
Spojrzał w dół na dziewczynę, która klęczała na podłodze w jego sali tronowej. Zielona suknia sprawiała, że jej czekoladowo-brązowe włosy lśniły. Nienawidził jej, ale czuł pokusę.
– Podnieś głowę – rozkazał.
Z westchnieniem podniosła głowę. Lodowato niebieskie oczy spotkały się z jego czerwonymi.
– Nieźle jak na księżniczkę. A teraz rozbierz się – rozkazał jej na oczach wszystkich.
Panika ogarnęła jej ciało. Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Czy źle go usłyszała?
– Powiedziałem rozbierz się, natychmiast! – rozkazał ponownie mężczyzna, tym razem jednak z gniewem w głosie. – Nie każ mi się powtarzać.
Kiwnęła posłusznie głową i rozebrała się. Drżącymi palcami próbowała rozpiąć guzik z przodu sukienki. Wszyscy patrzyli na nią.
– Przestańcie – powiedział nagle, podnosząc rękę. – Niech wszyscy nas opuszczą.
Szepty odbijały się echem, gdy ludzie obecni w sali tronowej zaczęli wychodzić. Gdy drzwi się zamknęły i w sali zapanowała cisza, powiedział: – A teraz rozbierz się i odwróć.
– Ale… – jąkała się.
Wstał i wszedł po ciemnych, drewnianych schodach. Jego ciało było wyprostowane, a głowę trzymał wysoko.
Zatrzymał się przed nią i spojrzał na nią tak, jakby była śmieciem.
– Wydawało mi się, że wydałem ci rozkaz – powiedział, patrząc na nią z nienawiścią. – Nie waż się, kurwa, robić mi na złość, bo nie toleruję nieposłuszeństwa. A teraz się rozbierz.
Opuszczając głowę, spojrzała na siebie. Nie miała wyjścia. Stojąc, powoli się odwróciła i rozebrała tyłem do niego. Zielona sukienka zsunęła się z jej szczupłego, wątłego ciała. Do jej serca wkradł się strach.
– Jesteś okropna. Kto to zrobił? Twoja matka? Twój ojciec? – zapytał mężczyzna, przesuwając palcem po jej kręgosłupie.
– Tak, mój ojciec – jąkała się ze strachu.
– Wygląda na to, że jest większą bestią niż ja sam – wyszeptał, szarpiąc ją za włosy. – Niestety, ale nikt nie będzie w stanie cię uratować.
Odwracając ją, otoczył ramionami jej szczupłą talię. Następnie, przyciągając ją bliżej siebie, aż ich oddechy stały się jednym, mruknął: – Nawet nie myśl o ucieczce, bo nikt nigdy nie odważył się uciec przede mną, królem smoków, Maximusem.
Mając oczy szeroko otwarte, zaczęła dyszeć.
– Co ty właśnie powiedziałeś? – zapytała z drżeniem dolnej wargi.
– Słyszałaś mnie, człowieku. Co, nikt ci nie powiedział? Że twój ojciec sprzedał cię smoczemu królowi? Co za wstyd dla ciebie, ale jaka to rozkosz dla mnie. Teraz mogę się z tobą trochę pobawić. Pokażę ci, czym naprawdę jest strach.