Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Wśród cieni

Wśród cieni

Rozdział 2

Josie czuła się jak w siódmym niebie następnego ranka. Szybko się ogarnęła, zerkając w lustro i podziwiając swoje długie brązowe loki. Bawiła się włosami, przyglądając się sobie. Miała nadzieję, że dobrze wyglądają.

„Josie!”

Odwróciła się na dźwięk głosu matki. Jeszcze raz spojrzała w lustro i wzięła głęboki wdech, zanim zeszła na dół.

Gideon już tam był, gawędząc swobodnie z jej matką o pięknej pogodzie. Mówili, że jak na tę porę roku jest wyjątkowo słonecznie i ciepło. Urwał, gdy zobaczył Josie.

„Gotowa?” zapytał z uśmiechem.

„Jasne!” Szeroko się uśmiechnęła i chwyciła torebkę. Cmoknęła matkę w policzek na do widzenia i ruszyła za Gideonem na zewnątrz.

„No to”, powiedziała, gdy szli w stronę głównego domu stada, „co chcesz zobaczyć?”

Wzruszył ramionami. „Wszystko”.

„Cóż…” powiedziała, obracając się z rozłożonymi rękami, „to jest wszystko”.

Roześmiał się serdecznie. „Dzięki za wycieczkę”.

„Nie ma za co”. Puściła do niego oczko.

Poprowadziła go wzdłuż skraju lasu otaczającego główny teren stada, idąc powoli w cieniu drzew.

„Wychowałaś się tutaj?” zapytał, krocząc obok niej.

„Tak”. Uśmiechnęła się. „Jesteś kuzynem Julii, więc pewnie dorastałeś gdzieś w okolicy, co?”

„Nie” odparł z lekkim uśmiechem. „Pochodzę ze stada na Zachodnim Wybrzeżu. Jechałem tu dwa dni”.

„Ojej”. Josie spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami. „Kawał drogi pokonałeś, co?”

„Cóż, warto się poświęcić, żeby znaleźć swojego towarzysza, czyż nie?” powiedział, wsuwając ręce do kieszeni.

„Chyba masz rację”. Skinęła głową. „Mój brat wraca jutro z wizyty w innym stadzie. Obiecał, że zabierze mnie na krótką wycieczkę, żeby zobaczyć kilka innych stad, jak wróci”.

„Myślisz, że tam może być twój wybraniec?” zapytał.

„Mam taką nadzieję” odpowiedziała z uśmiechem.

Zatrzymał się i spojrzał jej w oczy. „I tego ci życzę” powiedział szczerze.

Josie spojrzała na niego, widząc jak szczery się wydawał. „Dzięki. Mam nadzieję, że ty też znajdziesz swoją jedyną”.

Uśmiechnęła się lekko, zanim odwróciła wzrok, wiedząc, że gapiła się na niego zbyt długo.

Nie chciała go za bardzo polubić, skoro jej towarzysz gdzieś tam na nią czekał.

Odwróciła się i poszła dalej, gawędząc trochę, gdy spacerowali wokół głównego terenu stada.

Tuż przed domem stada zaskoczył ich klakson samochodu za plecami. Oboje spojrzeli na auto, obserwując jak przejeżdża obok i zatrzymuje się przed domem.

Josie szeroko się uśmiechnęła, gdy wysoki, rudowłosy mężczyzna z piegami wysiadł z samochodu z głupkowatym uśmiechem, śmiejąc się z tego, że ją wystraszył. Podbiegła i uściskała brata, zanim odepchnęła go i dała kuksańca w brzuch.

„Ty łajdaku!”

„Ał” jęknął, udając, że go zraniła. „Lepiej bądź grzeczna, bo nie zabiorę cię na naszą wycieczkę”.

Pokręciła głową. „Nie jestem pewna, czy chcę z tobą jechać”.

„Kłamczucha” powiedział, mrugając, zanim odwrócił się do mężczyzny, który do nich podszedł.

„Ach” powiedziała Josie niezręcznie. „Eddie, to mój kolega Gideon”.

„Miło cię poznać”. Gideon uśmiechnął się, wyciągając rękę do Eddiego. „Josie właśnie pokazywała mi okolicę”.

„Och” jej brat powiedział, ściskając dłoń Gideona i patrząc dziwnie na Josie. „Czy on…”

„To kuzyn Julii” powiedziała szybko. „Tylko nas odwiedza”.

„Och!” Westchnął, jakby zrozumiał. „Kolejne swatanie?”

Uśmiechnął się, widząc zakłopotanie siostry.

„Tak”. Gideon wzruszył ramionami, nie wydając się tym przejmować. „Co cię stąd wywiodło?”

„Sprawy stada”. Eddie powiedział krótko, nie chcąc dzielić się szczegółami z kimś spoza ich stada.

„Rozumiem”.

„Eddie będzie następnym betą, gdy Lucas zostanie alfą” Josie powiedziała z dumą.

