
Lubiłem plany. Plany mnie kręciły. Plany utrzymywały mnie w zdrowiu, a co za tym idzie, pomagały w funkcjonowaniu stada.
To, co stało się ze Sienną w łazience, nie było częścią żadnego planu.
Chciałem się z nią nie spieszyć. Chciałem ją poznać, kusić, uwodzić — a nie walić na sucho, jak pieprzeni szesnastolatkowie podczas pierwszego Zamglenia.
Ale ta mała niedyskrecja była teraz najmniejszym z moich zmartwień. Nawiązaliśmy kontakt fizyczny, a to wszystko spotęgowało.
Czułem się tak, jakby w mojej głowie włączyły się dzwony alarmowe, ostrzegające mnie o zbliżającym się niebezpieczeństwie, na jakie narażona była moja nieoznakowana partnerka.
Moje oczy błądziły po jadalni, gdy wszedłem ponownie, zwracając uwagę na każdego samca wilka. Nie, to dzwony alarmowe, to było bardziej jak pieprzone syreny.
Musiałem je uciszyć. I był tylko jeden sposób, żeby to zrobić.
Poszedłem prosto na swoje miejsce, zignorowałem Josha i Jocelyn, którzy na szczęście zrozumieli, że nie jestem w nastroju do rozmowy, i zjadłem jedzenie, nawet go nie czując.
Kiedy nadszedł czas na moje indywidualne spotkania i rozmowy, zadbałem o to, by trwały krótko. Na wpół słuchałem gości, ignorowałem tych, którzy próbowali flirtować – czyżby nie czuli na mnie zapachu Sienny? – i oceniałem każde potencjalne zagrożenie.
Po naszym spotkaniu Sienna unikała mnie jak zarazy. Gdyby to był ktoś inny, uznałbym to za brak szacunku, ale po tym, co się stało, nie mogłem jej winić za to, że trzymała się na dystans.
Ale nie miała pojęcia o niebezpieczeństwie, w jakim się znalazła, im bardziej oddalała się od swojego prawdziwego partnera.
Kiedy wszyscy goście zaczęli się rozchodzić, poczułem ulgę. Zagrożenia odeszły, a syreny ucichły. Ale nie całkowicie. W moim umyśle wciąż była jakaś pilna potrzeba, której nie mogłem się pozbyć.
A w powietrzu unosił się zapach, który mnie wzywał...
Sienna.
Szła niespiesznie w stronę wyjścia, z chustą zarzuconą na ramiona. Jej włosy były zaczesane na bok, odsłaniając kark, miejsce, które było kryptonitem każdego wilkołaka.
W tej chwili mój wilk przejął kontrolę, a wszystkie racjonalne myśli opuściły moją głowę.
Zrób to teraz.
Chroń swoją towarzyszkę.
W ciągu dwóch sekund znalazłem się tuż za nią. Nachyliłem się do jej ucha i wyszeptałem: – Zanim pójdziesz, mam coś dla ciebie.
Moje usta unosiły się w pobliżu jej szyi, aby upewnić się, że wszyscy wiedzieli, że muszą się wycofać, że moja towarzyszka była pod ochroną Alfy.
– Mówiłam ci – zaczęła. – Nie jestem…
Nie dałem jej dokończyć. Mój wilk nie chciał słuchać. Zatopiłem swoje zęby w czułym zgięciu między jej szyją a ramieniem.
Zdobywając ją.
Naznaczając ją.
Chroniąc ją.
Z ust Sienny wydobył się jęk, tak cichy, że prawie go nie było słychać, ale dla moich uszu był jak muzyka.
Miałem nadzieję, że podjąłem właściwą decyzję, naznaczając ją, ale za nic w świecie nie mogłem się zmusić, by tego żałować.
Znak na jej szyi sprawił, że mój wilk obnażył zęby w dzikim grymasie. To sprawiło, że poczułem najbardziej cielesny rodzaj satysfakcji.
Moja towarzyszka została naznaczona. A mój umysł był w końcu spokojny.
– Jesteś moja na ten sezon – wyszeptałem, wzbierając we mnie fala zaborczości. – Jeśli jakiś mężczyzna cię dotknie, zabiję go.
