Kimi L Davis
JENNY
– Przykro mi, Jen – Ellis powiedziała po raz setny, ale nie wybaczyłabym jej tak łatwo.
– Nie. Nie zamierzam ci tak łatwo wybaczyć – odpowiedziałam, poprawiając pluszaka i odkładając go na należne mu miejsce. Jest poniedziałek, a Ellis i ja wróciłyśmy do pracy w sklepie z zabawkami.
Przez ostatnie kilka dni się do niej nie odzywałam – a przynajmniej próbowałam – to moja zemsta za to, że wysłała mnie z nieznajomym, który może już nie był mi tak bardzo obcy.
Ale byłam wściekła na Ellis za to, że mi to zrobiła i dopilnowałabym, żeby nie zrobiła czegoś takiego w przyszłości.
– Wiem, że to, co zrobiłam, było złe. Ale Kieran jest dobrym człowiekiem, a ty zasługujesz na to, by być szczęśliwą. Jak długo zamierzasz pozwolić Mitchellowi dyktować i kontrolować swoje życie?
Rzuciłam mojej najlepszej przyjaciółce zjadliwe spojrzenie, przez co przygryzła wargę.
– Przykro mi.
– Mówiłam ci, żebyś nie mówiła jego imienia na głos. Naprawdę ci na mnie nie zależy, prawda? – mocno złapałam i poprawiłam różową lalkę, po czym skrzywiłam się, gdy dopadło mnie poczucie winy.
Nie powinnam wyładowywać gniewu na czymś, co sprawia dzieciom radość.
– Przykro mi, Jenny, ale chcę, abyś w końcu przejęła kontrolę nad swoim życiem. Te potwory już tobą nie rządzą. Jesteś wolna i powinnaś żyć tak, jak chcesz.
– Nienawidzę strachu w twoich oczach. A kiedy wróciłaś z randki z Kieranem, zauważyłam w tobie zmianę, dobrą zmianę. Byłaś szczęśliwa – stwierdziła Ellis.
– Tak, cóż, szczęście nie trwa wiecznie. Nie mogę spuścić gardy.
– Kieran może wydawać się dobrym człowiekiem, ale nie mogę mu teraz zaufać. To była tylko jedna randka. Jestem pewna, że już o mnie zapomniał – powiedziałam jej.
– Wątpię w to. Jesteś tak niesamowitą kobietą, nie jesteś kimś, o kim można łatwo zapomnieć – powiedziała.
Na jej słowa łzy zakłuły mnie w oczy. Chciałam, żeby ludzie łatwo o mnie zapominali. Chciałam, żeby Mitchell o mnie zapomniał, żebym mogła żyć w spokoju. Bycie zapamiętaną nie jest dobrą rzeczą.
– Chciałabym, żeby tak było – mruknęłam.
– Och, Jenny, nie mów tak. Powinnaś o nich zapomnieć, nie są tego warci – odparła Ellis, natychmiast otaczając mnie ciepłym uściskiem.
Jak mogłabym o nich zapomnieć, skoro moja dusza jest pokiereszowana ich wspomnieniami? Jak mogłabym uciec od swojej przeszłości, skoro ciągnie się za mną jak cień?
Jak mogłabym wymazać ich istnienie z mojego umysłu, skoro ich obecność jest wszystkim, co znam?
– Chcę o nich zapomnieć. Chcę o nich zapomnieć z całego serca. Czy myślisz, że celowo chcę pamiętać te potwory? Myślisz, że lubię żyć w strachu, z bólem, który mi zadawały? – powiedziałam.
Ellis potrząsnęła głową. – Nie, Jen, wiem, że nigdy nie zapomnisz tego, co ci zrobili. I być może twoje rany będą się długo goić.
– One nigdy się nie zagoją, Ellis. Nigdy – mruknęłam.
– Przepraszam, czy w czymś przeszkadzam? – Ellis i ja oderwałyśmy się od siebie słysząc znajomy głos.
Moje oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyłam Kierana stojącego kilka metrów od nas, z cudownym uśmiechem na twarzy. Miał na sobie szary garnitur i wyglądał jakby był gotowy na sesję zdjęciową.
– Witaj, Kieran, jak się masz? Przyszedłeś, po kolejny prezent dla swojego siostrzeńca i siostrzenicy? – zapytała Ellis, podczas gdy ja szybko wycierałam twarz dłońmi, na wypadek, gdyby uciekły mi łzy.
– Uch nie, Ellis, nie przyszedłem kupować prezentów. Chcę zabrać Jenny na lunch – powiedział Kieran.
– No cóż, możesz zapytać Jenny. Muszę zająć się zabawkami w drugiej alejce – stwierdziła Ellis, po czym rzuciła mi uśmiech i odeszła zostawiając mnie samą z Kieranem.
Spuściłam wzrok, gdy Kieran do mnie podszedł. Nagle poczułam się nieśmiało, mój oddech utkwił w gardle, kiedy Kieran położył palce pod moim podbródkiem i podniósł moją twarz tak, bym spotkała się z jego oczami.
Moje serce przyspieszyło pod wpływem kontaktu fizycznego.
– Gotowa, aby się przejść? – zapytał.
– Uch… Jestem w pracy – odpowiedziałam.
– Nie, nie jesteś. Jesteś na swojej przerwie. Chodź, podrzucę cię po tym, jak zjemy – Kieran wyciągnął do mnie rękę.
– Dlaczego nie dajesz mi możliwości odmowy? – zapytałam, wiedząc, że nie pójdzie, dopóki nie dam mu tego, czego chce.
Kieran wzruszył ramionami. – Nikomu nie daję takiej możliwości. Kiedy czegoś od kogoś chcę, upewniam się, że mi to daje. Jesteś dla mnie wyjątkowa, więc odmowa z twojej strony jest dla mnie nie do przyjęcia.
Wyjątkowa. Jestem dla niego wyjątkowa.
– Och – to wszystko co powiedziałam.
– Więc, jeśli nie masz więcej pytań, to idziemy? Jestem głodny – stwierdził Kieran.
– Gdzie idziemy? – zapytałam. Miałam nadzieję, że nie zabierze mnie do drogiej restauracji, bo nie byłoby mnie na to stać.
– Wkrótce się dowiesz. Chodźmy, już zrobiłem rezerwacje – odpowiedział, biorąc moją rękę w swoją i wychodząc ze sklepu.
– Jesteś naprawdę pewny siebie, zrobiłeś rezerwację, zanim powiedziałam "tak" – rzuciłam.
– Już ci powiedziałem, odmowa jest dla mnie nie do przyjęcia. Więc tak, zrobiłem rezerwację wcześniej, bo wiedziałem, że zmusiłbym cię do zjedzenia ze mną lunchu.
Nie miałam na to nic do powiedzenia, więc milczałam i pozwoliłam Kieranowi poprowadzić mnie w stronę eleganckiego, białego samochodu. Stał tam mężczyzna ubrany w mundur szofera, który na nas czekał.
Kiedy dotarliśmy do samochodu, mężczyzna skinął mi głową z uznaniem, po czym otworzył Kieranowi i mnie drzwi od strony pasażera. Kiedy byliśmy już w samochodzie, szofer zamknął drzwi i usiadł na miejscu kierowcy.
– Masz szofera – skomentowałam.
– Wyglądasz na zaskoczoną – odpowiedział Kieran, gdy kierowca ruszył.
– Nie, po prostu nie miałeś kierowcy w piątek – powiedziałam.
– Tak, Bernard zazwyczaj odbiera mnie po pracy. W piątek wieczorem przyjechałem po ciebie sam, bo wcześnie wyszedłem z pracy – odpowiedział Kieran, uśmiechając się do mnie.
Przytaknęłam i odwróciłam się, aby wyjrzeć przez okno, moje oczy rzucały się w lewo i prawo w poszukiwaniu Mitchella i mojego ojczyma. Chciałam, żeby nigdy mnie nie znaleźli. Chciałam, żeby o mnie zapomnieli, na zawsze.
– Więc jak ci minął weekend? – wróciłam z powrotem do teraźniejszości, moje serce waliło ciężkim staccato.
– Dobrze, dziękuję – odpowiedziałam.
– Czy odwiedziłaś swoją mamę? Jak się czuje? Miałem zamiar cię odwiedzić, dopóki nie przypomniałem sobie o tym małym fakcie – zapytał Kieran.
Ona nie żyje.
– Tak, odwiedziłam ją. Ma się dobrze, dziękuję – błysnęłam mu niepewnym uśmiechem.
– Co powiesz na to, żebyśmy razem odwiedzili ją w następną niedzielę? To byłoby wspaniałe, nie sądzisz? – zasugerował.
To wszystko dzieje się za szybko. On działa za szybko. Byliśmy na naszej pierwszej randce zaledwie dwa dni temu, a on już chce poznać moją mamę. Co jest nie tak z tym człowiekiem?
– Uch, to dobry pomysł, ale może poczekajmy jeszcze kilka tygodni – poznajmy się trochę lepiej – odpowiedziałam.
