Galatea logo
Galatea logobyInkitt logo
Uzyskaj nieograniczony dostęp
Kategorie
Zaloguj się
  • Strona główna
  • Kategorie
  • Listy
  • Zaloguj się
  • Uzyskaj nieograniczony dostęp
  • Pomoc
Galatea Logo
ListyPomoc
Wilkołaki
Mafia
Miliarderzy
Romans z dręczycielem
Slow Burn
Od wrogów do kochanków
Paranormalne i fantastyczne
Ostre
Sports
College
Druga szansa
Zobacz wszystkie kategorie
Ocena 4,6 w App Store
Warunki korzystania z usługiPrywatnośćImprint
/images/icons/facebook.svg/images/icons/instagram.svg/images/icons/tiktok.svg
Cover image for Niefortunni przyjaciele

Niefortunni przyjaciele

Rozdział 6

Andrew

Gdy idę w stronę stołówki, mój telefon brzęczy w tylnej kieszeni. Pewnie Drew prosi mnie, żebym przyniósł mu lunch, bo spóźni się przez zabawianie z jakąś dziewczyną.

Ku mojemu zaskoczeniu na ekranie pojawia się imię Jake'a.

– Siema, stary.

– Hej, Andy – robi pauzę, a potem jego głos obniża się o oktawę. – Hej, stary, czy masz na sobie lekką kurtkę, taką letnią? Taką szaro-niebieską? I ciemne dżinsy?

Przestaję chodzić i patrzę na siebie.

– Uh… tak. Czy ty jesteś pieprzonym medium, stary? Bo to jakieś dziwaczne przypuszczenia.

– A masz na sobie czarne trampki z czerwonymi sznurówkami?

Chichocze, a ja czuję, jak ciężka ręka ląduje na moim ramieniu. Podskakuję i odwracam się, żeby zobaczyć śmiejącego się ze mnie Jake'a z telefonem wciąż przyłożonym do ucha.

– Gnojek! – popycham go, a potem uśmiecham się i przyciągam go do siebie, by uścisnąć. – Co ty tu, kurwa, robisz?

– Jestem przystojnym nowym uczniem, o którym bez wątpienia słyszałeś – uśmiecha się.

– Słyszałem o jakimś odrzucie z laboratorium Frankensteina, który się tu przeniósł, ale nie o żadnym przystojniaku.

Jake denerwuje się przez chwilę, po czym na jego twarzy ponownie pojawia się uśmiech.

– Pieprz się, Andy. W każdym razie spotykam się z Georgem na lunchu. Chcesz iść z nami?

– Czekaj, George też tu chodzi? Hu, musi być w niższej klasie, bo nie znam nikogo starszego o imieniu George.

Jake patrzy na mnie z rozbawieniem.

– Chodźmy się z nim spotkać.

– Tak...poznajmy… go – Jake chichocze.

Wchodzimy do zatłoczonej, głośnej kafeterii, a Jake rozgląda się dookoła.

– Tam – wskazuje na tył sali. Widzę tylko twarz tej suki Giny, samotnie wpatrującej się w swój telefon.

Przechodzimy przez tłum głodnych uczniów. Wygląda na to, że idziemy w jej kierunku. Patrzę na inne stoliki w jej pobliżu, ale potrafię wymienić nazwiska wszystkich siedzących przy nich osób – żaden z nich nie nazywa się George.

– George! – woła Jake, unosząc rękę, by pomachać.

Gina patrzy w górę, uśmiechając się promiennie.

Powinna się więcej uśmiechać, szczerze, a nie jak zwykle ponurym grymasem.

– Jakey! – zauważa mnie obok niego i smutnieje. – Co on, kurwa, robi z tobą?

– To jest mój przyjaciel, Andy – Jake siada i pociąga mnie za sobą, aż siadam na ławce obok niego. Ona kręci na niego nosem.