Odszedłem bez kolejnego słowa. Teraz gdy była naznaczona, gdy wiedziała, na czym stoimy, mogłem spokojnie oddychać.
Ponieważ była moja, a ja mówiłem to, co powiedziałem.
Sienna Mercer miała teraz ochronę Alfy. I żaden mężczyzna nie odważy się do niej zbliżyć — albo zostanie rozerwany na strzępy.
Obudziłem się na kanapie w moim biurze w Siedzibie Stada, wyczerpany. Ostatniej nocy, po tym jak siedziba w końcu się opróżniła, wycofałem się do swojego biura i wypiłem kilka piw, po czym rozbiłem się tam na noc.
Często spędzałem noc w biurze, dlatego też miałem tam prywatną łazienkę i małą kuchnię, a także szafę pełną dodatkowych ubrań.
Jako Alfa, musiałem być na każde zawołanie, dlatego zwykle wolałem spędzać noc tam.
Ale to musiało się teraz skończyć. Bo miałem partnerkę, którą naznaczyłem zeszłej nocy i na którą musiałem uważać, jak tylko się da.
Gdyby sytuacja wyglądała inaczej – gdybym trzymał się swojego początkowego planu – podchodziłbym do sprawy znacznie wolniej. Ale ponieważ nie było sposobu na zmianę przeszłości, mogłem iść tylko w jednym kierunku.
Naprzód.
Wziąłem prysznic, umyłem zęby, włożyłem świeże ubrania, a potem zadzwoniłem do sekretarki. – Siedziba Stada, mówi Emilia – odpowiedział znajomy głos.
– To ja – powiedziałem, a ponieważ Emilia była główną sekretarką od prawie trzydziestu lat, rozpoznawała mnie po głosie. – Proszę o przesłanie zaproszenia zaadresowanego do Sienny Mercer.
Jeśli Emilia była zaskoczona prośbą, nie mogłem to stwierdzić. – Oczywiście, Alfo. Co powinno się w nim znaleźć?
Miałem przeczucie, że teraz nie będzie w stanie pozostać obojętna. – Podyktuję ci: 'Droga Sienno Mercer...'
Oparłem się z powrotem na moim krześle, gdy Josh spacerował po pokoju, przygotowując się do jakiegoś wielkiego dyskursu, ale poświęcałem mu tylko pół swojej uwagi.
Coś innego pobudziło moje zmysły, a raczej ktoś inny.
Moja partnerka była blisko.
Mój wilk chciał, żebym wstał i poszedł jej szukać. Jednak musiałem stłumić tę chęć. Musiałem skupić się na tym spotkaniu, bo wiedziałem, dlaczego tu są.
Moi przyjaciele zorganizowali interwencję.
Jocelyn, Nelson, i Rhys patrzyli w milczeniu, gdy Josh walczył, aby się opanować. Byli świadomi, że lepiej nie przerywać mojemu Becie, gdy się nakręci.
A jednak wyczerpał moje pokłady cierpliwości. – Josh, wypluj to z siebie – rzuciłem.
– Aiden – zaczął, opierając się na moim biurku. – Martwimy się o ciebie, i to nie tylko my. Inni członkowie stada zaczynają to zauważać.
Pozwól mu mówić, strofowałem mojego wilka, gdy zaczął się denerwować. Pozwól mu wyrzucić to z siebie.
– Teraz już nie chodzi tylko plotki i ploteczki – kontynuował Josh z grymasem na twarzy.
– Ludzie kwestionują twoją zdolność do przewodzenia stadu. Uważają, że taki stan rzeczy stawia Cię w złym świetle. Stado nie może funkcjonować, gdy jej członkowie zaczynają kwestionować swojego Alfę.
Poruszyłem się w moim fotelu, napinając mięśnie na wypadek, gdyby zapomniał, kto tu naprawdę rządził. – Josh, nie ma powodu do niepokoju. Znalazłem kogoś.
– Naznaczyłeś jakąś dziewiętnastolatkę, którą ledwo znasz – powiedział, podniesionym z frustracji tonem.
– Jak mam się nie martwić po tym? Powinieneś szukać partnerki, a nie wygłupiać się z jakimś zauroczeniem nastolatką.
To było interesujące z ust człowieka, który próbował mnie umówić z tuzinem różnych kobiet z obsesją na punkcie alfy, ale zanim zdążyłam się odezwać, Jocelyn się wtrąciła.
– Ty też jej nie znasz – powiedziała. – Osądzanie jej nie jest sprawiedliwe.
Josh spojrzał na nią, zaciskając wargi. – Nie próbuję dziewczyny osądzać. Mówię tylko, że przyszłość tego stada jest ważniejsza, niż ktokolwiek z nas.
– Aiden zrobiłby wszystko dla stada – powiedział Rhys, stając się mnie bronić. – Czy kwestionujesz jego przywództwo?
Na szczęście do akcji, jak zawsze wkroczyła Jocelyn, uspokajając wszystkich.
– Wątpię, że Josh miał na myśli kwestionowanie czyjejkolwiek lojalności, ale on podnosi ważną kwestię. Odwróciła się, aby spojrzeć na mnie, a jej oczy były łagodne. – Aiden, co masz zamiar zrobić?
Byli zmartwieni. Przez ostatnie kilka miesięcy odsuwałem się od nich, tkwiłem we własnej głowie.
Nie wiedzieli, co się dzieje, a ja zastanawiałem się, czy nie powiedzieć im prawdy o tym, co się stało ze mną, a może nawet o Siennie, ale było jeszcze za wcześnie na to wszystko.
Znałem też Josha i nie mogłem tego tak zostawić. A jednak nie byłem gotowy, żeby się tym podzielić, nie byłem gotowy, żeby to wszystko obnażyć.
Więc po prostu powiedziałem: – Ta melancholia jest już za mną, obiecuję.
Josh nie wydawał się przekonany. – Jedyne, czego chcę, to żebyś był z nami szczery – powiedział. – Co się z tobą ostatnio dzieje?
Zanim zdążyłem udzielić mu jakiejkolwiek odpowiedzi, która by go uspokoiła, gdy nagle drzwi otworzyły się z trzaskiem.
Spojrzałem w stronę wejścia, gdzie stała rudowłosa dziewczyna z niebieskimi oczami i wpatrywała się we mnie, emanując agresją i wściekłością.
Moi przyjaciele wpatrywali się w nią zszokowani, ale ona zdawała się tego nie zauważać lub się tym nie przejmować. – Ty – warknęła, szczerząc zęby, gdy patrzyła mi w oczy, rzucając wyzwanie.
Mój wilk warczał w mojej głowie, szczerząc się dziko. Wyglądało na to, że Sienna Mercer dostała moje zaproszenie i nie była z tego powodu zbyt szczęśliwa.
Zwężając oczy, podniosłem się z fotela i wyszedłem zza biurka, by stanąć z nią twarzą w twarz.
– Zastanawiałem się, kiedy się pojawisz – powiedziałem, co było prawdą; dominujące wilkołaki nie znosiły, gdy ktoś im rozkazywał.
To zaproszenie było czystą prowokacją. – Przyszłaś prędzej, niż przewidywałem – kontynuowałem, czując jak moje usta drgają. – Pochlebia mi to.
Wydawała się jeszcze bardziej oburzona niż wcześniej, a widok ten był zarówno piękny, jak i niemal przerażający. Inny człowiek pewnie zrobiłby wszystko, by ją udobruchać, gdy była w takim nastroju. Ja nie byłem gorszym człowiekiem.
Chciałem podsycać płomienie. Chciałem jej gniewu. Chciałem, żeby zaznaczyła swoją dominację.
– Pochlebia ci to? – warknęła z niedowierzaniem. – Tak myślisz? Że jestem tu dla ciebie?
Odmówiła przerwania kontaktu wzrokowego, wycofania się. Gdyby była kimś innym, pokazałbym jej, co to znaczy przeciwstawić się Alfie w tak bezpośredni i publiczny sposób.
Jednak ponieważ była moją partnerką, kobietą, którą naznaczyłem, właściwie cieszyłem się z tej konfrontacji.
– Z jakiego innego powodu miałabyś tu być? – zapytałem, czyniąc mój głos gładkim i niewzruszonym celowo. – W moim biurze? Otoczona przez moich przywódców?
Wyszczerzyła zęby. – Żeby pokazać ci, że się ciebie nie boję.
– Nie? – warknąłem miękko, robiąc krok do przodu. – Może powinnaś.
Starała się zachować pozory kontroli. Mogłem to stwierdzić. Ten wysiłek był prawie uroczy. – Możesz być Alfą – powiedziała powoli. – Ale ja nie należę do ciebie.
Gdybyś tylko znała prawdę.
– Ślad na twojej szyi mówi co innego.
Jej pazury wysunęły się i próbowała machnąć na moją szyję.
Ale złapałem ją za nadgarstki i obróciłem, przybijając do biurka, biodrami przyciskając ją do siebie, podczas gdy jedną ręką przytrzymałem obie jej ręce, a drugą zacisnąłem jej szczękę.
Czując oczy moich przyjaciół na moich plecach, wiedziałem, że to stało się zbyt prywatne, aby mieć publiczność.
– Wyjdźcie! – szczeknąłem, a Josh, Jocelyn, Nelson i Rhys opuścili pokój, jakby ich tyłki były w ogniu, zamykając za sobą drzwi.
Byliśmy sami, tylko ja i ona. Moja partnerka, w moim biurze, jej zapach wokół nas, zmieszany z moim własnym. Jej szyja kusiła mnie, aby ugryźć bujną skórę ponownie... ale najpierw rzeczy najważniejsze. – Uwolnij swojego wilka – rozkazałem.
Ona warknęła. Przycisnąłem się mocniej do niej, czując moment, w którym jej Zamglenie postanowiła wybuchnąć, powodując moje własne poruszenie.
Zanim się zorientowałem, moje usta znalazły się na znaku, który dałem jej zeszłej nocy, znaku, który zapewniał mi ochronę.
– Kobieto, powiedziałem ci, że jesteś moja, i mówiłem poważnie – powiedziałem. Pieprzyć wszystko. Ona była moją partnerką. Teraz, gdy ją naznaczyłem, nie zamierzałem się poddać — i ona też nie powinna.
– Zaakceptuj to, poddaj się – dodałem z cichym pomrukiem.
Warknęła ponownie, ale tym razem z dużo mniejszym przekonaniem. Jej Zamglenie zaczynało przejmować kontrolę nad jej racjonalnymi myślami, a moje odpowiadały w ten sam sposób.
W niemalże oszołomieniu wyciągnąłem palec, śledząc linię jej dolnej wargi, czując jak sapie, drży, rozluźnia się.
– Tak lepiej – mruknąłem, moje usta na jej znaku, błagając mnie o kolejny długi, głęboki pocałunek.
Jej wilk wycofał się i w moich ramionach pozostała tylko zamglona kobieta. Chciałem wziąć ją tak bardzo, że musiałem wziąć długi, równy oddech, aby odepchnąć pragnienie.
– Nie chcę z tobą walczyć – powiedziałem, zmuszając się do zabrania moich ust z jej miękkiej skóry. – Ale nigdy więcej nie wyzywaj mnie publicznie.
Ponieważ, pomimo mojej żądzy, mojego pożądania do niej, musiała wiedzieć, że było tylko tyle miejsca, które byłem gotów jej dać.
Mógłbym dać jej przepustkę za wyzwanie mnie dzisiaj przed wszystkimi, ale następnym razem, byłbym zmuszony działać.
– Ale wyzywanie cię na osobności jest w porządku? – mruknęła, momentalnie łapiąc mnie z zaskoczenia.
Żaden zdrowy na umyśle człowiek, mężczyzna czy kobieta, nie wpadłby na pomysł, żeby rzucić mi wyzwanie, nawet prywatnie. Ale Sienna nie była byle kim...
Mój kręgosłup zesztywniał, gdy mój kutas ożył, grożąc przebiciem się przez spodnie. – Och, liczę na to – powiedziałem w niskim pomrukiem. – Dlatego cię oznaczyłem.
Co nie było kompletnym kłamstwem. Wiedziałem, że wpadnie w szał, gdy zrozumiałem, że nie jest w żaden sposób uległa. Chciałem tego. Pragnąłem tego.