– Oczywiście, dam ci tyle czasu, ile potrzebujesz – Kieran rzucił mi uśmiech, zanim owinął rękę wokół moich ramion.
Nagły dotyk wywołał panikę w moim ciele, szarpnęłam się, jakby poraził mnie prądem.
Kieran zmarszczył brwi, gdy jego ręka opadła z miejsca, w którym spoczywała na moich ramionach.
Dziwna emocja zamigotała w jego brązowych oczach, ale zniknęła zanim zdążyłam ją rozszyfrować.
– Przepraszam, to było niegrzeczne z mojej strony – przeprosiłam.
– Nie lubisz być dotykana – zauważył Kieran, powodując, że moje policzki się rozgrzały.
– Ja, to nic takiego. Ja…ja tylko… – co mogłam mu powiedzieć?
Że mój przyrodni brat i ojczym torturowali mnie dla ich własnych chorych rozrywek, a teraz nie mogę sobie poradzić z byciem dotykaną przez mężczyznę?
Pomyślałby, że jestem wariatką i kazałby mi iść do lekarza. Kieran wpadłby w panikę i powiedziałby szoferowi, żeby mnie tu wysadził.
– W porządku. Niektóre kobiety nie czują się komfortowo, gdy mężczyzna je dotyka. Byliśmy tylko na jednej randce, to zajmie trochę czasu, abyś się do mnie przyzwyczaiła – powiedział miękkim, uspokajającym głosem.
– T…tak – mruknęłam.
– W porządku. Nie będę cię dotykać, chyba że chcesz – odpowiedział.
– M…możesz t…trzymać mnie za rękę – odpowiedziałam. To moje maximum. Jeśli dotknąłby mnie gdziekolwiek indziej, trudno byłoby mi oddychać.
Kieran nie marnował ani sekundy. Ujął moją dłoń w swoją i splótł nasze palce. Delikatnie ścisnął moją dłoń, po czym uśmiechnął się uspokajająco, a ja wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy.
Nie wiedziałam skąd, ani dlaczego ta myśl zadomowiła się w moim umyśle, ale coś w moim sercu mówiło mi, że Kieran mnie nie skrzywdzi, przynajmniej nie tak, jak Mitchell.
Szofer powiedział: – Proszę pana, jesteśmy na miejscu – po czym wyszedł i otworzył drzwi dla mnie i Kierana.
Kiedy już wysiedliśmy, szczęka mi opadła, gdy zobaczyłam, że stoimy przed najdroższą restauracją w Londynie. No nie! Nie jest dobrze.
– Wchodzimy? – powiedział Kieran, przed wejściem do restauracji.
Przeklinając mojego pecha, podążyłam za nim.
Wnętrze restauracji ociekało kryształami i luksusem. Delikatne płótno pokrywało stoły, na których znajdowały się piękne dekoracje, które były uosobieniem bogactwa.
Maître d' podziękował Kieranowi skinieniem głowy, po czym zaprowadził nas do naszego stolika.
Wręczył nam nasze menu, zanim odszedł, pozostawiając mnie zastanawiającą się, na co mogłabym sobie pozwolić w tak drogiej restauracji.
– Więc, na co masz ochotę? – Kieran zapytał, jednocześnie przerzucając swoje własne menu.
Zamiast odpowiedzieć, otworzyłam swoje menu i szybko przejrzałam jego zawartość. Moje serce runęło, gdy zobaczyłam, że nie ma tam kolumny z ceną.
Jasna cholera!
Co ja teraz zrobię? Czy powinnam po prostu zamówić zupę?
– No i? – Kieran zapytał.
– Uch, zjem tylko zupę. Nie jestem głodna – odpowiedziałam, zamykając menu i kładąc je na stole.
– Nie jesteś głodna? Truskawko, możesz mieć wiele sekretów, ale nie możesz mnie okłamywać – stwierdził.
– Nie kłamię – argumentowałam.
– Och, więc nie kłamiesz, że zamówiłaś zupę, bo nie jesteś głodna? – Kieran wygiął brew, rzucając mi spojrzenie, które mówiło, że lepiej, żebym go nie okłamywała.
Westchnęłam. – Ok, przepraszam, że cię okłamałam.
– Dobrze. Teraz powiedz mi, co chciałabyś zjeść – rozkazał Kieran.
– Nic – wzruszyłam ramionami.
– Słucham?
– Nic, Kieran. Nic nie zamawiam – powiedziałam mu.
– A dlaczego nie? – zapytał.