– Andy to AJ, kurwa, McGabe. Ten dupek, który uczynił z mojego życia koszmar, odkąd się tu przeprowadziłam?! – oczy Giny lekko się błyszczą, a ona mruga, jak sądzę, łzami.

– George nie jest facetem? Twoją najlepszą przyjaciółką jest Gina Evans?! – kręcę głową, przypominając sobie wszystkie te popieprzone rzeczy, które powiedziałem Jake'owi o Ginie na obozie.

– Czekaj, czekaj, czekaj… – Jake patrzy między nami. – To jest królowa suk Gina, a to jest pieprzona mała męska dziwka AJ? – zaczyna chichotać.

Gina otwiera usta, z pewnością po to, żeby jeszcze bardziej nastawić Jake'a przeciwko mnie. Na szczęście zostajemy uratowani przez Drew i PJ, którzy głośno zaznaczają swoją obecność przy stole.

Przedstawiam im Jake'a, podczas gdy Gina spogląda na nas wyzywająco.

– Dlaczego powiedziałeś Jake'owi, że masz na imię Andy? – syczy na mnie Gina.

– Bo mam na imię Andy – unoszę brwi ze zdziwienia, że o tym nie wiedziała.

Ale chyba przeniosła się dopiero w pierwszej klasie, a większość z nas była razem od gimnazjum, jeśli nie wcześniej. – Andrew James McGabe. Skróciliśmy je do AJ, żeby uniknąć pomyłek.

– Andrew Robinson – Drew pokazuje gestem na siebie. – I Andrew Paul Jones – gestem wskazuje na PJ, który przytakuje. – Trzech Andrew w jednej klasie to za dużo, więc zmieniliśmy nasze imiona.

Jake śmieje się głośno. – Nie mogę uwierzyć, że przez te wszystkie lata myślałeś, że mój George to facet.

Potrząsam głową i uśmiecham się do niego. – Nigdy mnie nie poprawiałeś, kiedy używałem męskich zaimków.

Śmieje się jeszcze bardziej.

Gina wzdycha i wstaje, podnosząc swoją torbę.

– Jake, chodź, pójdziemy coś zjeść poza kampusem.

On wzrusza ramionami i pokazuje mnie i w chłopaków.

– Do zobaczenia później.

– Ona naprawdę cię nie lubi, a teraz będziesz walczył z nią o uwagę jej najlepszego przyjaciela – PJ potrząsa głową z udawanym smutkiem, śledząc ją wzrokiem, gdy bierze pod ramię Jake'a i wyciąga go za drzwi.

– Z tego, co mówiłeś o ich relacjach, są naprawdę blisko. Myślę, że musisz się przygotować na złamane serce, jako przyjaciel, stary.

– Nie, stary. Gina nie jest taka, jak George, którego mi opisywał. Nie ma mowy, żeby chciał się z nią zadawać, gdy dowie się, jaką jest suką. Zrób trochę miejsca w klubie Andrew dla małego Jake'a.

***

Jestem zaskoczony, kiedy Jake pisze do mnie, żebym następnego dnia po szkole wpadł do jego, to znaczy Giny, domu. Po sprawdzeniu, czy mój tata nadal jest w domu i opiekuje się dziewczynkami, jadę pod wskazany adres.

Drzwi otwiera starsza wersja mojego przyjaciela, z brązowymi włosami pokrytymi srebrnymi pasemkami i brodą na podbródku. Znajome zielone oczy marszczą się w głębokim uśmiechu.

– Ty musisz być Andy!

– Dzień dobry, tak. Miło mi pana poznać, panie Nelson – uścisnąłem mu dłoń.

– Pfft! Mów mi James – odsuwa się i daje mi znak, żebym wszedł do środka. – Słyszałem, że masz dwóch bliskich przyjaciół, którzy też mają na imię Andy. Czy Jakey powiedział ci, że mój najlepszy przyjaciel też ma na imię James?

Uśmiecham się i kręcę głową.

– To tata George, ale my nazywamy go Jimmy, więc żeby nie było to tak mylące tak jak w waszym przypadku.

– Tato! Przestań zanudzać mojego przyjaciela i pozwól mu wejść na górę – Jake kładzie głowę na schodach, a jego włosy opadają mu na twarz.

Jego tata pokazuje mu palec i śmieje się. Teraz już wiem, po kim Jake ma tę swoją wyluzowaną osobowość.

Podchodzę do Jake'a, który niecierpliwie kręci się przy zamkniętych drzwiach.

– Mój pokój jest tuż za nimi. Czekam, aż George wyjdzie z łazienki. Mam nadzieję, że zanim się zsikam – uderza dłonią w drzwi.

– Za dużo informacji, stary – śmieję się, otwieram drzwi i kładę się wygodnie na jego łóżku.

Spędzamy godzinę, zabijając się nawzajem w Call of Duty, zanim sam muszę iść do łazienki. Po skończonej grze zatrzymuję się na półpiętrze.

Słyszę, jak Gina na dole rozmawia z ojcem, więc postanawiam trochę poszperać w jej rzeczach. Otwieram drzwi obok pokoju Jake'a i wchodzę do jej sypialni.

Nie jest taka, jakiej się spodziewałem. Myślałem, że będzie cała różowa i puszysta, z ogromną szafą pełną ubrań.

W rzeczywistości jest pomalowana na turkusowy, ale trudno to dostrzec za tymi wszystkimi plakatami i zdjęciami w ramkach. Wchodzę więc do środka, żeby przyjrzeć się im bliżej.

Jedną ścianę pokrywają oprawione zdjęcia sławnych deskorolkowców i BMX-owców, a na tej za łóżkiem są zdjęcia jej rodziny, mnóstwo zdjęć jej i Jake'a z przeszłości.

Wygląda zupełnie inaczej. Szczęśliwa. Pozostałe dwie ściany są usiane plakatami muzyków. Widzę Leonarda Cohena, Toma Waitsa, Boba Dylana – nie ma nikogo z tych gównianych gwiazdek popu, o których słyszałem, jak wykrzykiwała coś z cheerleaderkami.

Jest tu mała szafa i duża komoda, w której jedna szuflada jest lekko otwarta. Zaglądam do środka i widzę starannie złożoną białą bawełnianą bieliznę. Cholera. Moja ulubiona.

– Co ty, kurwa, robisz w moim pokoju?!

Odwracam się i widzę w drzwiach wściekłą Ginę.

Przynajmniej tak mi się wydaje. Jej zwykle idealne włosy są niechlujnie zwinięte w kok, a oczy są prawie ukryte za ciężką parą czarnych okularów Ray-Ban.

Na jej twarzy nie ma normalnej warstwy makijażu i mogę właściwie zobaczyć porcelanową skórę.

Zamiast jej zwykłych, obcisłych, odsłaniających ubrań są workowate spodnie dresowe i wyblakły T-shirt Pixies. Rozlega się huk, a Jake staje za nią, wyglądając na zdezorientowanego.

– Ja... uh... po prostu zgubiłem się wracając z łazienki – uśmiecham się i przechodzę obok niej. – A przy okazji, ładne majtki.

Czuję ciepło jej spojrzenia, gdy zatrzaskuje za mną drzwi.

– Stary, nie denerwuj jej. To ja jestem tym biednym facetem, który musi się z nią użerać, gdy ty już pójdziesz do domu – Jake popycha mnie lekko, gdy wchodzimy z powrotem do jego pokoju.

– Przepraszam. Wiem, że to twoja przyjaciółka, ale jest taką suką – siadam z powrotem na łóżku i chwytam kontroler.

– Andy, nie każ mi cię bić za to, że źle mówisz o mojej najlepszej przyjaciółce – Jake kładzie ręce na biodrach, a przez jego twarz przebiega wyraz frustracji.

Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby Jake wyglądał inaczej niż na wyluzowanego, chyba że gramy w piłkę, kiedy jest po prostu zły.

– Wyluzuj, stary. Przepraszam, OK? Koniec z gadaniem o Ginie. Tu jest tylko czas dla ziomków.

– O tak, do diabła! – twarz Jake'a znów wykrzywia się w uśmiechu, a on sam chwyta drugi kontroler.

***

– Sukinsyn! – Jake odrzuca swój kontroler na ziemię we frustracji, gdy wygrywam i ponownie zdobywam flagę.

Od strony drzwi dobiega mnie parsknięcie, więc się odwracam. Gina opiera się o framugę drzwi, krzyżując ręce.

– Myślisz, że stać cię na więcej, kochanie? – uśmiecham się, oferując jej wyrzucony przez Jake'a kontroler. – Z łatwością skopię ci tyłek tutaj, tak samo jak na wszystkich naszych zajęciach.

Jake wyje i klaszcze w dłonie.

– Tak, jasne, Aajaj – uśmiecha się chytrze i siada obok mnie, krzyżując nogi, kolanem lekko dotykając mojego uda.

Po komentarzu Jake'a gra jest zdominowana przez Ginę.

Po jej zakończeniu odsuwam od siebie kontroler i warczę.

– Czy ja się dałem nabrać?

– Tak! – Jake przyciąga Ginę do siebie i mocno ją przytula, kręcąc nią dookoła, aż piszczy, żeby ją puścił.

Nie mogę się powstrzymać od uśmiechu, gdy Gina ponownie zakłada na nos swoje przekrzywione okulary, uśmiechając się szeroko do swojego przyjaciela. – George jest niezła w kopaniu tyłków.

– Palant – wraz z Giną mówimy jednocześnie. Jake pęka ze śmiechu, a my patrzymy na siebie nawzajem. Jej policzki są lekko zarumienione, a kosmyki włosów wypadły z koka, obramowując jej twarz.

Tak jest naprawdę całkiem ładna.

Skąd się wzięła ta myśl? To jest królowa suk, ta pieprzona dziewczyna, która sprawia, że nie można przejść przez dzień bez złośliwej uwagi. Myśli, że jest o wiele lepsza od innych.

– Nieważne… frajer – odwraca się na pięcie i wychodzi, a chwilę później drzwi jej sypialni się zatrzaskują.

***

Udało mi się dokonać rzeczy nie do pomyślenia i przekonać trenera Johnsona, żeby pozwolił Jake'owi na dojście do drużyny.

Tak jak obiecałem, gramy razem jako jedność, on zawsze w miejscu, w które posyłam piłkę, zawsze łapie ją idealnie i startuje jak gepard w dół boiska.

Widzę, że trener jest pod wrażeniem naszego zgrania, a po opadających ramionach Tony'ego widzę, że wie, iż trener zastąpi go Jakiem.

Podczas przerwy zauważam, że cheerleaderki się nam przyglądają. Zerkam na Jake'a i widzę go bez koszulki, popijającego wodę. Śmieję się.

– Jake, stary. Wywołujesz tam powódź – podąża za moim spojrzeniem w stronę dziewczyn i prawie wypluwa to, co ma w ustach.

– To jest straszne – on też się śmieje. – Ale obawiam się, że to strefa zakazana. George ostrzegała mnie przed swoimi kumpelkami.

– To bzdura. Jeśli grasz w futbol, będziesz chodził na imprezy po meczach, a tam musisz się pieprzyć z cheerleaderkami. Gina wiedziałaby o tym, gdyby kiedykolwiek zaszczyciła nas swoją obecnością.

Jake marszczy brwi i kręci głową.

– Zostaw ją w spokoju, stary.

Spoglądam z powrotem na boisko i widzę, jak Gina odchodzi w stronę szatni, zostawiając za sobą trio swoich blond klonów, aby mogło dalej pieprzyć wzrokiem Jake'a.

– Twoja strata, stary. Blond zombie nie są zbyt chętne do rozmowy, ale potrafią zrobić dobry użytek ze swoich ust w inny sposób, jeśli mnie pamięć nie myli – Jake prychnął, a jego lekki uśmieszek znów rozprzestrzenił się na twarzy.

– Blond zombie?

***

– AJ? – odwracam się, gdy dochodzę do samochodu i widzę Macy, główną cheerleaderkę i prawie tak samo wielką sukę jak Gina, idącą w moją stronę.

– Czego chcesz, Macy? – wrzucam swoją torbę na siedzenie pasażera.

– Jesteś przyjacielem tego nowego chłopaka, Jake'a, prawda? – zrzuca ciężar ciała na jedną nogę, przez co jej biodro podskakuje, i przechyla głowę na bok, próbując sprawić, by jej oczy wyglądały szerzej.

Boże, nienawidzę, gdy próbują robić rzeczy, które uważają za pociągające.

– Tak – jestem już bardzo znudzony tą rozmową.

– Myślę, że jest naprawdę uroczy, ale Gina nie chce mi powiedzieć, gdzie mieszka, ani podać jego numeru, a wiem, że zna go na tyle dobrze, by to wiedzieć.

Przechylam lekko głowę. O cholera! Gina nie powiedziała swoim przyjaciółkom prawdy o Jake'u, mając nadzieję, że w ten sposób powstrzyma ich od kręcenia się wokół niego jak rekiny, którymi są. Nie mogę powstrzymać się od uśmiechu.

Ależ się z tobą zabawię, kochanie.

– Nie powiedziała ci, że z nią mieszka? – staram się brzmieć na zszokowanego.

– Naprawdę?! – Macy wzdrygnęła się i zaczęła odchodzić, po czym odwróciła się i wróciła do mnie. – Hej... czy ty... hm... wiesz, gdzie mieszka Gina?

Wygląda na trochę zakłopotaną.

– Czy ona nie jest czasami twoją najlepszą przyjaciółką? – teraz naprawdę jestem zszokowany. – Nigdy nie zostałaś u niej na seksi nocowanie?

– Zawsze chodziłyśmy do domów innych. Żadna z nas nigdy nie była u niej – wzrusza ramionami, jakby nigdy nie przyszło jej do głowy, jakie to kurewsko dziwne.

– No tak. To znaczy, oczywiście wiem, gdzie mieszkają. Ale może Gina ma swoje powody, żeby nie mówić ludziom, gdzie mieszka.

Macy rzuciła mi spojrzenie z zawężonymi oczami.

– Po prostu podaj mi adres, McGabe – przysunęła się bliżej i pochyliła, tak że jej usta znalazły się bliżej mojego ucha. – A może ja i Robyn znów się tobą zajmiemy, jak w zeszłym roku.

Wyobrażam sobie dwie dziewczyny wijące się na łóżku przede mną. Nie byliśmy drużyną. Zostałem ledwie wciągnięty do zabawy, ale nie przeszkadzało mi to. To była ta noc, z wymiotami w połowie loda.

– Tak... może nie, kochanie – mocno ją odpycham i wsiadam do mojego Jeepa. Kiedy wyjeżdżam z miejsca parkingowego, widzę, że Macy nadal się denerwuje moją odmową.

Dlaczego więc Gina tak bardzo ukrywała swoje życie osobiste przed przyjaciółmi przez ostatnie cztery lata?

Może mała panna suka nie jest tak doskonała, jak próbuje to sobie wmówić.
Continue to the next chapter of Niefortunni przyjaciele

Odkryj Galateę

Wychowana przez wampiryKrólestwo tajemnic i ruinStado Borders 2: Muszę z nim byćPartnerka pisana alfieNieoczekiwany partner

Najnowsze publikacje

Mason Spin-off: ImpulsTrzy. Liczba idealna: Złoto i bielDuchy ŚwiątW łóżku z wampiremCukierek albo psikus