Ale to było o wiele więcej niż to — ona była moją partnerką. Sama myśl o tym, że ona może chodzić po okolicy, sama, wystarczyła, żeby doprowadzić mnie na skraj.
Ale ona nie musiała o tym wiedzieć. Jeszcze nie.
– Więc to jest dla ciebie tylko gra? – zapytała, próbując wyrwać się z mojego uścisku, ale ten wysiłek był połowiczny.
Nie mogłem się powstrzymać od droczenia się. – Czy nie bawisz się dobrze? – zapytałem, ulegając pragnieniu, by zasadzić moje usta na jej szyi, drżąc na smak jej miękkiej, śliskiej skóry.
Tak zagubiony w jej smaku, przegapiłem fakt, że zesztywniała w moich ramionach, że jej Zamglenie zanika. – Nie, nie bawię się dobrze – powiedziała twardo. – Puść mnie.
Nie radziłem sobie dobrze z rozkazami, a w tym momencie racjonalność była obcym pojęciem.
Więc przycisnąłem się bliżej niej, czując linie jej pleców do mojej klatki piersiowej, chcąc zakopać się w jej zgrabnym, gorącym miejscu między jej udami, które prawie poczułem zeszłej nocy.
– Czy zamierzasz wprowadzić się do mnie? – zapytałem, wiedząc, że popycham ją do granic wytrzymałości psychicznej
Jej głos był płaski, gdy powiedziała jedno słowo. – Nie.
I nie mogłem nic na to poradzić; roześmiałem się. Nikt nigdy nie powiedział mi "nie" tak bezczelnie. Jak głupi mogłem być, myśląc, że ona jest uległa?
– Podejrzewałem, że nie – powiedziałem, uśmiechając się do niej. –Wygląda na to, że będę musiał cię złapać.
Jej napięcie nie zniknęło. – Przynajmniej jedno z nas jest rozbawione – odpowiedziała, jad kipiał w jej głosie. – A teraz zejdź ze mnie. Już więcej nie powiem "proszę".
Nie byłem kompletnym kretynem; wiedziałem, że moment już minął. – Jak sobie życzysz – powiedziałem, powoli odsuwając się od niej, nie spiesząc się, bo naprawdę nie chciałem tego robić.
– Ale prędzej czy później, Zamglenie uderzy cię ponownie, a ty będziesz łaknąć mojego dotyku jak nigdy wcześniej.
Odepchnęła mnie z drogi, a ja się uśmiechnąłem. Wyglądała tak zdenerwowaną, jakby zaraz miała wybuchnąć a jej wysiłek, aby ustalić jej dominacji przez sztywność jej kręgosłupa, rozbawił mnie.
– Możesz spróbować mnie złapać, Alfo – powiedziała, ostrym tonem. – Ale nie oczekuj, że się uda.
Odwróciła się do mnie plecami, maszerując w kierunku drzwi, trzymając głowę wysoko, ale potrzebowałem jeszcze jednej rzeczy od niej, przynajmniej na dziś.
– Sienna – powiedziałem, targany potrzebą tak, że prawie nie byłem w stanie powstrzymać.
Odwróciła się, z zaskoczeniem na twarzy. Dotarło do mnie, że do tej pory nie nazywałem jej inaczej niż "kobieto". Kurwa, jestem dupkiem.
– Mów mi Aiden – powiedziałem, czując się jak jeszcze większy drań niż wcześniej, prosząc o więcej, niż prawdopodobnie była skłonna dać.
Ponieważ mówiąc jej, żeby nazywała mnie po imieniu, stawaliśmy się czymś znacznie więcej niż Alfą i jego podwładnym. To uczyniło moje intencje jasnymi i postawiło ją w trudnym położeniu.
Ale zanim poczułem się zbyt winny z tego powodu, okazało się, że poradziła sobie z tym doskonale.
Lekki uśmieszek pojawił się na jej ustach, a ona ponownie nawiązała kontakt wzrokowy, jej niebieskie oczy wpatrywały się we mnie, jakby chciały powiedzieć: Możesz się pieprzyć, zanim się odwróciła i wyszła za drzwi.
I mimo wszystko, uśmiechnąłem się. – Polowanie rozpoczęte.