„Och, nie wiedziałem, że wasza rodzina jest…”

„Nie jest” Eddie powiedział, kręcąc głową. „Nasz obecny beta jest świetny, ale nie ma dzieci, więc Lucas może wybrać własnego betę bez walki o to stanowisko. Ten głupek wybrał mnie”.

Josie zaśmiała się na słowa brata, kaszląc, gdy posłał jej dziwne spojrzenie.

„Rozumiem”. Gideon skinął głową. „Gratulacje”.

„Dzięki”. Eddie uśmiechnął się, wskazując na dom stada. „Powinienem wejść do środka. Muszę pogadać z alfą”.

Josie uśmiechnęła się, gdy ścisnął jej ramiona.

„Wydajecie się być blisko z bratem” powiedział Gideon, gdy Eddie odszedł.

„Tak, jesteśmy”. Uśmiechnęła się. Tęskniła za bratem.

„Cóż”, Gideon powiedział, zerkając na elegancki zegarek na nadgarstku, „chyba powinienem dać ci już spokój. Miło było móc to wszystko zobaczyć. Dzięki, Josie”.

„Nie ma sprawy” powiedziała z uśmiechem.

„Pewnie wrócę tu kiedyś z wizytą, więc… do zobaczenia?”

„Może następnym razem, jak cię zobaczę, będziesz już miał towarzyszkę” powiedziała, starając się być pełna nadziei.

„Może”. Uśmiechnął się.

***

„Hej!” Josie krzyknęła, widząc Gideona idącego przez pole w jej stronę kilka dni później. „Co tu porabiasz?”

„Właśnie skończyłem biegać” powiedział, ciężko oddychając. „Myślałem, że już wyjechałaś” dodał z uśmiechem, łapiąc oddech. Jego duże, nagie ciało lśniło od potu w porannym słońcu.

„ Eddie dopiero co wrócił, więc pomyślałam, że dam mu kilka dni z Hanną, zanim znowu każę mu wyjeżdżać”. Wzruszyła ramionami.

„To miłe z twojej strony” powiedział, wycierając twarz ręcznikiem.

„Więc trenujesz teraz z naszym stadem?” zapytała, gdy szli w kierunku ławki.

„Jakoś muszę pozostać w formie”. Mrugnął.

I och, w jakiej on jest formie, pomyślała. Jej wilk się z tym zgodził.

„Czy ty…” Przerwała, potykając się o kamień w trawie.

Była zaskoczona, gdy Gideon ją złapał, jego silne dłonie mocno trzymały ją w talii, by nie upadła. Chwyciła się jego ramion, czując twarde mięśnie poruszające się pod jej dotykiem.

„Dzięki” powiedziała cicho, patrząc w jego brązowe oczy.

„Nie ma za co” odpowiedział. Wyprostował się i puścił ją. „Co zaczęłaś mówić?”

„Ja…” zająknęła się, czując się oszołomiona ciepłem między nimi. „Chciałam zapytać, jak ci się tu podoba”.

„Bardzo mi się podoba”. Uśmiechnął się. „Zwłaszcza po poznaniu ciebie”.

Twarz Josie zaczerwieniła się na jego słowa i spojrzała w dół na trawę. „Och, przestań”.

„To prawda”. Mrugnął do niej. Jego uśmiech rozgrzewał jej ciało.

Nie mogła się nie uśmiechnąć w odpowiedzi. Zdecydowała, że czas iść.

„Lepiej już pójdę” powiedziała. „Byłam właśnie w drodze do domu”.

„Okej. Pa, Josie”.

„Do zobaczenia” powiedziała cicho, zanim odeszła.

„Josie!”

Prawie dotarła do domu, gdy usłyszała, jak woła jej imię. Odwróciła się i zobaczyła, że biegnie za nią, ciężko oddychając od biegu.

„Gideon?” zapytała, nieco zaskoczona.

Uśmiechnął się, biorąc ją za rękę i prowadząc za róg domu.

„Co do… co ty wyprawiasz?” zapytała, gdy wciągnął ją między drzewa.

Zatrzymał się i odwrócił, biorąc obie jej dłonie w swoje.

„Nie jestem pewien, czy jeszcze cię zobaczę, więc chciałem się pożegnać jak należy. Naprawdę cieszę się, że cię poznałem”.

„Eee… dzięki” odpowiedziała, nie do końca pewna, co się dzieje. Zanim się zorientowała, pochylił się i delikatnie pocałował ją w policzek.

„Gideon, ja…” zająknęła się, zaskoczona jego czynem.

„Pa”. Uśmiechnął się i równie szybko jak ją pocałował, zostawił ją samą między drzewami.

Continue to the next chapter of Wśród cieni

Odkryj Galateę

Uwiedziona przez SiódemkęAlfa i mieszaniecAlfa MileniumNiechcący skradłam całusa niegrzecznemu Odrzucona przez partnera: finał

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus