polegać.

Nie chodzi tylko o wygląd. Nie potrzebujemy więcej mięśniaków na boisku.

Potrzebujemy prawdziwych członków gotowych pokonać wroga, gdy tylko pojawi się taka potrzeba.

W okrągłym ringu widzę Zee obok jego taty, który wygłasza długą przemowę.

Próbuje zaimponować i podlizać się staremu, drogiemu tacie. Zachowuje się, jakby był boskim strażnikiem porządku.

Jego głupia twarz po prostu mnie wkurza! Nie mogę już nawet znieść jego widoku! Ugh!

„Trenujemy dziś, każdego dnia, by chronić naszych ludzi. By chronić tych, których kochamy. Cały nasz styl życia jest przesiąknięty tym jednym celem, który wszyscy dzielimy. Pracujemy razem. Jesteśmy stadem. Jesteśmy zjednoczeni”, mówi Zee, kończąc swoje przemówienie.

Widzę sposób, w jaki spogląda na mnie pod koniec, mówi, że spodziewał się mnie tu wcześniej.

W jego oczach błyszczą rozczarowanie i osąd. Odwzajemniam spojrzenie, mam nadzieję, że dokładnie widzi, co czuję.

Tak! Ja też cię nienawidzę! Głupek. Dureń. Pieprzona morda!

Gdyby tylko nasze połączenie działało, krzyczałabym to na niego w kółko. Od urodzenia, z jakiegoś powodu połączenia między nim a mną nigdy nie działały, możemy łączyć innych członków stada, ale nie siebie nawzajem.

Wpatruje się we mnie z determinacją… Wiem, że zaraz coś powie.

„Księżniczka Lilly zaszczyciła nas swoją obecnością. Dobrze, że udało jej się tu dotrzeć”. Robi pauzę: „Nawet jeśli jest to pod koniec kursów szkoleniowych. Kiedy dzień już się prawie kończy”.

Zee prycha, kierując swoje słowa do mnie, co sprawia, że tłum wojowników stada odwraca się, by spojrzeć, jak do niego podchodzę.

Przewracam oczami ze złośliwym uśmieszkiem. Jeśli chce to rozegrać w ten sposób… Niech będzie.

Wchodząc na środek ringu, uśmiecham się do Zee złośliwie, pokazując białe zęby.

‘Tak? Widzisz te kły? Wyrwę z ciebie kawał mięsa!

Pieprzony dupek!’ myślę.

„Cześć chłopaki, jestem w samą porę, aby zdobyć najlepszych z najlepszych. Jeden na jednego? Ja przeciwko… Kto ma ochotę?!” przechwalam się.

Podnoszę obie ręce do góry, a tłum wiwatuje. Wiedzą, jaka jestem dobra, nawet jeśli nie zawsze przychodzę na treningi.

Mój wilk i ja wyczuwamy ich strach przed walką wręcz.

Większość wilków lepiej walczy w futrze, ale ja… Jestem tak samo dobra w skórze człowieka, jak i w futrze.

Wszyscy chcą wyzwania. Zwycięstwo we wszystkich sprawach leży w naszej naturze.

Wszyscy chcemy być ostatecznie większymi zwycięzcami.

Pracowałam ciężej niż ktokolwiek tutaj, aby być tym, czego potrzebuje moje stado. Mogę nie chcieć roli alfy, ale kiedy w końcu ją przyjmę, upewnię się, że nikt nie odważy się podważyć mojego autorytetu.

Nikt nie może mnie pokonać.

Nieważne, jak bardzo tego chcą. Ja chcę tego bardziej. Jestem dumna z każdego z moich osiągnięć. Dodając do tego moce mojej syreny, jestem praktycznie nie do pokonania.

„Zee, dołącz do Lilly. Każde z was walczy z wojownikiem, liczą się tylko zwycięzcy. Rozumiecie?”

Beta Zade Sr. wydał instrukcje, a zwycięzcy poprzednich rund stanęli w kolejce.

Oczywiście, że połączył nas w parę. Beta Zade jest w zasadzie moim wujkiem. Zawsze stara się zmusić mnie i Zee do większej przyjaźni.

Rzucam wodę na ziemię, a top zwisa nad moim czarnym sportowym stanikiem, upewniam się, że nie zejdę z drogi, gdy Zee próbuje przejść przez boisko.

On też się nie rusza i w końcu uderzamy się ramionami, wpadamy na siebie, oboje warczymy na siebie, zanim rozejdziemy się w swoje strony i zaczniemy walczyć.

Mój pierwszy zawodnik wstaje.

Widzę lepką grudę, która utknęła mu w gardle.

Mój wilk i ja wyczuwamy jego niepewność.

Jego brązowe oczy błyszczą, próbuje ukryć kryjące się za nimi zmartwienie.

Odgarnia włosy do tyłu, a jego dłoń pozostawia ślady palców, gdy je przeczesuje.

Wiem, że Jarico jest dobry, jest jednym z najlepszych, jakich mamy. Ale nie wyjdzie z tej walki cały.

Jest wysoki i muskularny w górnej części ciała.

Jego ramiona są szerokie i przysięgam, że jego ręce są jak rękawica łapacza. Nie mogę pozwolić, by mnie nimi złapał. To jego tajna broń, jego chwyt.

„Chodźmy, mały szczeniaku”, drwię z niego, mając nadzieję, że się na to nabierze i ruszy na moją klatkę piersiową.

Łatwo dostrzec jego ruchy, zanim je wykona. Jego oczy oszukują, pokazuje mi wszystko, czego potrzebuję, by zrobić unik.

Wykonuje szeroki chwyt wypełniony powietrzem, który pozwala mi uderzyć w matę i prześlizgnąć się przez jego nogi.

Obracając się, blokuję jego nogi i błyskawicznie wybijam się do góry.

Dawaj! Ruszamy! Jestem do tego stworzona! Podnoszę się.

Zabieram się za następnego, wykorzystując jego temperament przeciwko niemu. Łatwo było zmęczyć następnego, zanim kończy się nokautem.

Kolejnych czterech dałam radę usunąć tak łatwo, jak wyłączenie światła.

Kiedy piąty wojownik trafia na kolejną sesję wybicia w moim wykonaniu, traktuję to jako szansę na łyk z mojej zielonej butelki wody.

Odkręcam biało-żółtą pokrywkę, by wziąć łyk i użyć podkoszulka, by wytrzeć trochę potu z twarzy, ramion, rąk i pleców.

Jestem odwrócona plecami do kolejnego nadchodzącego wojownika. Przyklękam, by poprawić but i dopasować stanik sportowy, gdy słyszę za sobą szept.

Inny członek stada szepcze to, zanim jeszcze naprawdę to do mnie dociera.

„Słyszałaś?”

„Nie, co się dzieje?”

„Mój tata pracował wczoraj na granicy i powiedział, że wyczuł Demony”.

No jasne Więcej głupich, fałszywych plotek. Żaden demon nie był widziany ani wyczuwany ani nic kurwa innego od czasu, gdy moja matka została zabita. Od tego czasu minęły lata.

Byłam tylko małym dzieckiem, kiedy wszystko się tu wydarzyło. Kiedy to wszystko mi się przydarzyło. Gdyby demony były wyczuwalne, mój ojciec zostałby o tym poinformowany.

Przysiągł, że wypatroszy każdego z nich, aby uczcić pamięć mojej matki.

Nie zauważyłam, że mój gniew narasta tak szybko. Mam wrażenie, że mrugnęłam dopiero wtedy, gdy zauważyłam, że złapałam biedaka i trzymam go w uścisku.

„Naprawdę jesteś na tyle głupi, by rozpowiadać tak oczywiste plotki? Te stwory zabiły moją matkę… TWOJĄ lunę. To nie jest coś, co rozpowszechnia się bez dowodów!” Trzymam wojownika w uścisku, jego koszula okręca się wokół mojej pięści, szarpię go do przodu, a jego twarz znajduje się centymetry od mojej.

Teraz widzę w jego oczach absolutny strach. Jak u ofiary, która ma zostać zabita.

Dobrze.

„– to jest karane egzekucją. Byłabym więcej niż szczęśliwa mogąc jedną zorganizować”, oznajmiam.

Moje ciało zmienia się nieznacznie, aby pokazać, że ja i mój wilk stanowimy jedność.

Zrzucam go, odzyskuję spokój i wracam na środek ringu.

„Lilly! Zee! Zobaczmy, kto wygra następny. Oboje jesteście górą”, ogłosił Beta Zade Sr.

Kurwa, nareszcie! Dawajcie. Potrzebuję uwolnienia.

Dziękuję, droga Bogini Księżyca. Przyjmuję Twoje błogosławieństwa na ten dzień.

Zee, mam pięść stworzoną specjalnie dla ciebie.

Sprawię, że następnym razem przemyśli to, co do mnie mówi.

Następny rozdział
Ocena 4.4 na 5 w App Store
82.5K Ratings
Galatea logo

Nielimitowane książki, wciągające doświadczenia.

Facebook GalateaInstagram GalateaTikTok Galatea