W porządku, nadszedł czas, abym była z nim szczera. Nadszedł czas, aby zmiażdżyć moje ego i powiedzieć mu prawdę.
– Nie mogę sobie pozwolić na jedzenie tutaj. Więc tak, nie będę nic zamawiać. Powiem tylko kelnerowi, żeby przyniósł mi szklankę wody.
Kieran głośno westchnął po czym zamknął menu i skupił swoje intensywne spojrzenie na mnie. – Dlaczego ciągle to robisz?
– Ciągle robię co? – zapytałam.
– To. Traktujesz mnie jak obcego.
– To dlatego, że jesteś obcym – odpowiedziałam, natychmiast żałując tego, gdy zobaczyłam zraniony błysk w jego oczach.
– Ale ty nie jesteś mi obca – odparł Kieran.
– Jakie to ma znaczenie? Powinieneś zjeść, a potem pójdziemy – stwierdziłam.
Właśnie wtedy wrócił kelner, którego palec spoczywał na tablecie, gotowy do przyjęcia naszych zamówień. Kieran szybko złożył zamówienie, a kelner skinął głową, przesuwając palcem po tablecie, po czym zwrócił się do mnie.
– Dla pani będzie to samo, co dla mnie – powiedział kelnerowi, który skinął głową, po czym powiedział, że nasze jedzenie wkrótce będzie gotowe, a następnie odszedł.
– Co do diabła? Mówiłam ci, że mnie nie stać – wysyczałam do Kierana.
– Możesz sobie na to pozwolić tak długo, jak jesteś ze mną – stwierdził.
– Uch, nie, nie mogę. Jesteś mężczyzną, a nie moim kontem bankowym – argumentowałam.
– Nie pozwolę ci wydać ani grosza, gdy będziesz ze mną, pamiętaj o tym – powiedział.
Potrząsnęłam głową. – Tak się nie stanie. Jeśli ty wydajesz na mnie pieniądze, to ja zrobię to samo.
– Słucham? Co masz na myśli? – Kieran zapytał.
– To naprawdę proste. Jeśli teraz wydasz na mnie pieniądze płacąc za mój lunch, to ja zapłacę za twój posiłek następnym razem, gdy będziemy na mieście – odpowiedziałam.
– Och? Cóż, w takim razie zgadzam się – stwierdził.
Zamrugałam kilka razy. – Naprawdę? – myślałam, że podejmie walkę; wzbudziło to we mnie podejrzenia, jak szybko to zaakceptował.
Kieran wzruszył ramionami. – Oczywiście. Możesz zapłacić za naszą następną randkę.
– Randka? To jest randka? – nikt mi nie powiedział, że to jest randka.
– Oczywiście, że tak. Co myślałaś, że to tylko przyjacielski lunch? – zapytał Kieran.
– Tak! – dlaczego wcześniej nie mógł być ze mną tak jasny?
– Cóż przepraszam, truskaweczko, ale podobała mi się nasza randka w piątek i chcę, żebyś została moją dziewczyną, więc tak, to jest randka – odpowiedział.
– Chcesz, żebym została twoją dziewczyną? Nie prosiłeś mnie o coś takiego – argumentowałam.
– Po co miałbym się pytać, skoro istnieje duże prawdopodobieństwo, że odmówisz? Zamierzam zabrać cię na tyle randek, ile będzie trzeba, aż zgodzisz się być moją dziewczyną – powiedział.
Przymrużyłam oczy. – To się nigdy nie stanie.
– Oczywiście, że się stanie. Jesteś mi winna randkę. Sama to powiedziałaś – odparł Kieran, a rozbawienie rozbłysło w jego oczach.
Chciałam się na niego wściec, ale wesołość błyszcząca w tych brązowych tęczówkach uniemożliwiła mi to. Widziałam tylko nienawiść i wściekłość w oczach mężczyzn, którzy rządzili moim życiem przez tak długi czas.
Widząc tę nową emocję, z jakiegoś powodu byłam... szczęśliwa. Kieran nie rozgniewał się. W jego oczach nie było nienawiści.
– Nasza następna randka będzie ostatnią – powiedziałam.
Kieran chichotał. – Zobaczymy, Truskawko. Ale na razie cieszmy się naszą randką tu i teraz.
Kelner postawił przede mną pierwsze danie. Spojrzałam na Kierana, który mrugnął do mnie, zanim pokroił krewetki, i zastanawiałam się, czy nie wchodzę w pułapkę.
Kieran jest potężny i sprytny; muszę być przy nim ostrożna, inaczej znów znajdę się w pułapce.
Nie dam rady ponownie przez to przejść.